Nowych dowódców zadziwiać musiał zastany chaos, straty i marnotrawstwo, gdyż w lotnictwie wojskowym świetnym jego aktywem były podstawowe kadry – ich intelekt, patriotyzm, wywołujący postawy ofiarności, bezinteresowności i pracowitości. Jednak pytanie o powód niepowodzenia – ewentualna zmowa części elit, ich skorumpowanie (tak twierdzili nie tylko piłsudczycy), czy brak doświadczenia i wiedzy w kierowaniu wielkimi organizacjami na skalę państwa nie mogło być już jedynym, najważniejszym. Szybkie i efektywne rozplątanie pętli długów i problemu jak postąpić z setkami nieudanych lub zbędnych samolotów było pilną koniecznością z uwagi na rosnącą siłę niemieckiej i sowieckiej aeronautyki. Ocena ich rosnącego potencjału skłaniała do wniosku, że czasu na poprawę stanu polskiego lotnictwa, a później rozwoju zostało naprawdę niewiele.
Strategia skupiona wyłącznie na poprawie stanu istniejącego, oparta na dotychczasowych wzorcach, musiałaby się szybko zestarzeć. Dlatego należało odejść od planowania wyłącznie przez kontekst istniejącego środowiska albowiem oznaczałoby to prostą ekstrapolację istniejących trendów. Nadchodziły nieuniknione zmiany zapowiadające nie tylko konieczną sanację, ale i postęp, chociaż jak piszą R. Foster i S. Kaplan: utrzymanie równowagi między kreacją a destrukcją jest wyjątkowo trudne, nawet dla fachowców o nadzwyczajnych kompetencjach.
W tak ukształtowanej atmosferze pracy, konieczna też była pewna zmiana w wymiarze intelektualnym, mentalnym i duchowym. Idąc bowiem po linii imponderabiliów ważnych i drogich ludziom II Rzeczypospolitej należało odwołać się i do tego elementu kultury, który rozumiany był jako ogół pozamaterialnych elementów XIX i XX-wiecznego dorobku, służącego idei służby, a wręcz kultywowaniu niepodległości i bezpieczeństwa państwa (prof. M. Cieślarczyk). Przy realizacji i w taki sposób nakreślonego programu naprawy sił powietrznych nie wystarczał kościec kreatywny małego lotnictwa. Potrzebne było także wsparcie ludzi kultury, sztuki i oczywiście nauki (m.in. z Politechniki i Instytutu Aerodynamicznego w stolicy). Przyszłość przedstawiała się wszakże jako wyjątkowo trudna, gdyż jednocześnie jak pisał gen. Franciszek Skibiński: ...rysow[ała] się nieunikniona perspektywa radykalnych przemian w formach wojny (...) Przed sztabami generalnymi (i teoretykami wojskowymi) powsta[ło...] niezwykle istotne zadanie przewidzenia postaci, jaką przybierze następna wojna, opracowania jak najbardziej obiektywnego i jak najbardziej realnego poglądu na cztery co najmniej zagadnienia, a w szczególności:
» na możliwość optymalnego wykorzystania do celów militarnych nowych wynalazków technicznych;
» na przemiany, jakie nowe środki walki (tj. przede wszystkim uzbrojenie, środki transportu, łączności, rozpoznania i fortyfikacji) muszą wywołać na polach bitew przyszłego ewentualnego konfliktu zbrojnego;
» na określenie najlepszych sposobów prowadzenia działań wojennych przy zastosowaniu nowej techniki, w skali taktycznej, operacyjnej i strategicznej, w celu uzyskania najwyższej wartości stałego czynnika taktycznego;
» na ustalenie najlepszych sposobów wszechstronnego przygotowania sił zbrojnych – i całego państwa – do prowadzenia działań wojennych w tak określonych warunkach.
Przy całej złożoności powstałej sytuacji nie wystarczała jednak wizja przyszłości tworzona na podstawie prognoz w zakresie postępu technicznego – czynnika w broniach technicznych niezmiernie ważnego (musiały one obejmować też ocenę możliwości rozwoju nowych technologii). Nie mniej ważna była odpowiedź, którą musiało przynieść środowisko polityczne: w jakiej wojnie wezmą udział siły zbrojne (lotnictwo): napastniczej czy obronnej, w układzie sojuszniczym czy indywidualnej obronie oraz z siłami zbrojnymi jakiego państwa. W ostatecznym rachunku konieczne było przygotowanie oceny teraźniejszych i przyszłych wyzwań oraz dokonanie próby wypracowania najkorzystniejszych warunków bezpieczeństwa, a także określenia związanego z tym ryzyka.
Przy rozważaniu zaś fundamentalnej kwestii: kto zaatakuje i kiedy? równolegle skupić się na problemie jak przeciwnik będzie mógł walczyć? W konsekwencji należało określić bieżącą zdolność sił zbrojnych do wykonania zadań wyznaczonych w koncepcjach strategicznych, oraz w przyszłości. Było oczywiste, że stopień zewnętrznego zagrożenia jak i ambicje narodowe Polski na tle będących w dyspozycji zasobów finansowo-przemysłowych wyznacza poziom środków obrony znacznie powyżej posiadanego potencjału. Niezbędne było zatem jak pisali Marian Kozub, Adam Brzozowski i Ryszard Niedźwiecki uczciwe oszacowanie progu dopuszczalnej luki strategicznej w istniejących zdolnościach polityczno-militarnych państwa. Badania i analizy militarne powinny przynieść zatem też odpowiedź, jakie powinny być i jaką odegrać mają rolę siły powietrzne Polski. Szukając zaś rozwiązania należało najpierw zwrócić się do poglądów francuskiej doktryny, na której wzorowała się bez wątpienia ówczesna polska myśl wojskowa.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu