Po kilku dniach nastąpił jednak impas. Niemcy wbrew wszelkim przeciwnościom zorganizowali twardą obronę. Caen, ważny węzeł komunikacyjny na drodze do Paryża, miało zostać zdobyte jeszcze pierwszego, a najpóźniej następnego dnia operacji „Overlord”. Tymczasem nie udało się zdobyć tego miasta ani pierwszego dnia, ani w pierwszym tygodniu, ani nawet w pierwszym miesiącu operacji! W końcu czerwca alianci wciąż dreptali w miejscu kilkanaście kilometrów od normandzkich plaż. Wydawało się, że w perspektywie jest okopowa powtórka frontu zachodniego z lat 1914-1918.
W końcu czerwca 1944 r. alianci potrzebowali w Normandii trzech rzeczy: po pierwsze przestrzeni do manewrowania, tak by móc wybrać rejon, z którego wyprowadzone zostanie główne natarcie, po drugie – przestrzeni do rozmieszczenia świeżych sił i zapasów logistycznych wraz z tyłowym zapleczem i wreszcie przestrzeni, by oddalić linię frontu od tyłów, które z konieczności wciąż były bezpośrednio za plecami walczących wojsk, często w zasięgu artylerii przeciwnika.
Niemcy, choć zdołali zorganizować w Normandii efektywną obronę, to jednak nie zdołali odeprzeć inwazji, ani zepchnąć aliantów do morza. Chociaż na lądzie panowała względna równowaga, to jednak przytłaczająca przewaga aliantów w powietrzu uniemożliwiała manewr niemieckich wojsk, panowanie na morzu zaś sprawiało, że w rejonie wybrzeża artyleria okrętowa była śmiertelnie groźna dla niemieckich wojsk. W rezultacie Niemcy nie zdołali zorganizować efektywnego przeciwnatarcia w Normandii i zostali zmuszeni do przejścia do obrony.
Mając do wyboru dwa kierunki natarcia – na wschód, przez porty kanału La Manche w kierunku obszaru nazywanego Pas-de-Calais, czyli nadmorskiego obszaru wzdłuż najwęższej części kanału, oraz w kierunku na południe – na Falaise, skąd była stosunkowo dogodna droga do Paryża przez w miarę otwarty teren, gen. Dwight D. Eisenhower (1890-1969) zdecydował się na wybór drugiego wariantu. Co prawda zdobycie takich portów, jak Le Havre, Dieppe, Boulogne, Calais i Dunkierka mogłoby uprościć sytuację logistyczną (nie są to duże porty, ale wykorzystując kilka jednocześnie można było rozwiązać problemy zaopatrzeniowe), to jednak wariant ten miał więcej wad, niż zalet. Po pierwsze, trzeba by forsować wszelkie rzeki uchodzące do kanału La Manche, w tym dwie całkiem spore: Sekwanę i Sommę. Ponadto teren nadmorski na określonych obszarach był podmokły, a niekiedy wręcz bagienny. W dodatku w Pas-de-Calais wciąż tkwiła niemiecka 15. Armia (dwanaście dywizji piechoty w czterech korpusach i pięć bezpośrednio podległych, jedna dywizja pancerna), która wykorzystując teren mogła stawić twardy opór. Z kolei kierunek na południe, w kierunku Falaise – Argentan – Chambois, z późniejszym zwrotem na wschód w obszarze pomiędzy rzekami Sekwana a Loara, był atrakcyjny z kilku powodów. Po pierwsze odkryty, „pancerny” teren, raczej równinny i z dobrą siecią dróg biegnących do Paryża. Po drugie, brak konieczności pokonywania większych przeszkód wodnych. I wreszcie po trzecie, po przełamaniu niemieckiej obrony nie było tam niemieckich wojsk ani umocnień, mogły tam być tylko te wojska, które by się wycofały w ten rejon pod naporem wojsk alianckich lub zostałyby tam pośpiesznie ściągnięte, co dawało im mało czasu na przygotowanie solidniejszej obrony.
Na początku lipca 1944 r. alianci mieli przed sobą zróżnicowany teren. Odcinek położony najdalej na wschód, na wprost lewego skrzydła sektora brytyjskiego, stanowiła równina ze stosunkowo otwartym terenem i ziemią twardą na tyle, by utrzymać ciężkie pojazdy pancerne, ciągnąca się aż poza Falaise, pod Argentan, skąd oś natarcia miała zostać skierowana na wschód. Nieco dalej na zachód, na wprost prawego skrzydła wojsk brytyjskich, pomiędzy rzekami Orne a Vire, teren był bardziej pagórkowaty, z niewielkimi górkami i dość wąskimi kotlinami między nimi. Drogi wiły się tu między owymi górkami, których zdobycie było kluczem do dalszego posuwania się. W rejonie na zachód od rzeki Vire, na wprost skraju lewego skrzydła wojsk amerykańskich, znajdowały się bagna i tereny podmokłe, poprzecinane strumykami i rowami melioracyjnymi, czyli teren niezwykle trudny do prowadzenia działań ofensywnych. Za to między terenem bagien a zachodnim wybrzeżem Normandii (którego zakończenie stanowi Półwysep Cotentin) teren był również pagórkowaty, ale ze wzgórzami o większej wysokości i szerszymi dolinami pomiędzy nimi. Natarcie, za wyjątkiem wschodniej połowy sektora brytyjskiego, było więc dość trudne, teren sprzyjał obronie, zaś w rejonie w pobliżu styku wojsk amerykańskich i brytyjskich, częściowo na wprost skraju wschodniego skrzydła Amerykanów, teren w zasadzie uniemożliwiał działania ofensywne – bagna i depresje z niewielkimi, ale za to licznymi przeszkodami wodnymi.
Zdając sobie z tego sprawę, a także rozumiejąc znaczenie Caen jako ważnego węzła komunikacyjnego, Niemcy główny wysiłek obrony skierowali na ten sektor. To tutaj rozwinęła się samodzielna (do końca czerwca 1944 r. była ona czasowo podporządkowana dowództwu 7. Armii) Panzergruppe „West” (Grupa Pancerna „Zachód”) składająca się z kilku korpusów pancernych i wspierających je jednostek piechoty. O wiele słabsza 7. Armia złożona z dwóch korpusów (armijnego i spadochronowego) odpowiadała za obronę całego sektora amerykańskiego i częściowo prawego skrzydła wojsk brytyjskich, na „niepancernych” terenach. W tej sytuacji, trudno się dziwić, że Brytyjczycy będąc w istocie słabsi od broniących się wojsk niemieckich, nie byli w stanie szybko zdobyć Caen.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu