Katowice, 10 października 1932 r., w sztabie 23. Dywizji Piechoty swoje podpisy pod dokumentem dotyczącym przebiegu ćwiczeń doświadczalnych prowadzonych w ramach dywizji składają dowódca jednostki gen. bryg. Józef Zając oraz szef sztabu mjr dypl. Wilhelm Kasprzykiewicz. Kilka dni później opracowanie z klauzulą „Tajne” trafia na biurko Inspektora Armii, gen. dyw. Leona Berbeckiego. Dokument dotyczył kolejnych studiów terenowych, już poza obrębem ośrodków badawczych w Modlinie i Rembertowie, koncentrujących się na współdziałaniu kompani czołgów TK z piechotą. Większość zamierzonych ćwiczeń taktycznych miała miejsce między 22 a 31 sierpnia 1932 r. Ostatnie dwa zrealizowano już w trakcie ćwiczeń międzydywizyjnych na początku września, przy czym ich przebieg jest autorowi bliżej nieznany (dokładną listę zawiera tabela).
23 sierpnia wydano wytyczne do ćwiczenia z wozami szybkobieżnymi TK oraz zmiany do ustalonego wcześniej programu studiów szczebla batalionowego. Już na wstępie dokumentu organizującego najważniejszy w roku, polowy okres pracy dywizji zaznaczano, że kwestia użycia wozów bojowych TK i ich współdziałania z piechotą znajduje się dopiero w okresie tzw. krystalizacji. Informacje z doświadczalnych studiów przeprowadzanych nieco wcześniej lub nawet w tym samym czasie przez CWPiech. czy bezpośrednio w ramach Wojskowego Instytutu Badań Inżynierii (WIBI) nie mogły dotrzeć do rozproszonych po całym kraju sztabów dywizji piechoty. Pojawienie się więc w ich obrębie nowego elementu, jakim były szybkobieżne czołgi rozpoznawcze, stanowiło przełom dla wielu przywykłych już do rutynowej służby zawodowych podoficerów i oficerów. Dlatego też istotę nadchodzących ćwiczeń tłumaczono w zasadzie od podstaw, podkreślając że inaczej niż w przypadku opatrzonych już w armii „krówek”, czyli Renault FT, nowe wozy cechuje połączenie ruchu i siły ognia, a więc przestrzeń i manewr. Las wysokopienny z gęstym podszyciem, osiedla o ciągłych ulicach, czy gęsta zabudowa murowana wykluczały użycie niewielkich TK. Oczywiście działanie plutonu/kompanii TK jeszcze bardziej niż w przypadku czołgów wolnobieżnych warunkowała rzeźba terenu, pokrycie roślinnością, czy pora dnia.
Przydzielone do 23. DP pojazdy podlegały bezpośrednio dowódcy całości siły (pułku/dywizji piechoty) i według jego ogólnych, wspartych wynikami rozpoznania lotniczego, dyspozycji powinny realizować nakazane zadania. Powodzenie, zwłaszcza uwzględniając różnice szybkości posuwania się czołgów TK i piechoty, zależało od łączności, która w początkach lat 30. stanowiła chyba bolączkę każdej armii, choć w WP odczuwalna była jeszcze wyraźniej. Środkiem zaradczym miało być czytelne stawianie żądań przez piechotę, proste rozkazodawstwo i znajomość możliwości czołgów. Zadania powinny być proste w brzmieniu i możliwie nieskomplikowane w wykonaniu, aby już bezpośrednio w trakcie działań nie zachodziła konieczność ich energicznego korygowania środkami łączności o niepewnej efektywności, np. gońcami.
Rejon przedmiotowych ćwiczeń znajdował się na wschód od Częstochowy, w obszarze wsi: Janów – Pabianice – Skowronów – Biskupice – Krasawa – Siedlec i poza piechotą znalazł się tam również 3. Pułk Ułanów Śląskich ze składu 5. Samodzielnej Brygady Kawalerii (5. SBK). Wszystkie wskazane w tabeli ćwiczenia miały udzielić odpowiedzi, co do realności założonych sytuacji i dać możliwie jednoznaczną odpowiedź na temat przydatności czołgów rozpoznawczych w działaniach piechoty. Fakt wytypowania do opisywanych prac 23. DP był dla niej nobilitujący, czego odzwierciedlenie odnaleźć można w zachowanych rozkazach dowództwa dywizji: (…) dobór dowódców baonów musi być tego rodzaju, aby zapewniał sprawne działanie ćwiczących jednostek piechoty i nie popsuł ćwiczenia przez nieumiejętność, czy też nieracjonalne użycie przydzielonych środków.
Jeszcze zanim rozpoczęto właściwą pracę w terenie jej przyszły obraz został zniekształcony nieroztropną jak się wydaje decyzją. Owszem, dywizji przypisano kompanię czołgów TK, przy czym w jej skład wchodziły tylko dwa plutony po 5 wozów, który to przydział uznano bardzo szybko za niewystarczający. Dodajmy, że całość sierpniowych ćwiczeń, w których udział wzięły wozy TK, objęto ścisłą tajemnicą o czym pouczono wszystkich żołnierzy i oficerów biorących w nich udział. Dla ochrony przedsięwzięcia i samych czołgów TK wystawiono szereg patroli, których zadaniem było niedopuszczenie w rejon ćwiczeń osób cywilnych.
O pierwszych trzech dniach ćwiczeń, 22-24 sierpnia wiemy niewiele. Opis zadań stawianych przed jednostkami w polu znany jest tylko hasłowo, przy czym w początkowej fazie do działania wydzielano oddziały mniej liczne – pluton TK i batalion piechoty. W początkowej części studiów weryfikowano:
Nieco więcej informacji zachowało się, gdy mowa o kolejnych dniach taktycznych prób terenowych.
Wielka jednostka w obronie ruchowej wysuwająca ku przeciwnikowi kilka oddziałów wydzielonych. Przestudiowanie wpływu obecności kompanii TK na działanie, wydzielonego do związania nieprzyjaciela walką na określonej osi, batalionu piechoty. Wypracowanie sytuacji, w której batalion wsparty kompanią TK zostanie wykorzystany do przeprowadzenia kontrnatarcia i odebrania utraconej pozycji obronnej. Przewidziana dotacja amunicji dla kompanii TK – 3000 szt. Przebieg akcji: Natarcie działających na dwóch równoległych kierunkach plutonów TK wyprzedziło posuwającą się piechotę o 600-800 m. Czołgi, które początkowo odskoczyły znacznie od batalionu z 73. pp połączyły się z nim dopiero po wykonaniu natarcia. Równocześnie dowódca piechoty nie wziął pod uwagę tempa posuwania się wozów bojowych. Odrębną sprawą był sam obiekt natarcia – wieś Ligota. W ocenie rozjemców, punkt na tyle łatwy do obrony przeciwpancernej, że nawet oddział nieposiadający dedykowanego do tego celu wyposażenia mógł zadać pancerniakom duże straty. Kierownictwo ćwiczeń uznało, że natarcie m wieś Ligota wiązałoby się z utratą trzech czołgów. Zapytany o opinię dowódca kompanii TK stwierdził, że samodzielnie w nakazany rejon nie skierowałby się z swoimi czołgami. W trakcie ćwiczenia doszło też do wykorzystania przez jedną ze stron dymów, na co załogi czołgów zareagowały sygnałem „Gaz!” i założyły maski. Pracę w nich przy zamkniętych klapach określono jednoznacznie jako trudną, dlatego zaraz po przejściu zapory dymnej zarządzono zdjęcie masek. Nie mniej zasłona zdezorientowała dowódcę kompanii co do kierunku dalszego natarcia, załogi nie dostrzegły też stanowisk armat przeciwpancernych. Ogólnie uznano, że kompania TK wykonała swoje zadanie, jednak powinna działać bardziej na skrzydło nieprzyjaciela, a nie dążyć do walki z nim na terenie miejscowości.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu