Początek ubiegłego roku nie przyniósł spadku napięcia na arenie międzynarodowej. Sytuacja na Ukrainie mimo kolejnych podpisywanych rozejmów pozostawała praktycznie bez zmian, a Federacja Rosyjska coraz bardziej zdecydowanie ujawniała się jako strona konfliktu (nigdy nie mówiliśmy, że nie ma tam żadnych naszych żołnierzy, ale nie biorą oni bezpośredniego udziału w walkach) – wcześniej rzekomo wewnątrzukraińskiego. W takich realiach misja Baltic Air Policing była kontynuowana w modelu znanym od wiosny 2014 r. czyli z czterema kontyngentami wojskowymi w trzech bazach na terenie Litwy, Polski i Estonii. Rolę kraju wiodącego przejęli Włosi wraz z czterema samolotami myśliwskimi Eurofighter. Miejsce po Holendrach w 22. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Malborku zajęli Belgowie na myśliwcach F-16, z Air Surveillance and Control System – łącznie 175 osób pod dowództwem Wing Commandera Stuarta Smiley’a. Brytyjczycy wykonali 17 startów alarmowych przechwytując łącznie 40 rosyjskich samolotów. Wyjątkowy był szczególnie dzień 24 lipca kiedy to para Typhoonów eskortowała formację dziesięciu rosyjskich samolotów (4 bombowce Su- 34, 4 myśliwce MiG-31, 2 transportowce An-26). Na początku sierpnia NATO ogłosiło w Wilnie, że redukuje ilość samolotów biorących udział w misji Baltic Air Policing o połowę. Argumentowano to spadkiem aktywności Rosjan w regionie, co potwierdził litewski Minister Obrony Juozas Oleska, mówiąc o braku naruszeń przestrzeni powietrznej w ostatnim czasie. Wyraził on również przekonanie, że redukcja ilości maszyn ma racjonalne uzasadnienie i nie wpłynie negatywnie na bezpieczeństwo regionu. Owocem tej deklaracji było pozostawienie po jednym kontyngencie w Szawlach i w Amari. Zmianie trzydziestej dziewiątej (zainicjowanej 1 września) liderowali Węgrzy wraz ze swoimi Gripenami C, pochodzącymi z 59. Skrzydła i Eskadry „Puma”. Do Amari zaś powrócili Niemcy na Eurofighterach.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu