Ważnym elementem w rosyjskiej presji na Ukrainę pozostają uderzenia bezzałogowymi środkami napadu powietrznego na obiekty wojskowe i cywilne, w zasadzie na całym ukraińskim terytorium. Ataki mają charakter kombinowany, wykonywane są w warunkach dziennych i nocnych, z zastosowaniem dronów-kamikaze Gerań-1 (Shahed-131) i Gerań-2 (Shahed-136) oraz różnych typów pocisków kierowanych (samosterujących, aerobalistycznych i balistycznych), bazowania powietrznego, lądowego i morskiego: Ch-59, Ch-555, Ch-101, Ch-22, Ch-32, Kinżał, Iskander, Kalibr, Oniks itd. Pewne wątpliwości budzi umieszczanie przez Ukrainę w publikowanych wykazach pocisków Ch-22 i Ch-555 ponieważ produkcję tych pierwszych zakończono 40 lat temu (mają one napęd na ciekły materiał pędny, co w zasadzie uniemożliwia ich tak długie składowanie), natomiast te drugie pochodzą z przebudowy strategicznych pocisków Ch-55 i powstały w niewielkiej partii (większość zużyto podczas rosyjskiej interwencji w Syrii). Być może chodzi po prostu o pociski Ch-55 wyposażone w betonowy balast gabarytowo-masowy zamiast jądrowego ładunku bojowego, wykorzystywane do mylenia i rozpraszania wysiłku obrony powietrznej Ukrainy. Jeden z takich pocisków spadł w grudniu ubiegłego roku na terytorium Polski. Wątpliwości budzi także wymienianie przez Ukrainę w tej grupie przeciwlotniczych pocisków kierowanych odpalanych z zestawów S-300 i S-400, jest to możliwe, ale wysoce nieekonomiczne.
W takich warunkach budowa silnej obrony powietrznej (przeciwlotniczej i przeciwrakietowej) w rejonie Kijowa była dla Ukrainy priorytetem. Miasto to (stolica państwa i ważny ośrodek wojskowo-polityczny) stało się głównym celem rosyjskich uderzeń lotniczo-rakietowych. Udało się to osiągnąć koncentrując w rejonie Kijowa sukcesywnie dostarczane zachodnie, rakietowe systemy obrony powietrznej krótkiego zasięgu NASAMS i IRIS-T SLM oraz średniego zasięgu Patriot (jedyny, dysponujący możliwościami zwalczania pocisków aerobalistycznych Kinżał i balistycznych Iskander). Ale strona ukraińska poszła jeszcze dalej i do obrony ich stanowisk ogniowych ściągnęła dodatkowo zachodnie, samobieżne przeciwlotnicze zestawy artyleryjskie Gepard, normalnie wykorzystywane do OPL kolumn marszowych wojsk lądowych i ważnych obiektów na polu walki. Masowe uderzenia dronów-kamikaze Shahed i różnego typu pocisków kierowanych, pozwalały oczywiście razić ważne cele przemysłowe, komunikacyjne i wojskowe na terytorium Ukrainy, ale często kończyły się one również zniszczeniami w infrastrukturze komunalnej oraz stratami w ludności cywilnej. Po wyjściu Rosji z umowy zbożowej, w lipcu ataki bezzałogowymi środkami napadu powietrznego skierowano na ukraińskie wybrzeże, co skutkowało m.in. dewastowaniem infrastruktury portowo-przeładunkowej oraz magazynowej. Głównym obiektem rosyjskich uderzeń stała się Odessa. Jako przykład można podać atak na centrum miasta z 23 lipca, kiedy to nie zestrzelono ani jednego rosyjskiego pocisku Ch-22 (Ch-32?) i Oniks z ośmiu odpalonych. Według strony ukraińskiej Rosjanie celowali w obiekty portowe, ale nieprecyzyjne Ch-22 uderzyły w sąsiednie dzielnice.
W maju, Wadym Skibicki, zastępca szefa wywiadu wojskowego Ukrainy (HUR), stwierdził, że Rosja wyczerpała duże zapasy broni rakietowej, o czym informowano wcześniej, jednakże zdołała rozszerzyć produkcję, łącznie z masowym wykorzystaniem zachodniej elektroniki, z powodu skutecznego obchodzenia sankcji. Skibicki podał szacunki bieżącej produkcji pocisków miesięcznie: 25 Kalibr, 35 Ch-101, 9 Iskander i 2 Kinżał. Oznaczało to, że ataki bezzałogowymi środkami napadu powietrznego będą kontynuowane. Jednoczenie zwrócono uwagę, że ich taktyka zaczęła się zmieniać i wychodzić poza dotychczasowe schematy. Przykładowo podkreśla się ostatnio, że przeznaczeniem dronów Shahed jest głównie „przeciążenie” OPL, żeby ułatwić ataki pociskom rakietowym, z kolei pociski samosterujące Ch-101 i Kalibr coraz bardziej się maskują, w maksymalnym stopniu wykorzystując rzeźbę terenu i lecąc na granicznie małej wysokości doliną Dniepru. Kiedy w nocy z 5 na 6 lipca z rosyjskiego okrętu podwodnego odpalono 10 pocisków samosterujących Kalibr na Lwów – w miasto trafiło siedem. Odpalone pociski zostały wykryte, ale początkowo leciały w kierunku północnym, stąd pierwszy alarm nie objął obwodów zachodniej Ukrainy, tymczasem nad doliną Dniepru pociski nagle zmieniły kurs na zachodni i uderzyły ostatecznie w Lwów.
Zwraca uwagę fakt, że w ostatnich miesiącach, z powodu wyczerpania się strategicznych rezerw pocisków rakietowych i sięgania do bieżącej produkcji, wzrastają przerwy między kolejnymi falami ataków, jednocześnie rośnie rola dronów-kamikaze Shahed. Przykładowo w okresie od 1 stycznia do 31 marca udział w atakach dronów Shahed wynosił 40%, przy 27% pocisków samosterujacych bazowania powietrznego, natomiast w okresie od 1 kwietnia do 22 czerwca wynosił on już odpowiednio 58% i 23%.
Szczegółowe dane dotyczące skuteczności ukraińskiej OPL w lipcu przedstawił kanał „Monitor”, śledzący m.in. aktywność rosyjskiego lotnictwa strategicznego. Otóż w lipcu na terytorium Ukrainy wysłano ok. 265 dronów-kamikaze Shahed oraz ok. 150 różnorakich pocisków, łącznie ok. 415 bezzałogowych środków napadu powietrznego (ŚNP), w 17 atakach. Skuteczność OPL wynosiła 70% wobec wszystkich ŚNP i 77% wobec dronów. Szczegółowe zestrzelenia pocisków rakietowych były następujące: z 54 Kalibrów strącono 39 (72%), z 41 Ch-101/Ch-55 strącono 37 (90%), z 4 Kinżałów strącono 2 (50%), jednak nie zestrzelono ani jednego pocisku Oniks z 20 odpalonych z morza i ani jednego Ch-22/Ch-32 z 17 odpalonych.
Priorytetem ukraińskich samolotów myśliwskich Su-27 i MiG-29 jest zwalczanie dronów-kamikaze i pocisków samosterujących. Stanowią one ważne ogniwo w systemie obrony powietrznej obszaru kraju. Dostawy części zamiennych i myśliwców z zagranicy, w tym MiG-29 z Polski, utrzymały ukraińskie lotnictwo myśliwskie w istnieniu, jednakże nie miały większego przełożenia na walkę o dominację w powietrzu w strefie działań bojowych, należącą do Sił Powietrzno-Kosmicznych Federacji Rosyjskiej. Mówił o tym rzecznik Sił Powietrznych Ukrainy, płk Jurij Ihnat, który pytany o MiG-i-29 stwierdził od razu, że „nie poprawią one znacząco sytuacji” i określił ramy zadań samolotów myśliwskich MiG-29: dyżurowanie na ziemi i w powietrzu w systemie obrony powietrznej Ukrainy (zwalczanie załogowych i bezzałogowych środków napadu powietrznego), osłona samolotów uderzeniowych (bombowców Su-24 i szturmowców Su-25), obezwładnianie naziemnej obrony przeciwlotniczej z zastosowaniem przeciwradiolokacyjnych pocisków kierowanych AGM-88 HARM. Wypowiedzi te oddawały nie tylko stan rzeczywisty, ale były też elementem wielomiesięcznego ukraińskiego nacisku na państwa NATO o dostarczenie myśliwców F-16 lub innego tego typu sprzętu.
Przekazanie 27 polskich i słowackich myśliwców MiG-29 (w tym 14 polskich MiG-29 – wszystkie w stanie zdatnym do lotu i 13 słowackich MiG-29 – z tego 10 w stanie zdatnym do lotu i 3 płatowce bez silników) podtrzymało więc zdolności bojowe lotnictwa myśliwskiego Sił Powietrznych Ukrainy, ale traktowane było, jako krok pomostowy, w oczekiwaniu na myśliwce F-16. Z powodu przewagi liczebnej i jakościowej rosyjskich samolotów myśliwskich Su-35S i MiG-31BM uzbrojonych w pociski „powietrze-powietrze” dalekiego zasięgu R-37M i średniego zasięgu R-77M, pięć ukraińskich brygad lotnictwa taktycznego wyposażonych w myśliwce Su-27 i MiG-29 nie jest w stanie wywalczyć nawet lokalnej przewagi w powietrzu, wciąż są one jednak skuteczne w zwalczaniu pocisków samosterujących i dronów-kamikaze, nad ukraińskim terytorium.
Zintegrowanie z samolotami poradzieckimi zachodnich lotniczych środków bojowych, bomb kierowanych satelitarnie JDAM-ER z układem szybującym dla zwiększenia zasięgu, albo przeciwradiolokacyjnych pocisków kierowanych AGM-88 HARM, daje oczywiście większe możliwości ofensywne Siłom Powietrznym Ukrainy, jednakże tego rodzaju broń na ukraińskich statkach powietrznych rodem z byłego ZSRR ma swoje ograniczenia. Stwierdził to wyraźnie w wywiadzie z 28 maja gen. bryg. Serhij Gołubcow, szef lotnictwa Dowództwa Sił Powietrznych Sił Zbrojnych Ukrainy. Adaptacja zachodniej amunicji lotniczej na samolotach poradzieckich niesie szereg ograniczeń w wykorzystaniu jej pełnych możliwości bojowych. Na przykład pociski AGM-88 HARM pozwalają niszczyć stacje radiolokacyjne, ale w warunkach ukraińskich mają istotne ograniczenie – muszą być przed odpaleniem zaprogramowane (dostrojone na ziemi do określonej długości fal) i odpalone z obliczonej rubieży „na ślepo”, w ogólnym kierunku na wcześniej wykryty radar przeciwnika. Tymczasem w przypadku F-16 pilot na bieżąco zna dokładne położenie stacji radiolokacyjnej, co istotnie zwiększa jego bezpieczeństwo i prawdopodobieństwo wykonania zadania. To samo dotyczy bomb kierowanych JDAM-ER, które programuje się na ziemi, nie ma więc możliwości zmiany współrzędnych celu dla bomb, czego może wymagać sytuacja.
Siły Powietrzne Ukrainy w dalszym ciągu wykorzystują szturmowce Su-25, które realizują misje wsparcia taktycznego wojsk lądowych na małych i bardzo małych wysokościach, zazwyczaj wykonując zadanie w składzie pary. Zmiana uzbrojenia Su-25 z niekierowanych pocisków rakietowych S-13 kal. 122 mm na zachodnie rakiety Zuni kal. 127 mm została wymuszona kończącymi się zapasami tych pierwszych. Pociski Zuni mają większy zasięg oraz lepszą celność, ale nie ma to większego znaczenia przy strzelaniu pośrednim, z lotu poziomego, na lekkim wznoszeniu, z rubieży obliczonej do niewidocznego celu, ponieważ takie prowadzenie ognia ogólnie nie jest zbyt skuteczne. Wymusza to jednak przeciwdziałanie rosyjskich środków przeciwlotniczych, bowiem każda próba zwiększenia wysokości, w celu wykonania celniejszego ataku z lotu nurkowego, zwiększa wielokrotnie prawdopodobieństwo zestrzelenia.
6 marca generał James Hecker, dowódca USAF w Europie i Afryce, potwierdził przekazanie w połowie lutego Ukrainie bomb kierowanych JDAM-ER. Brak jest na razie szczegółów statystycznych ich bojowego zastosowania. Inna sprawa to raporty wskazujące dlaczego JDAM-ER mają mniejszą skuteczność na Ukrainie niż oczekiwano. Wynika to z błędów popełnianych przy obsłudze przez ukraiński personel techniczny, co szybko usunięto oraz zagłuszania sygnału GPS przez rosyjskie systemy walki elektronicznej.
Ważną nową jakością jest zintegrowanie ukraińskich taktycznych samolotów bombowych Su-24M z pociskami samosterującymi Storm Shadow przekazanymi przez Wielką Brytanię (niedawno Francja obiecała Ukrainie dostarczyć analogiczne pociski, znane jako SCALP-EG). Storm Shadow skutecznie rażą cele na rosyjskich tyłach, m.in. w Ługańsku, na wybrzeżu Morza Azowskiego, czy na samym Krymie (w tym sztaby, składy amunicji oraz materiałów pędnych i smarów itd.). Miarą skuteczności pocisków Storm Shadow może być porażenie mostów w Czonharze, w ramach izolacji pola walki i utrudnienia zaopatrzenia sił rosyjskich w rejonie Zaporoża zapasami dostarczanymi z Krymu. Oczywiście, nie jest znana statystyka skuteczności Storm Shadow: część pocisków tego typu jest na pewno zestrzeliwana, część być może ulega awarii (jeden z nich, w miarę dobrym stanie, przejęli Rosjanie), jednakże wiele z nich dolatuje do ważnych strategicznie obiektów, na głębokich, bezpiecznych do niedawna, tyłach frontu.
W ostatnim czasie Siły Powietrzno-Kosmiczne Federacji Rosyjskiej uzyskały pewną przewagę i zwiększyły skuteczność nalotów stosując m.in. bomby szybujące pozwalające w miarę bezpiecznie atakować cele w pobliżu lini styczności bojowej wojsk, z odległości do kilkudziesięciu kilometrów. Lotnicze bomby burzące FAB-500M-62 z modułem UMPK (zunifikowanym modułem szybowania i korekcji) weszły do akcji na szerszą skalę na początku tego roku. Przenoszone są przez rosyjskie taktyczne bombowce Su-34 i Su-24M. Mimo, że znane są przypadki ich wadliwego działania, to jednocześnie ich zastosowanie pozwala bezpiecznie razić cele, zwłaszcza niezmieniające często położenia w warunkach ustabilizowanej linii frontu lub na taktycznej głębokości, poza zasięgiem ognia ukraińskich środków przeciwlotniczych.
Rosyjskie lotnictwo myśliwskie ma obecnie przewagę, co przyznała sama Ukraina. Z jednej strony jest to tendencja to wskazywania słabości ukraińskich sił powietrznych i w wyniku tego mocniejszego naciskania na przekazanie przez NATO myśliwców F-16, z drugiej strony jest to przyznanie się do stanu faktycznego, ponieważ operujące wraz z samolotami dozoru radiolokacyjnego, dowodzenia i kierowania A-50U myśliwce Su-35S i MiG-31BM są w stanie skutecznie, lokalnie, „czyścić” niebo. Nawet jeśli nie dochodzi do zestrzeleń to zmuszają one ukraińskie załogi do przerywania misji bojowych. Znane są jednak przypadki zaskakujących zestrzeleń, na odległościach, które wydawały się ukraińskim pilotom bezpieczne. W takich okolicznościach doszło do strącenia szturmowca Su-25 z 299. Brygady Lotnictwa Taktycznego 27 stycznia nad Kramatorskiem, w wyniku którego zginął mjr Danyło Muraszko. Jak wynika z relacji dowódcy pary, piloci wykryli obecność myśliwca Su-35S, ale na jak wydawało się im bezpiecznej odległości, dlatego kontynuowali misję. Zakładali bowiem, że są w bezpiecznej odległości w stosunku do pocisków „powietrze-powietrze” R-77M, stanowiących standardowe uzbrojenie Su-35S do walki na odległościach średnich (dysponujących maksymalnym zasięgiem w granicach 100 km). Tymczasem, jak się podejrzewa, pilot rosyjskiego myśliwca prawdopodobnie odpalił pocisk R-37M o znacznie większym zasięgu (w granicach 200 km).
O tym, że myśliwce Su-35S i MiG-31BM, dysponują nad ukraińskimi Su-27 i MiG-29 przewagą liczebną i technologiczną, głównie za sprawą przenoszonych przez nie naprowadzanych aktywnie radiolokacyjnie pocisków „powietrze-powietrze” dalekiego i średniego zasięgu (R-37M i R-77M), mówił cytowany już gen. Gołubiec. Rosyjskie myśliwce operują na dużej wysokości, około 40-50 km za linią styczności bojowej wojsk, polując na cele powietrzne z dużej odległości. Najlepsze ukraińskie pociski kierowane „powietrze-powietrze” R-27ER, mające zasięg 65 km na kursie spotkaniowym, z racji półaktywnego radiolokacyjnego układu samonaprowadzania wymagają ciągłego podświetlania celu radarem, tymczasem śledzenie celu najczęściej jest zrywane już na początkowym etapie walki, kiedy stacja ostrzegawcza wykryje zbliżające się rosyjskie pociski i ukraiński pilot Su-27 lub MiG-29 musi myśleć o samoobronie, a więc o szybkim oddaleniu się od przeciwnika lub manewrze przeciwrakietowym.
Warto zauważyć, że straty uzupełniane są przez bieżącą produkcję. Przykładowo, 13 lipca Połączona Korporacja Lotnicza ogłosiła, że zakłady w Komsomolsku na Amurze przekazały Siłom Powietrzno-Kosmicznym Federacji Rosyjskiej drugą w tym roku partię samolotów myśliwskich Su-35S. Wcześniejszą dostawę zrealizowano w czerwcu. Ilość nie została ogłoszona, ale przypuszcza się, że w bieżącym roku, na podstawie wcześniej podpisanych kontraktów, przekazanych zostanie do 12 samolotów myśliwskich Su-35S (w 2022 r. rosyjskiemu lotnictwu dostarczono siedem myśliwców tego typu).
W uderzenia pociskami samosterującymi Ch-101 odpalanymi m.in. znad Morza Kaspijskiego zaangażowane są bombowce strategiczne Tu-95MS (MSM) i Tu-160, natomiast bombowce dalekiego zasięgu Tu-22M3 (M3M) atakują z użyciem mniej celnych, ale bardzo groźnych, pocisków Ch-22 i Ch-32 (lub z użyciem tylko tych ostatnich?). Wszystkie uderzenia wykonywane są z bezpiecznych odległości więc wymienione bombowce nie ponoszą strat. Tym niemniej ich starty są wcześniej odnotowywane, co pozwala systematycznie i na bieżąco informować o zbliżającym się zagrożeniu. Rosyjskie lotnictwo dalekiego zasięgu operuje z baz lotniczych Engels, Mozdok, Szajkowka, Oleniegorsk itd.
Z dużą uwagą na Ukrainie obserwowane są również wszystkie starty samolotów uderzeniowych MiG-31K, czyli nosicieli pocisków aerobalistycznych Kinżał, które często kończą się ogłoszeniem alarmu przeciwrakietowego na Ukrainie, natomiast do samych odpaleń pocisków tego typu dochodzi rzadko. W pierwszym półroczu bieżącego roku ataki z użyciem pocisków Kinżał stanowiły szacunkowo zaledwie 1% całego zastosowanego arsenału rosyjskich bezzałogowych środków napadu powietrznego.
W dalszym ciągu w Ukrainie rosyjskie lotnictwo wojsk lądowych wykorzystuje szereg śmigłowców wielozadaniowych rodziny Mi-8 i szturmowych rodziny Mi-24, a także Mi-28 i Ka-52. Zasadniczo ataki nadal realizowane są niekierowanymi pociskami rakietowymi (S-8 kalibru 80 mm i S-13 kal. 122 mm) ogniem pośrednim po wykonaniu „górki”, ale stopniowo rośnie znaczenie przeciwpancernych pocisków kierowanych (PPK) LMUR i Wichr odpalanych ze śmigłowców szturmowych Mi-28 i Ka-52. Stało się to szczególnie widoczne od czerwca, kiedy to operujące z odległości nie mniejszych niż 7-8 km Ka-52 (i od niedawna również Ka-52M) z PPK Wichr dziesiątkowały ukraińskie pojazdy pancerne na froncie południowym.
Latem potwierdzono nagraniami wideo wiele ataków śmigłowców szturmowych Ka-52 z zastosowaniem PPK Wichr, które skutecznie raziły cele spoza zasięgu ognia ukraińskich środków przeciwlotniczych i zostały zastosowane zgodnie ze swoim przeznaczeniem, jako mobilny odwód przeciwpancerny, do niszczenia atakujących w zaporoskich stepach ukraińskich czołgów i innych opancerzonych wozów bojowych. Przy okazji zmiana taktyki zastosowania Ka-52 przełożyła się na zmniejszenie strat, bowiem śmigłowce tego typu wcześniej poniosły relatywnie duże straty, operując zbyt blisko linii frontu. Niszczenie celów przeciwpancernymi pociskami kierowanymi jest oczywiście skuteczniejsze niż prowadzenie pośredniego ognia powierzchniowego niekierowanymi pociskami rakietowymi, z relatywnie niewielkim skutkiem.
Od czerwca, od momentu rozpoczęcia ukraińskiego natarcia na Zaporożu, jednym z hubów rosyjskiego lotnictwa wojsk lądowych jest lotnisko w Berdiańsku, gdzie stacjonuje – mimo atakowania bazy pociskami samosterującymi Storm Shadow – co najmniej kilkanaście, rozśrodkowanych i starannie maskowanych śmigłowców. Ze zdjęć satelitarnych z pierwszych dni sierpnia wynikało, że na tym lotnisku było co najmniej siedem śmigłowców szturmowych Ka-52 i cztery szturmowe Mi-35 oraz cztery uzbrojone transportowe Mi-8. Oczywiście nie jest tak, że Ka-52 nie ponoszą już żadnych strat. Na przykład 25 lipca pociskiem odpalonym z przenośnego przeciwlotniczego zestawu rakietowego strącono śmigłowiec tego typu, który wracał z zadania bojowego na bardzo małej wysokości. Jak się okazało w zestrzelonym Ka-52 zginął dowódca 112. Samodzielnego Pułku Śmigłowców, płk Witalij Tabacznikow.
Zobacz więcej materiałów w pełnym wydaniu artykułu w wersji elektronicznej >>
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu