Na przełomie XIX i XX wieku postęp w rozwoju broni palnej – zarówno ręcznej, jak i artyleryjskiej – był tak szybki, że obawiano się powszechnie, że któreś z mocarstw może zyskać olbrzymią przewagę jednym tylko wynalazkiem. Znajdowało to swoje odbicie w kulturze popularnej, bowiem wiele ówczesnych powieści sensacyjnych – a później również filmów – opowiadało o próbie wykradzenia konstrukcji strzeleckich. Miało to również swoje odbicie w rzeczywistości: w 1894 r. Francuzi aresztowali kapitana Alfreda Dreyfusa, oskarżyli go o szpiegostwo, skazali na długoletnie więzienie, po kilku latach zaś – i olbrzymiej dyskusji, która podzieliła francuskie społeczeństwo – ostatecznie uniewinnili. Afera Dreyfusa była najprawdopodobniej grą wywiadowczą, polegającą na przekazaniu Niemcom planów haubicy 120 mm modèle 1890 systemu Baqueta i nowej organizacji artylerii, a skazanie Dreyfusa miało udowodnić Berlinowi, jak poważnym ciosem dla Paryża była „utrata” tajnych planów.
Francuska intryga polegała na przekonaniu Niemców, że podstawą francuskiej artylerii będzie haubica systemu Baqueta, działa prowadzącego ogień stromotorowy, zoptymalizowanego do niszczenia wroga znajdującego się w umocnieniach. Mając tę wiedzę Niemcy mieliby unikać działań defensywnych i fortyfikacji, zamiast tego wybierając ofensywę, a przynajmniej działania w polu. Tymczasem Francuzi zamierzali oprzeć swoją artylerię polową na szybkostrzelnej armacie zoptymalizowanej do niszczenia ogniem na wprost nadchodzącego przeciwnika. Nad działem takim pracowano od kilku lat i ostatecznie zostało one wdrożone do służby jako Matériel de 75 modèle 1897, choć w Polsce lepiej znane jest jako 75 mm armata wzór 1897 systemu Schneidera.
Wojna niemiecko-francuska nie wybuchła jednak tak szybko, jak się spodziewano, a gdy do niej doszło w 1914 r., okazała się mieć zupełnie inny charakter. Przez ten czas francuskie plany wojenne ewoluowały z defensywnych do ofensywnych, a wywiadowcza intryga, w której ucierpiał Dreyfus, okazała się mało istotna. Co więcej, chociaż „75” była doskonałym działem, to w warunkach wojny okopowej lepiej sprawdzały się haubice, których Francuzi mieli zbyt mało. Było to zaskoczeniem, bowiem z reguły to postęp techniczny w artylerii – przede wszystkim zwiększanie zasięgu – powodował zmiany w taktyce i organizacji piechoty. Tym razem było odwrotnie: postęp w rozwoju broni strzeleckiej sprawił, że u progu Wielkiej Wojny organizacja artylerii – nie tylko u Francuzów – zdawała się anachroniczna.
W 1886 r. Francuzi zaczęli produkować proch bezdymny, ale wkrótce produkowali go także inni. Do tej pory produkcja amunicji wyglądała tak, że pocisk osadzano w łusce, której wnętrze było wypełnione niemal „pod korek” prochem czarnym. Proch bezdymny był jednak około cztery razy silniejszy niż proch czarny, co z jednej strony dawało nowe możliwości, a z drugiej rodziło nowe ograniczenia.
Ograniczenia związane były z bezpieczeństwem. Elaborowanie nabojów czarnoprochowych prochem bezdymnym powodowało ryzyko, że powstanie zbyt potężna amunicja, która będzie powodowała eksplozje broni. Amerykański XIX-wieczny czarnoprochowy nabój .45 Colt używany jest do dziś, współcześnie elaboruje się go również prochem bezdymnym, ale nawet w tej wersji jest nabojem dość słabym. Używa się go jednak przede wszystkim w broni historycznej lub w replikach broni historycznej do tzw. strzelania kowbojskiego. Użytkownicy są świadomi, że muszą starannie dobierać amunicję, robią to jednak indywidualnie. Nabój .45 Colt został jednak wycofany z arsenałów wojskowych, bowiem żołnierze rzadko kiedy są świadomi z czego strzelają, a amunicję dostają z magazynów.
Jeśliby nabój .45 Colt elaborować prochem bezdymnym „pod korek”, wówczas otrzyma się jeden z najpotężniejszych nabojów pistoletowych czy rewolwerowych. Właśnie w ten sposób powstał w 1958 r. nabój .454 Casull, którego pocisk ma energię 5-krotnie większą od pocisku naboju .45 Colt i o 40% od pocisku słynnego naboju .44 Magnum. Zanim jednak .454 Casull trafił do komercyjnej sprzedaży, musiał przejść pewne zmiany. Jedną z nich było wzmocnienie konstrukcji łuski względem braterskiego .45 Colt. Przede wszystkim jednak minimalnie zwiększono długość łuski, nie dlatego, żeby to było potrzebne z powodów energetycznych, tylko dlatego, żeby .454 Casull nie mieścił się do komór rewolwerów kalibru .45 Colt (najpotężniejszy nabój pistoletowy legalnie dostępny w Polsce to .460 S&W Magnum, który jest z kolei nieco przedłużonym nabojem .454 Casull: z większości rewolwerów kalibru .460 S&W Magnum można strzelać nabojami .454 Casull oraz .45 Colt, ale nie na odwrót).
W Europie z tym problemem poradzono sobie łatwo. Wprowadzono zupełnie nową amunicję do karabinów, z reguły zmieniając średnicę – a tym samym i masę – pocisków. Nowe naboje miały tę zaletę, że były lżejsze od starych, więc żołnierz mógł przenosić ich więcej. Nie zdecydowano się jednak na skrócenie łuski, uważając, że duża energia pocisków będzie przydatna do ostrzeliwania dalekich celów, mając jednocześnie świadomość, że żołnierze wytrzymają odrzut broni. Faktycznie, wytrzymywali, ale tylko podczas prowadzenia ognia pojedynczego. O prowadzeniu ognia seryjnego z karabinów ręcznych prawie nikt wówczas nie myślał.
Państwa europejskie gremialnie zlekceważyły broń krótką i nie dbały o wprowadzenie pistoletów lub rewolwerów na naboje elaborowane prochem bezdymnym. W Europie broń krótka nie służyła do walki, a do wymuszania posłuszeństwa wśród własnych żołnierzy lub cywilów. Nieco większą uwagę wojskowej broni krótkiej poświęcali Amerykanie, których armia składała się głównie z kawalerii i permanentnie
walczyła z Indianami.
Od 1873 r. uzbrojeniem US Army był Colt Single Action Army na – wspomniany już – nabój .45 Colt. Gdy pojawił się proch bezdymny, szybko opracowano „bezdymny” rewolwer, reklamowany jako „New Army and Navy”, a lepiej znany jako Colt M1892, bowiem w tym roku przyjęto go do uzbrojenia. Zgodnie z panującą tendencją pomniejszono również amunicję, zachowując jednak jej walory balistyczne: czarnoprochowy nabój .45 Colt zastąpiono nowoczesnym nabojem .38 Long Colt (w tym przypadku pocisk .38 miał średnicę 9,1 mm, a nie 9 mm).
Przez dziesięć lat amerykańscy żołnierze byli zadowoleni z nowej, lżejszej, bardziej poręcznej broni. Jednak na świeżo zdobytych od Hiszpanów Filipinach przyszło im walczyć z ludem Moro. Była to typowo kolonialna wojna, w której starcia kończyły się taką hekatombą wśród tubylców, że nawet historycy amerykańscy uważają, że należałoby nazywać je masakrami, a nie bitwami. Podczas bitwy o Bud Dao w 1906 r. – znanej jako „masakra w kraterze” – przeżyło jedynie szesciu spośród 1000 Moro. Straty amerykańskie wyniosły kilkunastu zabitych – od własnego ognia. Moro unikali walki, opór stawiając poprzez samobójcze ataki na amerykańskich urzędników i – rzadziej – oficerów. Choć ataki były z reguły nieskuteczne, to kilka razy zdarzyło się, że zamachowiec osiągnął swój cel pomimo tego, że był kilkakrotnie postrzelony z rewolweru .38.
Przesądni żołnierze uznali, że stare rewolwery o większym kalibrze są skuteczniejsze i nie trafiały do nich argumenty naukowe. W ten sposób wymuszono na zwierzchnikach powrót do kalibru .45 Colt, który ziścił się w formie rewolweru Colt M1909. Postanowiono jednak wprowadzić US Army w wiek XX, co oznaczało wyposażenie jej w nowy pistolet automatyczny. Najpierw opracowano pistoletowy nabój kalibru .45 o mocy takiej jak rewolwerowy .45 Colt: miał wyraźnie krótszą łuskę (bo bezdymny proch był mocniejszy od czarnego), a łuska nie miała wystającej kryzy (bo przeszkadzała w działaniu broni zasilanej z magazynka pudełkowego). Nowy nabój oznaczono .45 ACP (Automatic Colt Pistol), a nowy pistolet nim strzelający Automatic Pistol, Caliber .45, M1911, albo Colt Government. Konstruktorem – zarówno amunicji, jak i pistoletu – był John Moses Browning. Naprawdę warto zapamiętać to nazwisko.
Armie europejskie również walczyły w wojnach kolonialnych i tam faktycznie słabe europejskie rewolwery uznawano za niewystarczające. Oficerowie jednak sami kupowali potężniejsze uzbrojenie boczne. W epoce czarnoprochowej były to wielolufowe myśliwskie pistolety Howdah, a w czasie drugiej wojny burskiej toczonej w latach 1899-1902 pewną popularność zdobył niemiecki pistolet Mauser C96, uchodzący za pierwszy nowoczesny pistolet automatyczny.
Polska terminologia strzelecka oparta jest na instrukcjach wojskowych, spopularyzowanych przez dwie książki opracowane w latach 70. XX wieku: „Leksykonie Wiedzy Wojskowej” oraz „Encyklopedii Techniki Wojskowej”. Były one pisane w czasach słusznie minionych i widać w nich duży wpływ sowieckiej nomenklatury. Termin „automat” został w nich zarezerwowany dla broni podobnej do karabinka Kałasznikowa, więc niektórzy oburzają się, gdy słowa tego używa się dla opisania broni powtarzalnej. Tymczasem w Polsce jest jeszcze jedna tradycja nazewnictwa strzeleckiego, tradycja myśliwska, mniej podatna na wpływy sąsiadów (a nawet mająca duży wpływ na nich). Dla myśliwych słowo „automat” oznacza broń samopowtarzalną. Podobnie zresztą w języku angielskim, gdzie „automatic” oznacza pistolet samopowtarzalny, wywodzi się to ze sformułowania „auto reloading”, najczęściej skracanego jako „auto” lub „semi-auto”, ponieważ „full-auto” to broń samoczynna. Mając tego świadomość, można uznać, że obydwie polskie nazwy – pistolet automatyczny lub pistolet samopowtarzalny – są dopuszczalne. Określenie „broń automatyczna: jest również wygodna narracyjnie, pozwala bowiem rozróżnić broń przeładowywaną ręcznie, od broni przeładowywanej… automatycznie, Tak naprawdę pierwszym nowoczesnym pistoletem automatycznym był FN Browning No 1. John Moses Browning był genialnym konstruktorem broni strzeleckiej, pracującym dla wielu firm po obu stronach Atlantyku. Zajmował się amunicją, strzelbami, karabinami, karabinami maszynowymi, a w 1896 r. zwrócił uwagę na pistolety i już w lipcu 1897 r. zaproponował swoją konstrukcję belgijskiej wytwórni FN (Fabrique Nationale Herstal). Produkcja FN Browning No 1 rozpoczęła się w styczniu 1899 i trwała do 1912 roku. Przez ten czas wyprodukowano 724 550 sztuk (nie licząc około 10 000 z roku 1899). Dla porównania: Mausera C96 w tym samym czasie wytworzono 100 razy mniej, a cała jego trwająca pół wieku produkcja – która na dobrą sprawę ruszyła dopiero w czasie Wielkiej Wojny – była niewiele większa.
Browning Model 1900 – pod taką nazwą jest dziś znany – był pierwszym nowoczesnym pistoletem. Współczesne pistolety są zbudowane na jego obraz i podobieństwo: mają magazynek w chwycie oraz zamek otaczający lufę. W 1910 r. pojawiła się jego ulepszona wersja: Browning 1910 (FN 1910). Zmniejszono nieco wymiary broni: do tej pory sprężyna powrotna umieszczona była nad lufą, teraz umieszczona była dookoła niej. Ten układ powtarza się w każdym niemal pistolecie cywilnym czy policyjnym działającym dzięki odrzutowi zamka swobodnego: od niemieckiego Walthera PPK, poprzez rosyjskiego Makarowa, aż do amerykańskiego Hi-Pointa C9.
Większość współczesnych pistoletów wojskowych również oparta jest na idei Johna Browninga, którą zapoczątkował Model 1902 – wytwarzany przez Colta. Jego ulepszeniem był Model 1905, a doskonałość – przynajmniej według niektórych – osiągnął w modelu 1911, znanym jako Colt Government, który przez całe dziesięciolecia był regulaminową bronią boczną US Army. Z powodów już opisanych Amerykanie uważali, że potrzebują broni strzelającej silniejszą amunicją niż pistolety europejskie. Gdyby dla tak silnej amunicji zastosować zamek swobodny, to jego masa musiałaby być bardzo duża. Browning zastosował zasadę krótkiego odrzutu lufy.
John Moses Browning skonstruował również większość używanych do dziś nabojów pistoletowych. Jego poprzednicy próbowali stworzyć nabój pistoletowy pomniejszając naboje karabinowe. Musiały one zawierać sporo prochu, miały więc kształt butelki, który nie przeszkadzał w magazynkach karabinowych (bo nie miały one dużej pojemności), ale fatalnie sprawował się w magazynkach pistoletowych. Browning nabój pistoletowy skonstruował na podobieństwo nabojów rewolwerowych z cylindryczną łuską.
Browning opatentował więc – dla pistoletu wz. 1900 – naboje kalibru .32 ACP, czyli Automatic Colt Pistol, znane w Polsce jako 7,65×17mm SR Browning (druga liczba oznacza długość łuski w milimetrach). W 1905 r. opatentował jego pomniejszoną wersję .25 ACP (6,35×16mm SR), używaną – do dziś – w pistoletach kieszonkowych. Dla Amerykanów skonstruował jeszcze w XIX wieku niezbyt udany .38 ACP (9x23mm SR). Dziś jest on zapomniany, ale używa się jego wersji „magnum”, czyli .38 Super Auto.
Browning nie był z nich zadowolony. SR oznacza „semi rimmed”, co oznacza dosłownie „z pół kryzą” albo „z kryzą częściowo wystającą”. W pewnym – niewielkim zresztą stopniu – utrudniało to funkcjonowanie magazynków. Cylindryczny kształt łuski sprawiał, że jej wydobycie z komory nabojowej było trudne. Problem był tym większy, im potężniejszy był nabój – dlatego .38 ACP poniósł porażkę.
Kolejne naboje miały nieco inny kształt. Łuski miały kształt jedynie zbliżony do cylindra, ale jej podstawa miała średnicę minimalnie szerszą niż przestrzeń w której mocowano pocisk. Ułatwiało to ekstrakcję pustej łuski z komory nabojowej. W ten sposób powstał nabój .380 ACP (9×17 mm), powszechnie znany jako „krótki” i takie jest jego oficjalne oznaczenie międzynarodowe: „9 mm Browning Court”. Odniósł on olbrzymi sukces w Browningu 1910 i do dziś jest stosowany w broni do samoobrony na całym świecie. Podobnie olbrzymi sukces – ale nie w Europie – odniósł nabój .45 ACP (11,43x23 mm).
Przez ponad sto lat pojawiała się amunicja pistoletowa różnych kalibrów, ale mało która zdołała opanować rynek. Być może sztuka ta udała się amunicji .40 S&W, ale raczej nie udała się niegdyś popularnej amunicji 9 mm Makarowa: w XXI wieku nawet Rosjanie i Chińczycy zamawiają broń dla armii w kalibrze 9×19 mm. Te trzy naboje – wraz z czterema nabojami Browninga – stanowią większość pistoletowego asortymentu amunicyjnego produkowanego na świecie (dla ścisłości należy dodać, że do lat 90. XX wieku w ChRL pistolety konstruowano do naboju 7,65x25 mm, więc wciąż się ją produkuje, niczym 9 mm Makarowa).
Najliczniej produkowanym nabojem pistoletowym jest 9×19 mm, który został zaprezentowany w 1902 roku. Nosi on również nazwę 9 mm Luger, bowiem skonstruował go Austriak Georg Luger. Inną nazwą jest 9 mm Parabellum, gdyż motto producenta – Deutsche Waffen- und Munitionsfabriken – brzmiało „Si vis pacem, para bellum”, czyli „Chcesz pokoju, gotuj wojnę”. Wreszcie nosi nazwę 9 mm NATO, bowiem jest standardowym nabojem pistoletowym w Sojuszu Północnoatlantyckim. Niemal wszyscy nazywają tę amunicję „dziewiątką”.
Pierwszym pistoletem oficjalnie przyjętym do służby w siłach zbrojnych był „Pistole Ordonnanz 1900, System Borchardt-Luger” dla Szwajcarii. Wywodził się on z pistoletu Hugo Borchardta strzelającego „butelkowym” nabojem 7,65x25 mm. Szwajcarzy przyjęli broń dopiero po daleko idących zmianach, dokonanych w dużym stopniu przez Lugera, m.in. skróceniu naboju do 7,65x21 mm. Dalsze zmiany doprowadziły do powstania pistoletu P08, przyjętego do uzbrojenia armii niemieckiej i powszechnie znanego jako Parabellum. Strzelał on amunicją 9x19 mm, powstałą poprzez „rozszerzenie” szyjki naboju 7,65x21 mm tak, aby zmieścił się tam pocisk o średnicy 9 mm. Tak powstał najpowszechniej używany nabój pistoletowy świata, choć popularność zawdzięcza przypadkowi, ale to już zupełnie inna, drugowojenna, historia.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu