Utworzenie szybkobieżnej broni pancernej wymagało przypisania do niej odpowiednio wyposażonej w środki transportu siły żywej. Okazało się, że o ile bataliony/pułki pancerne swoim ogniem szybko niszczą napotkanego nieprzyjaciela i zajmują jego teren, to nie mają one jednak możliwości utrzymania go przez dłuższy czas. Półśrodek, jakim stał się wykorzystywany do podwożenia piechoty samochód ciężarowy szybko uznano za dalece niewystarczający. Prace nad optymalnym sposobem transportu oddziałów mogących wspierać czołgi i przejąć zagarnięty przez nie teren prowadziły przynajmniej od połowy lat 30. wszystkie większe państwa europejskie.
Pomimo rozgałęzionej sieci dróg we Francji piechota podwożona samochodami po szosach musiała zawczasu rozładować się, rozproszyć w terenie i przygotować natarcie, co zawsze wymagało czasu i zazwyczaj okazywało się działaniem spóźnionym. Również manewrowanie kolumn samochodowych na drogach okazywało się poważnym problemem, a niewłaściwie wykonane groziło czasowym paraliżem jednostki. Czołgi z kolei nie mogły zbyt długo same przebywać na zdobytym terenie, bo to wystawiało je na ogień artylerii i/lub uderzenia lotnictwa. Wyraźnie zarysowała się potrzeba istnienia oddziałów szybkich i równocześnie zdolnych do poruszania się w terenie na przełaj. Ich zadaniem miało być krótkotrwałe utrzymanie przechwyconej wcześniej przestrzeni, aż do czasu nadejścia właściwych oddziałów piechoty/kawalerii. Jeśli zadanie to okazywało się niewykonalne należało opóźniać ruchy przeciwnika do czasu uzyskania wsparcia własnych oddziałów nadciągających z głębi ugrupowania. W ten sposób powstały oddziały znane jako „dragons portés”, w których konia zastąpił samochód terenowy.
Zadaniem motorowych dragonów nie było jak wspomniano długotrwałe utrzymanie terenu, ani nie jego obrona. Rola tych jednostek, przynajmniej nominalnie, sprowadzała się do czasowego 3-4-godzinnego uchwycenia i zabezpieczenia terenu (bez wsparcia piechoty i artylerii). Ponieważ dragoni zajmowali front 3-5 krotnie szerszy niż analogiczny co do liczebności oddział piechoty wyposażono ich w silniejsze środki ogniowe. Tym samym drużyna otrzymała drugi rkm, a na szczeblu szwadronu, poza granatnikami VB i ckm, pojawiały się moździerze oraz możliwość wsparcia armatami przeciwpancernymi. Jak pisał mjr Franciszek Szystowski: Dragons portés stały się elementem ruchliwego ognia z ziemi, pośrednim między czołgami, a posuwającą się z tyłu piechotą i artylerią. Największą zaletą zmotoryzowanych dragonów stały się ich szybkość rozwijania się w szyk bojowy, tempo posuwania się w terenie oraz sprawność w uchwytywaniu szerokich horyzontów.
Wspomniany mjr Franciszek Szystowski, kierownik Samodzielnego Referatu Studiów i Prób DowBrPanc. to oficer szczególny. Między 1 a 21 października 1936 r. przebywał on wraz z Zygmuntem Okołów-Podhorskim i inż. Tadeuszem Tańskim w podróży służbowej do Francji, Szwajcarii i Włoch, gdzie zapoznawał się z najnowszymi modelami pojazdów specjalnych wchodzących na wyposażenie tamtejszych armii. Po kilku miesiącach pobytu w kraju ponownie wysłany do Francji, tym razem w celu odbycia stażu wojskowego.
Na początku lutego 1937 r. mjr F. Szystowski rozpoczął staż w 1. Division Légère Mécanique – DLM, wielkej jednostce pancernej utworzonej we Francji w lipcu 1935 r. na bazie 4. Dywizji Kawalerii. Po dotarciu do celu polski oficer mógł zapoznać się z 1. Brygadą Pancerną (dwa pułki pancerne) oraz 2. Brygadą Pancerno-Motorową, w skład której wchodziły pułk dalekiego rozpoznania (Régiment de découverte – RDD, 44 samochody pancerne) oraz pułk dragonów (Régiment de dragons portés – RDP, w tym przypadku 4. Pułk Kirasjerów z Verdun). Oficer ten miał również możliwość zapoznania się z funkcjonowaniem 4e RC (4e Régiment de cuirassiers z Reims), w którym odbywał staż ale również wizytował on istotny dla polskich wojskowych 4e RDP, któremu poświęcił dużo uwagi. Organizacja tej jednostki była nieco inna niż batalionu, w którym swój staż odbywał ppłk Kazimierz Dworak z 24. Pułku Ułanów, o czym mowa w dalszej części tekstu.
Francuski 4e RC składał się ze szwadronu sztabowego oraz dwóch batalionów każdy á 2 szwadrony strzeleckie, 1 szwadron ckm i broni towarzyszącej. W tym ostatnim znajdowały się m.in. armaty przeciwpancerne kalibru 25 mm (wersja wzmocniona, przystosowana do marszu kołowego) oraz moździerze kal. 60 mm, które polski oficer określił jako doskonałe. Oba typy uzbrojenia autor opisał szerzej w artykule: Piechota francuska oczami polskich wojskowych, „Wojsko i Technika Historia”, nr 3/2023. W batalionie dragons portés znajdował się również szwadron czołgów rozpoznawczych AMR (Automitrailleuse de Reconnaissance) i szwadron motocyklistów á 4 plutony (każdy á 2 drużyny liczące 10 ludzi, łącznie 2 rkm, 1 granatnik VB i 13 motocykli + pluton z moździerzem 60 mm). Pierwszy dywizjon wykorzystywał samochody półgąsienicowe Citroën-Kégresse P19 transportujące 7 ludzi łącznie z kierowcą. Pojazdy szwadronu ckm i broni towarzyszących, wykonane w nieco innej wersji, przewoziły 6 ludzi. Środkiem przewozowym drugiego dywizjonu były sześciokołowe samochody terenowe Lorraine-Tatra zabierające 10 dragonów (9 strzelców + 1 kierowca). Sprzęt ten mjr Szystowski opisywał krótko:
Odnośnie sprzętu do przewożenia, to o ile samochody Citroën-Kégresse na 6-7 ludzi są b. ciasne, o tyle samochody 6-cio kołowe Lorraine-Tatra na 10 ludzi są b. wygodne i mają szereg półek, skrzynek, uchwytów i miejsc na broń i wyposażenie. Zapas benzyny w bakach na wozach wystarcza na 300 km dobrych dróg.
Wyposażenie jednostek w terenowy sprzęt kołowy pozwalał na prowadzenie walki w sposób kawaleryjski. Z kolei w etatach wojennych RDP wchodzących w skład DLM przewidywano również trzeci batalion, przy czym miał on wykorzystywać samochody kołowe z rekwizycji i nie posiadał własnego szwadronu czołgów AMR. Oddział określany jako „batalion z poboru” traktowano raczej jako formę odwodu, który dołączać powinien do reszty pułku z opóźnieniem. Francuzi uznawać mieli nawet, że z racji stosowania sprzętu pochodzącego z rekwizycji przewożony batalion nie musi być jednostką typowo dragońską. Do tego celu dowództwo mogło wyznaczyć dowolną jednostkę piechoty będącą „na rynku” i przerzucić ją w nakazany rejon dokładnie na takich samych zasadach jak klasyczna kolumna samochodowa. Na stopie wojennej batalion liczyć miał około 1000 ludzi, pułk zaś około 3000. Na początku roku przywołana jednostka otrzymała nowy typ uzbrojenia:
Ostatnio 4. Pułk otrzymał nowe działko ppanc. 25 mm Puteaux o szybkości początkowej pocisku Vo = 950 m/sek. Waga działka 410 kg. Działka te mają zamienić działka ppanc. 25 mm Hotchkiss, które nie wytrzymywały szybkich przemarszów za samochodami (holowania) i musiały być przewożone na samochodach. Obecnie dość wysoką wagę działka ppanc. Puteaux – 410 kg tłumaczy się tym, że jest ono bardzo solidnie zbudowane i doskonale znosi szybkie holowanie. Działko jest doczepiane z tyłu do samochodu terenowego w szwadronach ckm i broni towarzyszących.
W kwestii szkolenia zwracano uwagę, że nie napotykało ono w jednostkach dragons portés trudności i oparte zostało na obowiązującym ówcześnie regulaminie kawalerii. Kierowcy po spieszeniu oddziałów przyjmowali rolę koniowodnych rozpraszając i maskując samochody. Dragoni zaś wchodzili do walki jak typowi spieszeni kawalerzyści. Jedna z podstawowych zasad pracy polowej mówiła, że tak długo jak ogień nieprzyjaciela na to pozwala, należało posuwać się na samochodach/wozach półgąsienicowych, dopiero w pobliżu wroga pojazdy rozpraszały się (schodziły z dróg i maszerowały w terenie na przełaj), po czym opuszczali je dragoni.
Tutaj pojawiała się jednak istotna rozbieżność, gdyż jak słusznie zaznaczał mjr Szystowski, pojęcie „teren” we Francji, a w Rzeczpospolitej oznaczało zupełnie co innego.
Na ogół jazda w terenie to przemieszczanie się poza drogami po nierównościach terenowych o twardym podłożu, a nie piaskach i obszarach podmokłych jak miało to miejsce w Polsce. Autor przypuszczał, że zastosowanie w kraju sprzętu francuskiego (Citroën-Kégresse, Lorraine-Tatra) wykazałoby jego niedostateczne przygotowanie, a możliwości pokonywania terenu musiałyby zostać wyraźnie zwiększone. Sprzęt typu polskiego winien charakteryzować się lekkością, aby załoga mogła go w razie potrzeby wypchnąć z drogowej pułapki. Bliskie rozpoznanie batalionom zapewniały wpisane w ich organizację szwadrony czołgów AMR i motocykliści.
Z racji sprawowanej funkcji w kraju mjr Szystowski (awansowany na ten stopień już po powrocie z Francji 19 marca 1937 r.) podkreślał, że podległy mu referat dysponuje kilkoma instrukcjami francuskimi oraz dokumentami natury kwatermistrzowskiej, które zostaną przetłumaczone i oddane do dyspozycji CWBrPanc. w Modlinie. Równocześnie zaznaczał, że w 1936 r. Francuzi przekazali do jednostek opracowanie, pt. „Instruction provisoire pour les unites de dragons portes” (zatwierdzenie do użytku służbowego nastąpiło 3 czerwca 1935 r.), gdzie opisano działy: musztry, środków dowodzenia, szwadron strzelców, szwadron broni towarzyszącej i batalion. Również egzemplarz tego regulaminu znajdował się w zasobie Referatu Studiów i Prób DowBrPanc. Omówienie ww. instrukcji, a de facto dodatku do francuskiego regulaminu kawalerii cz. II, zamieszczono w polskim „Przeglądzie kawaleryjskim” już w grudniu 1935 roku. Pierwsza część „Instruction…” dotyczyła pracy oddziałów na wozach polowych, druga natomiast na samochodach ciężarowych.
W sprawozdaniu z lutowego stażu zamieszczono charakterystyki najważniejszych dla dragons portés formacji: motocyklistów, strzelców na samochodach terenowych i strzelców na samochodach półciężarowych. Pierwsza z nich, ogólnie dobrze już znana, mogła działać w różnych wariantach i być wykorzystywaną do:
Nakazem wynikającym ze specyfiki pracy sekcji, plutonów czy szwadronów motocyklowych była samodzielność ich działania w polu. Poza wymianą środka transportu, funkcjonowały one na zasadach identycznych z formacjami kawalerii konnej. Nie mniej właściwości techniczne narzucały im pewne ograniczenia działania. Przede wszystkim szybkość marszu utrudniała szczegółową obserwację, a hałas powodowany przez motocykl ogłuszał jego załogę. Podpatrzona we Francji technika marszu motocyklistów polegała na wykonywaniu krótkich, a szybkich, skoków by przy każdym zatrzymaniu poddać teren szczegółowemu zbadaniu i nasłuchiwać odgłosów silników pojazdów nieprzyjacielskich. Aby w skutek swej szybkości nie wpaść w pułapkę marsz oddziału motocyklowego odbywał się w kolumnie rozproszonej. Więcej informacji na temat kształtu i zasad funkcjonowania oddziałów motocyklowych autor zamieści w przyszłym artykule poświęconym oddziałom rozpoznawczym i motocyklowym.
Druga grupa, czyli strzelcy na samochodach terenowych (Dragons portes T.T. – Tout Terrain), to trzon dragons portés. Oddziały cechowała wielka ruchliwość, silne uzbrojenie oraz możliwość poruszania się w terenie. Na drogach mogły przemieszczać się one z przeciętną szybkością 25 km/godz. a więc 3-4 razy szybciej niż kawaleria i 5-krotnie szybciej niż piechota. W terenie, przy marszu ma przełaj, wozy typu T.T. osiągały tempo nawet do 10-12 km/godz. Dzienny zakres działania wynoszący 200 km był więc całkowicie poza zasięgiem nie tylko piechoty, ale klasycznej kawalerii. Ujemną cechę stanowiła wysoka wrażliwość oddziałów dragons portes T.T. do momentu opuszczenia przez nie pojazdów. Zapewnienie sobie bezpieczeństwa własnymi środkami ogniowymi w trakcie marszu, mimo 2 rkm na drużynę, było zadaniem bardzo trudnym. Dlatego też marsz szwadronów T.T. powinien być osłaniany przez motocyklistów lub czołgi rozpoznawcze.
Bez względu czy dragons portes działali w ramach DLC czy DLM stanowili oni element „stabilizujący”, obsadzając zajęte już odcinki terenu i zabezpieczając pozycje bronią maszynową, przeciwpancerną i moździerzami. Ewentualna dalsza akcja mogła być prowadzona przy wsparciu pułku dalekiego rozpoznania (samochody pancerne) lub czołgów. Ogółem każdy szwadron strzelecki w ramach batalionu dragonów ze składu DLM liczył 200 dragonów z 21 pojazdami terenowymi, 18 rkm, 12 garłaczy VB, 4 ckm i 1 moździerz 60 mm.
Trzecia grupa – strzelcy na samochodach półciężarowych, czyli klasyczni dragons portés. Tutaj podstawowym atrybutem była jeszcze większa szybkość marszowa sięgająca przeciętnie 40 km/godz. przy warunku przemieszczania się wyłącznie istniejącą siecią drogową. Z uwagi na tak wysokie tempo poruszania się, wykorzystanie tej grupy wymagało od dowódców umiejętności rozporządzania dragonami na samochodach w czasie i przestrzeni. Major Szystowski stwierdzał, że nie będąc w stanie zapewnić sobie samodzielnie bezpieczeństwa, niezdolne do opuszczenia drogi i bardzo wrażliwe w czasie wyładowania, oddziały muszą być osłonięte na dalekich odległościach. Marsz dragonów na ciężarówkach odbywał się więc w tle, jako drugi rzut. Nie przedstawiało to poważniejszych niedomagań, zważywszy na ich wysoką prędkość marszową i gotowość do „dogonienia” oddziałów idących na czele kolumny. O ile obrona oddziałów funkcjonowała podobnie jak praca ich kolegów z oddziałów T.T. to w przypadku odwrotu pojawiać się miały dodatkowe komplikacje. Przyjmowano, że wycofanie jednostek z linii styczności bojowej wojsk, załadunek na wozy i odmarsz może następować wyłącznie w nocy lub w oparciu o lasy itd.
Sprawozdanie mjr. Franciszka Szystowskiego jest dokumentem obszernym, z racji omówienia w nim chociażby czołgów wchodzących na wyposażenie 1. Brygady Pancernej z 1. DLM. Zagadnienie to wymaga jednak odrębnego przedstawienia. Poza sprawami natury ściśle wojskowej i technicznej, które jak wynika z przytaczanego powyżej dokumentu, bardzo interesowały polskiego oficera z DowBrPanc. w opracowaniu pojawiają się też informacje natury ogólnej. Mimo że staż trwał zaledwie dwa tygodnie, to od początku polskiego gościa przyjęto serdecznie, choć jak sam pisał:
Na początku nie wiedziano, co ze mną począć. Pułki pancerne dotychczas nie miały stażystów z armii obcych. Okres stażu był niefortunny. Ćwiczeń polowych prawie nie było (1-no na cały czas ćwiczeń). W koszarach było wyszkolenie jednostkowe. Uzyskanie jakiś wiadomości na ogół szło dosyć opornie. Nie wiedziano do jakich granic mają być utrzymane wobec mnie różne tajemnice wojskowe. Po pewnym czasie, gdy wyrobił się z paru oficerami stosunek koleżeński – stosunki się zmieniły radykalnie. Wszystko było przede mną otworem i nie robiono mi z niczego tajemnicy, chętnie dzieląc się ze mną wiadomościami i doświadczeniem.
W efekcie mjr Szystowski zebrał wiele ważnych dla strony polskiej informacji m.in. o czołgach rozpoznawczych jak i wozach lekkich R35 i H35 czy średnich S35. W dowód przyjaźni dowódca pułku płk Vicens de Causans wręczył polskiemu oficerowi odznakę pamiątkową 4. Pułku Kirasjerów (4e RC).
Pierwszego lutego 1938 r. dowódca motorowego od niespełna roku 24. Pułku Ułanów, ppłk dypl. Kazimierz Dworak, złożył na ręce Inspektora Armii gen. dyw. Tadeusza Piskora, sprawozdanie ze stażu odbytego w 5. Batalionie Dragonów Zmotoryzowanych francuskich w Lyonie. Pobyt we Francji na tle pozostałych oficerów broni pancernych i motorowych uznać należy, za jeden z dłuższych – od 7 września do 15 listopada. W tym czasie 24. Pułk Ułanów pod dowództwem ppłk. Jarosława Kaczyńskiego brał udział w ćwiczeniach pomorskich na pograniczu Kujaw i Wielkopolski.
Przywołany wcześniej oficer zameldował się w Fort Lamothe na peryferiach Lyonu, gdzie stacjonował 5e Régiment de dragons portés (5e RDP) rano 7 września 1938 r. Dowództwo 1. Dywizji Kawalerii (1. DLC), w której skład wchodziła jednostka stacjonowało w Paryżu. Jak się okazało batalion nie brał udziału w ćwiczeniach letnich, a w okresie, w którym skierowano ppłk. Dworaka na staż większość oficerów przebywała na urlopach. W batalionie poza oficerami funkcyjnymi i niewielką tylko liczbą dowódców oddziałów liniowych znajdowały się jedynie szwadrony o szkieletowej obsadzie, liczące po kilkunastu żołnierzy. Pozostali zostali zwolnieni do cywila lub przygotowali się do przejścia do rezerwy w najbliższym czasie. Nowi rekruci mieli pojawić się w jednostce dopiero w drugiej dekadzie października. Zastępujący nieobecnego dowódcę batalionu kpt. Gregoire przyjął polskiego pułkownika grzecznie, lecz wprost oznajmiając mu, że przybywa nie w porę.
Francuzi nie posiadali również programu stażu polskiego oficera oraz nie byli go w stanie szybko przygotować. W tej sytuacji ppłk Dworak zwrócił się z prośbą do przyjmującego go oficera, aby ten sam zaprezentował mu pewne oddziały organizacyjne, wyszkoleniowe i materiałowe. Co wydaje się dziwne, na pytanie Francuza jaką jednostką dowodzi Polak – konną czy zmotoryzowaną, ten ostatni odpowiedział że konną. Trudno tutaj odpowiedzieć na pytanie dlaczego takiej odpowiedzi udzielił polski oficer. Po przybyciu właściwego dowódcy batalionu, ppłk Billard de Saint-Laumer, co nastąpiło 6 października 1937 r. przedstawiony został sprzęt silnikowy, uzbrojenie, oporządzenie oraz organizacja jednostki. Po pewnym okresie zaskoczenia i jak się wydaje trudności z odnalezieniem odpowiedzi na pytanie jak zagospodarować polskiego gościa udało się z powodzeniem wyjść z sytuacji. Dowódca 24. Pułku Ułanów meldował:
Zastępca dowódcy batalionu przydzielił mnie rozkazem do 1 szwadronu, którego dowódca, kpt/rtm. Bergasse, niestrudzenie i z wielką cierpliwością pokazywał mi wszystko to, co w ramach tak małych stanów w szwadronie można było zobaczyć – a zatem: zorganizował strzelanie pokazowe z kbk i rkm, zaznajomił mnie z typami sprzętu motorowego znajdującego się w szwadronie, zorganizował pokaz marszu szwadronu oraz dał mi do przestudiowania wytyczne wyszkolenia dowódcy batalionu za okres zimowy 1936 i na okres letni 1937. Już w okresie bliższego zapoznania się z korpusem oficerskim, stosunek oficerów francuskich do mnie uległ znacznej poprawie, pomijając już ten fakt, że dowódca 1 szwadronu od razu bardzo życzliwie i z pełną dyscypliną i szacunkiem wobec mnie występował.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu