W wydanym przez Biały Dom dokumencie zostało napisane, że Stany Zjednoczone powinny przedsięwziąć wysiłki dla lądowania ludzi w rejonie południowego bieguna Księżyca nie później, niż w 2024 r., do roku 2028 stworzyć tam warunki do ciągłej obecności ludzi i zaplanować dalszą drogę badań Marsa. Celami programu księżycowego NASA zostaną badania naukowe, zarządzanie zasobami i zmniejszenie ryzyka przyszłych ekspedycji na Marsa.
Wcześniej ustanowione terminy wprowadzenia do eksploatacji perspektywicznego księżycowego i międzyplanetarnego statku Orion mają pozostać w mocy. NASA powinno zapewnić wykonanie bezzałogowej misji EM-1 (Exploration Mission) na orbitę Księżyca nie później, niż w 2020 r. i załogowego oblotu EM-2 nie później, niż w 2022 roku.
Postanowienie o przyspieszeniu programu załogowego podjęto na podstawie rekomendacji, przyjętych jednogłośnie przez Narodowy Radę ds. Kosmosu (National Space Council). Administratorowi NASA polecono przygotować odpowiednie zmiany w dyrektywie polityki kosmicznej SPD-1 (Space Policy Directive) z grudnia 2017 r. zaproponować rekomendacje na następne posiedzenie NSC. Dla organizacji prac w ramach NASA zostanie powołany nowy wydział ds. Księżyca i Marsa (MoontoMars Mission Directorate). Stany Zjednoczone zamierzają nawiązać kontakt z zagranicznymi agencjami kosmicznymi w celu opracowania stałego programu badań i eksploracji Księżyca.
Tego samego dnia z dokładniejszymi wyjaśnieniami inicjatywy Trumpa wystąpił w Centrum Lotów Kosmicznych im. Marshalla wiceprezydent Michael Pence. Stwierdził on, że perspektywiczny program załogowych lotów kosmicznych Stanów Zjednoczonych, którego podstawą jest superciężka rakieta SLS (Space Launch System), nie rozwija się w dostatecznym tempie, a kilka tygodnie wcześniej z wielkim rozczarowaniem przyjął do wiadomości informację, że datę pierwszego lotu SLS przesunięto z 2020 na 2021 r.
Pence powiedział: Po wielu latach przekraczania budżetu i opóźniania terminów mówią nam teraz, że najwcześniej na Księżyc możemy polecieć w roku 2028. I to po 18 latach od rozpoczęcia SLS i 11 lat po tym, gdy prezydent Stanów Zjednoczonych postawił NASA zadanie powrotu ludzi na Księżyc! Panie i panowie – tak nie może być. Możemy pracować lepiej. Potrzebowaliśmy zaledwie ośmiu lat, żeby osiągnąć Księżyc 50 lat temu i to nie będąc na nim nigdy wcześniej. Nie można teraz marnować 11 lat, żeby powrócić w to samo miejsce.
Pence mógłby tu przytoczyć dane, bardziej unaoczniające przewlekłość prac, czy porzucania dobrze określonych celów, po przepracowaniu nad nimi wielu lat. Przecież niniejszy program jest bezpośrednim następcą inicjatywy prezydenta Georga Busha (syna), opublikowanej w styczniu 2004 r. właśnie w celu powrotu na Księżyc i założenia tam stałej bazy, a później prowadzenia badań Marsa, planetoid i księżyców planet olbrzymów. Plan pod nazwą Constellation miał zostać wykonany według ówczesnych ocen w 2015 roku...
Zresztą to właśnie wówczas rozpoczęto projektowanie statku Orion, którego budowa nadal trwa, a także perspektywicznych rakiet, powstałych na bazie elementów pozostałych po zamknięciu programu Space Shutlle. Jednak w 2010 r. nowy prezydent Obama nakazał zamknięcie programu, aby zaoszczędzić środki budżetowe na inne cele. Spotkawszy się z mocną opozycją ze strony Kongresu i przemysłu kosmicznego, wkrótce przedstawił on nowy cel: loty w daleki kosmos z perspektywą wyprawy na Marsa w połowie lat trzydziestych.
Po kilku latach pojawił się projekt nowej rakiety SLS, znów opartej na bazie technologii i silników Spece Shuttle, został nawet sfinansowany, lecz odległy horyzont czasowy realizacji i nieokreślenie konkretnych celów działało zniechęcająco. Potem pojawił się rewolucyjny projekt wysłania Oriona do zbadania jednej z mniejszych planetoid zbliżających się do Ziemi, zamieniony następnie na przywiezienie jego fragmentu przez statek automatyczny na orbitę okołoksiężycową i następnie zbadanie go tam przez astronautów.
Krótko mówiąc, najpierw z Księżyca zrezygnowano, a później do niego wrócono, jednak osiem lat zostało bezpowrotnie utracone. 11 grudnia 2017 r. Trump przywrócił lądowanie na Księżycu, jego długotrwałe badania i eksploatację, jako pierwszorzędny cel amerykańskiego programu kosmicznego.
NASA wystąpiła z manewrem wyprzedzającym pod nazwą Deep Spece Gateway (brama do dalekiego kosmosu), jakąś mini-ISS umieszczoną w bliżej nieokreślonej lokalizacji pomiędzy Ziemią a Księżycem, pośrednio dając znać, że z lądowaniem można poczekać. Ale rok później Trump postawił NASA pod ścianą i nakazał wykonać swoje zamierzenia do końca drugiej kadencji prezydenckiej. Termin był mobilizujący, ale czy realny?
Jego kluczowy element, czyli lądownik, nie był jeszcze nawet zaprojektowany, NASA jedynie rozpisała konkurs na jego wersje o różnym udźwigu. Jednakże administracja Trumpa naciska właśnie na lądowanie. W swym wystąpieniu z 26 marca Pence powiedział dalej: To, co nam jest teraz potrzebne, to czas. Nie, to nie pomyłka, teraz, tak jak w latach 60. XX wieku, również znajdujemy się w wyścigu kosmicznym, tyle, że stawka jest coraz wyższa.
Przypomniał, że w styczniu bieżącego roku Chińska Republika Ludowa została pierwszym krajem, który osadził lądownik z łazikiem na odwrotnej stronie Księżyca i niezmiennie wyrażaja chęć zostania liderem w kosmosie. Tymczasem Stany Zjednoczone już ponad siedem lat nie posiadają własnego statku kosmicznego i są zmuszone płacić Federacji Rosyjskiej ponad 80 milionów dolarów za każde miejsce w statku Sojuz, lecącym do ISS.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu