Zaloguj

Zbrojenia rakietowo-jądrowe KRLD

Kim Dzong Un wizytuje ekspozycję „seryjnych” głowic jądrowych. Po lewej stronie wystawiono kilka typów ich nosicieli.

Kim Dzong Un wizytuje ekspozycję „seryjnych” głowic jądrowych. Po lewej stronie wystawiono kilka typów ich nosicieli.

Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna od dziesięcioleci straszy świat wizją wznowienia działań wojennych na Półwyspie Koreańskim.
W świetle prawa międzynarodowego wojna między państwami koreańskimi ze znaczącym udziałem Chińskiej Republiki Ludowej oraz Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników nie zakończyła się bowiem 27 lipca 1953 r., a jedynie podpisano wówczas dokumenty o wstrzymaniu ognia przez strony i ustanowieniu linii demarkacyjnej. O ile jednak jeszcze ćwierć wieku temu w rachubę wchodziła jedynie kontynuacja krwawej wojny konwencjonalnej na Półwyspie, o tyle obecnie państwo Kimów dysponuje bronią zdolną do rażenia celów nie tylko na całym terytorium sąsiada z południa, ale także na Wyspach Japońskich, amerykańskich terytoriach na Pacyfiku, a nawet obiektów na kontynencie północnoamerykańskim. Na dodatek nikt nie ma już dziś wątpliwości, że KRLD ma broń jądrową, niejasne jest tylko, iloma głowicami dysponuje i jaki jest stopień ich technicznego zaawansowania.

Powodem do umiarkowanego optymizmu co do wiarygodności tych gróźb był do niedawna niski poziom gotowości bojowej nowego uzbrojenia ofensywnego Koreańskiej Armii Ludowej. Pociski balistyczne testowano do pierwszego udanego startu, a następnie koncentrowano uwagę na kolejnej, z zasady większej konstrukcji. Było zatem oczywiste, że publicznie pokazywane wielokrotnie podczas defilad, ale nie poddawane kolejnym testom rakiety są całkowicie nieprzewidywalne w zakresie niezawodności i właściwie nie nadają się do praktycznego użycia (nawet sami Koreańczycy nie odważyliby się odpalić uzbrojonej w głowicę jądrową rakiety, która wcześniej tylko raz została wypróbowana z jakim takim powodzeniem).

Sytuacja zaczęła zmieniać się w ubiegłym roku, gdy zamiast pierwszych prób nowych pocisków, zaczęto powtarzać testy wypróbowanych wcześniej (szerzej w WiT 4/2022 i 1/2023). Liczba startów pocisków różnych typów odpalonych w 2022 r. była rekordowo duża, ale marzec tego roku był pod tym względem jeszcze bardziej imponujący. Pretekstem do tej demonstracji siły stały się ćwiczenia „Freedom Shield”, prowadzone w tym czasie wspólnie przez siły zbrojne Republiki Korei i Stanów Zjednoczonych.

Marsz kolumny wyrzutni „KimATACMS-ów” na pozycję ogniową…

Marsz kolumny wyrzutni „KimATACMS-ów” na pozycję ogniową…

Prawdziwą nową jakość stanowiła próba z 18 marca, podczas której, według wszelkiego prawdopodobieństwa po raz pierwszy, odpalono pocisk balistyczny z wyrzutni podziemnej. O budowie takiej eksperymentalnej instalacji na poligonie rakietowym w Tongchang-ri informowały jeszcze w 2021 r. źródła wywiadowcze. Pewnym zaskoczeniem był typ wystrzelonego pocisku, a mianowicie niewielka rakieta „Kimskander”. Na pewno nie jest to docelowa „para” (silos plus rakieta) i wkrótce prawdopodobnie dowiemy się o odpaleniu z tego samego stanowiska większego pocisku. Większość północnokoreańskich rakiet, a w tym wszystkie pociski dalekiego zasięgu, wykorzystuje silniki zasilane paliwem ciekłym i zasadna byłaby budowa silosów właśnie do nich. Natomiast znacznie bardziej perspektywiczne są pociski z silnikami na paliwo stałe i KRLD systematycznie zwiększa ich udział w swym arsenale. Na pewno pomocne w procesie projektowania i testowania wyrzutni podziemnych są doświadczenia zebrane podczas prób odpalania pocisków balistycznych spod wody (z wyrzutni na platformach zanurzalnych i okrętu podwodnego). Oczywiście, specyfika takich startów jest nieco inna (środowisko wodne, które w pewnych kwestiach stanowi utrudnienie, a w innych – wręcz przeciwnie), ale szereg rozwiązań technicznych może mieć charakter uniwersalny.

Pozostaje, oczywiście, kwestia celowości budowy wyrzutni podziemnych. Brak bowiem możliwości ukrycia w ten sposób pozycji startowych. Budowy silosów nie da się obecnie ukryć przed satelitarnym rozpoznaniem obrazowym (pomijając tak egzotyczne pomysły, jak ich budowa wśród istniejących lub tworzonych obiektów przemysłowych). Dyskusyjna jest także kwestia odporności takich wyrzutni na prewencyjny atak nieprzyjaciela. W przypadku Stanów Zjednoczonych i Rosji, z racji odległości między punktem startu efektorów uderzenia prewencyjnego a celami – silosami, w rachubę wchodzi niemal wyłącznie użycie w tym celu pocisków balistycznych z głowicami jądrowymi rażącymi całe pola startowe, a nie pojedyncze wyrzutnie. Zastosowanie wzmocnionych silosów daje w takim przypadku nadzieję na przetrwanie co najmniej części z nich. Natomiast Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna jest niewielkim państwem z dominującymi granicami „zewnętrznymi”, czyli dostępnymi dla przeciwnika. Oznacza to, że niemal wszystkie ewentualne pozycje startowe znajdują się w zasięgu niestrategicznej broni południowokoreańskiej, o amerykańskiej nie wspominając. Do precyzyjnego obezwładniania pojedynczych silosów mogą zostać użyte relatywnie niewielkie, szybkie i bardzo precyzyjne pociski z głowicami konwencjonalnymi.

Zdecydowanie lepsze wydaje się w tym kontekście użycie wyrzutni mobilnych, w które KRLD inwestuje od wielu lat. Problem polega na tym, że najnowsze wyrzutnie samobieżne pocisków Hwasong-17 są tak ogromne, że ich faktyczna mobilność jest bardzo problematyczna. Nie bez powodu pozycją startową w przypadku wszystkich ich dotychczasowych testów była… płyta międzynarodowego lotniska w Pjongjangu! Próba ich rozśrodkowania i przemieszczania po drogach publicznych wymagałaby gruntownego wzmocnienia nawierzchni, a nawet modyfikacji przebiegu szos lub co najmniej budowy specjalnych odcinków, podobnych do drogowych odcinków lotniskowych, które w założeniu mają zapewnić bezpieczne rozśrodkowanie samolotów bojowych. W rzeczywistości są świetnie znane potencjalnemu przeciwnikowi i zniszczenie bazujących na nich samolotów byłoby łatwiejsze nawet, niż w macierzystych bazach. Tak samo byłoby z rozśrodkowanymi północnokoreańskimi wyrzutniami-gigantami.

Konkluzja jest następująca – prace nad podziemnymi wyrzutniami pocisków balistycznych w KRLD mają w dużej mierze wymiar propagandowy – chodzi o pokazanie, że i pod tym względem państwo Kimów dorównało mocarstwom.
Nikogo nie zadziwił za to kolejny start ciężkiego pocisku Hwasong-17, przeprowadzony 16 marca br. Jest to obecnie najpotężniejszy północnokoreański pocisk balistyczny, napęd jego pierwszego stopnia stanowią dwa dwukomorowe silniki na ciekły materiał pędny. Jedyną nowością w tym przypadku była seria zdjęć Ziemi dokonana z pokładu rakiety, a dokładniej z jej części głowicowej w apogeum, czyli z wysokości ok. 6000 km. Zdjęcia nie dziwią, ale stanowią potwierdzenie hipotezy, że KRLD może wykorzystywać starty swoich rakiet do zbierania informacji wywiadowczych metodą rozpoznania obrazowego. Oczywiście, zdjęcia o wyższej rozdzielczości, stąd większej „nośności informacyjnej”, musiałyby być wykonywane z wysokości najwyżej kilkuset kilometrów podczas przelotu nad obserwowanym terytorium. Jak dotąd próby rakietowe są realizowane w taki sposób, by odpalane pociski nie przelatywały nad państwami ościennymi (z wyjątkiem Wysp Japońskich, jednak w tym przypadku już na znacznej wysokości), ale w przyszłości ta sytuacja może ulec zmianie i nie należy raczej oczekiwać, że spowoduje to próby ich zestrzelenia. Zdjęcia i film ze startu 16 marca potwierdziły także wcześniejsze spekulacje dotyczące modyfikacji procedury startowej. Do niedawna ciężkie pociski były transportowane na miejsce startu przez wieloosiowy pojazd, ustawiane w położeniu pionowym na stole startowym, po czym pojazd był odłączany od stołu i odjeżdżał na bezpieczną odległość. Marcowy start odbył się natomiast na pewno ze stołu przyłączonego do pojazdu.

Efektowna była salwa sześciu pocisków – „Kim-ATACMS-ów” z sześciu czteropojemnikowych wyrzutni. Salwę oddano ze stanowisk na wybrzeżu 9 marca br. Wszystkie pociski odpalone zostały równocześnie i najprawdopodobniej skierowano je na ten sam cel. Z kolei dwa pociski balistyczne „Kimskander”, wystrzelone 14 marca, pokonały trasę 611 km i „precyzyjnie raziły” cel na niewielkiej wysepce Phi. Kolejne dwie rakiety tego typu, wystrzelone 27 marca, przeleciały po 370 km. Pociski obydwu wspomnianych wyżej typów stanowią najnowszą generację broni rakietowej krótkiego zasięgu. Pierwszy przypomina z wyglądu amerykański pocisk ATACMS, ale jest większy i ma zasięg co najmniej 410 km. Jest odpalany z prostopadłościennych pojemników transportowo-startowych. „Kimskander” jest bardzo podobny do pocisku 9M723 rosyjskiego Iskandera i ma zasięg ponad 600 km. Jest odpalany pionowo z dwuprowadnicowej wyrzutni, umieszczonej na czteroosiowym nośniku, bardzo podobnym do białoruskiego podwozia MZKT-7930 Astrolog, używanego w oryginalnej wyrzutni 9P78-1 Iskandera.

Przez długie lata Korea Północna straszyła rakietami balistycznymi, ale przyszedł czas i na pociski manewrujące. Potwierdzone długoletnie i owocne kontakty z ukraińskimi firmami, specjalizującymi się w czasach ZSRR w budowie rakiet bojowych, wskazują na najbardziej prawdopodobne źródło „natchnienia” północnokoreańskich inżynierów w dziedzinie pocisków skrzydlatych – stały się nim eksradzieckie pociski „powietrze-ziemia” Ch-55, których ponad 1000 pozostało na terytorium Ukrainy po rozpadzie ZSRR. Pociski północnokoreańskie były dotąd odpalane z wyrzutni naziemnych, ale adaptacja rakiet lotniczych do tego celu nie jest trudna, gdyż wymaga jedynie dodania odrzucanego w locie silnika startowego.


Czytaj pełną wersję artykułu

Przemysł zbrojeniowy

 ZOBACZ WSZYSTKIE

WOJSKA LĄDOWE

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Wozy bojowe
Artyleria lądowa
Radiolokacja
Dowodzenie i łączność

Siły Powietrzne

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Samoloty i śmigłowce
Uzbrojenie lotnicze
Bezzałogowce
Kosmos

MARYNARKA WOJENNA

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Okręty współczesne
Okręty historyczne
Statki i żaglowce
Starcia morskie

HISTORIA I POLITYKA

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Historia uzbrojenia
Wojny i konflikty
Współczesne pole walki
Bezpieczeństwo
bookusertagcrosslistfunnelsort-amount-asc