29 kwietnia, w Porcie Wojennym w Gdyni odbyła się uroczystość z okazji 35-lecia podniesienia bandery na okręcie podwodnym ORP Orzeł. To w praktyce już jedyna jednostka tej klasy w Marynarce Wojennej RP, ponieważ ostatnie dwa okręty typu Kobben kończą proces przygotowania do spuszczenia bander i nie są w stanie działać zgodnie z przeznaczeniem.
Okręt podwodny ORP Orzeł zbudowała stocznia śródlądowa „Krasnoje Sormowo” w Gorkim (dziś Niżny Nowogród) w ZSRR. Stępkę jednostki projektu 877 Pałtus (kod raportowy NATO: Kilo), pierwszej w wersji eksportowej 877E, położono 29 września 1984 roku pod tymczasową nazwą radziecką B-351. Wodowanie odbyło się 7 czerwca 1985 roku. Biało-czerwoną banderę na okręcie podniesiono 29 kwietnia 1986 roku w Rydze, stolicy Łotewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. 13 czerwca 1986 roku jednostka z polską załogą weszła do Portu Wojennego w Gdyni. 21 czerwca odbył się uroczysty chrzest okrętu, podczas którego otrzymał nazwę ORP Orzeł i numer burtowy 291, a matką chrzestną została Irena Załoga. Pierwszym dowódcą był kmdr por. Marek Ćwiklak. Do dziś Orzeł pokonał niemal 97 000 mil morskich, zanurzał się ponad 800 razy i uczestniczył w licznych ćwiczeniach krajowych i międzynarodowych.
Niestety, uroczystość nie była radosna, i to nie tylko z powodu ograniczeń wynikających z trwającej pandemii COVID-19. Orzeł, noszący chwalebną nazwę słynnego, wojennego poprzednika, stał się symbolem zanikających zdolności Marynarki Wojennej do działań podwodnych. Jak wspomniano na wstępie, jest on w zasadzie ostatnią polską jednostką tej klasy. Od lat toczą się jej naprawy i proces przywracania - choćby pierwotnych - możliwości technicznych, odpowiadających radzieckim standardom wczesnych lat 80. ubiegłego wieku. Nie są to jednak działania kompleksowe, ale kolejne, oderwane od siebie prace naprawcze, realizowane przez różne podmioty. Wciąż więc dowiadujemy się o następnych niesprawnościach urządzeń i systemów jubilata...
Zresztą to i tak bez znaczenia, bowiem świętując podniesienie bandery na okręcie podwodnym o tym wieku już powinniśmy odliczać miesiące do przyjęcia do służby jego nowo zbudowanych następców. Tymczasem nawet plan zakupu używanych, niewiele młodszych, szwedzkich jednostek „pomostowych” idzie jak po grudzie, i wypowiedzi ministra obrony narodowej na ten temat wskazują, że mogą nie skończyć się sukcesem.
Tylko czy w ogóle byłby to „sukces”? Szwedzkie okręty typu A17, o które tu chodzi, są tylko o ok. pięć lat młodsze od Orła. Jeśli doszłoby do ich zakupu, nie wejdą do polskiej służby wcześniej niż za jakieś dwa lata. W tej perspektywie brak umowy na docelowe, nowo budowane jednostki określane jako Orka, oznaczałby ponowienie historii „pomostowych” Kobbenów, czyli sytuację, w której Marynarka Wojenna musiałby znów eksploatować 40-letnie okręty pozyskane w celu „tymczasowego łatania dziury operacyjnej i szkoleniowej”, a w praktyce aż dobiją do pięćdziesiątki lub więcej. Może przypominanie tych faktów jest nie na miejscu, ale ostanie utracone w wyniku awarii, i to szczególnie tragicznie, bo wraz z całymi załogami, okręty podwodne miały odpowiednio - 34 (ARA San Juan) i 40 (KRI Nanggala) lat służby za sobą.
Marynarka Wojenna jest w katastrofalnej sytuacji. Marynarze muszą cieszyć się z korwety patrolowej, niszczyciela min (dwa seryjne są wciąż budowane, więc się jeszcze nie z nich cieszą), sześciu holowników i obietnic MON, że „wkrótce” będą Mieczniki, i to „nie w takim stylu jak ORP Ślązak”. Zobaczymy. Na razie, na tle reszty tej mizerii, siły podwodne to już stan pozawałowy - pacjent jest jedną nogą w trumnie. Pisanie tych słów przychodzi z trudem, ponieważ los morskiego rodzaju sił zbrojnych jest nam szczególnie bliski. Ale za rok Dywizjon Okrętów Podwodnych powinien świętować 90-lecie utworzenia. Pytanie brzmi: czy będzie? Jeśli tak, to najprawdopodobniej z jednym, 36-letnim okrętem, bo dwa ostatnie Kobbeny - OORP Bielik i Sęp - zakończą kampanię w tym roku. A może zostanie rozformowany? Zapytaliśmy o to Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych. Okazało się, że odpowiedź jest informacją niejawną. Pozostaje trzymać kciuki i mieć nadzieję, że MON ma w zanadrzu niespodziankę. Nadzieja umiera ostatnia.
Na zakończenie ironia: ORP Orzeł jest jedynym okrętem podwodnym w okresie powojennym kupionym dla Marynarki Wojennej jako nowy, nieużywany. Oby nie został nim w całej współczesnej historii dOP.
Podobne z tej kategorii:
Podobne słowa kluczowe:
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Potrzeba męskich decyzji, albo kompleksowy remont i modernizacja albo wycofać i złomować.
Jest też potrzebna decyzja w sprawie okrętów podwodnych w ogóle pytanie utrzymujemy dywizjon okrętów podwodnych to duże koszty, a okręty podwodne z pociskami manewrującymi jeszcze większy koszt?
Moim zdaniem fregaty OPL, korwety ZOP, okręty podwodne, niszczyciele min i jednostki pomocnicze to okręty konieczne by skutecznie pilnować naszych interesów na Bałtyku, przy okazji sporo pracy dla naszych stoczni.
Bez zabezpieczenia w postaci operowania nowoczesnych okrętów podwodnych i doposażonych w dalekosiężne wskazywanie celów NDR-ów wraz z siłami ZOP trudno wyobrazić sobie działania na Bałtyku naszych przyszłych fregat kr. Miecznik wyrazie konfliktu. To musi być spójny system. Inaczej nie będziemy w stanie ochronić swoich interesów morskich a jest co.
Trochę to przykre. Znika całkowicie flota podwodna. Pytanie, czy zostanie kiedykolwiek odbudowana. I co pozostanie? Jeden Ślązak, dwa Mieczniki (może trzy) i trzy typ Kormoran. Pozostałe jednostki ze względu na wiek będą się coraz szybciej wykruszały.