Od zarania broni pancernej zdawano sobie sprawę, że przetrwanie załogi i pojazdu zależy od większej liczby czynników, niż od samego opancerzenia. Z początku stosowano prosty kamuflaż czy maskowanie, które miały utrudnić wzrokowe wykrycie (a więc i naprowadzenie uzbrojenia), z czasem zaś liczba „warstw” zapewniających bezpieczeństwo pojazdowi i załodze rosła. Oczywiście, kluczowym elementem pozostawał pancerz stalowy, z biegiem czasu (szczególnie od początku lat 40.) coraz grubszy i cięższy, a mimo to niewystarczający. Pojawienie się amunicji przeciwpancernej wykorzystującej zjawisko kumulacji (artyleryjskie pociski kumulacyjne i lekka broń piechoty: granatniki jedno- i wielorazowe, z czasem pociski kierowane) sprawiło, że pancerz stalowy przestał chronić załogę w wystarczającym stopniu – nastąpiło to de facto jeszcze w trakcie II wojny światowej. Po jej zakończeniu różne państwa poszły odrębnymi drogami, które miały zwiększyć przeżywalność czołgu na polu walki. W Niemczech oraz we Francji powstały na przełomie lat 50. i 60. wysokomobilne, lecz stosunkowo lekko opancerzone czołgi Leopard 1 i AMX-30, które miały być jakoby trudniejszymi celami. Z kolei Anglosasi i Sowieci pracowali nad nowymi pancerzami, w tym z materiałów innych niż stal – przyszłość miała pokazać, że mieli rację. Równolegle jednak, jeszcze w latach 40., rozpoczęto pierwsze przymiarki do skonstruowania urządzenia zdolnego do niszczenia nieprzyjacielskich pocisków zanim trafią w pancerz pojazdu. Co prawda na wejście pierwszego z nich do użycia (sowiecki 1030M-01 Drozd) trzeba było czekać do 1983 r. (nawet kilkaset zestawów zainstalowanych na czołgach T-55AD i prototypach innych wozów), a na rozpowszechnienie się tej klasy systemów poza ZSRS/Federacją Rosyjską do 2010 r. (izraelski Rafael ADS Trophy HV – dziś najpopularniejszy system tego rodzaju, wybrany do instalacji na kilku typach czołgów różnych państw), ale obecnie aktywne systemy obrony pojazdu (ASOP) wydają się mieć przed sobą wielką przyszłość. Nie aż tak świetlaną, jak oceniano to jeszcze kilkanaście lat temu, kiedy niektórzy teoretycy uważali, że mogą wręcz zastąpić klasyczne opancerzenie, a w każdym razie zredukować jego znaczenie, ale z pewnością z czasem rozpowszechnią się w większości armii aspirujących do miana nowoczesnych. Powód jest prosty – znakomicie zwiększają szanse bądź co bądź drogiego pojazdu opancerzonego i jego załogi na polu walki (szczególnie w warunkach konfliktu niskiej intensywności), będąc ogromnym problemem dla pododdziałów usiłujących zniszczyć czołg wyposażony w taki system. Mimo tego, że są w stanie zwalczać amunicję przeciwpancerną (pociski granatników i przeciwpancerne pociski kierowane, na razie z mniejszą skutecznością pociski artyleryjskie), nie są wolne od ograniczeń, które współcześni „łowcy czołgów” będą chcieli z pewnością wykorzystać, od czego zresztą zależy nie tylko powodzenie ich misji, ale i życie.
Aktywne systemy ochrony pojazdu mają, w uproszczeniu, uniemożliwić dotarcie pocisku przeciwpancernego do celu i uderzenia w jego pancerz. Dzielą się one na systemy klasy soft-kill (zakłócające pracę układów celowniczych i/lub naprowadzania) oraz hard-kill (uszkadzające lub niszczące pocisk). Skupimy się wyłącznie na tych drugich. Każdy ASOP składa się z trzech zasadniczych komponentów lub ich grup. Pierwszy to detektor: może to być stacja radiolokacyjna, laserowy układ lokalizacji, czujnik ultrafioletu, zintegrowana głowica optoelektroniczna itd. lub ich kombinacja. Zgodnie z nazwą, zadaniem detektora (a zwykle zespołu detektorów, pozwalających na dookólną obserwację przestrzeni wokół chronionego pojazdu) jest wykrywanie zagrożeń. Kolejnym elementem ASOP jest system kierowania ogniem – ocenia on, czy wykryty pocisk stanowi zagrożenie (wyliczona trajektoria może np. wskazywać, że minie on ochraniany pojazd), w miarę możliwości określa prędkość pocisku, jego rodzaj, a jeżeli dostępne są dwa rodzaje efektorów (jak w polskim urządzeniu doświadczalnym ZASOP Aktywna), dobiera ten bardziej odpowiedni do zwalczania danego zagrożenia. Trzeci podsystem to efektor. Te działają na różnych zasadach, czasami same są pociskami (przeciwpociskami) atakującymi nadlatujący pocisk w pewnej odległości od pojazdu, w innych zaś rozwiązaniach są zamontowane bezpośrednio na nim. Efektor ma za zadanie zniszczyć lub przynajmniej uszkodzić pocisk, zwykle za pomocą odłamków lub fali uderzeniowej powstającej podczas jego detonacji. Większość współczesnych ASOP jest skuteczna tylko przeciwko pociskom lekkiej broni przeciwpancernej bądź ppk, amunicji artyleryjskiej zaś zwalczać nie mogą lub mogą to robić tylko w ograniczonym zakresie (zwykle z powodu prędkości celu – zazwyczaj wartością graniczną jest ok. 1400 m/s). Systemy wielokanałowe mogą zwalczać kilka pocisków jednocześnie. Mając wiedzę na temat zasady działania i konstrukcji ASOP, można już obecnie opracować metody przeciwdziałania w celu wzrostu skuteczności obrony przeciwpancernej.
Przeszkody najlepiej się pozbyć. Wymaga to jednak uszkodzenia lub wręcz zniszczenia ASOP, który przecież będzie przeciwdziałał próbom uszkodzenia czołgu, zaś sama załoga wozu (wraz z innymi elementami danego ugrupowania taktycznego) będzie się starała odpowiedzieć na ogień przeciwnika. Eksperci z Modern War Institute, wchodzącego w skład Akademii Wojskowej Stanów Zjednoczonych (United States Military Academy, USMA) w West Point w stanie Nowy Jork, wskazują, że ASOP jest systemem delikatnym. To prawda, szczególnie skomplikowane detektory są wrażliwe na uszkodzenia. W jednym z opracowań USMA autor zasugerował możliwość uszkodzenia komponentów ASOP za pomocą odłamków pocisków artyleryjskich lub wręcz ognia broni strzeleckiej (a przynajmniej karabinów przeciwsprzętowych). Logika systemu kierowania ogniem ASOP zwykle bowiem ignoruje wykryte zagrożenia, które nie są identyfikowane jako zdolne do zniszczenia ochranianego pojazdu (odłamki, amunicja mało- i średniokalibrowa), aby nie marnować nielicznych, a tym samym cennych przeciwpocisków. Zapewne w przyszłości będą się zdarzały sytuacje, w których po ostrzale artyleryjskim lub wymianie ognia ASOP pojazdu ulegnie uszkodzeniu bądź awarii i przestanie być jedną z „warstw” chroniących załogę i pojazd. Trudno jednak oczekiwać, by tego rodzaju taktyka miała być docelową i obliczoną tylko na zniszczenie ASOP, aby po zakończeniu ostrzału do walki mogła wejść broń przeciwpancerna. Ostrzelanie z broni strzeleckiej może jednak okazać się nieefektywne, armaty średniego kalibru wymagać będą zaangażowania również kosztownych pojazdów opancerzonych, co narazi je na zniszczenie bez szans na odniesienie przez nie same pełnego sukcesu. Z kolei ostrzał artyleryjski lepiej chyba jednak wykorzystać albo przeciwko zapleczu ugrupowania bojowego (które bez amunicji i paliwa nie będzie zdolne do walki), albo do niszczenia samych pojazdów opancerzonych, szczególnie przy wykorzystaniu amunicji precyzyjnego rażenia – ostrzał wyłącznie w celu rażenia poszczególnych elementów czołgów czy bojowych wozów piechoty, a nie ich wyeliminowania z walki, wydaje się być jednak marnotrawstwem.
Kolejną względnie prostą taktyką jest tzw. atak saturacyjny. Polega on na przeciążeniu systemów ochronnych celu (nie tylko lądowych ASOP, ale też np. zintegrowanej obrony powietrznej okrętu czy obiektu infrastruktury), aby mimo zniszczenia kilku–kilkunastu pocisków kolejne dosięgły celu i zniszczyły go. Każdy ASOP ma ograniczoną liczbę efektorów i może zniszczyć ograniczoną liczbę pocisków, w dodatku zwykle dany efektor (wyrzutnia efektorów) ochrania tylko część przestrzeni wokół czołgu. Dla przykładu, wóz wyposażony w dwa zestawy przeciwpocisków po dwie wyrzutnie (np. Iron Fist, KAPS) może zwalczać mniej więcej w tym samym czasie do czterech nadlatujących pocisków (w pierwszej sekwencji dwa, potem dwa kolejne, jeśli wystarczy czasu).
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu