SOMUA S35 miał wszystkie cechy charakteryzujące dobre czołgi, które sprawdziły się na polach bitewnych II wojny światowej. Był przyzwoicie opancerzony i uzbrojony, a do tego dysponował wystarczającą mobilnością – dobrą prędkością marszu pozwalającą na szybkie działania rajdowe i dużą zdolnością do pokonania terenu w razie potrzeby rozwinięcia natarcia na pozycje przeciwnika. Do 22 czerwca 1940 r., wyprodukowano 430 czołgów tego typu, z czego 288 wykorzystano do sformowania trzech lekkich dywizji zmechanizowanych (związków taktycznych mających zastąpić dywizje kawalerii), a pozostałe stanowiły rezerwę. Głównym konstruktorem czołgu był inż. Auguste Eugène Brillié (1863-1940), człowiek dość niezwykły. Był nie tylko konstruktorem francuskich czołgów i samochodów ciężarowych, ale wraz z przemysłowcem Gustave Gobron, opracował również pierwszy na świecie tłokowy silnik płaski (w układzie „bokser”). Eugène Brillié był także twórcą pierwszego francuskiego czołgu z okresu I wojny światowej– Schneider CA.
Klęska Francji w 1940 r. była szokiem. Teoretycznie francuski potencjał militarny wcale nie był mniejszy od niemieckiego. Wojska Francji miały pod bronią blisko 3 300 000 żołnierzy, niemal dokładnie tyle samo co Niemcy, a przecież na kontynencie znalazł się też Brytyjski Korpus Ekspedycyjny i w walkach wzięły także udział siły zbrojne Belgii i Holandii. W artylerii same tylko wojska francuskie i brytyjskie miały niemal dwukrotną liczebną przewagę nad przeciwnikiem. Ustępowały Niemcom jedynie pod względem liczby samolotów, ale przecież to nie tylko przewaga w lotnictwie, ani nawet nie przede wszystkim, zdecydowała o spektakularnym zwycięstwie III Rzeszy nad Czwartą Republiką.
Przyczyn francuskiej klęski w 1940 r. należy szukać raczej w niskim morale społeczeństwa i broniących go żołnierzy, ale przede wszystkim w fatalnej doktrynie użycia sił zbrojnych. Odzwierciedleniem doktryny była m.in. konstrukcja francuskich czołgów, w znacznej większości przeznaczonych do wsparcia piechoty w typowej wojnie okopowej. SOMUA S35 była chlubnym wyjątkiem, dlatego historia powstania i rozwoju oraz użycia tego czołgu jest warta przypomnienia.
Bataille Conduit, czyli metodyczna bitwa, to hasło przewodnie francuskiej myśli wojskowej w latach międzywojennych. I wojna światowa była dla francuskich wojskowych dużym szokiem. Nie spodziewano się krwawej wojny okopowej, oczekiwano, jak w przypadku wojny z Prusami w 1870 r., działań manewrowych, prowadzonych zgrupowaniami piechoty, z kawaleryjskimi zagonami.
Siła ognia ówczesnego wojska, w tym niespotykana siła niszcząca karabinów maszynowych i szybkostrzelnej artylerii, pojawienie się samolotów prowadzących wysoce efektywne rozpoznanie, mogących atakować bezpieczne dotąd obiekty tyłowe, a także czołgów, które wpłynęły na zmianę organizacji natarcia, całkowicie zmieniały obraz pola walki. Dlatego trzech klasycznych francuskich strategów z tamtego okresu, płk Ardant du Picq, autor „Etudes sur les combat: Combat antique et moderne” (studia nad wojną), kładący nacisk na siłę moralną wojska oraz dwaj reprezentanci „kultu ofensywy” – ppłk Louis Loyzeaux de Grandmaison i marszałek Ferdinand Foch, nie zdołało przewidzieć tego, co za chwilę nastąpi.
Szok i niedowierzanie spowodowały, że po zakończeniu I wojny światowej zaczęto poszukiwać nowej doktryny prowadzenia działań wojennych. Jednakże w odróżnieniu od prac teoretycznych w Wielkiej Brytanii (Basil Henry Liddell-Hart, John F.C. Fuller), w Niemczech (Oswald Lutz, Heinz Guderian) czy ZSRR (Władimir Triandafiłłow), którzy proponowali rewolucyjne rozwiązania związane z prowadzeniem wojny manewrowej opartej o zupełnie nowe wojska – pancerno-zmotoryzowane, Francuzi poszli inną drogą. Po prostu przyjęto, że pole walki wygląda tak, jak to obserwowano w I wojnie światowej i starano się dostosować doktrynę do tych uwarunkowań. Sposobem na wprowadzenie elementarnego manewru, ale także na wyniszczenie przeciwnika w statycznej bitwie, miała być tzw. Bataille Conduit – bitwa bądź walka prowadzona w sposób metodyczny, ściśle zaplanowany. Charakterystyczną cechą działań miało być maksymalnie efektywne wykorzystanie dostępnych środków ogniowych oraz różnych rodzajów wojsk działających w ścisłej koordynacji ze sobą do realizacji szczegółowego, przemyślanego i starannie rozpisanego planu. Poszczególne formacje, dowodzone w sposób absolutnie scentralizowany, miały wcielać w życie przypisane im elementy planu, który podparto dokładnymi obliczeniami i kalkulacjami możliwości porażenia przeciwnika.
Sławny i zasłużony marszałek Philippe Pétain (1856-1951) poczynił największe szkody we francuskiej strategicznej myśli teoretycznej. Był to człowiek nie znoszący sprzeciwu, o konserwatywnych poglądach na sposób prowadzenia wojny. Uważał się za bohatera I wojny światowej, a jej doświadczenia za absolutną podstawę studiów nad przyszłym konfliktem zbrojnym. Zaznaczył co prawda, że nowe technologie mogą kształtować pole walki, ale miał raczej na myśli karabin maszynowy i bojowe środki trujące, niż jakieś przyszłe technologie… Marszałek Philippe Pétain uważał, że wojsko musi działać jednolicie, w całkowitej zgodności, tylko bowiem wtedy wszyscy są w stanie dążyć do osiągnięcia jednego celu, nie rozpraszając wysiłków. Poniekąd racja, ale taki sposób myślenia oznaczał, że przyjęta doktryna obronna była święta, a jej kwestionowanie, choćby tylko przez przedstawianie alternatywnych rozwiązań – szkodliwe.
W przeciwieństwie do swoich sławnych poprzedników, Philippe Pétain był zwolennikiem działań defensywnych, uważając je za rozstrzygające. Uważał, że silna stacjonarna obrona nasycona dużą ilością środków ogniowych może powstrzymać przeciwnika, a następnie w toku zmagań na dobrze przygotowanej głównej linii obrony wroga można będzie wykrwawić tak, że stanie się możliwe przejście do natarcia, mającego na celu odzyskanie terytoriów, utraconych we wstępnej fazie konfliktu. Wspomniana koncepcja została przekuta w doktrynę, opublikowaną w 1936 r. jako „Instrucions sur l’emploi tactique grandes unités” (instrukcja taktycznego użycia dużych jednostek), która zastąpiła wydaną w 1921 r. instrukcję tymczasową.
Duży wpływ na powstanie tych koncepcji miał współpracownik Petaina, gen. Marie-Eugène Debeney (1864-1943), po wojnie komendant akademii wojennej École de Guerre, a następnie w latach 1923-1930 szef Sztabu Generalnego Armii Francuskiej. Popierał on poglądy swojego przełożonego i takie też obowiązywały w systemie kształcenia wyższych dowódców w École de Guerre, praktycznie przez cały okres międzywojenny.
W myśl owej doktryny ewentualny konflikt zbrojny miał przebiegać w trzech fazach. Zakładano, że rozpocznie się on od napaści przeciwnika na Francję, która zacznie mobilizować swoje siły zbrojne lub będzie już w trakcie mobilizacji. W pierwszej, manewrowej fazie konfliktu nastąpi utrata części terytorium, jednak wraz z mobilizacyjnym rozwinięciem sił zbrojnych ustanowiona zostanie główna pozycja obronna, oparta w części o stałe fortyfikacje (Linia Maginota), które zostaną w pełni obsadzone. Zatrzymanie wroga na głównej linii obrony miało zapoczątkować zasadniczą fazę wojny, która miała być walką o wyniszczenie przeciwnika, z użyciem potężnej siły ognia, w oparciu o fortyfikacje i inżynieryjną rozbudowę terenu. Dopiero po zadaniu przeciwnikowi poważnych strat, miało nastąpić przejście do działań zaczepnych, ukierunkowanych na odzyskanie utraconego terytorium i pobicie wojsk wroga. Przełamanie pozycji nieprzyjaciela miało zostać dokonane po silnym porażeniu wrogich wojsk przez artylerię, a następnie poprzez natarcie piechoty przy wsparciu czołgów, mających torować jej drogę. Po powstaniu wyłomu jednostki kawalerii (także zmechanizowane) miały dokonywać wypadów w głąb obrony wroga, w celu przeprowadzenia rozpoznania, a także by paraliżować tyły przeciwnika i stworzyć warunki do dalszego natarcia sił głównych. Samo natarcie miało być prowadzone jako metodyczny, ściśle kontrolowany ruch ludzi i sprzętu, co oczywiście oznaczało powolny i mało dynamiczny walec maszerującej piechoty wspartej powolnymi czołgami, gaszącej ostatnie ogniska oporu przeciwnika i przejmującej kontrolę nad terenem. Niszczenie sił wroga w czasie natarcia miało się odbywać dzięki sile ognia nacierających wojsk, a nie poprzez stosowanie zaskakujących manewrów.
W okresie I wojny światowej Francja była, obok Wielkiej Brytanii, pancerną potęgą. W momencie zakończenia wojny we francuskim uzbrojeniu pozostawało blisko 4000 czołgów, w tym 3187 niezwykle udanych, lekkich Renault FT, a także większość z 800 wyprodukowanych czołgów piechoty, po 400 Schneider CA1 i Saint-Chamond, a także ok. 100 brytyjskich Mark V. Debiut bojowy francuskich czołgów miał miejsce 16 kwietnia 1917 r. (niecały rok po brytyjskich) w czasie bitwy pod Chemin des Dames, kiedy to użyto 132 wozy Schneider CA1, pierwsze francuskie czołgi opracowane pod kierunkiem wcześniej wspomnianego Eugène Brillié. Do marca 1922 r. wycofano starsze czołgi, pozostawiając w uzbrojeniu tylko 6,5-tonowe Renault FT, które produkowano też i po wojnie, teraz było ich 3572.
Na długi czas powolny Renault FT służący do wsparcia piechoty ogniem krótkolufowej armaty kal. 37 mm bądź karabinu maszynowego (wozy produkowano w dwóch odmianach uzbrojenia), był jedynym francuskim czołgiem. Ich bojowe użycie było określone instrukcją wydaną w marcu 1920 r.: „Instruction provisoire sur l’emploi des chars de combat comme engins d’infanterie”, czyli tymczasową instrukcją bojowego użycia czołgów, jako broni wsparcia piechoty. Sam tytuł określał rolę czołgu na polu walki. A pierwszy rozdział, „Role des chars de combat” (rola czołgów) już na samym początku stwierdzał: czołg to opancerzony pojazd mechaniczny służący do zabezpieczenia natarcia piechoty poprzez usuwanie przeszkód i niszczenie wrogich punktów oporu na drodze piechoty. W związku z tym czołg jest przede wszystkim bronią ofensywną. Był to pogląd spójny z wydaną dwa lata później „Instrucions provisoire sur l’emploi tactique grandes unités” (tymczasowa instrukcja taktycznego użycia dużych jednostek), w której rolę czołgu w ugrupowaniu wojska określono dokładnie w ten sam sposób. Nowością w stosunku do I wojny światowej, kiedy czołgi dzielono na lekkie i ciężkie, było wprowadzenie trzech kategorii czołgów: char d’ accompagnement d’infanterie, char poursuite i char rupture. Można to przetłumaczyć jako czołgi towarzyszące piechocie (lekkie), czołgi pościgowe (średnie) i czołgi przełamania (ciężkie). Niech nas przy tym nie zmyli określenie „pościgowe”, nie chodziło bowiem o samodzielne działania czołgów, lecz o pościg za wycofującym się nieprzyjacielem realizowany przez czołgi i posuwającą się za nimi piechotę.
Wprowadzenie tej trzeciej, „pościgowej” kategorii było zasługą „ojca francuskich wojsk pancernych”, gen. Jean-Baptiste Eugène Estienne. Był on główną postacią francuskiego korpusu pancernego w I wojnie światowej, jeszcze jako pułkownik, a później generał brygady nadzorował tworzenie pierwszych jednostek czołgowych, a następnie nimi dowodził. Po wojnie pozostał na stanowisku szefa korpusu pancernego do maja 1920 r., kiedy to został on zlikwidowany jako samodzielna służba i włączony do piechoty, jako jeden z jej elementów składowych. Jednakże kiedy w lutym 1921 r. utworzono funkcję inspektora wojsk pancernych, gen. Estienne został mianowany na to stanowisko i pozostał na nim do 1927 r., kiedy to z racji wieku został wysłany na emeryturę. Przez cały ten czas walczył o utworzenie wojsk pancernych jako samodzielnego rodzaju wojsk, ale zmarł w kwietniu 1936 r., ponad dwa lata przed decyzją o utworzeniu francuskich dywizji pancernych. To gen. Estienne proponował, by czołgi lekkie wyeliminować całkowicie, czołgi średnie zaś miały być szybkie, towarzysząca im piechota miała natomiast poruszać się na ciężarówkach. Jak widać, Jean-Baptiste Eugène Estienne był mentalnie najbliżej Fullera, Guderiana i Trandafiłłowa.
W ramach programów zapoczątkowanych przez gen. Estienne, powstało 405 wozów traktowanych jako „średnie”, Char B1 i B1bis, produkowanych w latach 1935-1940, choć pierwsze prototypy pojawiły się już w 1924 r. W kategorii czołgów przełamania jeszcze wcześniej powstał czołg Char 2C, ale w 1921 r. zbudowano jedynie 10 sztuk tych ciężkich niezgrabnych wozów i na tym poprzestano. Co ciekawe, te lądowe pancerniki przetrwały w uzbrojeniu do 1940 r. Natomiast Char B1bis walczące w kampanii francuskiej sprawdziły się lepiej, niż można by się tego spodziewać po czołgu, którego rodowód sięgał pierwszej połowy lat dwudziestych.
Jean-Baptiste Estienne nie zdołał przeforsować swoich koncepcji i do klasy lekkiego czołgu piechoty (char d’accompagnement, czyli towarzyszącego piechocie) wkrótce powrócono. W kwietniu 1926 r. ówczesny minister wojny, Paul Painlevé, zatwierdził plan budowy czołgów, uwzględniający wozy tego typu. W tej klasie Renault zaproponował wóz NC, który ostatecznie wszedł do produkcji jako Char D1. 160 czołgów tego typu wyprodukowano w latach 1932-1935.
Tymczasem w czerwcu 1934 r. ostatecznie zrezygnowano z klasy czołgów przełamania, uważając że ich rolę mogą wypełnić czołgi średnie, wciąż myląco zwane „pościgowymi”. Dlatego w tej kategorii, poza 10 Char 2C, nie powstały już nowe wozy. Skoncentrowano się natomiast na rozwoju czołgów towarzyszących piechocie i w tej kategorii zbudowano duże ilości czołgów Renault R35 (1540 i jeszcze 145 ulepszonych R40) i prawie identycznych Hotchkiss H35/H39 (400 H35 i ok. 800 H39), które zostały co prawda odrzucone przez piechotę na rzecz R35, ale zaadoptowała je kawaleria. Ostatecznie jednak, ze względu na niewystarczające dostawy R35, piechota też odebrała część produkcji wozów H35/H39. Co ciekawe, następca Char D1 miał być wolniejszy od swojego poprzednika, tak by pojazdy te posuwały się razem z ugrupowaniem piechoty bez większego problemu, jego skrzynia biegów miała mieć więc przełożenia zbliżone bardziej do ciągnika rolniczego, niż do ciężarówki. Renault R35 istotnie rozwijał jedynie 20 km/h (maksymalnie!), przejęty zaś przez kawalerię Hotchkiss H35/H39 miały zawrotną prędkość 36 km/h, co piechocie nie za bardzo się podobało.
W drugiej połowie lat 30. panowało powszechne przekonanie, że czołgi nie spowodują rewolucji na polu walki. Uważano, że armata przeciwpancerna powstrzyma czołgi dokładnie tak samo, jak karabin maszynowy nacierającą piechotę. Nie wzięto pod uwagę tylko jednego – armata przeciwpancerna nie strzela seriami i nie wywołuje lawiny ognia nie do przebycia…
W kontekście nowoczesnej teorii użycia wojsk pancerno-zmechanizowanych wymienia się generała Charlesa de Gaulle, wniósł on bowiem największy wkład w rozwój nowoczesnej teorii sztuki wojennej. Ale byli też i inni. Na przykład płk (później generał) Robert-Auguste Touchon, były strzelec alpejski, który w latach 30. był komendantem Ecole Militaire de l’Infanterie et des Chars de Combat (szkoła zastosowania bojowego piechoty i czołgów) w Saint-Maixent. To właśnie on sugerował, by przetestować sposoby nowoczesnej walki z użyciem czołgów. Było to nieśmiałe określenie na bardziej samodzielne działania czołgów w zwartych formacjach. We wrześniu 1932 r. przeprowadzono na poligonie Camp de Mailly odpowiednie doświadczalne manewry, z użyciem trzech kompanii czołgów lekkich Char D1 i trzech istniejących wówczas czołgów średnich Char B1. Obserwując te manewry specjaliści doszli do wniosku, że czołg może prowadzić natarcie i niszczyć przeciwnika na swojej drodze, ale nie jest w stanie konsolidować zdobyczy, ani prowadzić samodzielnie działań obronnych. Z dzisiejszego punktu widzenia są to wnioski dość oczywiste, ale wówczas otworzyły one drogę do dalszych studiów, które ostatecznie skłoniły Francję do formowania pierwszych formacji pancernych.
Ćwiczenia te osobiście prowadził płk Julien François René Martin (późniejszy generał porucznik, w latach 1937-1939 Inspektor ds. Wojsk Pancernych w Szefostwie Piechoty), kolejny teoretyk, który wniósł pewien wkład w rozwój francuskiej doktryny pancernej. To właśnie on zaproponował, by czołgom towarzyszyła piechota, przejmująca od nich zdobyte obiekty. Czołgi miały odrywać się od piechoty na odległość nie większą niż 1500 m. Oczywiście, żeby nadążyć za czołgami, musiała to być piechota zmotoryzowana.
Głównym krytykiem przestarzałej francuskiej doktryny wojennej był ppłk Charles de Gaulle, zwolennik działań manewrowych, wojsk pancernych i mechanizacji armii. W 1934 r. została opublikowana jego książka „Vers l’armée de métier” (ku armii zawodowej), w której proponował odejście od masowych armii z poboru – licznego „mięsa armatniego” potrzebnego na gęste obsadzenie linii obronnych na całym froncie, na rzecz silnych formacji pancerno-zmechanizowanych opartych o armię kadrową, dobrze wyszkoloną, nie wymagającą złożonej i długotrwałej mobilizacji powszechnej.
Jak się można było tego spodziewać, książka została przyjęta dość chłodno. Co ciekawe, wielu francuskich oficerów i generałów, zarówno starych, jak i młodych, nie było przekonanych do nowych rewolucyjnych koncepcji prowadzenia wojny. W 1935 r. francuskie Naczelne Dowództwo wydało oświadczenie, że tylko ono jest upoważnione, by formułować nowe idee. A rok później wydano wcześniej wspomnianą instrukcję „Instrucions sur l’emploi tactique grandes unités”, w której jedynie potwierdzono poglądy bazujące na doświadczeniach z frontu zachodniego z okresu I wojny światowej.
Pierwszą jaskółką zmian był projekt nowej doktryny użycia wojsk pancernych pochodzący z kwietnia 1935 r., a opracowany przez Sztab Generalny. Autorami owego projektu był gen. bryg. Julien François René Martin, a także ówczesny inspektor Wojsk Pancernych (Inspecteur des Chars de Combat) Pol-Maurice Velpry (1875-1939). Dokument ten po raz pierwszy wspominał o czymś, co określono jako chars de manoeuvre ensemble, czyli manewrowe grupy czołgów. W kwietniu 1937 r. w Sissone ponownie przeprowadzono ćwiczenia z udziałem grupy złożonej z kompanii czołgów Char B1, kompanii Char D1 i batalionu (trzech kompanii) czołgów Renault R35. Wnioski z tych ćwiczeń były identyczne jak z tych z 1932 r., więc trudno powiedzieć jaki te nowe manewry miały sens. Jedyną nową uwagą było stwierdzenie potrzeby wsparcia artyleryjskiego dla działań połączonych grup czołgów
i piechoty zmotoryzowanej.
Poglądy na temat użycia czołgów zaczęto stopniowo zmieniać dopiero w 1938 r., pod wpływem rozbudowy wojsk pancernych w innych państwach, a szczególnie w Niemczech i ZSRR. Do tego momentu, nawet jeszcze w 1937 r., uważano, że czołgi nadal są nierozerwalnie związane z piechotą.
W grudniu 1938 r. francuska Naczelna Rada Wojenna zatwierdziła nieśpieszne formowanie pierwszych dwóch dywizji pancernych, które miały jednak powstać dopiero w 1940 r. Nawet wówczas gen. Maurice Gamelin, szef francuskiego Sztabu Generalnego oraz przewodniczący Naczelnej Rady Wojennej powiedział, że dywizje pancerne są unikalne i kosztowne. Warto wspomnieć, że od lat 20. koncepcję tworzenia dużych jednostek manewrowych popierał też gen. Joseph Édouard Aimé Doumenc, niegdyś współpracownik gen. Estienne, a później dowódca 1. Dywizji Piechoty, następnie okręgu wojskowego i przewodniczący Naczelnej Rady Wojennej (od 1938 r.). To właśnie z jego inicjatywy w końcu Francja zaczęła tworzyć dywizje pancerne.
Dywizje pancerne armii francuskiej miały nieco inne zadania, niż np. niemieckie. Miały stanowić pancerny taran, za którym miała się posuwać piechota, w owym „metodycznym” natarciu typu „toczący się walec”. Dywizje pancerne były więc w skali operacyjnej tym, czym na poziomie taktycznym były bataliony czołgów – instrumentem wsparcia piechoty, która miała pozostać najważniejszym rodzajem wojsk. Siła ognia dywizji pancernych miała potęgować straty ponoszone przez ustępującego nieprzyjaciela, a ich moc przebojowa miała łamać jego ewentualny opór. Tuż za nimi miały posuwać się siły główne – piechota z własnymi, wspierającymi je na polu walki czołgami, która likwidowała pozostałe punkty oporu przeciwnika, oczyszczała teren i przejmowała nad nim kontrolę. Rola kawalerii pozostała niezmienna – poza rozpoznaniem także wypady i rajdy na tyły przeciwnika, które miały dezorganizować jego tyły, system dowodzenia i zaopatrywania oraz siać zamęt. Tym właśnie różniły się one od paraliżujących niemieckich natarć pancernych, których celem było okrążenie i odcięcie sił głównych przeciwnika od zaplecza, a następnie rozbicie sparaliżowanych tak formacji. Francuska kawaleria, jak to kawaleria, nie prowadziła samodzielnego natarcia, lecz dokonywała zagonów, których celem nie było odcięcie i okrążenie wojsk przeciwnika oraz zmiażdżenie jego tyłów, lecz jedynie ich dezorganizacja, by ułatwić zadanie siłom głównym, czyli owemu pieszemu walcowi, na czele którego posuwał się, równie powoli jak idące za nim formacje piesze, pancerny taran.
Zgodnie z tą koncepcją francuskie wojska lądowe ulokowały ok. 20 proc. swoich czołgów w dywizjach pancernych (czoło walca nacierającej piechoty), ok. 30 proc. w formacjach kawaleryjsko-zmechanizowanych (zagony, dezorganizacja, sianie paniki, rozpoznanie) i aż 50 proc. czołgów w jednostkach wsparcia piechoty, które miały ją wspierać zarówno w trwałej obronie (stanowiącej zasadniczy etap działań wojennych), jak i w późniejszej „metodycznej” ofensywie.
W międzywojennej Francji za rozwój czołgów odpowiadały różne instytucje. Od 1920 r. siły pancerne zostały przeniesione z artylerii do piechoty, a jednostki czołgów przemianowane z „Artillerie d’Assaut” (artyleria szturmowa) na jednostki „Chars de Combat”, czyli wozów bojowych. Z powodu owej podległości, automatycznie czołgi piechoty były opracowywane na podstawie wymagań sformułowanych przez szefostwo piechoty – Direction de l’Infanterie, kierowanego w latach 30. przez gen. Philippe Paula Mattera. Tutaj powstały założenia konstrukcyjne lekkiego, masowo produkowanego czołgu piechoty char d’accompagnement, na podstawie których powstał Renault R35, w największych ilościach produkowany francuski czołg okresu międzywojennego, uzupełniony konkurencyjnymi wozami Hotchkiss H35. Oba te typy zapełniły bataliony czołgów piechoty (bataillon de char de combat), poza tymi nielicznymi batalionami, które wciąż używały wozów Renault FT17 z I wojny światowej czy nietypowych FCM35, wyprodukowanych w liczbie 100 sztuk.
Wspomniane bataliony łączono w grupy (groupe de bataillons de chars) liczące najczęściej dwa bataliony. Dlaczego w grupy, a nie w brygady bądź pułki? Dlatego że nigdy nie planowano użycie grupy w całości i była to jedynie organizacja administracyjna, sprawująca kontrolę nad kilkoma (dwoma) batalionami stacjonującymi w tym samym garnizonie. Grupy te przydzielano do armii ogólnowojskowych, gdzie odpowiadały za utrzymanie gotowości bojowej i zaopatrywanie „swoich” batalionów, ale same bataliony do walki miały wchodzić pojedynczo, przydzielone poszczególnym dywizjom piechoty.
W latach 1939-1940 z wykorzystaniem tych batalionów utworzono trzy dywizje pancerne: we wrześniu 1939 r. – 1ère Division Cuirassée de Réserve (dowódca: gen. bryg. Christian Bruneau), w styczniu 1940 r. – 2e Division Cuirassée de Réserve (gen. bryg. Bruche) i w marcu 1940 r. – 3e Division Cuirassée de Réserve (gen. bryg. Brocard). Każda z tych dywizji składała się z brygady czołgów ciężkich – Demi-Brigade Chars Lourdes, z dwoma batalionami B1bis, z brygady czołgów lekkich – Demi-Brigade Chars Légers, z dwoma batalionami czołgów Hotchkiss H39, z batalionu piechoty zmotoryzowanej – Bataillon de Chasseurs Portés i z pułku artylerii – Régiment d’Artillerie Tractée Tous-Terrains z haubicami 105 mm. Takie dywizje miały w założeniu stanowić rezerwę operacyjno-strategiczną (odwód naczelnego dowództwa) bądź operacyjną (rezerwy armijne), i tak 2. i 3. Dywizja Pancerna wchodziły w skład grupy pancernej stanowiącej rezerwy Naczelnego Dowództwa (1er Groupement Cuirassé), 1. Dywizja Pancerna zaś weszła w skład 1. Armii. W maju 1940 r. sformowano jeszcze 4e Division Cuirassée de Réserve (płk Charles de Gaulle), która została pośpiesznie „sklecona” z różnych batalionów i wysłana na front.
Francuskie dywizje pancerne były formacjami bardzo specyficznymi, najbardziej podobnymi do brytyjskich brygad czołgów (Army Tank Brigade), których nie należy mylić z brygadami pancernymi (Armoured Brigade). Służyły bowiem do wsparcia piechoty, a nie do prowadzenia samodzielnych działań manewrowych w głębi operacyjnej przeciwnika, jak na przykład niemieckie Panzerdivision.
Kolejnym obok piechoty rodzajem wojsk, który dysponował własnymi czołgami, była kawaleria. Także i w kawalerii czołgi były traktowane jako broń wsparcia, ale miały one działać w nieco inny sposób, podobnie jak kawaleria, która przecież też miała być inaczej używana, niż piechota. W związku z tym czołgi i inne pojazdy opancerzone dla kawalerii powstawały w szefostwie kawalerii.
Pierwsze pojazdy francuska kawaleria otrzymała już na początku I wojny światowej w 1914 r., były to samochody pancerne. Nie przyjęto ich jednak z entuzjazmem. W toku wojny kawaleria nieco straciła na znaczeniu, w wojnie okopowej bowiem nie miała nic do roboty. Kawaleria miała do odegrania rolę w działaniach manewrowych, by prowadzić rozpoznanie w skali operacyjnej, a nawet strategicznej. W toku wojny kawaleria musiała podzielić się tym zadaniem z lotnictwem. Dodatkowo kawaleria mogła szybko reagować na zagrożenia na polu walki przemieszczając się szybko wzdłuż linii frontu bądź z rejonu ześrodkowania na tyłach, by wejść do walki jako piechota (trzymając konie na uboczu, nie było sensu pchać je pod ogień karabinów maszynowych). Kolejna sprawa to osłona szlaków zaopatrzeniowych metodą konnego patrolowania, bądź osłona skrzydeł natarcia, z rozpoznaniem lewej i prawej flanki posuwającego się czołgowo-pieszego walca ataku.
Gdyby udało się przełamać linie obrony nieprzyjaciela, kawaleria mogła wykorzystać to powodzenie, wchodząc w wyłom i szybko przemieszczać się w celu uchwycenia ważnych punktów terenowych. To ostatnie zadanie najbardziej przypomina działania wojsk pancernych, ale w świetle doświadczeń I wojny światowej wydawało się nie osiągalne. W toku „wielkiej wojny” udawało się bowiem „wgnieść” ugrupowanie przeciwnika w takim tempie, że przeciwnik organizował kolejne linie obrony. „Czystego” przełamania na froncie zachodnim uzyskać się nie udało do samego końca wojny, nawet jeśli w 1918 r. zaczęły się bardziej manewrowe działania, to jednak były to wciąż przesunięcia mas piechoty i kawalerii nie było dane rozwinąć skrzydeł.
Na dość wczesnym etapie w kawalerii dostrzeżono możliwość mechanizacji, która w oczywisty sposób jawiła się jako perspektywa na przyszłość. Zwłaszcza, że w latach 1918-1919 trwała we Francji dyskusja, czy na przyszłym polu walki kawaleria w ogóle ma rację bytu. Kawaleria przetrwała tylko dlatego, że z tej formacji wywodziło się zbyt wielu wpływowych generałów. Dlatego już w 1922 r. zaczęto poszukiwać sposobów na zmechanizowanie kawalerii, jako że pojazdy pancerne mogły przetrwać na polu walki w ogniu karabinów maszynowych, a konie nie. Narodziła się wówczas koncepcja Automitrailleuse de Combat (AMC), czyli wozu bojowego, który miałby torować drogę kawalerzystom. Celowo nie używano określenia char (czołg), bo te było zarezerwowane dla piechoty. Przewidziano wówczas dwa typy wozów bojowych, kołowe i gąsienicowe.
W kwietniu 1923 r. ogłoszono wymagania na pierwszy z nich, a w sierpniu 1924 r. – na drugi, będący w istocie czołgiem. Ostatecznie jednak zbudowano tylko półgąsienicowy pojazd Schneider P16, oparty na podwoziu Citroën-Kégresse, ale wyposażony w wieżę zbliżoną do czołgu Renault FT z krótkolufową armatą kal. 37 mm i karabinem maszynowym. Zbudowano tylko ok. 100 tych wozów, ale nie rozwiązały one sprawy.
W kluczowych dla rozwoju czołgów kawalerii latach 1931-1936, na czele szefostwa kawalerii stał gen. Jean Adolphe Louis Robert Flavigny. Wcześniej dowodził on 1. Dywizją Kawalerii. To właśnie gen. Flavigny zapoczątkował zakrojony na szeroką już skalę proces motoryzacji francuskiej kawalerii i to pod jego kierunkiem opracowano wymagania na wozy bojowe dla kawalerii, w tym na czołg SOMUA S35. Istotne jest też to, że w tym ważnym okresie, w latach 1930-1935, szefem Sztabu Generalnego Armii Francuskiej był kawalerzysta, gen. Maxime Weygand, który pragnął zachowania kawalerii, ale rozumiał potrzebę dostosowania jej do wymagań zmieniającego się pola walki.
Inspektorem generalnym kawalerii w Szefostwie Kawalerii od 1932 r. był gen. Charles Théodore Brécard, który pełnił tę funkcję do lutego 1936 r., później zastąpił go gen. René Jacques Adolphe Prioux, pełniący tę funkcję do maja 1939 r. Gen. Brécard był oficerem piechoty, ale już w toku I wojny światowej dowodził 5e Division de Cavalerie, a później 1re Division de Cavalerie à Pied. W 1924 r. został dowódcą 33e Corps de l’Armée, a w 1927 r. został wojskowym komendantem Strassburga. W 1931 r. opublikował książkę „Le Cavalerie”, w której sprecyzował zadania współczesnej kawalerii.
Proces motoryzacji francuskiej kawalerii zaczął się jeszcze w tym samym roku i w wyniku podjętych wówczas prac, w 1932 r. istniejące konne dywizje lekkie (Division Légère) zostały przeformowane w dywizje kawalerii (Division de Cavalerie). Powrót do nazwy sprzed grudnia 1923 r. był jednak mylący, nowe dywizje kawalerii bowiem, obok dwóch brygad kawalerii z dwoma pułkami konnej kawalerii w każdej, miały także grupę (batalion) wozów pancernych – Groupe d’Autos-Mitrailleuses (GAM) oraz batalion piechoty zmotoryzowanej – Bataillon de Dragons Portés (BDP), dysponujący półgąsienicowymi nieopancerzonymi wozami Citroën-Kégresse P19. W owym okresie w GAM wykorzystywano dwa rodzaje półgąsienicowych transporterów opancerzonych, przeznaczonych do rozpoznania metodą obserwacji pola walki (AMR) oraz rozpoznania walką (AMD).
W 1931 r. równolegle z wprowadzeniem elementów zmotoryzowanych do pięciu istniejących wówczas dywizji kawalerii, opracowano klasyfikację opancerzonych pojazdów przeznaczonych dla kawalerii. Pracami tymi kierował bezpośrednio gen. Maxime Weygand, ówczesny szef Sztabu Generalnego Armii Francuskiej, przy udziale gen. Flavigny. W wyniku owych prac powstały trzy kategorie wozów bojowych: l’Automitrailleuse de Reconnaissance (AMR), l’Automitrailleuse de Découverte (AMD) i l’Automitrailleuse de Combat (AMC). Nie było określone, czy mają to być pojazdy kołowe, czy gąsienicowe, raczej dyktowały to wymagania oraz zadania, jakie miały wykonywać poszczególne z nich. Po opracowaniu szczegółowej koncepcji, wymagania na wymienione wozy zostały opublikowane 16 stycznia 1932 r. Do kategorii AMC, w której plasował się czołg SOMUA S35 jeszcze wrócimy, ale warto opisać tu kategorie AMR i AMD, by lepiej zrozumieć umiejscowienie czołgów SOMUA S35 w systemie walki tworzonym przez kawalerię francuską w maju 1940 r.
AMR miały być lekkimi, szybkimi wozami rozpoznawczymi, przeznaczonymi do prowadzenia obserwacji pola walki lub obserwacji prowadzonej w głębi terytorium kontrolowanego przez przeciwnika. Miały one zabezpieczać potrzeby własne kawalerii w zakresie informacji o przeciwniku, dlatego ich rozpoznanie było bardziej obserwacją pola walki, oraz zwiadem na niewielką głębokość. Z założenia AMR nie miały prowadzić walki, a w razie natknięcia się na nieprzyjaciela, bądź wykrycia przez niego, miały się wycofać i zerwać kontakt, korzystając z przewagi prędkości. Miały też mieć uzbrojenie, służące wyłącznie do samoobrony. W tej klasie pojazdów zbudowano czołgi lekkie (tankietki) Renault VM, bazując na podwoziu lekkiego ciągnika gąsienicowego Renault UE. Kolejne prototypy powstały na zmodernizowanym podwoziu i w 1933 r. wóz został przyjęty do uzbrojenia jako Automitrailleuse de Reconnaissance Renault modèle 1933, czyli AMR 33. Łącznie zbudowano 115 seryjnych wozów, które trafiły do kompanii rozpoznawczych w batalionach zmotoryzowanych, wprowadzanych do dywizji kawalerii. Kiedy w ramach kawalerii powstały lekkie dywizje zmechanizowane, wozy AMR stanowiły sprzęt kompanii rozpoznawczych ich batalionów piechoty zmotoryzowanej (zmotoryzowanych dragonów). Jego następcą był AMR 35, który powstał w nieco większej liczbie 167 wozów, nie licząc jego innych odmian. Ogólnie jednak czołgi AMR okazały się nieudane, miały bowiem słabe opancerzenie i uzbrojenie, a starć z przeciwnikiem w praktyce nie było tak łatwo uniknąć, prędkość nie zawsze była pomocna.
Wozy kategorii AMD miały prowadzić rozpoznanie walką, prowokować przeciwnika do ujawniania swoich pozycji, miały też dokonywać głębokiej penetracji tyłów przeciwnika, tocząc walkę z napotkanym tam nieprzyjacielem. Miały też być używane do osłony skrzydeł pozostałych pododdziałów kawalerii, do eskortowania szlaków komunikacyjnych i innych zadań. Generalnie rozpoznanie prowadzone przez pojazdy AMD miało być wykonywane na rzecz całego ugrupowania wojsk lądowych, zabezpieczając potrzeby raczej planowania operacyjnego, a nie taktycznego. Było to rozpoznanie dające wgląd w ugrupowanie przeciwnika na większą głębokość oraz prowadzone jako forpoczta natarcia.
Miały więc to być szybkie wozy z relatywnie silnym uzbrojeniem. Wymagania na ten typ w 1935 r. spełniły kołowe wozy pancerne Panhard 178 i zostały wprowadzone do uzbrojenia pod oficjalną nazwą Automitrailleuse de Découverte Panhard modèle 1935. Do maja 1940 r. wyprodukowano i wprowadzono do użycia 480 pojazdów tego typu.
Pojazdy AMD, w lekkich dywizjach zmechanizowanych stanowiły wyposażenie pułku rozpoznawczego (Régiment de Découverte) który występował w jednej z dwóch lekkich brygad zmechanizowanych (w brygadzie zmotoryzowanej) obok pułku zmotoryzowanych dragonów, w dywizjach kawalerii zaś weszły w skład Régiment d’Autos-Mitrailleuses, czyli pułku pancernego brygad zmotoryzowanych. Dla wyjaśnienia warto dodać, że po wielu reorganizacjach istniejące dywizje kawalerii, które po ostatnich reorganizacjach z 1939 r. nazwano lekkimi dywizjami kawalerii (Division Légère de Cavalerie), też miały w swoim składzie elementy zmechanizowane, podobnie jak tworzone od 1935 r. lekkie dywizje zmechanizowane. Różnica polegała na tym, że lekka dywizja zmechanizowana (Division Légère Mécanique) miała w swoim składzie dwie lekkie brygady zmechanizowane (Brigade Légère Mécanique) i pułk artylerii zmotoryzowanej (Régiment d’Artillerie Tractée Tous-Terrains), zaś lekka dywizja kawalerii – jedną brygadę konnej kawalerii (Brigade de Cavalerie), jedną brygadę zmechanizowaną (Brigade Légère Mécanique) i pułk artylerii konnej (Régiment d’Artillerie). Poszczególne lekkie brygady zmechanizowane też miały inną strukturę, w lekkiej dywizji zmechanizowanej bowiem były dwie różne lekkie brygady zmechanizowane, a jeszcze inna była w lekkiej dywizji kawalerii.
Zacznijmy od tej ostatniej. Lekka brygada zmechanizowana w lekkiej dywizji kawalerii miała pułk wozów pancernych (Régiment d’Autos-Mitrailleuses) składający się ze szwadronu (kompanii) samochodów pancernych AMD Panhard 178, szwadronu czołgów AMC z czołgami Hotchkiss H35 oraz dwóch szwadronów motocyklowych. Drugim elementem składowym takiej brygady był pułk zmotoryzowanych dragonów (Régiment de Dragons Portés) złożony z dwóch batalionów zmotoryzowanych, a w każdym był szwadron (kompania) czołgów rozpoznawczych AMR, szwadron piechoty zmotoryzowanej i szwadron wsparcia z moździerzami, armatami przeciwpancernymi oraz karabinami maszynowymi. Razem dawało to dwa szwadrony czołgów AMR, szwadron czołgów AMC, szwadron samochodów pancernych AMD, dwa szwadrony motocyklistów, dwa szwadrony piechoty zmotoryzowanej
i dwa szwadrony wsparcia.
Dla odmiany w lekkiej dywizji zmechanizowanej były dwie, jeszcze inne lekkie brygady zmechanizowane. Jedna z nich była de facto brygadą czołgów z dwoma pułkami czołgów (Régiment de Combat), zwanych tradycyjnie pułkami kirasjerów bądź dragonów Taki batalion, czyli „pułk kirasjerów” składał się z czterech kompanii, po 22 czołgi w każdej (cztery plutony po pięć czołgów i dwa czołgi w dowództwie). Kolejne trzy czołgi występowały w dowództwie grupy czołgów średnich pułku (dwie kompanie) i trzy następne w grupie czołgów lekkich pułku. Czyli w pododdziałach jednego pułku było po 47 czołgów danego typu, a w dowództwie pułku – jeszcze jeden wóz SOMUA S35. Czyli w całej brygadzie było 94 wozów Hotchkiss H35/H39 i 96 wozów SOMUA S35, razem 190 czołgów w dywizji, nie licząc 58 rozpoznawczych czołgów lekkich Renault AMR35 i 49 samochodów
pancernych Panhard AMD35.
To właśnie brygada pancerna pozostanie dalej w centrum naszego zainteresowania, tu bowiem właśnie trafiły czołgi SOMUA S35, stanowiąc główną siłę bojową lekkich dywizji zmechanizowanych. Dlatego jeszcze do niej wrócimy. Natomiast druga brygada zmechanizowana składała się z pułku zmotoryzowanych dragonów, który miał jednak trzy, a nie dwa bataliony piechoty zmotoryzowanej oraz z pułku rozpoznawczego AMD, który nosił najczęściej nazwę pułku kirasjerów (Régiment de Cuirassiers), podobnie jak pułki czołgów, co może być nieco mylące. Batalion zmotoryzowany z pułku dragonów zmotoryzowanych też był nieco inaczej zorganizowany niż podobny batalion z lekkiej dywizji kawalerii, miał bowiem aż pięć szwadronów (kompanii): czołgów rozpoznawczych AMR, motocyklowy, dwa piechoty zmotoryzowanej i szwadron wsparcia. W jednej lekkiej brygadzie zmechanizowanej z lekkiej dywizji zmechanizowanej było więc aż sześć kompanii piechoty zmotoryzowanej w trzech batalionach, a w lekkiej brygadzie zmechanizowanej z lekkiej dywizji kawalerii – tylko dwa w dwóch batalionach. Wracając do lekkiej dywizji zmechanizowanej, to jej pułk rozpoznawczy AMD (formalnie określany jako Régiment de Découverte, ale najczęściej noszący tradycyjną nazwę „kirasjerów”) wchodzący w skład jednej z lekkich brygad zmechanizowanych (czasem dowództwo dywizji traktowało go jako samodzielny pułk wydzielając z podporządkowania brygady) składał się z dwóch szwadronów samochodów pancernych Panhard 178 oraz dwóch szwadronów motocyklistów. W lekkiej dywizji kawalerii były więc dwa szwadrony motocyklistów, w lekkiej dywizji zmechanizowanej zaś – pięć. Wozów AMR w lekkiej dywizji kawalerii były dwa szwadrony, a w lekkiej dywizji zmechanizowanej – trzy, co wynikało z liczby batalionów dragonów zmotoryzowanych, gdzie te szwadrony występowały. Co do liczby szwadronów wozów AMD (Panhard 178), to w lekkiej dywizji kawalerii był tylko jeden, w lekkiej dywizji zmechanizowanej zaś – dwa. I wreszcie co dla nas najważniejsze – czołgów bojowych typu AMC w lekkiej dywizji kawalerii było niewiele, tylko jeden szwadron, w lekkiej dywizji zmechanizowanej zaś jedna z dwóch lekkich brygad zmechanizowanych była de facto brygadą czołgów z dwoma pułkami czołgów po cztery szwadrony, razem osiem w dywizji.
Oczywiście, dywizje obu typów miały też swoje pododdziały saperskie, łączności oraz służby tyłowo-kwatermistrzowskie.
Najważniejszą kategorią wozów bojowych były l’Automitrailleuse de Combat (AMC), to tu bowiem właśnie mieściły się te pojazdy pancerne, które miały prowadzić walkę z piechotą i kawalerią przeciwnika, niszczyć jego punktu oporu oraz – działając w głębi ugrupowania przeciwnika – dezorganizować jego tyły, czyli niszczyć stanowiska dowodzenia, składy logistyczne, zrywać płynność zaopatrywania poprzez niszczenie napotkanych ciężarówek z zaopatrzeniem itd.
Lekka dywizja kawalerii bądź lekka dywizja zmechanizowana miały podobne zadania. W obronie z reguły pozostawały w odwodzie, by interweniować na polu walki w przypadku, gdyby przeciwnik dokonał włamania i by przeprowadzić kontratak, bądź zablokować dalszą drogę posuwania się wroga, ustanawiając doraźne pozycje obronne. Dzięki szybkości przemieszczania się mogły się relatywnie szybko znaleźć w nakazanym rejonie. W czasie przygotowania do działań zaczepnych mogły prowadzić rozpoznanie, poprzez obserwację bądź poprzez rozpoznanie walką. Natomiast w natarciu kawaleria (w tym lekkie dywizje zmechanizowane) miały prowadzić trzy rodzaje działań: rozpoznanie operacyjne (operacyjno-strategiczne), osłonę skrzydeł nacierającej piechoty (na czele której posuwały się dywizje pancerne) bądź dezorganizację przeciwnika operując na jego tyłach lub poprzez działania pościgowe. Docelowo planowano, że dywizje kawalerii zostaną zastąpione przez lekkie dywizje zmechanizowane, przy czym przymiotnik „lekkie” odnosił się raczej nie do ich lekkiego wyposażenia, trzon bowiem takiej dywizji miało stanowić osiem kompanii czołgów i to wcale nie lekkich, lecz do szybkości przemieszczania się, w odróżnieniu od naprawdę ociężałych dywizji pancernych, wyposażonych de facto w czołgi wsparcia piechoty.
W lipcu 1935 r. 4. Dywizję Kawalerii z Reims przeformowano w 1. Lekką Dywizję Zmechanizowaną. Organizacja tej dywizji zmieniała się, jednak ostatecznie, do 1939 r. dywizja miała w swoim składzie dwie lekkie brygady zmechanizowane (jedną czołgów i jedną piechoty zmotoryzowanej) oraz zmotoryzowany pułk artylerii, obok pododdziałów wsparcia i zabezpieczenia. W 1937 r. sformowano kolejną, 2. Lekką Dywizję Zmechanizowaną, powstałą poprzez przeformowanie 5. Dywizji Kawalerii z Lyonu. W styczniu 1940 r. poprzez połączenie samodzielnych dotąd batalionów i sformowanie kolejnych powstała od podstaw 3. Lekka Dywizja Zmechanizowana w d’Ennelin pod Lille. W okresie od jesieni 1939 do wiosny 1940 r. przeformowano też obie pozostałe dywizje kawalerii w lekkie dywizje kawalerii, w składzie: brygada kawalerii konnej, lekka brygada zmechanizowana i konny pułk artylerii każda. Według tego samego etatu odtworzono też trzy kolejne lekkie dywizje kawalerii, łącznie ponownie było ich więc pięć. W wyniku tych działań, francuska kawaleria w maju 1940 r. składała się z trzech lekkich dywizji zmechanizowanych, pięciu lekkich dywizji kawalerii (plus kolejna lekka dywizja kawalerii w Afryce Północnej) oraz z trzech brygad Spahisów – kawalerii kolonialnej (arabskiej) stacjonującej we Francji. Łącznie w tych ośmiu dywizjach było 29 szwadronów czołgów AMC, które planowano wyposażyć w czołgi SOMUA S35, ale w istocie wyposażono w nie jedynie 12 szwadronów, tylko w lekkich dywizjach zmechanizowanych. Pozostałe 17 szwadronów wciąż było wyposażonych w czołgi Hotchkiss H35/H39. Te ostatnie były czołgami piechoty, które zostały przez nią odrzucone po wyposażeniu w wersję H35 zaledwie dwóch batalionów czołgów. Pozostałe wozy przejęła kawaleria, która i tak nie miała odpowiedniego czołgu kategorii AMC, więc brała co było dostępne. Kolejna odmiana H39 była już nieco lepsza i piechota otrzymała pięć batalionów tych wozów, ale znów lwią część przejęła kawaleria.
Kawaleria zamówiła opracowanie wozów AMC już w styczniu 1932 r. Na zamówienie kawalerii powstały prototypy oraz 12 seryjnych wozów Renault VO, oznaczonych w wojsku AMC 34. Wozy te były nieco silniej uzbrojone od czołgów rozpoznawczych AMR, ale zasadniczo nie odbiegały od nich pod względem wielkości, opancerzenia i własności terenowych. AMC 34 nie należały do udanych i kawaleria odrzuciła je, nie zostały one przyjęte do uzbrojenia.
Próby nieudanego AMC 34 oraz ogólny rozwój broni pancernej i przeciwpancernej skłoniły Szefostwo Kawalerii do dyskusji nad nową specyfikacją, uwzględniającą silniejsze opancerzenie czołgu, który miał się stać pełnowartościowym opancerzonym wozem bojowym, nawet kosztem jego zwiększonego ciężaru. Oficjalnie wymagania na taki czołg wydano 26 czerwca 1934 r. Jednakże wymagania te, które mówiły o czołgu o masie 13 t, o prędkości 30 km/h i zasięgu 200 km, uzbrojonego w armatę kal. 25-47 mm, z opancerzeniem minimum 40 mm z przodu i z boków, które wówczas uważano za odporne na ogień armat przeciwpancernych, zostały już uzgodnione z potencjalnym producentem czołgu firmą SOMUA. Miesiąc wcześniej, 17 maja 1940 r., Szefostwo Kawalerii zaproponowało tej firmie budowę nowego czołgu kategorii AMC, którego kadłub byłby oparty na konstrukcji wozu Char D1 firmy Renault. Konstruktorzy firmy która dotąd produkowała jedynie ciągniki rolnicze, autobusy i ciężarówki, skontaktowali się ze swoją „spółką-matką” Schneider, mającą doświadczenie w produkcji uzbrojenia i produkcji płyt pancernych, po czym 16 lipca 1934 r. udzielili pozytywnej odpowiedzi. To pozwoliło na wzięcie im udział w przetargu na nowy wóz, choć jak z powyższego widać, przetarg ten był „ustawiony”. Drugim poważnym konkurentem była firma Renault, która usiłowała dostosować swój czołg AMC 34 do nowych wymagań tworząc jeszcze bardziej nieudaną wersję AMC 35. Jednakże Szefostwo Kawalerii nie miało zamiaru kupować wozów firmy Renault, którymi nie było, delikatnie mówiąc, zachwycone. Ironią całej historii jest to, że kształt kadłuba przyszłego wozu SOMUA S35 został wzorowany na zupełnie innym wozie – Char D1, opracowywanym przez swojego konkurenta, firmę Renault, a który był przeznaczony dla dywizji pancernych, czyli powstawał na zamówienie Szefostwa Piechoty.
SOMUA powstała 20 kwietnia 1894 r. jako d’Usines Bouhey w Paryżu. Tego dnia zarejestrowano firmę, która zbudowała fabrykę narzędzi, powstałą na bazie warsztatu narzędziowego Etienne Bouhey, zakupionego przez niego w 1861 r. Warsztat ten stopniowo rozbudowywano i w końcu zamienił się on w fabrykę, w której po raz pierwszy we Francji, narzędzia produkowano metodami przemysłowymi, na szeroką skalę. Po 33 latach funkcjonowania fabryki zarejestrowano wspomnianą firmę d’Usines Bouhey, która stała się zalążkiem przyszłej spółki SOMUA.
W 1913 r. firma zakupiła fabrykę narzędziową Farcňt w podparyskiej dzielnicy Saint-Ouen, dokąd przeniosła się nowa firma. Jednocześnie udziały w Usines Bouhey kupił Schneider z Le Creusot (na południe od Dijon), wówczas największa stalownia w Europie, a jednocześnie producent uzbrojenia. Wówczas to pojawiła się nazwa Société d’Outillage Mécanique et d’Usinage d’Artillerie – SOMUA, która była teraz spółką córką Schneidera.
W okresie I wojny światowej SOMUA produkowała ciągniki dla artylerii oraz maszyny rolnicze. Po wojnie firma zasłynęła z produkcji traktorów oraz niewielkich traktorków oraz kultywatorów mechanicznych
(Motoculteurs). Pierwsze miejskie autobusy zakupione dla Warszawy w 1928 r. pochodziły właśnie z firmy SOMUA. Ponadto firma nadal produkowała narzędzia, a także ciężarówki.
Czołg S35 był jedynym produkowanym przez firmę SOMUA, wytwarzano go w zakładzie firmy w Saint-Ouen-sur-Seine, czyli de facto w północnej części Paryża, w pobliżu Saint Denis. Eugène Brillié, który generalnie pracował w firmie Schneider, został w latach 20. skierowany do spółki-córki Schneidera, czyli czechosłowackiej Škody. Tutaj opracował czołg LT vz. 35, z którego zaadaptował podwozie i zawieszenie do czołgu SOMUA S35, projektowanego w pierwszej połowie lat trzydziestych.
Po wojnie powrócono do produkcji ciężarówek. W 1953 r. firma wchłonęła fabrykę narzędziową i samochodową Société Noël Ernault et Contin-Auto Nouvelle Cuttat. Jednakże powojenna produkcja dla wyniszczonej Europy nie była imponująca. Głęboki kryzys ekonomiczny, jaki przetoczył się przez zachodnią Europę w drugiej połowie lat 40. spowodował, że w kolejnej dekadzie doszło do koncentracji różnych przedsiębiorstw. Firmy o podobnym profilu zaczęły się łączyć. W 1952 r. połączyły się firmy Laffly, Rochet Schneider, Camiva i oddział HGV firmy Citroën, tworząc Berlieta. Trzy lata później, w 1955 r. połączyły się firmy SOMUA, Automobiles Industriels Latil oraz oddział samochodów ciężarowych firmy Renault, tworząc firmę Société Anonyme de Véhicules Industriels et d’Equipements Mécaniques – SAVIEM, z siedzibą w Boulogne-Billancourt. Nowa firma była spółką-córką koncernu Renault, który w latach 70. był już znacjonalizowany. W 1975 r. Renault zakupił też Berlieta i trzy lata później połączył SAVIEM z Berlietem, tworząc Renault Véhicules Industriels, z siedzibą w Saint-Priest pod Lyonem. Od 2001 r. wspomniana firma wchodzi w skład Volvo Group. Natomiast tam, gdzie mieściła się fabryka SOMUA przy Bulwarze Victor Hugo w Saint-Ouen na północno-zachodnich przedmieściach Paryża, dziś stoją domy mieszkalne.
12 października 1934 r. rozstrzygnięto przetarg i podpisano z firmą SOMUA kontrakt na budowę prototypów nowego czołgu, według specyfikacji uzgodnionej już w okresie maj-lipiec 1934 r. W listopadzie firma SOMUA podjęła budowę pierwszego prototypu nowego wozu, nazwanego wewnętrznie AC 3.
Kadłub nowego czołgu był stosunkowo wąski i wysoki, ale miał lekko nachylony pancerz, co zwiększało jego odporność na trafienia pociskami przeciwpancernymi. Nie było to co prawda takie nachylenie, jak w przypadku T-34 i pociski nie ześlizgiwały się po pancerzu, ale miały one większą drogę do przebicia niż w przypadku trafienia pod kątem prostym, co nieco zwiększało odporność pancerza. Kadłub składał się z czterech części odlewanych, przy czym z dwóch z nich składano płytę podłogową, na której montowano silnik, układ przeniesienia napędu, mocowanie zawieszenia i inne wyposażenie. Całość nakrywano dwiema odlewanymi połówkami, których grubość wynosiła 47 mm z przodu (kąt nachylenia 21o) i 35 mm z tyłu (kąt nachylenia 0o), 40 mm z boków (kąt nachylenia 15o) w górnej części oraz 30 mm w dolnej, przy czym ta część kadłuba była dodatkowo osłonięta 10 mm osłonami pancernymi podwozia, zamontowanymi na zewnątrz kół. Dół kadłuba miał grubość 20 mm, a górne płyty – 25 mm. Przedział bojowy mieścił się z przodu, przedział silnikowy zaś z tyłu, kadłub przedzielono wewnętrznie pancerną wręgą, oddzielając oba przedziały od siebie. Poszczególne części kadłuba łączono ze sobą śrubami. Dopiero w ostatnich seriach były one spawane.
Zawieszenie czołgu jest zaadaptowane z czeskiego czołgu LT vz 35 (także zaprojektowanego przez Eugène Brillié), w którym osiem kół nośnych zamontowano w czterech dwukołowych wózkach, a dodatkowo dziewiąte koło na indywidualnym półresorze. Wózki te zawieszono na wahaczach, na przemian pchanych i wleczonych. Jeden wózek na wahaczu pchanym i jeden na wahaczu wleczonym były amortyzowane przy pomocy pojedynczego wielopiórowego resoru płaskiego, zamocowanego w środku do kadłuba czołgu, a na końcach do zakończenia wahacza wózka. W ten sposób powstały dwa zespoły po dwa wózki. Dziewiąte koło nośne zamontowano z tyłu, amortyzowane indywidualnym amortyzatorem. Koło napędowe umieszczono z tyłu, przez co uniknięto umieszczania w podłodze czołgu długiego wału napędowego. Koło napinające znalazło się z przodu. U góry gąsienicę podtrzymywały dwa koła podtrzymujące i dwa rolkowe ślizgacze. Początkowo czołg wyposażono w gąsienicę złożoną ze 144 ogniw o długości 75 mm, a począwszy od 51-tego wozu seryjnego zaczęto montować gąsienice ze 103 większymi ogniwami o długości 105 mm, które lepiej wpisywały się w nierówności terenu i były wytrzymalsze. Szerokość gąsienic obu typów wynosiła 360 mm.
Z napędem czołgu początkowo był problem. Firma SOMUA nie dysponowała bowiem odpowiednim silnikiem, jej traktory były znacznie lżejsze i ich silniki miały moc poniżej 75 KM. W końcu znaleziono odpowiedni silnik budowany przez konstruktora Javiera Sabina we własnym warsztacie. Firma SOMUA odkupiła plany i dokumentację tej jednostki napędowej wraz ze zgodą na jej wytwarzanie, a następnie podawała, że konstrukcja tego silnika pochodzi z jej zakładów. Był to 8-cylindrowy 4-suwowy silnik gaźnikowy widlasty chłodzony wodą o pojemności 12,7 l. Osiągał on moc 190 KM przy 2000 obr./min. Silnik ten był zasilany benzyną z dwóch samouszczelniających się zbiorników o pojemności 100 i 410 l, umieszczonych z tyłu, po bokach silnika. Pobierał on paliwo z mniejszego zbiornika, a w miarę jego ubywania, przelewało się do niego paliwo z większego zbiornika. Oba zbiorniki miały zawory zabezpieczające przed przelaniem w czasie tankowania, a tankowało się tylko paliwo do mniejszego zbiornika. Po jego napełnieniu trzeba było otworzyć zawór, by dalej tankować go napełniając większy zbiornik. Niedoświadczona załoga czasem o tym zapominała i zostawała ze 100 litrami paliwa, zamiast 510… Moc z silnika przenoszono poprzez ręczną skrzynię biegów z pięcioma przełożeniami do przodu i jednym do tyłu. Skręcanie umożliwiały mechanizmy różnicowe i przekładnie boczne. Kierowca siedział z przodu, po lewej stronie, płyta czołowa kadłuba była w tym miejscu lekko wysunięta. Przedział silnikowy został wyposażony w automatyczny system gaszenia pożaru z trzema jednolitrowymi gaśnicami, co w owych czasach było dość niezwykłe.
Pierwszy prototyp czołgu nie miał wieży i testowano go jedynie z odpowiednim balastem. Drugi prototyp i pierwsze cztery wozy seryjne otrzymały jednoosobową wieżę wyprodukowaną przez paryską fabrykę Ateliers de Construction de Puteaux. Była to standardowa wieża APX 1 o średnicy pierścienia wieży 1022 mm. Taka sama wieża była montowana w czołgach Renault R35 i Hotchkiss H35/39, a dokładnie taka sama wersja – na czołgach Char B1. Wieża była jednoosobowa, obracana silnikiem elektrycznym Ragonot (firma z Nanterre istnieje do dziś) pracującym na napięcie 12 V, a do dokładnego wycelowania trzeba było użyć już ręcznego mechanizmu obracania wieży. Prędkość obrotu wieży mechanizmem elektrycznym wynosiła 10o/s.
Począwszy od piątego wozu seryjnego montowano poprawioną odmianę wieży APX 1 CE (chemin élargi) o średnicy pierścienia zwiększonej do 1130 mm. Wieża ta była podobna do tej stosowanej w czołgu Char B1bis (APX 4), ale miała ona nieco słabsze opancerzenie, 42 mm na wszystkich ścianach bocznych, tylnych i na przedniej oraz 25 mm dach wieży, w miejsce 60 mm ścian bocznych, czołowej i tylnej w czołgu B1bis. Głównym uzbrojeniem było armata kal. 47 mm SA 35 o długości lufy 32 kalibry. Działko to strzelało dwoma rodzajami pocisków, odłamkowo-burzącym wz. 1932 o masie 1,415 kg (w tym 142 gramy materiału wybuchowego), osiągającego prędkość początkową 590 m/s oraz pociskiem przeciwpancernym wz. 1935 o masie 1,5 kg (bez materiału wybuchowego), osiągającym prędkość początkową 700 m/s. Ten ostatni pocisk przebijał pancerz o grubości 40 mm nachylony pod kątem 30o z odległości do 400 m. W praktyce pociski z tego działka przebijały pancerz każdego ówczesnego niemieckiego czołgu z odległości do 1000 m. Działo mogło poruszać się + 18o w pionie, a wraz z wieżą o 360o w poziomie.
Do celowania służył celownik L.762 o powiększeniu 4x z polem widzenia 11,82°. Ponadto w kopułce obserwacyjnej dowódcy znajdował się peryskop PPL RX 160 o polu widzenia 68° w poziomie i 24° w pionie oraz peryskop o czterokrotnym powiększeniu z polem widzenia 9,9°. Dwa peryskopy PPL RX 160 znajdowały się też po bokach wieży, a trzy takie peryskopy zamontowane w kadłubie miał do dyspozycji kierowca i radiooperator.
Poza wspomnianą armatą w wieży znajdował się też karabin maszynowy kal. 7,5 mm Reibel MAC wzór 1931. Prędkość początkowa pocisku z karabinu wynosiła 805 m/s, a szybkostrzelności 750 strz./min. Karabin mógł być odchylany 10o od swojej osi w każdą stronę. Zapas amunicji do armaty wynosił 28 pocisków odłamkowo-burzących i 90 przeciwpancernych, przechowywanych w kadłubie pod wieżą, razem 118. Pociski te były podawane dowódcy-celowniczemu przez radiooperatora, siedzącego z przodu, po prawej stronie. Zapas amunicji do karabinu maszynowego wynosił 2250 nabojów, w bębnowych magazynkach po 150 nabojów każdy.
Planowano, że wszystkie czołgi SOMUA S35 zostaną wyposażone w radiostacje. Każdy z nich miał mieć radiostacje typu ER28 (émetteur-récepteur), ale radia te miały zostać dostarczone dopiero latem 1940 r., więc „szeregowe” czołgi SOMUA S35 ruszyły na pole walki bez radiostacji. Wozy dowódców plutonów miały zamontowane w wieży radiostacje ER29 pracujące na częstotliwości 13-21,5 MHz. Miały one masę 50 kg i zasięg do 5 km. Wozy dowódców szwadronu miały radia ER29 do łączności z dowódcami plutonów oraz dodatkowo w kadłubie radiostacje ER26ter do łączności z przełożonymi. Te ostatnie radia pracowały na częstotliwości 2,75 do 7,5 MHz i miały masę 150 kg. Zasięg łączności fonicznej w ruchu sięgał 30 km, na postoju zaś można było używać klucza, co pozwalało na uzyskanie zasięgu łączności do 60 km. I wreszcie wozy dowódców pułków miały radia ER27 zamontowane w kadłubie. Były to radiostacje pracujące na częstotliwości 2,8 do 8,5 MHz, miały masę 200 kg i zasięg do 60 km na fonii i do 100 km na kluczu. Co ciekawe, piechota zmotoryzowana i artyleria lekkiej dywizji zmechanizowanej używały radiostacji ER40, pracujących na częstotliwości 54,5 do 60 MHz, co jak widać wykluczało utrzymywanie bezpośredniej łączności z czołgami.
Prototyp czołgu SOMUA AC3 dostarczono do komisji uzbrojenia Wojsk Lądowych 15 kwietnia 1935 r. Oznaczenie AC3 pochodziło od Automitrailleuse de Cavalerie – wóz bojowy dla kawalerii, co ciekawe wojsko od tego samego oznaczenia stosowało skrót AMC. Próby czołgu, na razie bez uzbrojenia, były prowadzone od 4 lipca do 2 sierpnia 1935 r. na poligonie pod Samur, po czym czołg został skierowany do wytwórni, w celu dopracowania. Do wiosny 1936 r. usunięto wskazane usterki, ale pewne wady pozostały na seryjnych czołgach. Do największych należały podatność zawieszenia i układu przeniesienia mocy na uszkodzenia, a także skomplikowana obsługa wymienionych elementów, ze względu na dość trudny dostęp do nich.
W wyniku wstępnych prób firma zbudowała poprawiony model AC4, wyposażony w wieżę APX 1, choć wyposażono ją w starszy typ armaty kal. 47 mm o krótszej lufie i gorszych własnościach balistycznych. Według wzoru AC4 zbudowano drugi prototyp i cztery pojazdy przedseryjne. Ponowne próby poprawionego pierwszego i drugiego prototypu przeprowadzono w okresie od 15 października do 17 grudnia 1935 r. Po przeanalizowaniu ich wyników oraz wykonaniu dalszych zaleceń, 25 marca 1936 r. wóz SOMUA AC4 został oficjalnie przyjęty do uzbrojenia jako Automitrailleuse de Combat modèle 1935 S, ale powszechnie nazywano go SOMUA S35, także
w oficjalnych dokumentach.
Produkcja czołgu ruszyła dopiero w końcu 1936 r., zgodnie z programem technicznej modernizacji wojsk lądowych, zakładającym zbudowanie 600 SOMUA S35 dla jednostek kawalerii. Początkowo zamówiono jednak tylko 50 wozów, a następnie kolejnych 300 i wreszcie w 1940 r. 150 następnych, przy czym ostatnie 50 z 500 zamówionych miało powstać już w zmodernizowanej postaci SOMUA S40.
W 1937 r. produkcja czołgów SOMUA S35 osiągnęła zaledwie 6 egzemplarzy miesięcznie. Po wprowadzeniu pewnych modyfikacji technologicznych udało się zwiększyć tempo produkcji i latem 1938 r. dostarczono setny wóz. Do 1 września 1939 r. wyprodukowano 270 SOMUA S35, z czego dostarczono wojskom 246. Spośród tych ostatnich 191 weszło do uzbrojenia ośmiu szwadronów w dwóch istniejących wówczas lekkich dywizjach zmechanizowanych (pozostałe osiem szwadronów miało czołgi Hotchkiss H35/39), 51 stanowiło rezerwę, 4 zaś były w remoncie. Do końca 1939 r. zbudowano jeszcze 50 SOMUA S35, a w okresie od stycznia do 24 czerwca 1940 r. – następnych 110 SOMUA S35. Łącznie powstało więc 430 SOMUA S35. Wozy dostarczane jesienią 1939 r. i wiosną 1940 r. pozwoliły na sformowanie kolejnej, 3. Lekkiej Dywizji Zmechanizowanej w marcu 1940 r., która jednak miała nie 96 SOMUA S35 jak dwie pozostałe, a tylko 80. Planowanego na lipiec 1940 r. sformowania 4. Lekkiej Dywizji Zmechanizowanej nie udało się zrealizować.
W 1940 r. opracowano technologię całkowitego spawania płyt pancernych kadłuba, które miały zastąpić odlewane sekcje kadłuba, dolną, górną przednią i górną tylną. Czołg miał też otrzymać nową, również spawaną wieżę, nazwaną ARL 2C. Spodziewano się, że technologie spawania w montażu kadłuba i wieży zostaną wprowadzone w produkcji seryjnej w lipcu 1940 r. Produkowane od tego momentu czołgi miały otrzymać oznaczenie SOMUA S40. Elementy spawane miały być wykonywane w zakładzie metalurgicznym Aciéries Paul Girod w Ugine. Nigdy jednak do tego nie doszło, produkcja czołgów SOMUA została bowiem całkowicie zakończona w czerwcu 1940 r. W kwietniu 1940 r. zbudowano jedynie drewnianą makietę S40, której zdjęcia krążą w różnych źródłach, jako „prototyp czołgu S40”. W metalu nigdy nie został on jednak wykonany.
Na bazie czołgu SOMUA S35 powstał prototyp działa samobieżnego SAu 40. Miało być to działo samobieżne kal. 75 mm przeznaczone do wsparcia wojsk Lekkich Dywizji Zmechanizowanych. O takich działach myślano już od 1935 r. Prototypy takiego wozu z firmy SOMUA zamówiono w czerwcu 1936 r., a pierwszy prototyp, bez zamontowanego uzbrojenia, został ukończony w grudniu 1937 r. Pojazd ten miał mieć działo forteczne Canon de 75 mm de casemate Modèle 1929, produkowane przez paryską firmę zbrojeniową Atelier de construction de Puteaux (APX). Działo, w zależności od rodzaju pocisku miało donośność 7-9 km. Pocisk odłamkowo-burzący ważył ok. 5,5 kg, mając 0,74 kg materiału wybuchowego. W pojeździe przewożono 200 zespolonych naboi do działa, natomiast zamiast klasycznej wieży czołgu, planowano zamontować kopułę obserwacyjną z karabinem maszynowym, obracaną ręcznie. Działo można było wychylać 7o w lewo i 7,6o w prawo, w elewacji ruch wynosił od -10o do +30o. Zbudowano tylko dwa działa dostosowane do montażu w pojeździe i tylko dwa prototypy samego pojazdu. Ciekawą cechą działa była możliwość wciągania lufy do wnętrza kadłuba na czas marszów. W pełni kompletny prototyp SAu40 testowano w 1939 r. na poligonie w Bourges. Stwierdzono pewne niedomagania prototypu, w tym zbyt słabą wytrzymałość jarzma armaty, ale już w październiku 1939 r. zamówiono pierwszą partię seryjną tych wozów – 24 działa i 12 wozów dowodzenia/amunicyjnych bez działa, dla sformowania czterech baterii. Rozpoczęcie produkcji opóźniało się, nie uruchomiono bowiem jeszcze wytwarzania samej armaty.
Tymczasem jedyny uzbrojony prototyp skierowano na front w czerwcu 1940 r., wziął udział w walkach z jedną z kompanii SOMUA S35 na przedpolach Paryża.
Pierwszą jednostką, która zaczęła otrzymywać seryjne SOMUA S35 był 18e Régiment de Dragons (18. Pułk Dragonów z Reims). Pierwsze wozy trafiły do pułku 16 marca 1937 r. i wkrótce zaczęły napływać do dwóch szwadronów pułku, dwa pozostałe nadal, aż do upadku Francji, używały wozów Hotchkiss H35. W następnej kolejności wozy SOMUA S35 otrzymała jednostka instruktażowa (szkolna, ale obarczona zadaniem wypracowania taktyki użycia) – Centre d’Etudes Tactiques Interarmes w Versailles (dzielnica znana jako Wersal) w Paryżu. Jednocześnie wiosną 1938 r. czołgi S35 weszły do wyposażenia dwóch szwadronów 4e Régiment de Cuirassiers (4. Pułku Kirasjerów) z Reims. Oba wspomniane pułki, 18. Pułk Dragonów i 4. Pułk Kirasjerów z Reims utworzyły 1. Lekką Brygadę Zmechanizowaną – 1re Brigade Légère Mécanique, będącą bojowym trzonem 1. Lekkiej Dywizji Zmechanizowanej.
W następnej kolejności przyszła kolej na 2. Lekką Dywizję Zmechanizowaną, która otrzymywała swoje czołgi w okresie od lata 1938 do lata 1939 r., a następnie na 3. Lekką Dywizję Zmechanizowaną, którą sformowano z czołgami wyprodukowanymi od jesieni 1939 do wiosny 1940 r.
Każdy z pułków miał dwie grupy po dwa szwadrony czołgów. Jedna grupa była wyposażona w czołgi Hotchkiss, a druga w SOMUA S35. Szwadron składał się z czterech plutonów czołgów po pięć wozów, co razem z czołgiem dowódcy szwadronu i dwoma wozami rezerwowymi dawało 23 czołgi w szwadronie. W dwóch szwadronach było ich więc 46 plus jeden czołg w dowództwie grupy, razem 47. Ponieważ dowódca pułku miał własny czołg SOMUA S35, to Hotchkissów było 47, SOMUA S35 zaś – 48 w pułku. Razem w dywizji było więc 96 SOMUA S35, a więc 288 czołgów tego typu stanowiło wyposażenie trzech dywizji. Pozostałe z 430 wyprodukowanych stanowiły rezerwę, i miały posłużyć do formowania 4. Lekkiej Dywizji Zmechanizowanej.
W 1939 r. w Rambouillet sformowano korpus kawalerii (Corps de Cavalerie) w skład którego weszła 1. i 2. Lekka Dywizja Zmechanizowana. Wiosną 1940 r., kiedy sformowano 3. Lekką Dywizję Zmechanizowaną, weszła ona w skład Korpusu Kawalerii, który został teraz podporządkowany 1. Armii. Jednocześnie 1. Lekką Dywizję Zmechanizowaną wycofano ze składu korpusu i włączono bezpośrednio w podporządkowanie 7. Armii. Dowódcą Korpusu Kawalerii był gen. por. René J. A. Prioux (1879-1953).
W okresie poprzedzającym niemiecki atak 10 maja 1940 r., Korpus Kawalerii wraz z jego 2. i 3. Lekką Dywizją Zmechanizowaną przygotowano do wkroczenia do Belgii na linię rzeki Dyle, 7. Armia zaś wraz z 1. Lekką Dywizją Zmechanizowaną miała przesunąć się jeszcze dalej, do zachodniej części Holandii. Manewr ten miał na celu wyjście naprzeciw wojskom niemieckim, głównego natarcia niemieckiego spodziewano się bowiem właśnie przez Belgię. Pozwalało to na skrócenie linii frontu, na obronę zaprzyjaźnionych państw oraz odsunięcie linii frontu od przemysłowego, północno-wschodniego regionu Francji.
Manewr wydzielonych sił francuskich (1. i 9. Armii do Belgii oraz 7. Armii do Holandii) oraz Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego (do Belgii) zaczął się o godzinie 10:00 rano, w dniu niemieckiej napaści, 10 maja 1940 r. Do rana następnego dnia 1. Lekka Dywizja Zmechanizowana, osłaniająca skrzydło maszerującej najdalej 7. Armii, osiągnęła zaplanowaną na ten dzień pozycję w rejonie Antwerpii. Około południa 11 maja 1940 r. 1. Lekka Dywizja Zmechanizowana starła się z niemiecką 9. Dywizją Pancerną, ale wycofujące się wojska belgijskie uniemożliwiły podjęcie skutecznej walki i 1. Lekka Dywizja Zmechanizowana także musiała się wycofać.
Do pierwszej większej bitwy pancernej II wojny światowej doszło dzień później, 12 maja 1940 r. pod Hannut w Belgii. Tego dnia 2. i 3. Lekkie Dywizje Zmechanizowane zajęły pozycje obronne na 40-kilometrowym froncie od Tirlemont na północy do Huy na południu. Przez cały dzień skutecznie odpierały one ataki niemieckich 3. i 4. Dywizji Pancernych. W czasie bitwy doszło do bezpośredniej wymiany ognia między niemieckimi czołgami, głównie Panzer I i II, a francuskimi SOMUA S35. Te ostatnie otworzyły ogień z odległości około 800 m i zadały nacierającym czołgom niemieckim poważne straty. Kolejne walki obronne, w tym przeprowadzone kontrataki, nadal powstrzymywały wojska niemieckie 13 maja 1940 r. Jednak tego dnia stało się jasne, że główne wydarzenia tej kampanii rozgrywają się bardziej na południu. Główne siły niemieckie przeszły przez Ardeny i wyprowadziły natarcie spod Sedanu, w kierunku na północny-zachód. Zmusiło to francuskie wojska z Belgii do wycofania się na zachód. 14 maja 1940 r. wycofały się też 2. i 3. Lekkie Dywizje Zmechanizowane, pozostawiając na polu walki 165 unieruchomionych czołgów niemieckich, spośród których 116 później naprawiono, ale 49 zniszczono bezpowrotnie, głównie dokonały tego SOMUA S35.
Była to jednak najbardziej zwycięska bitwa tej kampanii. Wycofujące się wojska musiały wywalczać sobie drogę z powrotem, z Belgii do Francji. 17 maja 1940 r. 3. Lekka Dywizja Zmechanizowana walcząc z niemiecką 5. Dywizją Pancerną nad rzeką Sambie utraciła większość z posiadanych czołgów SOMUA S35. Do 31 maja 1940 r. wszystkie trzy lekkie dywizje zmechanizowane zostały otoczone pod Dunkierką i do 8 czerwca zostały w większości ewakuowane do Wielkiej Brytanii, ale bez sprzętu porzuconego na plażach.
W czerwcu udało się częściowo odtworzyć trzy lekkie dywizje zmechanizowane, ale w każdej z nich był tylko mieszany pułk czołgów, dysponujący zaledwie 20 wozami, 10 S35 i 10 H39, za wyjątkiem 3. Lekkiej Dywizji Zmechanizowanej, w której było 20 S35. Udało się też sformować namiastkę 4. Lekkiej Dywizji Zmechanizowanej, w której improwizowana Grupa De La Roche także dysponowała S35 i 10 H39. Wymienione wozy pochodziły z rezerw armijnych, oryginalne czołgi bowiem z trzech rozbitych lekkich dywizji zmechanizowanych albo zostały zniszczone, albo wpadły w ręce Niemców. Natomiast pozostałe pododdziały to elementy rozbitych lekkich dywizji kawalerii. W podobny, improwizowany sposób sformowano 7. Lekką Dywizję Zmechanizowaną (na bazie 4. Lekkiej Dywizji Kawalerii), ale było w niej tylko 20 czołgów Hotchkiss H39 i ani jednego SOMUA S35.
Tymczasem jednostki pierwotnie przeznaczone do sformowania 4. Lekkiej Dywizji Zmechanizowanej, w tym głównie 3. i 7. Pułk Kirasjerów, zostały przekazane do równolegle tworzonej 4. Dywizji Pancernej Rezerwy (odwodu naczelnego dowództwa), dowodzonej przez płk. Charlesa de Gaulle. 15 maja do dywizji trafia 3. Pułk Kirasjerów z 39 czołgami SOMUA S35, 7. Pułk Kirasjerów zaś przekazano dywizji dopiero 25 maja. 4. Dywizja Pancerna stoczyła pierwszą większą bitwę 19 maja 1940 r., kiedy to 3. Pułk Kirasjerów wspierał atak dywizji pod Crécy-sur-Serre. Jednakże atak został odparty przez Niemców ogniem artylerii i uderzeniami bombowców nurkujących Ju 87. W bitwie stracono 20 czołgów SOMUA S35, połowę posiadanych.
Po klęsce Francji większość z posiadanych czołgów SOMUA S35 wpadła w ręce Niemców. W posiadaniu marionetkowego rządu Vichy pozostało niewiele wozów tego typu. Udało się jednak przekonać Niemców, że Francja potrzebuje czołgów do obrony swoich afrykańskich posiadłości. 1 września 1941 r. sformowano mieszaną grupę zmechanizowaną 12e Groupe Autonome de Chasseurs d’Afrique, w skład której wszedł też szwadron z 23 SOMUA S35. W listopadzie 1941 r. grupa została przerzucona drogą morską do Senegalu, gdzie następnie spędzała czas dość pokojowo, na szkoleniu i patrolach. 15 lutego 1942 r. grupa została przemianowana na 12e Régiment de Chasseurs d’Afrique, w skład której wchodził wspomniany szwadron (kompania) czołgów SOMUA S35, szwadron motocyklistów i szwadron piechoty zmotoryzowanej. Jednocześnie w styczniu-lutym 1943 r. jednostkę przerzucono do Maroka, a następnie do Algierii, gdzie weszła w skład sił Wolnych Francuzów.
Sformowano z niej 19ème Groupement Blindé Français, w skład której wchodził 7. Szwadron 12. Pułku Pancernego (SOMUA S35), 1. Szwadron 5. Pułku Pancernego (Valentine) i 4. Szwadron 9. Grupy Artylerii Przeciwpancernej (M10; Groupe d’Artillerie Antichar – 9ème GACA). Grupa weszła do akcji 17 marca 1943 r. przeprowadzając atak na Gafsa, po Bitwie na Przełęczy Kasserine. Swój ostatni atak w kampanii afrykańskiej 19. Grupa Pancerna przeprowadziła 9-11 maja 1943 r., walcząc z resztkami 21. Dywizji Pancernej w rejonie Przylądka Bon. W toku tych walk stracono tylko 4 SOMUA S35, niszcząc przy tym kilka niemieckich. Warto przy tym pamiętać, że w połowie 1943 r. czołgi S35 były już mocno przestarzałe.
Nie było to jednak ostatnie użycie bojowe SOMUA S35. 7 października 1944 r., po wyzwoleniu znacznej części Francji, sformowano własną jednostkę pancerną, całkowicie niezależną od aliantów, u boku których walczyły jednostki Wolnych Francuzów, zorganizowane i wyposażone według standardów amerykańskich bądź brytyjskich. Był to 13e Régiment de Dragons – 13. Pułk Dragonów, który wyposażono w różnorodny sprzęt: 17 czołgów SOMUA S35 i 19 czołgów Char B1bis, pochodzących w większości z porzuconych zapasów wojsk niemieckich, a także 14 brytyjskich czołgów Centaur. W okresie marzec-kwiecień 1945 r. 13. Pułk Dragonów wziął udział w bitwie pod Royan i La Rochelle oraz w rozpoczętej 14 kwietnia 1945 r. operacji „Vénérable”, czyli likwidacji kieszeni niemieckiego oporu wokół portu La Rochelle na wybrzeżu Atlantyku. Ostatecznie jego załoga poddała się dopiero 7 maja 1945 r. i było to ostatnie użycie bojowe czołgów SOMUA S35.
Po kampanii francuskiej 1940 r. Niemcy przejęli 297 SOMUA S35. Mimo ich pewnych niedoskonałości zdecydowano się przyjąć je do uzbrojenia niektórych jednostek, dokonując jedynie pewnych modyfikacji. Zmieniono właz na wieży na typową dla niemieckich czołgów wieżyczkę obserwacyjną, a ponadto SOMUA S35 wyposażono w niemieckie radiostacje czołgowe FuG 5 o mocy 10 W. Niemcy oznaczyli zdobyczne czołgi jako Panzerkampfwagen 35-S 739(f).
Na przełomie 1940 i 1941 r. we Francji sformowano dwa pułki czołgów, Pz Rgt 201 i Pz Rgt 202, każdy w składzie dwóch batalionów z trzema kompaniami w każdym oraz samodzielny batalion Pz Abt 301, także posiadający w swoim składzie trzy kompanie. Jednostki te przechodziły różne reorganizacje, w tym sformowano z nich prowizoryczną 100. Brygadę Pancerną pod dowództwem gen. mjr. Johannesa Haarde, stacjonującą we Francji. W składzie tych pododdziałów były wozy różnych typów, ale także SOMUA S35. W marcu 1941 r. z jednostek tych wydzielono Panzer-Abteilung 211 uzbrojony w wozy Hotchkiss H35/H39 oraz SOMUA S35. Batalion ten został wysłany do Finlandii w końcu czerwca 1941 r. i wziął udział w walkach wraz z wojskami niemieckimi i fińskimi w rejonie miasta Salla, które zostało zdobyte. Jednakże 20 września 1941 r. ofensywa utknęła i wojska niemiecko-fińskie przeszły do obrony. W kwietniu 1942 r. natarcie w kierunku Kandałakszy wznowiono, chcąc uchwycić linię Murmańsk-Leningrad, co jednak się nie udało. Od początku lata 1942 aż do lata 1944 r. na froncie nic się nie działo i batalion pełnił służbę patrolową oraz utrzymywał pozycje obronne na pasywnym w istocie froncie. Kiedy jednak latem 1944 r. nastąpiła sowiecka ofensywa, jednostka została całkowicie rozbita i już więcej nie odtworzona.
Kolejną jednostką wyposażoną w czołgi francuskie, w tym SOMUA S35, był Panzer-Abteilung 212, sformowany na Krecie latem 1941 r. W październiku 1944 r. jednostkę ewakuowano do Jugosławii, gdzie została rozbita w rejonie Belgradu w walkach z Armią Czerwoną. Później, w grudniu 1944 r., batalion odtworzono, ale już z niemieckimi czołgami.
Tymczasem 201. Pułk Pancerny wyłączono w grudniu 1940 r. z dotychczasowego podporządkowania 100. Brygady Pancernej i włączono w skład 23. Dywizji Pancernej. Kiedy jednak wiosną 1942 r. dywizję wysłano na front wschodni, czołgi francuskie zostały w 201. Pułku Pancernym wymienione na wozy niemieckiej produkcji. SOMUA S35 (obok innych typów) były więc w składzie 23. DPanc tyko w okresie szkolenia. Co do 202. Pułku Pancernego, to jego I Batalion został we wrześniu 1941 r. wysłany do Jugosławii, gdzie był używany do walk z partyzantami. W tym czasie był on uzbrojony w czołgi SOMUA S35 i Hotchkiss H35/39. W styczniu 1943 r., w związku z wcześniejszym rozwiązaniem 202. Pułku Pancernego, batalion z Jugosławii przemianowano na Panzer-Abteilung 202. Nadal walczył on z partyzantami. W lutym 1944 r., w związku ze stratą bądź zużyciem dotychczasowego sprzętu, batalion wyposażono w zdobyczne czołgi włoskie.
Tymczasem we Francji jesienią 1942 r. 100. Brygadę Pancerną przemianowano na 100. Pułk Pancerny. Ostatecznie i on został rozwiązany, ale w międzyczasie francuskie czołgi odziedziczyły Panzer-Abteilung 205 i 206, stacjonujące w północnej Francji. Oba te bataliony miały po 10 SOMUA S35, obok pojazdów innego typu. Całe lato 1944 r. bataliony te walczyły w Normandii z Amerykanami. Ta ostatnia jednostka została zniszczona na Półwyspie Cotentin. W momencie lądowania aliantów w Normandii, kilkanaście czołgów SOMUA S35 występowało też w składzie 22. Pułku Pancernego 21. Dywizji Pancernej (rozbitej w Tunezji, ale odtworzonej we Francji w lipcu 1943 r.). Do września 1944 r. w składzie 21. DPanc nie było już czołgów produkcji francuskiej, ale nie wiadomo, czy w ogóle wzięły one udział w walce. Przypuszczalnie zostały one pośpiesznie wymienione na nowsze niemieckie czołgi w obliczu lądowania aliantów w Normandii, jako że stare czołgi francuskie uznano w tym czasie za nieprzydatne na pierwszej linii frontu.
Poza wymienionymi w 1941 r. 32 czołgi przekazano Włochom, którzy wyposażyli w nie 200. Batalion Czołgów stacjonujący do września 1943 r. na Sardynii, aż do kapitulacji Włoch, po czym został on rozwiązany. W 1942 r. dwa S35 przekazano Węgrom, a w 1943 r. sześć wozów tego typu trafiło do Bułgarii.
Czołg SOMUA S35, mimo wad związanych z eksploatacją (awaryjność i trudna obsługa), był najbardziej udanym typem czołgu francuskiego, jaki wszedł do walki w maju 1940 r. Miał on mocno zoptymalizowane parametry, efektywną ochronę pancerną, a także odpowiednie uzbrojenie i ruchliwość na polu walki.
Francuska doktryna użycia broni pancernej i cała strategiczna koncepcja obrony państwa przyczyniły się do sromotnej klęski, jaką Francja poniosła w czerwcu 1940 r. Jednakże nie była to wina sprzętu, czy ilościowego potencjału. Przykład Francji dobitnie pokazuje, że nie potencjał ilościowy czy nawet jakość sprzętu decydują o zwycięstwie czy klęsce, ale ludzie, dowódcy i żołnierze. n
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu