Władze Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej od dziesięcioleci rozbudowują siły zbrojne, a ich główną bronią ofensywną mają być pociski balistyczne, w tym z głowicami nuklearnymi. Program rakietowy zaczął przynosić pierwsze wyniki jeszcze w latach 80., ale wtedy niepokoiło to tylko sąsiednią Republikę Korei. Wraz ze wzrostem zasięgu północnokoreańskich rakiet krąg zaniepokojonych państw stopniowo się rozszerzał, a po pierwszych testach jądrowych północnokoreańskie zbrojenia zaczęły niepokoić świat. Jedynym powodem do optymizmu był specyficzny sposób testowania tych pocisków. Otóż z zasady testy konkretnego typu przerywano po pierwszym udanym starcie. Oznaczało to zaprzestanie prób na długo przed osiągnięciem przez dany typ uzbrojenia gotowości operacyjnej, co zwykle wymaga co najmniej kilkunastu udanych startów próbnych. Co prawda podczas defilad w Pjongjangu pokazywano zwykle po kilka wyrzutni rakiet danego typu, ale uważni obserwatorzy często dostrzegali, że „defiladowe” rakiety – to tylko atrapy. Mogło to świadczyć o tym, że „prawdziwe”, bojowe pociski po prostu jeszcze nie istnieją nawet w liczbie kilku sztuk.
Ocena realnego stopnia zaawansowania północnokoreańskich programów rakietowych zaczęła zmieniać się kilka lat temu. W oficjalnych mediach, przede wszystkim Koreańskiej Centralnej Agencji Prasowej (KCNA), zaczęły się bowiem pojawiać dobrej jakości zdjęcia i filmy z kolejnych startów próbnych, które potwierdzały, że testy niektórych typów pocisków są powtarzane wielokrotnie, mimo pozytywnych wyników wcześniejszych prób. Wskazywało to na zamiar doprowadzenia ich niezawodności do poziomu umożliwiającego ich przyjęcie na uzbrojenie. Jak dotąd dotyczy to pocisków krótkiego zasięgu, ale zapewne niedługo rozpoczną się podobne testy większych rakiet. Na dodatek, czy też może właśnie dlatego, z roku na rok rośnie liczba próbnych odpaleń i w 2022 r. osiągnęła ona poziom 95 udanych startów. Jest to imponujący wynik, jeśli zważyć, że od 1984 r., czyli na przestrzeni 38 lat, było ich w sumie tylko ok. 270.
Potwierdzeniem zmiany podejścia do testów także najcięższych rakiet międzykontynentalnych był kolejny test „seryjnego” pocisku Hwasong-17 (patrz także WiT 4/2022). Odpalono go z samobieżnej, kołowej wyrzutni 18 listopada 2022 r. z płyty lotniska międzynarodowego w Pjongjangu. Lot trwał 69 min, a pocisk spadł do morza w odległości 998 km od wyrzutni, niemniej apogeum trajektorii wynosiło aż 6041 km. Odpowiada to maksymalnemu zasięgowi ok. 15 000 km przy optymalnej trajektorii.
Ostatnio miały miejsce dwa, pozornie niezbyt ważne zdarzenia, które stanowią potwierdzenie tych przypuszczeń. Pierwszym była zorganizowana 31 grudnia 2022 r. „z okazji zbliżającego się VI plenum Komitetu Centralnego Partii Pracy Korei” ceremonia przekazania Koreańskiej Armii Ludowej 30 samobieżnych wyrzutni pocisków „ziemia-ziemia” o średnicy ok. 600 mm. Taka ich liczba wielokrotnie przekracza potrzeby propagandowe – w największych defiladach bierze udział nie więcej niż 12 wyrzutni takiej wielkości. Najwyraźniej nie wszystkie były fabrycznie nowe, gdyż kilka miało numery taktyczne i godła, co wskazuje na ich wcześniejszy udział w defiladach.
Sześciopojemnikowe wyrzutnie zostały zamontowane na gąsienicowych nośnikach, których układ jezdny wywodzi się z konstrukcji czołgu T-54, ale ma dwukrotnie większą od niego liczbę par kół nośnych – jest ich 10. Następnego dnia z jednej z nowych wyrzutni odpalono cztery pociski, które trafiły w cel na jednej z wysp należących do KRLD. Wcześniej pociski tego typu odpalano wielokrotnie, ale zwykle wykorzystywano w tym celu czteroosiowe nośniki kołowe z czterema pojemnikami.
Wszystko wskazuje na to, że wyrzutnie i pociski osiągnęły już niezawodność, wystarczającą do ich operacyjnego użycia. Ich rakiety nie stanowią technicznej sensacji, ale potwierdzono ich zasięg, bliski 400 km. Nie wiadomo, jaką masę ma w takim przypadku ich ładunek bojowy, ale na pewno można go znacząco zwiększyć, zmniejszając rozmiary silnika, czyli redukując zasięg. Pociski są wyposażone w rozkładane po starcie stateczniki w tylnej części i cztery niewielkie stery w części nosowej. Obecność tych ostatnich oznacza, że trajektoria lotu może być korygowana, aby zwiększyć celność.
Co ciekawe, w niektórych zachodnich mediach pojawiły się spekulacje na temat możliwego przeznaczenia tych wyrzutni dla… Rosji, która jakoby jest zainteresowana pociskami znacznie tańszymi od Iskanderów, ale o zasięgu wyraźnie większym od amunicji systemu polowego 9K58 Smiercz. Wcześniej „jako pewnik” podawano informację o zakupie pocisków o podobnych osiągach w Iranie. Chociaż doświadczenie rosyjskich konstruktorów rakiet jest znacznie większe niż Irańczyków i Koreańczyków z Północy razem wziętych, to Rosja najwyraźniej zaniedbała ostatnio prace nad rozwojem takiej broni, a więc pomysł jej zakupu za granicą nie jest pozbawiony sensu. Nowe wyrzutnie są cenne również dla Koreańskiej Armii Ludowej, która obecnie może atakować tak odległe cele tylko za pomocą rakiet balistycznych, wywodzących się z radzieckich R-17, czyli Scudów. Są to pociski znacznie większe i napędzane silnikami na paliwo ciekłe, a więc wymagające dłuższej procedury przedstartowej oraz znacznie bardziej skomplikowanej logistyki. Natomiast północnokoreańscy następcy Scudów mają znacznie większy zasięg i w przypadku wojny służyłyby do rażenia bardziej odległych celów.
...
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu