Japonia radziła sobie dużo lepiej. Japończykom udało się zmodernizować kraj i gospodarkę, wygrać wojnę z Chinami i Rosją. W czasie pierwszej wojny światowej Japonia opanowała również pacyficzne posiadłości cesarstwa niemieckiego oraz wymusiła na Chinach kolejne ustępstwa. Ukoronowaniem sukcesów były rozmowy kończące w 1919 r. Wielką Wojnę: Japonię traktowano jako światowe mocarstwo. Błyskotliwe japońskie sukcesy zraziły jednak do niej państwa Zachodu: w 1922 r. mocarstwa podpisały w Waszyngtonie traktat, który nie tylko ograniczał zbrojenia morskie, ale kończył również sojusz japońsko-brytyjski. W czasach Wielkiej Wojny Brytyjczycy stali się bowiem sojusznikami Stanów Zjednoczonych, które rząd w Tokio uznawały za swojego najgroźniejszego konkurenta w basenie Pacyfiku. Było w tym dużo racji: polityka japońska była wymierzona w wolność handlu i żeglugi, w których obronie – dokładnie tak jak obecnie – stawała administracja waszyngtońska.
Stosunki japońsko-chińskie były bardzo skomplikowane. Japończycy uznawali Chińczyków za swoich starszych braci: zarówno „w wierze”, jak i „w kulturze”. Chińczycy z kolei podziwiali modernizację Japonii. W obu państwach zdawano sobie sprawę z wzajemnych powiązań i z konieczności współpracy, zastanawiano się jednak nad jej modelem. Byli tacy, którzy opowiadali się za współpracą pokojową, ale byli też i tacy, którzy chcieli sobie sąsiada podporządkować. Jeszcze w latach 20. współpraca układała się dobrze: Chiny kupowały w Japonii broń, a Japonia popierała Czang Kaj-szeka w jego staraniach o zjednoczenie Chin.
Pod koniec 1928 r. worlordowie uznali zwierzchnictwo generalissimusa Czang Kaj-szeka, co było jedynie symbolicznym końcem procesu jednoczenia Chin. Wciąż pozycja rządu centralnego była niepewna i toczyły się walki, których ofiary liczono w setkach tysięcy. Warlordowie zachowali władzę, a najpotężniejszym z nich był „młody marszałek” Zhang Xueliang rządzący w Mandżurii. Jego domena stała się jesienią 1928 r. obiektem skutecznego ataku sowieckiego.
Sowiecka interwencja w Mandżurii doprowadziła do zmiany polityki japońskiej. W Tokio zaczęto oceniać swoją dotychczasową politykę za błędną, obawiano się, że cała Mandżuria zostanie opanowana przez Związek Sowiecki, a do tego nie można było dopuścić, prowincja ta bowiem miała duże znaczenie gospodarcze dla Japonii.
Opowieść o wojnie chińsko-japońskiej zwykło rozpoczynać się od incydentu mukdeńskiego. Otóż 18 września 1931 r., nieopodal miasta Mukden, nastąpił wybuch na torach kolei południowomandżurskiej, będącej własnością Japonii i mającej dla niej duże znaczenie ekonomiczne. Japończycy oskarżyli o zajście Chińczyków. Była to jednak prowokacja przeprowadzona przez oficerów Armii Kwantuńskiej – formacji zbrojnej mającej strzec Kwantungu, czyli japońskich posiadłości zdobytych na Rosjanach w 1905 r.
Jednak do konfliktów dochodziło już wcześniej i często to strona chińska była ich inicjatorem. Prowokacja z 18 września trafiła na podatny grunt dlatego, że kilka tygodni wcześniej, kilkadziesiąt kilometrów na północ od Mukdenu (obecnie nosi nazwę Shenyang) doszło do sporu o meliorację pól pomiędzy rolnikami chińskimi i koreańskimi. Spór doprowadził do antykoreańskich zamieszek w całej Mandżurii, w których zginęło ponad 10 000 Koreańczyków, którzy byli przecież poddanymi japońskiego cesarza. We wrześniu 1931 r. cała prowincja żyła tymi wydarzeniami.
W przypadku obu opisanych „incydentów” władze w Tokio przyjęły postawę wyczekującą i ugodową, ale nie przyniosła ona oczekiwanych rezultatów. W Mandżurii i w Korei uznano, że to właśnie brak stanowczej reakcji doprowadził do zamieszek i śmierci tysięcy poddanych cesarza, więc po 18 września zlekceważono głosy płynące ze stolicy. Z Kwantungu uderzyła na północ jedna japońska dywizja (2. Dywizja Piechoty), a z Korei dołączyła do niej druga (20. DP, a właściwie jej grupa bojowa określana jako 14. Brygada Mieszana). Siły te wystarczyły do opanowania w przeciągu 10 dni dwóch z trzech prowincji stanowiących Mandżurię.
Ani chińskie wojsko, ani administracja cywilna nie zdecydowały się na opór. Trudno zresztą mówić o „chińskości” tych instytucji: podlegały one bowiem „młodemu marszałkowi” Zhang Xueliangowi, a przedtem jego ojcu. Sytuacja była bardziej złożona: w XVII wieku Mandżurowie podbili Chiny, którymi następnie rządziła mandżurska dynastia Qing. Choć do XX wieku Mandżurowie przejęli chińską kulturę i tradycje, to obalenie cesarstwa pogorszyło ich sytuację. Przez chińskich nacjonalistów – m.in. przez Sun Jat-sena, twórcę Kuomintangu – byli bowiem przedstawiani jako obcy kolonizatorzy i tak traktowani. To właśnie dlatego „stary marszałek” – który Mandżurów traktował dobrze – mógł wykroić sobie z ich ziem niezależne od Chin państewko. Polityka jego syna – zmierzająca do integracji z Chinami – była natomiast postrzegana jako błąd. Stąd też japoński podbój został uznany za okazję do zmiany sytuacji politycznej i uzyskania większej swobody. Niemal natychmiast pojawiły się lokalne rządy powoływane przez generałów i gubernatorów „młodego marszałka”, ogłaszające niepodległość i niezależność od Chin (obecnie, po wielu latach „urawniłowki” prowadzonej przez komunistyczne rządy Chin, Mandżurowie są całkowicie wynarodowieni – ich językiem posługuje się kilkaset osób).
Błyskawiczny sukces oszołomił Japończyków. To, co miało być ekspedycją karną, doprowadziło do upadku całej dzierżawy „młodego marszałka” (który zbiegł na południe wraz z pociągami wyładowanymi skarbami). Mogli oczywiście wycofać się z Mandżurii pozostawiając za sobą chaos, ale wkroczyli przecież po to – przynajmniej w ich mniemaniu – żeby chaos powstrzymać. W Tokio podjęto decyzję o pozostaniu na pozycjach, co wymagało dodatkowych sił wojskowych i cywilnych – wysłano m.in. 19. DP z Korei oraz 10. DP z metropolii. Rósł też opór Chińczyków, którzy w listopadzie podjęli próbę odzyskania utraconych prowincji, uderzając na nie od południa, z Pekinu. Chińska ofensywa została jednak odparta.
Pod koniec stycznia 1932 r. Japończycy zwrócili się na północ, w kierunku ostatniej mandżurskiej prowincji ze stolicą w Harbinie. W walkach – dość zażartych – wzięła udział kolejna japońska dywizja – 8. DP, a właściwie jej grupa bojowa: 4. Brygada Mieszana. Do końca miesiąca chiński opór wygasł – generałowie i gubernatorzy przeszli na stronę Japończyków (dowodzący wojskami chińskimi Ma Zhanshan przeszedł na stronę japońską za łapówkę w wysokości 3 milionów dolarów w złocie, odebrał pieniądze, a następnie znów zmienił strony).
18 lutego 1932 r. ogłoszono powstanie Mandżukuo (Państwa Mandżurów). Miało 800 tys. km² powierzchni, liczyło blisko 40 milionów mieszkańców, stolicą był Hsinking (obecnie Changchun). Nominalnym szefem państwa – od 1934 r.: cesarzem – był Puyi, zdetronizowany w dzieciństwie ostatni cesarz Chin (pochodzący z mandżurskiej dynastii Qing). Faktyczna władza należała do Japończyków, którzy inwestowali duże pieniądze w rozwój przemysłu mandżurskiego i skrupulatnie pilnowali, aby inwestycje te przynosiły dochód. Mandżukuo osiągnęło względny sukces gospodarczy.
Obroną Mandżukuo zajmowała się – rozbudowana do kilku dywizji – japońska Armia Kwantuńska, ale miało one również własne siły zbrojne. Lotnictwo było symboliczne, marynarka strzegła przede wszystkim rzek, pokaźna była natomiast armia lądowa. Początkowo liczyła ponad 110 000 żołnierzy „odziedziczonych” po chińskich warlordach. Po kilku latach przemian jej liczebność spadła do 80 000 żołnierzy. Armia podzielona była na pięć okręgów wojskowych, w których stacjonowały związki taktyczne. Do walki kierowano tzw. brygady mieszane, składające się najczęściej z dwóch pułków piechoty (z dwoma słabymi batalionami), pułku kawalerii (w sile dywizjonu) i baterii artylerii. Brygad było kilkadziesiąt – o różnej strukturze, liczebności i kondycji. Mandżurowie dysponowali również wojskami zmechanizowanymi, uzbrojonymi w liczne samochody pancerne i około setką czołgów (od francuskich Renaultów FT-17, poprzez nowsze NC-27 oraz Cardeny-Lloydy, aż po japońskie typ 92 oraz typ 94).
Cesarska Armia Mandżukuo prowadziła działania przeciwko chińskim partyzantom – zarówno miejscowym, jak i przenikającym przez południową granicę – oraz sowieckim pogranicznikom (ze Związkiem Sowieckim Mandżukuo graniczyło od północy i wschodu). Na zachodzie leżała Mongolia mająca pewną samodzielność w ramach państwa chińskiego. Jej północną część – pustynną z niewielką liczbą mieszkańców – zwaną Mongolią Zewnętrzną zaanektowali Sowieci i utworzyli tam namiastkę republiki sowieckiej (ostatecznie jednak nie doszło do inkorporacji i Republika Mongolii jest dziś suwerennym państwem). Południowa część, zwana Mongolią Wewnętrzną, starała się utrzymać autonomię, jednak twarda postawa negocjacyjna Chińczyków sprawiła, że w 1936 r. związano się z Japonią i pod jej protektoratem ogłoszono niepodległość jako Mengjiang (dziś Mongolia Wewnętrzna jest częścią Chin, a jej rdzenni mieszkańcy stanowią nieliczną mniejszość).
Kolejne lata były okresem względnego spokoju, podczas których nastąpiły jednak istotne zmiany w stanowiskach Japonii i Chin. Wielki Kryzys był bardzo dotkliwym ciosem dla gospodarki japońskiej i spowodował wzrost niezadowolenia społecznego. Jednak łatwe zajęcie Mandżurii wywołało patriotyczną euforię wśród Japończyków: zarówno ulice, jak i salony były żądne kolejnych sukcesów. Nastąpiła seria wojskowych zamachów stanu, które – choć nie odnosiły sukcesów – doprowadziły do osłabienia władzy cywilnej i ostatecznie wyniosły generała Hideki Tōjō – wywodzącego się z Armii Kwantuńskiej – na stanowisko premiera.
Postępowała również izolacja Cesarstwa na arenie międzynarodowej: Liga Narodów potępiła agresję na Mandżurię (jako rozwiązanie proponowała nadanie jej autonomii w ramach Republiki Chińskiej z zagwarantowaniem japońskich interesów). Trwające ponad rok negocjacje nie przyniosły rezultatów, i w marcu 1933 r. Japonia opuściła Ligę Narodów. Co więcej, również Stany Zjednoczone zapowiedziały, że nie uznają żadnych zmian dotyczących Chin, nawet jeśli Japończycy wymuszą podpisanie traktatu pokojowego. Sytuacji Tokio nie poprawiło podpisanie w 1936 r. paktu antykominternowskiego z Niemcami. Była to bowiem abstrakcyjna umowa oficjalnie wymierzona w Związek Sowiecki, nieformalnie zaś – przeciwko gwarantom porządku wersalskiego. Co więcej, Niemcy mieli bardzo poważne interesy w Chinach i utrzymywali tam misję wojskową.
Tymczasem sytuacja Chin stopniowo poprawiała się. Ich gospodarka była mniej zależna od koniunktury międzynarodowej.
Utrata Mandżurii – i tak niezależnej od rządu centralnego – miała dużo większy wpływ na prestiż, niż na ekonomię. Porażka z 1932 r. sprawiła również, że wzrósł prestiż rządu centralnego: to przecież warlordowie doprowadzili do utraty prowincji. Czang Kaj-szek wzmacniał swoją pozycję zarówno wśród swojej partii – Kuomintangu – jak i wśród innych frakcji.
Generalissimus za najgroźniejszego wroga wewnętrznego uznał komunistów. Nie był to jednak – jak się to dziś często przedstawia – dowód na perspektywiczne myślenie Czang Kaj-szeka przewidującego wzrost potęgi Stalina, ale typowy dla tamtych lat „spór w rodzinie”. Podstawę ideologii obu partii – Kuomintangu oraz Komunistycznej Partii Chin – stanowił marksizm, a właściwie mocno zmodernizowany marksizm. Karl Marx zakładał bowiem walkę klas, która zakończy się rewolucją robotniczą. Problem polegał na tym, że Chiny były państwem rolniczym. Kuomintang stał się więc lewicową partią elit, a KPCh – partią chłopską. W tym czasie sterowany z Moskwy Komintern dużo większą uwagę niż walce z kapitalizmem poświęcał walce z odmiennym nurtami marksizmu: właśnie likwidował ostatnich trockistów i przymierzał się do rozprawy z socjalistami i socjaldemokratami, których nazywano socjal-faszystami lub nacjonalistami. Konflikt pomiędzy Kuomintangiem a KPCh był częścią tego krwawego sporu.
Od 1930 r. wojska Czang Kaj-szeka prowadziły – z sukcesami – regularne działania zbrojne przeciwko komunistom. W 1934 r. odbyła się „piąta kampania”, która miała zlikwidować ostatnie bastiony komunistów. Ci jednak – zamiast walczyć – zdecydowali się uciekać poza zasięg wojsk Kuomintangu. W październiku 1934 r. komuniści rozpoczęli „długi marsz” z Chin południowych do północnych. Trwał dwanaście miesięcy, podczas których pokonano 12 tys. kilometrów. Do dziś należy on do mitologii Komunistycznej Partii Chin. Według oficjalnej wykładni było on sukcesem okupionym poważnymi stratami: 100 000 komunistów rozpoczęło wędrówkę, ale do celu dotarła tylko połowa. Według badań niezależnych historyków był on katastrofą: uratować zdołało się mniej niż 10 000, w tym Mao Tse-Tung, który wkrótce stał się niekwestionowanym przywódcą chińskich komunistów.
W 1936 r. doszło do pojednania pomiędzy komunistami i Kuomintangiem. Moskwa porzuciła politykę walki z socjal-faszyzmem i postanowiła tworzyć fronty ludowe, czyli sojusze polityczne szeroko rozumianej lewicy z udziałem komunistów. Do podobnego porozumienia doszło również w Chinach. Rękę przyłożyli do niego zniechęceni „rodzinnym konfliktem” warlordowie: w grudniu 1936 r. aresztowali Czang Kaj-szeka i wymusili na nim zakończenie walk z komunistami i skupieniu się na walce z Japończykami.
Na czele spisku stał „młody marszałek” Zhang Xueliang wyrzucony z Mandżurii, a udział w nim brali inni warlordowie z północy Chin, którzy z powodu japońskiej agresji stracili majątki i wpływy. Czang Kaj-szek nie był zainteresowany wojną przeciw Japonii: był człowiekiem z południa, a osłabienie warlordów z północy – nawet z powodu obcej interwencji – było mu nawet na rękę. A na północnej – chińsko-mandżurskiej – granicy niemal permanentnie trwała mała wojna chińsko-japońska. W 1932 r. Japończycy zaatakowali również Szanghaj, największy port Chin, leżący niespełna 300 km od Nankinu –stolicy Czang Kaj-Szeka i po krwawych walkach wymusili zgodę na umieszczenie w nim garnizonu. Na pewno jego obecność miała wpływ na politykę generalissimusa. Kuomintang przygotowywał się do zjednoczenia kraju – niekoniecznie siłą – ale zamierzał najpierw zbudować nowoczesną armię.
W latach 20. Kuomintang korzystał w budowie swoich sił zbrojnych z pomocy swoich sowieckich sojuszników. Współpraca została przerwana w 1927 r., gdy Moskwa rozpoczęła kampanię przeciwko socjal-faszystom (a więc i Kuomintangowi). Sowieckich doradców wojskowych zastąpili niemieccy, a pomoc Rzeszy zwiększyła się w 1933 r., po dojściu narodowych socjalistów do władzy. W latach 1934-1935 niemiecką misją wojskową w Chinach dowodził Hans von Seeckt, a później Alexander von Falkenhausen. Generał Seeckt zaproponował likwidację tradycyjnych chińskich dywizji, których było niemal 200 (wedle Niemców w 1933 r. Chińczycy dysponowali 134 dywizjami i 36 brygadami piechoty, 9 dywizjami i 17 brygadami kawalerii, 5 brygadami i 20 pułkami artylerii oraz około 600 samolotami). Uznał je za fatalnie uzbrojone, źle wyszkolone, słabo dowodzone i niepewne politycznie. W zamian za to miało powstać jedynie 60 dywizji, ale zorganizowanych na kształt dywizji niemieckich, a co ważniejsze – podporządkowanych nie warlordom, ale rządowi centralnemu.
Nowe chińskie dywizje miały być uzbrojone oczywiście w niemiecki sprzęt – eksport uzbrojenia do Chin stanowił w połowie lat 30. jedną trzecią eksportu uzbrojenia III Rzeszy. Liczyły 12 batalionów piechoty zorganizowanych w dwie brygady po dwa pułki – niczym pierwszowojenne dywizje niemieckie. Także sposób użycia miał przypominać taktykę pierwszowojenną: bataliony były nasycone bronią maszynową i moździerzami piechoty, dość lekka – z powodów słabej sieci dróg – była artyleria dywizyjna, składająca się z 75 mm dział górskich. W połowie 1937 r. udało się sformować 8 takich dywizji (dwoma pierwszymi były dawne dywizje gwardii generalissimusa), 12 kolejnych było w toku szkolenia.
Na zachodnich przedmieściach Pekinu znajduje się jedenastoprzęsłowy most – zbudowany w XIII wieku z marmuru – zwany powszechnie mostem Marco Polo (ten podróżnik przedstawił jego opis). 7 lipca 1937 r. doszło w jego pobliżu do incydentu zbrojnego pomiędzy żołnierzami japońskimi i chińskimi, który jest uznawany za początek wojny japońsko-chińskiej.
Słowo „incydent”, często pojawiające się w opisie stosunków dalekowschodnich, jest tłumaczeniem na angielski słowa „事 變”– słowa, co interesujące, zarówno japońskiego jak i chińskiego. W kontekście militarnym należałoby słowo to tłumaczyć jako „starcie”, „bój”, „walka”. Incydenty na moście Marco Polo był więc starciem kilkudziesięciu żołnierzy japońskich i chińskich. Z kolei „chiński incydent 1937-1945” – jak określano wszystkie te wydarzenia – należy rozumieć jako „walkę japońsko-chińską”. Z przyczyn formalnych nie była to wojna, bo żadnej ze stron nie zależało na ogłoszeniu stanu wojny.
Do różnego rodzaju incydentów pomiędzy Chińczykami i Japończykami dochodziło bardzo często. Dzisiaj winą za nie powszechnie obarcza się Japończyków. Chińska propaganda działała sprawniej. W krajach Zachodu mieszkało – i wciąż mieszka – dużo więcej Chińczyków niż Japończyków, mieli więc oni dużo większy wpływ na zachodnie mass media. Chińczycy doznawali porażek z rąk japońskich, więc uchodzili za ofiary, a Japończycy – za agresorów. Wreszcie od 1941 r. Stany Zjednoczone prowadziły wojnę z Japonią, podczas której świadomie wykreowano obraz Japończyków jako agresywnych barbarzyńców. Wreszcie w 1946 r. w Tokio rozpoczęła się „druga Norymberga” – procesy Międzynarodowego Trybunału Wojskowego dla Dalekiego Wschodu. Oskarżyciele zbierali materiały procesowe tak, żeby potwierdzić winę oskarżonych – to oczywiste. Co mniej oczywiste – ale zgodne z japońską tradycją poddania się woli zwycięzcy – oskarżeni raczej akceptowali swoją winę, nie podejmując zażartej walki prawnej. Raporty z tych procesów są nielicznymi dokumentami dotyczącymi wojny japońsko-chińskiej łatwo dostępnymi w języku angielskim.
Tymczasem odpowiedź na pytanie „kto zaczął?” jest bardzo trudna. Wiosną 1928 r. nastąpił jeden z pierwszych incydentów pomiędzy Japończykami a Chińczykami Czang Kaj-szeka – incydent w Jinanie. Uskrzydleni zjednoczeniem kraju żołnierze Kuomintangu zamordowali – w najbrutalniejszy z możliwych sposobów – 12-osobową japońską rodzinę. Japończycy zażądali przeprosin, co jednak chińscy dowódcy uznali za bezczelność (wojsk japońskich było w okolicy kilka tysięcy, chińskich – sto tysięcy więcej). 17-osobowa komisja chińska, która negocjowała z Japończykami, została przez nich zatrzymana i zlikwidowana. W kolejnych dniach doszło do walk pomiędzy żołnierzami chińskim i japońskimi, w których straty liczono już w setkach zabitych. „Kto zaczął?”
Nie wiadomo też, kto jest odpowiedzialny za incydent na moście Marco Polo. Współcześni obserwatorzy mieli wątpliwości i starali się nie wydawać zdecydowanych sądów. Od 1901 r. – zgodnie z porozumieniem kończącym powstanie bokserów – mocarstwa mogły utrzymywać swoje garnizony w Chinach (w okolicach Pekinu stacjonowali Francuzi, Brytyjczycy oraz Amerykanie). Prawo takie mieli również Japończycy. Ich baza znajdowała się w Tiencinie – olbrzymim porcie najbliższym Pekinowi (ale odległym od niego ponad 100 km). Stacjonował tam wzmocniony 2. pułk piechoty, a jeden z jego batalionów miał garnizon na peryferiach Pekinu i w feralną noc odbywał ćwiczenia.
Podczas ćwiczeń Japończykom „zgubił się” żołnierz, zrobili więc to, co robili często w takich wypadkach: wysłali oddział żandarmerii do pekińskiej dzielnicy rozrywki, żeby go odnaleźć. Tym razem jednak Chińczycy nie przepuścili Japończyków i zaczęli do nich strzelać (w okolicach mostu znajdował się cały chiński 219. pułk piechoty, przechodzący tam przypadkowo, z tragarzami). Według życzliwych Chińczykom relacji strzelali oni tak, żeby – nie daj Boże – nikogo nie zabić. 8 lipca 1937 r. o godzinie 4:50 Japończycy odpowiedzieli ogniem i nikt nie ma wątpliwości, że strzelali oni tak, żeby zabić.
Po kilku godzinach strzelaniny dowódca japońskiego garnizonu i chiński burmistrz Pekinu porozumieli się w sprawie przerwania walk i strzały umilkły. Sprawa miała być rozwiązana w toku rozmów międzyrządowych. Tymczasem do portu w Tiencinie została skierowana 5. DP z Armii Kwantuńskiej i 20. DP z Armii Chosen (japońskiej armii stacjonującej w Korei), a także dwie brygady (1. oraz 11.). W Pekinie Chińczycy dysponowali 29. Armią Marszową (tzn. „mobilną”, czyli „bojową”) z czterema dywizjami piechoty (37., 38., 132. oraz 143.), dywizją kawalerii (9.) oraz kilkoma samodzielnymi pułkami, stanowiącymi równowartość kolejnej dywizji. Dywizje piechoty były dość silne, liczące ponad 15 000 żołnierzy. Na prowincji znajdowała się z kolei 9. Armia dysponująca dziesięcioma – słabszymi – dywizjami.
Dyplomaci prowadzili rozmowy, ale na przedmieściach Pekinu nie zapanował spokój. Niemal każdego dnia odzywały się strzały, Japończycy kilkukrotnie użyli nawet artylerii. Chińczycy próbowali przeciąć linię kolejową pomiędzy Tiencinem a Pekinem, co Japończycy uznawali za działania agresywne (prawo do jej utrzymywania dawał im „Protokół bokserski” z 1901 r.). Do walk o linię kolejową obie strony angażowały stopniowo coraz większe siły. Co więcej, 28 lipca nastąpił „incydent w Tungchow” – Japończycy używają nazwy „masakra w Tungchow” – chińskie wojska na granicy z Mandżurią wymordowały w planowy i bestialski sposób ponad 200 japońskich cywilów. 29 lipca rozmowy dyplomatów – które nie przynosiły rezultatów – przerwano. Japończycy rozpoczęli rozbrajanie Chińczyków stacjonujących w Tiencinie, a następnie ruszyli wzdłuż linii kolejowej do Pekinu.
Żołnierzom chińskim – a może ich oficerom – zabrakło umiejętności bojowych. Pomimo dwu- trzykrotnej przewagi liczebnej nie zdołali powstrzymać Japończyków. Tiencin oddali 31 lipca i rozpoczęli paniczną ucieczkę w stronę Pekinu. Rozkaz o ewakuacji „Północnej Stolicy” wydano już 4 sierpnia: 8 – wkroczyły tam japońskie oddziały rozpoznawcze, a 13 – siły główne. Generalissimus Czang Kaj-szek nie zdołał przysłać odsieczy, jego najsilniejsze odwody skierowano bowiem do Szanghaju.
Walki o Szanghaj rozpoczęły się od incydentu sprowokowanego przez Japończyków. 9 sierpnia ich oddział próbował zająć szanghajskie lotnisko. Chińska ochrona otworzyła ogień z karabinów. W trakcie potyczki obie strony poniosły straty. Japończycy odrzucili propozycję wyjaśnienia wydarzenia i zakończenia sporu. W odwecie przystąpili do bombardowania miasta, przede wszystkim dzielnicy Czapei, oraz 13 sierpnia wprowadzili do walki piechotę morską. W ten sposób początki walk o Szanghaj zostały opisane w 2009 r. przez Michała Klimeckiego w popularyzatorskiej książce „Pekin – Szanghaj – Nankin”.
Przebieg wydarzeń był „nieco” inny. „Próba zajęcia lotniska” przez Japończyków polegała na tym, że „oddział Japończyków” – w składzie: porucznik Isao Ōyama wraz z szoferem – został zatrzymany przez chiński posterunek na publicznej drodze w pobliżu bramy lotniska. „W pobliżu” to znaczy – jak zdążyła ustalić chińsko-japońska komisja – w odległości kilkuset metrów. Tam – być może po wymianie ognia – zostali zastrzeleni. Japończycy próbowali wyjaśnić incydent drogą dyplomatyczną, ale zabrakło im czasu: 11 sierpnia chiński garnizon Szanghaju w sile brygady został wzmocniony trzema dywizjami: 87., 88. oraz 36. Wszystkie należały do dywizji nowoczesnych, zorganizowanych, uzbrojonych i wyszkolonych przez Niemców, a 87. DP i 88. DP były niegdyś dywizjami gwardii Czang Kaj-szeka. Na lotniskach wokół miasta skoncentrowano chińskie lotnictwo: 200-300 maszyn bombowych, rozpoznawczych i myśliwskich – głównie nowoczesnych wówczas amerykańskich dwupłatowców Curtiss Hawk II oraz Hawk III.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu