Ojczyzną tankietki jest Wielka Brytania, ojczyzna czołgu, który na polach walki pierwszej wojny światowej pojawił się w 1916 r. Wielka Brytania dłużej niż do połowy okresu międzywojennego, czyli do lat 1931-1933, przodowała w procesach mechanizacji wojsk lądowych i rozwoju doktryny użycia sił pancernych i szybkich. Później, w latach trzydziestych, a szczególnie w drugiej połowie dekady, wyprzedziły ją Niemcy i ZSRR.
Bezpośrednio po pierwszej wojnie światowej w Wielkiej Brytanii zachowano pięć dywizji piechoty (w każdej trzy brygady piechoty oraz artyleria dywizyjna), dwadzieścia pułków kawalerii (w tym sześć samodzielnych, sześć tworzyło trzy brygady kawalerii, a osiem kolejnych stacjonowało poza granicami Wysp Brytyjskich) oraz cztery bataliony czołgów. Już jednak w latach dwudziestych podjęto szerokie dyskusje nad mechanizacją wojsk lądowych. Termin „mechanizacja” był przy tym rozumiany dość szeroko – jako wprowadzenie silników spalinowych do wojska, zarówno w postaci pojazdów mechanicznych, jak i na przykład pił mechanicznych w jednostkach saperskich, bądź spalinowych agregatów prądotwórczych. Wszystko to miało zmierzać do zwiększenia sprawności wojsk, a przede wszystkim do podniesienia ich mobilności na polu walki. Manewr, pomimo smutnych doświadczeń pierwszej wojny światowej, był uważany za kluczowy dla powodzenia wszelkich działań na poziomie taktycznym, operacyjnym czy nawet strategicznym. Można powiedzieć „pomimo”, ale można też stwierdzić, że właśnie dzięki doświadczeniom pierwszej wojny światowej rola manewru w działaniach bojowych zajęła tak poczesne miejsce. Przekonano się bowiem, że wojna pozycyjna, ze strategicznego punktu widzenia będąca wojną na wyniszczenie i wyczerpanie zasobów, z ludzkiego zaś punktu widzenia po prostu okopowa „jatka”, nie prowadzi do decydującego rozstrzygnięcia konfliktu. Wielka Brytania nie mogła sobie pozwolić na prowadzenie wojny na wyniszczenie (czyli pozycyjnej), kontynentalni rywale Brytyjczyków dysponowali bowiem większymi zasobami materialnymi i rezerwami osobowymi, brytyjskie zasoby szybciej uległyby więc wyczerpaniu.
Manewr był więc konieczny i za wszelką cenę trzeba było znaleźć sposoby, by go narzucić potencjalnemu przeciwnikowi. Należało wypracować koncepcje przejścia (wymuszenia) działań manewrowych oraz koncepcje samej wojny manewrowej jako takiej. Nad tym zagadnieniem w Wielkiej Brytanii prowadzono szeroko zakrojone prace teoretyczne, ale też i praktyczne. We wrześniu 1925 r. po raz pierwszy od 1914 r. przeprowadzono wielkie, dwustronne manewry taktyczne, z udziałem kilku dywizji. W czasie tych manewrów zaimprowizowano dużą formację zmechanizowaną nazwaną Mobile Force, złożoną z dwóch brygad kawalerii i brygady piechoty transportowanej ciężarówkami. Możliwości manewrowe kawalerii i piechoty okazały się odmienne na tyle, że choć piechota na ciężarówkach początkowo wysforowała się do przodu, to później jednak musiała zostać wysadzona dość daleko od pola walki. W rezultacie piechurzy przybyli na miejsce bitwy w momencie, kiedy była ona już zakończona.
Wniosek z ćwiczenia wynikał dość prosty: wojska brytyjskie dysponowały technicznymi środkami do zmechanizowanego manewru, ale brak doświadczenia w wykorzystaniu technicznych środków (w połączeniu z ciągiem konnym) powodował, że manewrowanie formacjami wojsk nie udawało się. Należało opracować doktrynę przemieszczania wojsk za pomocą pojazdów mechanicznych tak, by manewr ten przebiegał sprawnie i żeby przewożone formacje docierały na pole walki w odpowiednim porządku, dysponując wszelkimi niezbędnymi środkami walki i zabezpieczenia bojowego. Kolejna sprawa to synchronizacja manewru grup piechoty z artylerią (i elementami saperskimi, łączności, rozpoznania, przeciwlotniczymi itp.), z formacjami pancernymi poruszającymi się na gąsienicach, a zatem często poza drogami dostępnymi dla pojazdów kołowych. Takie właśnie wnioski wyciągnięto z wielkich manewrów z 1925 r. Od tego momentu podjęto prace koncepcyjne nad kwestią mobilności wojsk w dobie ich mechanizacji.
W maju 1927 r. w Wielkiej Brytanii powstała pierwsza na świecie brygada zmechanizowana. Została ona sformowana na bazie 7. Brygady Piechoty, z której to brygady – jako element piechoty zmotoryzowanej – wydzielono batalion 2nd Battalion Cheshire Regiment. Pozostałe siły brygady to: Flank Reconnaissance Group (grupa rozpoznania skrzydeł), składająca się z dwóch kompanii samochodów pancernych z batalionu 3rd Battalion Royal Tank Corps (RTC); Main Reconnaissance Group (główna grupa rozpoznawcza) – dwie kompanie, jedna z 8 tankietkami Carden Loyd, a druga z 8 tankietkami Morris-Martel z 3rd Battalion RTC; 5th Battalion RTC dysponujący 48 czołgami Vickers Medium Mark I; zmechanizowany batalion karabinów maszynowych – 2nd Battalion Somerset Light Infantry z ckm Vickers, transportowany na pojazdach półgąsienicowych Crossley-Kégresse i na 6-kołowych ciężarówkach Morris; 9th Field Brigade Royal Artillery z trzema bateriami dział polowych QF 18-funtowych i haubic kal. 114,3 mm, z czego dwie baterie holowane ciągnikami Dragon, a jedna holowana ciągnikami półgąsienicowymi Crossley-Kégresse; 20th Battery, 9th Field Brigade, Royal Artillery – bateria eksperymentalnych dział samobieżnych Brich Gun; lekka bateria haubic górskich kal. 94 mm przewożona ciągnikami półgąsienicowymi Burford-Kégresse; zmechanizowana kompania saperów Mechanized Field Company of Royal Engineers na 6-kołowych pojazdach Morris. Dowódcą owych sił zmechanizowanych został płk Robert J. Collins, pełniący jednocześnie funkcję dowódcy 7. Brygady Piechoty, stacjonującej w tym samym garnizonie Tidworth Camp, na Równinie Salisbury.
Pierwsze ćwiczenia nowej formacji w składzie 3. Dywizji Piechoty, dowodzonej przez gen. mjr. Johna Burnett-Stuarta, pokazały różne rezultaty. Ciężko było synchronizować ze sobą manewry różnych elementów dysponujących środkami transportu o różnych właściwościach.
Działania eksperymentalnych sił zmechanizowanych pokazały, że próby prostego zmechanizowania istniejących formacji piechoty wraz z przydzieloną jej artylerią oraz siłami wsparcia w postaci jednostek rozpoznawczych, saperów, łączności i służb nie przynoszą pozytywnych rezultatów. Siły zmechanizowane powinny zostać sformowane w oparciu o nowe zasady i skomponowane adekwatnie do możliwości bojowych połączonych sił czołgów, piechoty zmotoryzowanej, artylerii o ciągu mechanicznym i zmotoryzowanych służb, ale w ilościach dobranych adekwatnie do potrzeb wojny manewrowej.
Nie wszyscy jednak chcieli mechanizować armię w takiej postaci, w jakiej była. Uważali oni, że pojawienie się czołgu na polu walki całkowicie zmienia jego obraz. Jeden z najbardziej zdolnych oficerów późniejszego Królewskiego Korpusu Zmechanizowanego – Giffard Le Quesne Martel, w 1916 r. kapitan saperów (późniejszy gen. por. sir G. Q. Martel; 10 października 1889 r. – 3 września 1958 r.), miał zupełnie odmienne poglądy.
G. Q. Martel był synem brygadiera Charlesa Philipa Martela, zarządzającego wszystkimi państwowymi zakładami zbrojeniowymi, w tym ROF w Woolwich. G. Q. Martel ukończył Royal Military Academy w Woolwich w 1908 r. i został podporucznikiem saperów. W pierwszej wojnie światowej walczył w wojskach inżynieryjno-saperskich, zajmując się m.in. budową fortyfikacji i ich pokonywaniem przez czołgi. W 1916 r. napisał memorandum zatytułowane „A Tank Army”, sugerując, by cała armia została przezbrojona w pojazdy pancerne. W latach 1917-1918 pomagał bryg. Fullerowi w opracowaniu planów użycia czołgów w kolejnych ofensywach. Po wojnie pełnił służbę w wojskach inżynieryjnych, ale jego zainteresowanie czołgami nie ustawało. W Eksperymentalnej Brygadzie Zmechanizowanej w Tidworth Camp dowodził zmechanizowaną kompanią saperów. Już w pierwszej połowie lat trzydziestych eksperymentował z opracowaniem czołgowych mostów towarzyszących, ale wciąż interesował się czołgami. Ponieważ armia miała ograniczony budżet, Martel zwrócił uwagę na opracowanie małych, jednoosobowych tankietek, które mogły posłużyć do zmechanizowania całej piechoty i kawalerii.
Warto w tym momencie powrócić do memorandum z 1916 r. i zobaczyć, co wówczas proponował G. Q. Martel. Otóż zakładał on, że całe wojska lądowe powinny zostać przekształcone w jedne wielkie siły pancerne. Uważał on, że pojedynczy żołnierz bez pancerza nie ma najmniejszych szans na przetrwanie na polu walki zdominowanym przez karabiny maszynowe i szybkostrzelną artylerię. Dlatego uznał on, że element bojowy powinien zostać wyposażony w trzy główne kategorie czołgów. Użył przy tym analogii morskiej – na morzach walczyły wyłącznie okręty, najczęściej opancerzone, nie było natomiast swoistego odpowiednika piechoty, czyli żołnierzy poruszających się wpław bądź na niewielkich łódkach. Praktycznie wszystkie środki bojowe w wojnie morskiej były już od końca XIX wieku stalowymi potworami różnej wielkości, o napędzie mechanicznym (przeważnie parowym, ze względu na ich wielkość).
G. Q. Martel uznał więc, że w dobie porażającej siły ognia broni maszynowej i szybkostrzelnych dział ładowanych odtylcowo, całe wojska lądowe powinny przesiąść się na wozy analogiczne do okrętów.
Owe trzy kategorie wozów bojowych przewidzianych przez G. Q. Martela to: czołgi-niszczyciele, czołgi-pancerniki i czołgi torpedowe (czołgi-krążowniki).
W kategorii pojazdów niebojowych powinny występować czołgi zaopatrzenia, czyli opancerzone wozy służące do transportu amunicji, paliwa, części zamiennych i innych materiałów na pole walki.
Jeśli chodzi o czołgi bojowe, to – podobnie jak w marynarce – główną masę ilościową miały stanowić czołgi-niszczyciele. Nie miały to być oczywiście żadne niszczyciele czołgów, jak by to mogła sugerować nazwa – to wyłącznie analogia do wojny morskiej. Miał to być lekki czołg uzbrojony w karabiny maszynowe, służący tak naprawdę do zmechanizowania piechoty. Pododdziały czołgów-niszczycieli miały zastąpić klasyczną piechotę i kawalerię oraz wykonywać następujące zadania: w zakresie „kawaleryjskim” – prowadzenie rozpoznania, osłonę skrzydeł i wykonywanie zagonów na tyły wroga, w zakresie „piechocińskim” zaś – zajmowanie terenu i patrolowanie zajętych obszarów, prowadzenie walki z podobnymi formacjami przeciwnika, przechwytywanie oraz utrzymywanie ważnych obiektów terenowych, baz i składów przeciwnika, a także osłona czołgów-pancerników.
Czołgi-pancerniki miały stanowić główną siłę uderzeniową i miały spełniać funkcje typowe dla wojsk pancernych, a częściowo także dla artylerii. Same miały dzielić się na trzy różne kategorie: ciężkie o niewielkiej prędkości, ale potężnym opancerzeniu i uzbrojeniu w postaci armaty kal. 152 mm, średnie o słabszym uzbrojeniu i opancerzeniu, ale dysponujące większą prędkością oraz lekkie – szybkie, choć najsłabiej opancerzone i uzbrojone. Te ostatnie miały prowadzić rozpoznanie na rzecz formacji pancernych, a także ścigać i niszczyć nieprzyjacielskie czołgi-niszczyciele. I wreszcie „czołgi torpedowe”, czyli niszczyciele czołgów-pancerników, z silnym uzbrojeniem, ale o słabszym opancerzeniu dla uzyskania większej prędkości. Czołgi torpedowe miały doganiać czołgi-pancerniki, niszczyć je i oddalać się poza zasięg ich broni, zanim same nie zostaną zniszczone. W wojnie morskiej byłyby więc dalekimi odpowiednikami krążowników ciężkich; w wojnie lądowej nasuwa się analogia z późniejszą amerykańską koncepcją niszczycieli czołgów. G. Q. Martel zakładał, że „czołg torpedowy” mógłby być w przyszłości uzbrojony w rodzaj wyrzutni rakietowej, która miałaby być skuteczniejsza w niszczeniu celów opancerzonych. Koncepcja całkowitej mechanizacji armii w sensie wyposażenia wojsk wyłącznie w pojazdy opancerzone przemawiała też do płk. (później generała) Johna F. C. Fullera, najbardziej znanego teoretyka użycia brytyjskich sił pancernych.
W toku dalszej służby kapitan, a później major Giffard Le Quesne Martel lansował teorię budowy czołgów-niszczycieli, czyli bardzo tanich, małych, 1-/2-osobowych wozów opancerzonych uzbrojonych w karabiny maszynowe, które miały zastąpić klasyczną piechotę i kawalerię. Kiedy w 1922 r. Herbert Austin zademonstrował swój malutki, tani samochód dla każdego, napędzany silnikiem o mocy 7 KM (stąd nazwa Austin Seven), G. Q. Martel zaczął lansować koncepcję podobnego czołgu.
W 1924 r. zbudował nawet prototyp takiego pojazdu we własnym garażu, wykorzystując zwykłą stalową blachę i części od różnych pojazdów. Sam był dobrym mechanikiem, a jako saper miał odpowiednią edukację inżynierską. Początkowo prezentował swój pojazd kolegom z wojska, wzbudzając raczej wesołość niż zainteresowanie, ale wkrótce pomysł trafił na podatny grunt. W styczniu 1924 r. w Wielkiej Brytanii po raz pierwszy w historii powstał rząd lewicującej Partii Pracy, ma czele którego stanął Ramsay MacDonald. Co prawda jego rząd przetrwał tylko do końca roku, ale machina ruszyła. Dwie firmy samochodowe – Morris Motor Company z Cowley, kierowana przez Williama R. Morrisa, Lorda Nuffield oraz Crossley Motors z Gorton pod Manchesterem – otrzymały zadanie zbudowania wozów opartych o koncepcję i projekt G. Q. Martela.
Łącznie zbudowano osiem tankietek Morris-Martel, z wykorzystaniem gąsienicowego podwozia firmy Roadless Traction Ltd. i silnika Morris o mocy 16 KM, który umożliwiał uzyskiwanie przez pojazd prędkości 45 km/h. W wersji jednoosobowej wóz miał być uzbrojony w karabin maszynowy, ale w dwuosobowej planowano nawet działko kal. 47 mm o krótkiej lufie. Wóz był odkryty z góry i miał stosunkowo wysoką sylwetkę. Jedyny prototyp firmy Crossley był napędzany czterocylindrowym silnikiem Crossley o mocy 27 KM i miał gąsienicowe podwozie systemu Kègresse. Prototyp ten został w 1932 r. wycofany i przekazany jako eksponat do Royal Military College of Science. Nie zachował się jednak do dziś. Oba pojazdy – zarówno z firmy Morris, jak i Crossley – były pojazdami półgąsienicowymi, jako że w obu z tyłu za podwoziem gąsienicowym zastosowano koła do sterowania wozem. Upraszczało to konstrukcję pojazdu.
W armii konstrukcja Martela się nie spodobała, więc skończyło się na owych ośmiu tankietkach Morris-Martel. Sama koncepcja jednak była bardzo atrakcyjna ze względu na niską cenę podobnych pojazdów. Dawało to nadzieję na wprowadzenie do uzbrojenia dużej liczby „czołgów” przy ich niewielkich kosztach utrzymania i zakupu. Preferowano jednak rozwiązanie zaproponowane przez zawodowego konstruktora, inżyniera Johna Valentine Cardena.
John Valentine Carden (1892-1935) był zdolnym inżynierem, samoukiem. W czasie pierwszej wojny światowej służył w korpusie zabezpieczenia Army Service Corps, zajmując się obsługą techniczną traktorów gąsienicowych firmy Holt, używanych w brytyjskiej armii do holowania ciężkich dział i przyczep z zaopatrzeniem. W czasie służby wojskowej dosłużył się stopnia kapitana. Po wojnie założył własną firmę produkującą bardzo małe samochody w niewielkich seriach, ale już w 1922 r. (bądź 1923 r.) poznał Viviane Loyda, z którym postanowili produkować niewielkie pojazdy gąsienicowe dla wojska – jako ciągniki lub do innych zastosowań. W 1924 r. założyli oni firmę Carden-Loyd Tractors Ltd. w Chertsey po zachodniej stronie Londynu, nieco na wschód od Farnborough. W marcu 1928 r. ich firmę wykupił wielki koncern Vickers-Armstrong, a John Carden został dyrektorem technicznym czołgowego oddziału Vickersa. Już w firmie Vickers powstała najsłynniejsza i najszerzej produkowana tankietka duetu Carden-Loyd, Mk VI; powstał też czołg 6-tonowy Vickers E, szeroko eksportowany do wielu krajów i produkowany na licencji w Polsce (dalekie jego rozwinięcie to 7TP) czy w ZSRR (T-26). Ostatnią konstrukcją Johna Cardena był lekki pojazd gąsienicowy VA D50, w prostej linii wywodzący się od tankietki Mk VI, a będący prototypem lekkiego transportera Bren Carrier. 10 grudnia 1935 r. John Carden zginął w katastrofie lotniczej samolotu pasażerskiego belgijskiej Sabeny.
Jego partner, Vivian Loyd (1894-1972) miał wykształcenie średnie, w czasie pierwszej wojny światowej zaś służył w brytyjskiej artylerii. Bezpośrednio po wojnie także budował małe samochody w niewielkich seriach, zanim przystąpił do spółki Carden-Loyd. Także i on stał się konstruktorem czołgów w firmie Vickers. Wraz z Cardenem był twórcą wozów rodziny Bren Carrier, a następnie Universal Carrier. W 1938 r. odszedł, by założyć własną firmę Vivian Loyd & Co., w której produkowano nieco większe ciągniki gąsienicowe Loyd Carrier; w czasie drugiej wojny światowej zbudowano ich blisko 26 000 (głównie w innych firmach na licencji Loyda).
Pierwsza tankietka powstała w firmie Carden-Loyd zimą 1925-1926 r. Miała konstrukcję lekko opancerzonego pudła z silnikiem z tyłu, za kierowcą-strzelcem, z mocowanymi po bokach zespołami gąsienic. Małe koła nośne nie były amortyzowane, od góry zaś gąsienica przesuwała się na metalowych ślizgaczach. Sterowanie zapewniało pojedyncze koło zamontowane w tylnej części kadłuba, pomiędzy gąsienicami. Powstały trzy prototypy, a wkrótce zbudowano jeden wóz w poprawionej odmianie Mk I*. W pojeździe tym istniała możliwość montowania z boku dodatkowych kół, które były napędzane łańcuchem od przedniej osi napędnej. Dzięki nim pojazd mógł się poruszać na trzech kołach – dwóch napędowych z przodu i jednym małym sterującym z tyłu. Pozwalało to na oszczędzanie gąsienic na drogach w czasie dojazdu na pole walki i na zwiększenie mobilności na drogach bitych. Był to de facto czołg kołowo-gąsienicowy. Wozy Mk I i Mk I* były jednoosobowe, podobnie jak opracowany pod koniec 1926 r. Mk II, różniący się zastosowaniem kół nośnych zawieszonych na wahaczach amortyzowanych sprężynami. Odmiana tego pojazdu z możliwością montowania kół wzorem Mk I* nosiła oznaczenie Mk III. Prototyp poddano intensywnym próbom w 1927 r. Wkrótce jednak pojawiła się dwuosobowa odmiana tankietki z niższym kadłubem. Dwóch członków załogi pojazdu ulokowano po obu bokach silnika, dzięki czemu wóz zyskał charakterystyczny, kwadratowy kształt o długości zbliżonej do szerokości pojazdu. Jeden członek załogi kierował tankietką, a drugi obsługiwał jej uzbrojenie w postaci karabinu maszynowego. Podwozie gąsienicowe, amortyzowane, było już bardziej dopracowane – ale do sterowania wciąż używano pojedynczego koła umieszczonego z tyłu. Silnik napędzał przednie koła zębate przekazujące napęd na gąsienice. Nadal istniała możliwość doczepiania dodatkowych kół z boku, na które moc przekazywano łańcuchem od przednich kół napędowych – do jazdy na kołach, po drogach bitych. Wóz pojawił się pod koniec 1927 r., a na początku 1928 r. osiem seryjnych pojazdów Mk IV dostarczono do kompanii z 3. Batalionu Czołgów, stanowiącej element Eksperymentalnej Brygady Zmechanizowanej. To pierwsze tankietki Carden-Loyd, jakie zostały zakupione przez wojsko i wprowadzone do użycia w linii.
Prototyp Mk V z 1928 r. był ostatnim opracowanym w firmie Carden-Loyd Tractors Ltd. Od wcześniejszych wozów różnił się zastosowaniem dużego koła sterującego i poszerzonymi gąsienicami. Nie został jednak zakupiony przez wojsko.
Już w firmie Vickers powstał nowy prototyp tankietki – Mk V*. Główną różnicą była radykalna zmiana zawieszenia. Zastosowano duże, ogumione koła nośne zawieszone parami na wózkach o wspólnej amortyzacji z poziomym resorem piórowym. Rozwiązanie to okazało się być proste i skuteczne. Pojazd zbudowano w liczbie dziewięciu sztuk, ale następna wersja była przełomem. W miejsce koła sterującego z tyłu zastosowano w niej sprzęgła boczne umożliwiające różnicowe przekazywanie napędu na gąsienice. Skręcanie pojazdu realizowano więc jak na współczesnych gąsienicowych wozach bojowych – poprzez różne prędkości obu gąsienic bądź zatrzymanie jednej z gąsienic. Wóz nie miał możliwości jazdy na kołach, istniała jedynie gąsienicowa odmiana. Napęd stanowił bardzo niezawodny silnik Ford, pochodzący ze słynnego Modelu T, o mocy 22,5 KM. Zapas paliwa w zbiorniku wynosił 45 l, co wystarczało na przejechanie około 160 km. Prędkość maksymalna wynosiła 50 km/h. Uzbrojenie pojazdu umieszczono po prawej stronie: był to chłodzony powietrzem karabin maszynowy Lewis kal. 7,7 mm lub chłodzony wodą karabin Vickers
tego samego kalibru.
Ten właśnie pojazd trafił do produkcji seryjnej. W dwóch dużych partiach po 162 i 104 egzemplarze dostarczono łącznie 266 wozów w wersji podstawowej, wraz z prototypami i odmianami specjalistycznymi zaś powstało ich 325. Część tych pojazdów wyprodukował zakład państwowy Woolwich Arsenal. Firma Vickers sprzedała do wielu krajów pojedyncze tankietki Mk VI wraz z licencją na ich wytwarzanie (Fiat Ansaldo we Włoszech, Polskie Zakłady Inżynieryjne w Polsce, przemysł państwowy ZSRR, Škoda w Czechosłowacji, Latil we Francji). Natomiast największym zagranicznym odbiorcą pojazdów zbudowanych w Wielkiej Brytanii była Tajlandia, która odebrała 30 wozów Mk VI i 30 Mk VIb. Boliwia, Chile, Czechosłowacja, Japonia i Portugalia zakupiły po 5 wozów zbudowanych w Wielkiej Brytanii.
W Wielkiej Brytanii tankietki Vickers Carden-Loyd Mk VI były używane przede wszystkim w pododdziałach rozpoznawczych. Na ich bazie jednak powstał czołg lekki Mk I, rozwijany w latach trzydziestych w kolejnych odmianach. Miał zawieszenie podobne do tankietki opracowanej jako następca Mk VI, z której wywodzi się rodzina transporterów opancerzonych Scout Carrier, Bren Carrier i Universal Carrier, zamknięty od góry kadłub i obrotową wieżę z karabinem maszynowym bądź wielkokalibrowym karabinem maszynowym. Ostatnia odmiana czołgu lekkiego Mk VI została zbudowana w liczbie 1682 wozów, których użyto bojowo w początkowej fazie drugiej wojny światowej.
W większości krajów nie podjęto produkcji licencyjnej tankietek bezpośrednio, lecz wprowadzono własne modyfikacje, często dość radykalnie zmieniające konstrukcję wozu. Włosi zbudowali 25 pojazdów dokładnie według planów Carden-Loyda jako CV 29, a następnie około 2700 wozów CV 33 i ulepszonych CV 35 – te ostatnie z uzbrojeniem w postaci dwóch karabinów maszynowych. Japonia po zakupie pięciu Carden-Loyd Mk VI zdecydowała się na opracowanie własnej, podobnej konstrukcji. Wóz taki został zaprojektowany w firmie Ishikawajima Motorcar Manufacturing Company (obecnie Isuzu Motors), w której następnie zbudowano 167 wozów Typ 92, wykorzystując wiele elementów Carden-Loyda. Ich rozwinięciem był pojazd z zakrytym kadłubem i pojedynczą jednoosobową wieżą z jednym karabinem maszynowym kal. 6,5 mm, produkowany przez firmę Hino Motors jako Typ 94; powstały 823 sztuki.
W Czechosłowacji w 1932 r. opracowaniem wozu opartego o licencję Carden-Loyda zajęła się firma ČKD (Českomoravská Kolben-Daněk) z Pragi. Tutaj powstał pojazd znany jako Tančík vz. 33 (tankietka wz. 33). Po próbach zakupionych Carden-Loyd Mk VI Czesi doszli do wniosku, że w pojazdach należy wprowadzić wiele zmian. Cztery prototypy ulepszonych vz. 33 z silnikami Praga o mocy po 30 KM poddano próbom w 1932 r., w 1933 r. zaś rozpoczęła się produkcja seryjna 70 wozów tego typu. Były one używane w czasie drugiej wojny światowej
przez wojska słowackie.
W Polsce od sierpnia 1931 r. armia zaczęła otrzymywać tankietki TK-3. Poprzedziły je dwa prototypy, TK-1 i TK-2, bardziej zbliżone do oryginalnego Carden-Loyda. TK-3 miał już zakryty przedział bojowy i wiele innych ulepszeń wprowadzonych w naszym kraju. Łącznie do 1933 r. zbudowano około 300 wozów tego typu (w tym 18 TKF, a także prototypy TKW i samobieżnego działa przeciwpancernego TKD), a następnie w latach 1934-1936 dostarczono Wojsku Polskiemu 280 znacznie zmodyfikowanych wozów TKS, z poprawionym opancerzeniem i napędem w postaci silnika Polski Fiat 122B o mocy 46 KM.
Duża produkcja wozów opartych o rozwiązania Carden-Loyda była prowadzona w ZSRR pod nazwą T-27 – choć tylko nieznacznie większa od produkcji we Włoszech i wcale nie największa na świecie. W ZSRR także zmodyfikowano oryginalną konstrukcję, powiększając wóz, poprawiając układ przeniesienia mocy i wprowadzając własny silnik GAZ AA o mocy 40 KM. Uzbrojenie składało się z pojedynczego karabinu maszynowego DT kal. 7,62 mm. Produkcja była prowadzona w latach 1931-1933 w Zakładzie nr 37 w Moskwie oraz w Zakładach GAZ w Gorki; łącznie zbudowano 3155 wozów T-27 i dodatkowo 187 w wersji ChT-27, w której karabin maszynowy zastąpiono miotaczem ognia. Wozy te pozostały w użyciu aż do początków udziału ZSRR w drugiej wojnie światowej, czyli do lata i jesieni 1941 r. Wtedy jednak były już głównie używane jako ciągniki lekkich środków ogniowych oraz jako pojazdy łącznikowe.
Największą produkcją tankietek na świecie może się poszczycić Francja. Także i tu postanowiono opracować mały pojazd gąsienicowy, oparty o techniczne rozwiązania Carden-Loyda. Zdecydowano się jednak na zaprojektowanie wozu tak, by nie płacić Brytyjczykom za licencję. Do konkursu na nowy pojazd przystąpiły firmy Renault, Citroen i Brandt, ale ostatecznie w 1931 r. do produkcji seryjnej wybrano konstrukcję Renault UE wraz z dwuosiową gąsienicową przyczepką Renault UT. Problem tkwił jednak w tym, że o ile we wszystkich pozostałych państwach rodzime odmiany tankietek Carden-Loyda traktowano jako pojazdy bojowe (przeznaczone przede wszystkim dla jednostek rozpoznawczych, choć w ZSRR i we Włoszech potraktowano je jako tani sposób na tworzenie jednostek pancernych wsparcia piechoty), to we Francji od początku zakładano, że Renault UE będzie ciągnikiem artyleryjskim oraz wozem zaopatrzenia w amunicję. Miał on holować lekkie działa i moździerze używane w formacjach piechoty, głównie przeciwpancerne i przeciwlotnicze, oraz moździerze. Do 1940 r. zbudowano aż 5168 tych wozów, a dodatkowo jeszcze 126 na licencji w Rumunii. Do momentu rozpoczęcia działań wojennych był to najbardziej popularny pojazd zaliczany do grupy tankietek.
Absolutne rekordy popularności pobił jednak pojazd brytyjski, bezpośrednio wywodzący się od tankietek Carden-Loyda. Co ciekawe, przewidziano dla niego rolę pierwotnie zakładaną w 1916 r. przez kpt. Martela – czyli był to wóz do transportu piechoty, a dokładnie posłużył do zmechanizowania pododdziałów karabinów maszynowych piechoty, choć używano go w wielu różnych rolach: od rozpoznania, poprzez ciągnik lekkiego uzbrojenia, wóz zaopatrzenia bojowego, ewakuacji medycznej, łącznikowy, patrolowy itd. Jego początki sięgają prototypu Vickers-Armstrong D50, opracowanego przez firmę na własną rękę. Z założenia miał to być nosiciel karabinu maszynowego do wsparcia piechoty i w tej roli – pod nazwą Carrier, Machine-Gun No 1 Mark 1 – armia próbowała jego prototypy. Pierwsze wozy seryjne weszły do uzbrojenia wojsk brytyjskich w 1936 r.: Machine Gun Carrier (bądź Bren Carrier), Cavalry Carrier i Scout Carrier. Niewielkie różnice pomiędzy wozami wynikały z ich przeznaczenia – jako wóz dla pododdziałów karabinów maszynowych piechoty, jako transporter do zmechanizowania kawalerii oraz jako wóz dla jednostek rozpoznawczych. Ponieważ jednak konstrukcja tych pojazdów była niemal identyczna, więc od 1940 r. zaczęto stosować nazwę Universal Carrier.
W latach 1934-1960 w wielu różnych zakładach w Wielkiej Brytanii i w Kanadzie zbudowano aż 113 000 tych wozów, co jest absolutnym rekordem dla pojazdów pancernych na świecie, w całej ich historii. Były to wozy, które masowo zmechanizowały piechotę; wykorzystywano je w niej do wielu różnych zadań. To od takich pojazdów wywodzą się powojenne, znacznie cięższe gąsienicowe transportery opancerzone, służące do transportowania piechoty i wspierania jej na polu walki. Nie należy zapominać, że Universal Carrier był de facto pierwszym na świecie gąsienicowym transporterem opancerzonym piechoty. Dzisiejsze transportery są oczywiście dużo większe i cięższe, ale ich przeznaczenie jest identyczne – transportować piechurów, chronić ich przed ogniem wroga na ile jest to możliwe oraz udzielać im wsparcia ogniowego, gdy ci ruszą do walki poza pojazdem.
Panuje powszechna opinia, że tankietki to ślepy zaułek w rozwoju sił pancernych i zmechanizowanych. Jeśli potraktować je jako czołgi, jako tani substytut wozu bojowego (niektórzy do tankietek zaliczają na przykład niemieckie czołgi lekkie Panzer I, których wartość bojowa istotnie była niewielka), to tak, była to ślepa uliczka w rozwoju wozów bojowych. Jednak tankietki z założenia nie miały być typowymi czołgami, o czym zapominały niektóre armie, próbujące wykorzystywać je jako zamienniki czołgów. To miały być wozy dla piechoty. Bo zgodnie z myślą Fullera, Martela i Liddell-Harta żołnierze piechoty mieli podróżować pojazdami pancernymi i w nich walczyć. Dla „czołgów-niszczycieli” w 1916 r. przewidziano zadania, które dziś wykonuje piechota zmechanizowana na bojowych wozach piechoty – niemal dokładnie takie same.
Zobacz również >>>
Czołgi rozpoznawcze TKS
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu