Patrząc na jadące po ulicach 155 mm armatohaubice Krab i K9, czołgi K2, Pojazd Minowania Narzutowego Baobab, Nowe Bojowe Pływające Wozy Piechoty Borsuk czy elementy systemów przeciwlotniczych Wisła i Narew, można było znaleźć potwierdzenie wydawania na obronę narodową 4% PKB. Zwiększone nakłady finansowe pozwoliły na dokonanie kolejnych zakupów, w tym również krótko przed świętem, m.in. związanych z drugą fazą programu Wisła czy śmigłowcami Apache.
Sprzęt, który trafia do jednostek pochodzi z różnych źródeł. Tak na mocy umów z polskimi firmami, jak też z koncernami światowymi. W przypadku tych pierwszych efektem są: Borsuki, Kraby, Raki czy Warany. W przypadku tych drugich: system Wisła, czołgi K2, śmigłowce Apache i AW101 oraz AW149. Warto pamiętać, że w przypadku sprzętu zamawianego u zagranicznych producentów sukcesywnie rośnie stopień polonizacji poszczególnych konstrukcji.
Tak dzieje się w przypadku systemów przeciwlotniczych oraz przeciwrakietowych Wisła i Narew. Tak będzie również w przypadku przewidzianych do polonizacji czołgów K2 i armatohaubic K9, czego zapowiedzią jest udana kooperacja polsko-koreańska przy wyrzutniach K239 systemu Homar-K posadowionych na polskich Jelczach i zintegrowanych w Hucie Stalowa Wola S.A.
Wkład krajowego przemysłu w zmianę oblicza polskiego wojska widać było też w pieszych kolumnach. Uważny obserwator zapewne dostrzegł 5,56 mm karabinki MSBS GROT, które stają się podstawową bronią żołnierzy. Widać było też efekty zakupów w ramach, ogłoszonej przez resort obrony narodowej, akcji „Szpej” w postaci: kamizelek taktycznych i kuloodpornych, hełmów kewlarowych nowej generacji, sprzętu noktowizyjnego. Te drobne z pozoru elementy indywidualnego wyposażenia żołnierza mają istotny wpływ na warunki służby. Na polu walki komfort żołnierza, funkcjonalność i ergonomia jego indywidualnego wyposażenia, są równie istotne jak nowoczesne rozwiązania stosowane w sprzęcie ciężkim.
Przy okazji defilady warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden, często niedostrzegany, aspekt. Chodzi o zdolności krajowe do serwisowania i obsługi sprzętu wprowadzanego do wyposażenia Wojska Polskiego. W zdecydowanej większości jest to zadanie, które powierza się rodzimej branży zbrojeniowej. To jej zakłady odpowiadają za utrzymanie sprawności, obsługę i serwis sprzętu przez cały – trwający dekady – okres użytkowania. Nie chodzi tylko o ten produkowany w Polsce, jak: polowe wyrzutnie rakietowe WR-40 Langusta, 120 mm moździerze samobieżne Rak czy systemy radarowe.
Dotyczy to też sprzętu pozyskiwanego z zagranicy, jak południowokoreańskie czołgi, armatohaubice, amerykańskie wyrzutnie rakietowe HIMARS czy czołgi Abrams. W ich przypadku to właśnie w Polsce są budowane kompetencje do obsługi tego wyposażenia. Potwierdza to uzyskanie certyfikatów do serwisowania samolotów F-16 i C-130 przez Wojskowe Zakłady Lotnicze Nr 2 S.A. Kompetencji budowanej nie tylko z myślą o polskich Siłach Powietrznych. Temu samemu celowi służyło utworzenie w Wojskowych Zakładach Motoryzacyjnych S.A. w Poznaniu Regionalnego Centrum Obsługi czołgów Abrams, czy budowane obecnie zdolności do obsługi samolotów FA-50, śmigłowców Apache czy czołgów K2.
Podziwiając sprzęt wojskowy warto pamiętać, że nie spełniłby on swojej roli, gdyby nie dwa warunki. Pierwszy to odpowiednio przygotowani i wyszkoleni żołnierze niezbędni do jego obsługi. Drugi, to krajowe przemysłowe zdolności w zakresie serwisu i wsparcia eksploatacji. Bez tego nawet najlepszy sprzęt nie będzie w stanie spełnić swojej roli, czyli odstraszyć potencjalnego przeciwnika.
Materiał przygotowany przez Polską Grupę Zbrojeniową S.A.
Zobacz więcej w nowym wydaniu czasopisma Wojsko i Technika >>
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu