W ostatnich latach obecność B-1B i inych amerykańskich bombowców strategicznych (B-52H Stratofortress i B-2A Spirit) na europejskim niebie nie jest niczym niespodziewanym. Zwykle dwa-trzy razy w ciągu roku strategiczne samoloty bombowe są kierowane ze Stanów Zjednoczonych do bazy Fairford w Wielkiej Brytanii, skąd przez kilka tygodni wykonują zadania w ramach Bomber Task Force Europe. Jest to demonstracja możliwości oraz sojuszniczego zaangażowania a dla europejskich armii wyjątkowa możliwość współdziałania z amerykańskimi bombowcami strategicznymi.
Nie inaczej było choćby w ubiegłym roku, kiedy to na przełomie maja i czerwca B-1B latały z Fairford na misje nad krajami NATO, ale nie tylko. Po raz pierwszy bowiem pojawiły się także nad Ukrainą. Zwykle lot wyglądał podobnie – zadanie polegające na współpracy z wysuniętymi nawigatorami naprowadzania lotnictwa JTAC (Joint Terminal Attack Controller) na odległym poligonie w Państwach Bałtyckich (Litwa, Łotwa i Estonia) czy Polsce, symulowany lub rzeczywisty zrzut bomb bądź pozorowany atak na cele morskie z użyciem przeciwokrętowych pocisków kierowanych AGM-158C LRASM (misję tego typu wykonała para B-1B w maju 2020 r. nad Morzem Czarnym) poprzedzało dołączenie i towarzyszenie myśliwców z kolejnych państw leżących na trasie. Często rotacje Bomber Task Force są synchronizowane z dużymi sojuszniczymi ćwiczeniami jak „Baltops” czy „Ampel Strike”. Istotnym elementem jest także trening w zaopatrywaniu się w dodatkowe paliwo w locie z samolotów tankowania powietrznego KC-135 Stratotanker z 100th Air Refueling Wing z bazy Mildenhall w Wielkiej Brytanii, które zwiększa promień działania.
Co istotne – do tej pory praktycznie nigdy nie dochodziło do sytuacji w której bombowce operowały z innego miejsca niż baza Fairford. Okazjonalnie odwiedzały one pokazy lotnicze w Wielkiej Brytanii czy Republice Czeskiej, ale trudno tutaj mówić o działaniach operacyjnych (ponadto w przypadku bombowców B-2A przelot przez Atlantyk odbywał się często w oparciu o lotnisko Lajes Field na Azorach). Dodać należy także, że od czasu do czasu misje europejskie wykonywane były bezpośrednio z baz macierzystych – ze wsparciem samolotów tankowania powietrznego. Pierwsza tegoroczna edycja Bomber Task Force Europe przebiega jednak według zupełnie innego scenariusza.
Po raz pierwszy w historii B-1B zostały w lutym przebazowane do bazy norweskich sił powietrznych w Oreland (cztery samoloty z 7. Skrzydła Bombowego z Dyess AFB – a konkretnie z 9 Eskadry Bombowej, która w czasie relokacji otrzymuje dodatek „Ekspedycyjna”). Jak nietrudno zgadnąć chodzi o wzrastające napięcie w rejonie topniejących lodów Arktyki. Norweska baza leży bliżej potencjalnego teatru działań wojennych, a mając na uwadze nowe możliwości przeciwokrętowe samolotu (AGM-158C LRASM) pozwala na lepsze „obsługiwanie” strategicznego przesmyku GIUK (Greenland – Island-United Kingdom) będącego tradycyjną bramą na Atlantyk dla rosyjskiej Floty Północnej.
Dzięki przećwiczeniu wykonywania zadań z Oreland amerykańskie bombowce uzyskały dodatkową pozycję na liście dostępnych baz operacyjnych zwiększając swoją elastyczność wykorzystania i mobilność. Początkowo misje przebiegały według normalnego schematu – dalekie wyprawy z towarzyszeniem sojuszniczych myśliwców jak choćby ta z 3 marca, kiedy to B-1B przeleciał nad stolicami Państw Bałtyckich w towarzystwie samolotów myśliwskich Typhoon z włoskiej i niemieckiej rotacji Baltic Air Policing (wcześniej spotkał się nad Bałtykiem z duńskimi i polskimi F-16). Wspomniana elastyczność została jednak jeszcze rozszerzona, kiedy 8 marca załoga B-1B o nazwie indywidualnej „Dark Knight” wykonała pierwsze w historii lądowanie bombowca tego typu za kołem podbiegunowym – w norweskiej bazie Bodo. Mimo, że obie bazy dzieli stosunkowo (jak na możliwości B-1B) mała odległość misja była złożona i przewidywała współpracę z JTAC-ami z amerykańskich, szwedzkich i norweskich sił specjalnych oraz „integrację” z czterema myśliwcami Gripen Sił Powietrznych Szwecji.
Uzupełnianie paliwa w Bodo odbyło się w reżimie „warm pit”, co oznacza tankowanie samolotu przy wyłączonych silnikach, ale z pracującą pomocniczą jednostką zasilającą (APU) i załogą pozostającą w kokpicie – w zamyśle ma to przyspieszyć odtworzenie gotowości do kolejnego lotu. Zgodnie z zapowiedziami USAFE misja w Bodo nie była jedyną zrealizowaną po raz pierwszy przez B-1B w Europie.
12 marca para B-1B wystartowała do operacji pod kryptonimem „Spring Spear”. Samoloty bombowe, z których jeden musiał zawrócić (zapewne z przyczyn technicznych) skierowały się w stronę szwedzkiej przestrzeni powietrznej. Tam spotkały się z dwoma myśliwcami JAS-39C Gripen, które odprowadziły realizujący zadanie bombowiec o numerze seryjnym 86-117 nad Bałtyk, gdzie przejęła go para samolotów myśliwskich F-16 Jastrząb z 31. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu-Krzesinach.
Następnie polsko-amerykańska formacja pojawiła się nad pasem startowym 33. Bazy Lotnictwa Transportowego w Powidzu, która była punktem docelowym. Od 2014 r powidzka baza jest intensywnie wykorzystywana przez Amerykanów na potrzeby regularnych Aviation Detachment’ów na samolotach transportowych C-130J Hercules, czy też okazjonalnych przebazowań nawet tych najbardziej „wrażliwych” maszyn – wystarczy wspomnieć kilkudniowy pobyt trudnowykrywalnych myśliwców F-22A Raptor w 2018 r. Przede wszystkim jednak 33. Baza Lotnictwa Transportowego gości kolejne rotacje śmigłowcowe w ramach operacji „Atlantic Resolve” – obecnie oczekiwane są elementy 1st Combat Aviation Brigade podporządkowanej legendarnej 1. Dywizji Piechoty.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu