Warto wiedzieć, że rok wcześniej Lightningi zostały wycofane z Europy i przeniesione do północnej Afryki. Okazało się bowiem, że myśliwce P-38 przydzielone do eskorty bombowców ciężkich B-17 w warunkach pogodowych zachodniej Europy nie sprawdziły się ze względu na nieustające kłopoty z silnikami i systemem paliwowym. Z powodu dwóch silników widoczność w dół i na boki była mocno ograniczona, a wczesne wersje P-38 dodatkowo miały problem z zamarzającymi karabinami maszynowymi (na wysokości 10 000 m panowała temperatura -60°C) i niedogrzaną kabiną pilota. Ponadto P-38 miał inną istotną wadę – w czasie nurkowania szybko blokowały się stery i samolot spadał jak kamień. Tę słabość P-38 wykorzystywali piloci Luftwaffe, w razie zagrożenia uciekając w dół. W wersjach P-38G i H zastosowano nowe silniki z nowymi turbosprężarkami, a dodatkowe zbiorniki paliwa pozwoliły zwiększyć zasięg do 3300 km, dzięki czemu trasę nad Atlantykiem Lightningi pokonywały bez międzylądowania na Islandii. Kolejne udoskonalenia pozwoliły wyeliminować poprzednie niedoskonałości i teraz P-38 miał duży zasięg, wysoki pułap i spisywał się bardzo dobrze.
Taktyka eskortowania wielkich formacji bombowych przez amerykańskie samoloty myśliwskie została wypracowana na podstawie doświadczeń starć z Luftwaffe w trakcie poprzednich lat krwawych zmagań. Na początku wojny myśliwce osłaniały bombowce trzymając się blisko nich. W takim przypadku piloci myśliwców brytyjskich lub niemieckich musieli przyjmować postawę defensywną i wyczekiwać na atak przeciwnika. Wyprawy bombowe kierowane były nad teren przeciwnika i to właśnie on dyktował warunki walki, wybierał czas i miejsce akcji, wypracowywał jak najlepszą pozycję do ataku wykorzystując słońce, chmury i przewagę wysokości. Pozbawione swobody manewru myśliwce eskorty nie były w stanie uchronić formacji bombowej przed atakiem narażając tym samym bombowce na straty, jak również same wystawiając się na ogień przeciwnika. Przekonali się o tym Niemcy podczas bitwy o Anglię oraz Brytyjczycy w trakcie prowadzenia strategicznej ofensywy bombowej w latach 1941 i 1942.
Kiedy Amerykanie rozpoczęli swoją dzienną ofensywę bombową okazało się, że nie mają myśliwców do ich osłony na całej trasie. Załogi bombowców narzekały, że w czasie lotów nad silnie bronione cele w Rzeszy mają niewielki pożytek z osłony myśliwskiej. Niemcy dobrze wiedzieli o niewielkim zasięgu samolotów myśliwskich Supermarine Spitfire i Republic P-47 Thunderbolt. Piloci Luftwaffe mogli spokojnie poczekać, aż eskortujące P-47 będą musiały zawrócić z braku paliwa na dalszy lot. Przeciwnik uderzał szybko i boleśnie, nie wdając się bez potrzeby w starcia z myśliwcami. Straty bombowców rosły, a każdy z nich miał 10 osób załogi.
W grudniu 1943 r. pojawiły się pierwsze samoloty myśliwskie North American P-51 Mustang. Najpierw w składzie 354. FG, potem przybyły kolejne jednostki. Ten myśliwiec był kluczem do wywalczenia przewagi na niebie nad Niemcami. Sława Mustangów rozchodziła się „jak kręgi na wodzie” i z tygodnia na tydzień stały się marzeniem pilotów każdej jednostki. Dysponując ogromnym zasięgiem były bardzo szybkie i zwrotne, do tego silnie uzbrojone. Żaden Messerschmitt czy Focke-Wulf nie był im straszny. Dowództwo 8. Air Force chciało jak najszybciej wyposażyć swoje jednostki w Mustangi i w czerwcu 1944 r. przyszła kolej na 55. FG, która miesiąc później była w pełni przezbrojona.
W 1943 r. taktyka osłony ewoluowała i teraz myśliwce osłaniały bombowce ciężkie w częściowo nakładających się na siebie odcinkach, z których każdy był pilnowany przez inną grupę myśliwską. Wynikało to z tego, że prędkość przelotowa bombowców była mniejsza niż myśliwców, które dostosowując ją do bombowców lub wykonując zakosy zużywały większość paliwa i w przypadku walki powietrznej mogłoby się zdarzyć, że musiałyby przedwcześnie zawrócić pozostawiając bombowce bez osłony. Było to szczególnie ważne, gdy myśliwce nie miały jeszcze dodatkowych zbiorników paliwa i ich zasięg nie pozwalał na osłonę B-17 i B-24 na całej ich trasie. Powszechna była wówczas konieczność oszczędzania benzyny, aby zachować ją na walkę z myśliwcami Luftwaffe. Wiadomo bowiem, że podczas gwałtownych manewrów i pracy na pełnej mocy w trakcie powietrznego starcia silniki „piły paliwo” jak smoki.
Amerykanie zauważyli, że ich myśliwce często wracały do baz z pełnym zapasem amunicji, ponieważ tylko część z nich była angażowana w walki powietrzne. Postanowiono więc, że po przejęciu osłony przez inne grupy myśliwców, w drodze powrotnej mogą one ostrzeliwać wrogie lotniska. Jednym słowem zamierzano niszczyć samoloty przeciwnika jeśli nie w powietrzu, to na ziemi. Niebawem grasujące na małej wysokości amerykańskie myśliwce stały się dla Luftwaffe prawdziwą zmorą. Amerykanie nie mieli żadnych zahamowań z wysyłaniem swoich myśliwców do ataków na cele naziemne. Potem wydzielono osobne jednostki, które działając na mniejszych odległościach jako myśliwce szturmowe podwieszały pod swoje P-38, P-47 czy P-51 bomby i pociski rakietowe odnosząc znaczne sukcesy w atakach na cele naziemne. Ofensywne działania powietrzne były jednym z czynników jaki doprowadził do klęski lotnictwa myśliwskiego Luftwaffe. Z czasem Amerykanie atakowali wszystko co nawinęło im się pod lufy.
Wiosną 1945 r. Mustangi królowały nad Niemcami. Ich ogromny zasięg i świetne osiągi nie miały sobie równych, były ich całe setki, a ich piloci do perfekcji opanowali taktykę walki grupowej. Wielkie formacje P-51 defilowały po niebie III Rzeszy wypatrując wszelkich celów godnych zniszczenia w powietrzu i na ziemi. Podczas ataków na lotniska ogień sześciu karabinów maszynowych kal. 12,7 mm na ogół wystarczał, żeby każdego przeciwnika zamienić w kupę złomu. Chcąc wzmocnić rywalizację pomiędzy grupami sztab 8. AF ogłosił, że na konta pilotów będą zaliczane także samoloty Luftwaffe zniszczone na ziemi. Od tego momentu niemieckie bazy lotnicze były ostrzeliwane od jednego końca do drugiego kilkakrotnie w ciągu jednego dnia.
10 kwietnia na ziemi zniszczono 280 niemieckich samolotów, ustanawiając nowy rekord 8. AF, ale sześć dni później stał się on już nieaktualny. Otóż 16 kwietnia, w dniu rozpoczęcia sowieckiej ofensywy na Berlin, Amerykanie zgłosili zniszczenie na lotniskach Bawarii, Czech i Austrii ni mniej ni więcej jak 752 samolotów! Cztery grupy zameldowały ponad 100 unicestwionych samolotów. Był to sukces na miarę niemieckiego uderzenia na sowieckie lotniska 22 czerwca 1941 r., gdy III Rzesza rozpoczęła operację „Barbarossa”.
Jednym z najlepszych łowców w takich przypadkach był wspomniany dowódca 55. FG, Lt. Col. Elwyn G. Righetti, znany jako „Eager El”, który odnosił też zwycięstwa w powietrzu i uzyskał 7,5 potwierdzonych zestrzeleń, 1 prawdopodobne i 2 uszkodzenia. Wśród potwierdzonych zwycięstw były m.in. legendarne Mistele. Kiedy Mustangi zeszły nisko nad ziemię i zaczęły przetrząsać lotniska przeciwnika szukając celów ujawniła się wyjątkowa smykałka Righettiego do ataków szturmowych. 6 stycznia 1945 r. na lotnisku w Giebelstedt zniszczył trzy Ju 88, ale szczyt swoich możliwości osiągnął w kwietniu, gdy dwukrotnie ofiarą jego półcalówek padło po sześć niemieckich samolotów (9 i 16 kwietnia).
Lt. Col. Elwyn Guido Righetti zaciągnął się do US Army Air Corps w grudniu 1939 r., trzy miesiące po rozpoczęciu wojny w Europie. Wówczas posiadał już certyfikat cywilnego pilota z dwuletnim doświadczeniem, a kiedy w lipcu 1940 r. ukończył wojskowe szkolenie lotnicze w stopniu
2/Lt. był uważany za jednego z najbardziej utalentowanych pilotów w USAAC i bardzo zdolnego oficera. Te czynniki spowodowały, że został wybrany jako instruktor do szkolenia nowych pilotów dla USAAC w San Antonio w Teksasie.
W styczniu 1941 r. Elwyn ożenił się z Edith Cathryn („Katy”) Davis, śliczną dziewczyną z San Antonio, która była od niego o kilka lat młodsza. Niebawem Elwyn otrzymał awans na Lieutnanta, a potem Japonia zaatakowała Pearl Harbor. Ameryka była w stanie wojny także z III Rzeszą, po tym jak Adolf Hitler wypowiedział jej wojnę. W maju 1942 r. młodej parze urodziła się córka, którą nazwali Elizabeth Kyle. Szybko nastąpił kolejny awans i w ciągu następnych dwóch lat Major Righetti wyszkolił setki pilotów, którzy zasilali dywizjony walczące w Europie i na Pacyfiku. Wielokrotnie prosił o przydział na front, ale zawsze mu odmawiano. Był jednym z najbardziej utalentowanych pilotów instruktorów w USAAF, jednak w czerwcu 1944 r., gdy zbliżało się ostateczne uderzenie w Niemcy i Japonię, otrzymał wiadomość, że jego kolejne podanie rozpatrzono pozytywnie i w końcu wyruszy na wojnę. Jednocześnie otrzymał awans do stopnia Lieutnant Colonel.
Po przybyciu do Anglii w październiku 1944 r., Lt. Col. Righetti został przydzielony do 55. FG. Chociaż był w służbie od prawie 5 lat i wylatał ponad 2000 godzin, nigdy nie brał udziału w prawdziwej walce. Jego priorytetem stało się nauczenie jak najwięcej od pilotów z doświadczeniem bojowym. Było to o tyle dziwne, że sam wyszkolił wielu z tych, od których teraz chciał się uczyć. Jego żywiołowe i gorączkowe poszukiwanie wiedzy na temat latania bojowego przyniosło mu przydomek „Eager El” czyli „Gorliwy El”. W ciągu następnego miesiąca, latając głównie jako boczny dowódców jednostek dowiódł, że jest wystarczająco zdolny, aby objąć dowództwo nad dywizjonem myśliwskim czyli 338. FS. Righetti szybko potwierdził swoją reputację jako agresywny i odważny pilot i pokazał swoje umiejętności jako nieustraszony, śmiały, a jednocześnie troskliwy i sumienny przywódca. Obecnie nie było tak wielu walk powietrznych w porównaniu z wcześniejszymi latami wojny, ponieważ pod koniec 1944 r. alianci mieli niekwestionowaną przewagę powietrzną nad Niemcami. Jednak celów naziemnych było mnóstwo, a w tej dziedzinie Righetti czuł się wspaniale i potrafił to udowodnić. Pokazywały to też wyniki bojowe 55. FG. Przed jego przybyciem do Europy 55. FG nie wyróżniała się od innych grup myśliwskich 8. AF, ale od stycznia 1945 r. szybko zaczęło się to zmieniać. Za ten miesiąc 55. FG przypisuje się zniszczenie na ziemi 157 lokomotyw i rekordowej liczby samolotów Luftwaffe, w tym wielu odrzutowców.
W połowie lutego ówczesny dowódca 55. FG, Col. George Crowell zakończył swoją turę bojową i na jego następcę wybrano Righettiego, choć w kolejce czekali inni wysocy oficerowie. Teraz był odpowiedzialny za jednostkę liczącą około 2000 osób personelu latającego i naziemnego. Jak wspominali ci, którzy pod nim służyli, jego niezatarte cechy przywódcze okazały się zaraźliwe. Wkrótce cała jednostka osiągnęła poziom pewności siebie i morale, jakiego nigdy wcześniej nie miała.
Do eskorty bombowców ciężkich Mustangi zabierały ze sobą tylko dodatkowe, odrzucane w locie zbiorniki paliwa. Kiedy dowodzenie 55. FG przejął Righetti obmyślił ich wykorzystanie w roli bomb! Jego piloci specjalizowali się w zwalczaniu lokomotyw i składów kolejowych. Kiedy jeden z nich zrzucał na cel wykonane z papieru zbiorniki lecący za nim pilot zapalał rozlaną benzynę ogniem broni pokładowej. Potem podsycano pożar zrzucając na niego kolejne zbiorniki. Tą metodą zniszczono wiele składów i instalacji kolejowych. Dzięki temu 19 lutego 55. FG została wyróżniona DUC czyli Zaszczytnym Wyróżnieniem, gdy jej pilotom uznano zniszczenie 81 lokomotyw, 53 cystern kolejowych oraz 60 pojazdów wojskowych.
Na dzień 17 kwietnia 1945 r. pilotom 55. FG postawiono zadanie eskortowania wyprawy 410 B-17 z 3. Bomb Division lecących nad cele w rejonie Drezna. Tego dnia jak zwykle swoich pilotów do walki poprowadził Lt. Col. Elwyn G. Righetti, który właśnie tego dnia obchodził swoje 30. urodziny.
W drugim dniu sowieckiej ofensywy na Berlin wojska 2. Armii WP miały na głównym kierunku natarcia przełamać trzecią linię niemieckiej obrony zorganizowaną w oparciu o rzekę Weisser Schöps i kanał Neu Graben, a na kierunku pomocniczym – we współdziałaniu z prawym sąsiadem (sowiecką 5. Armią Gwardii) – odciąć zgrupowanie znajdujące się w lasach koło Bad Muskau, a następnie okrążyć je i zniszczyć. Podstawowym warunkiem przełamania trzeciej linii obrony wroga było zdobycie silnie umocnionej wsi Horka.
W ramach wsparcia dla sojuszników stacjonująca w Wielkiej Brytanii 8. AF wysłała 1054 bombowce B-17 i B-24 nad węzły kolejowe i stacje rozrządowe m.in. w rejonie Drezna, a ich osłonę zapewniało 816 myśliwców P-47 i P-51. Kiedy osłonę Latających Fortec przejęła kolejna grupa myśliwców o 14:45 piloci 55. FG zeszli nisko nad ziemię, aby poszukać czegoś do ostrzelania, a zwłaszcza przetrząsnąć lotniska w rejonie Drezna. Lt. Col. Righetti, poprowadził część samolotów do ataku na Riesa/Canitz, podczas gdy inne P-51 skierowały się nad lotniska w Bautzen/Litten i Kamenz. Do ostrzeliwania celów naziemnych zeszli głównie piloci 343. FS osłaniani przez kolegów z 338. FS.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu