15 sierpnia Republika Korei opublikowała materiały audiowizualne z próbnych odpaleń i testów nowych pocisków rakietowych. Największą uwagę światowych mediów przykuł odpalany spod wody nowy typ pocisku balistycznego, którego nosicielami mają być nowe południowokoreańskie okręty podwodne typu Dosan Ahn Chang-ho (KSS-III). Niejako poza radarami medialnej uwagi przemknął najnowszy południowokoreański pocisk przeciwokrętowy o nieujawnionej nazwie, ale za to bardzo charakterystycznym wyglądzie i układzie konstrukcyjnym.
O ile w przypadku odpalenia nowego pocisku balistycznego, sposób kadrowania wykluczał przyjrzenie się szczegółom konstrukcyjnym tej rakiety, to zupełnie inne podejście Ministerstwo Obrony Narodowej Republiki Korei zaprezentowało w przypadku nowego lotniczego pocisku manewrującego (opracowanego razem przez LIG Nex1, Hanwha Aerospace i Taurus Systems GmbH, więc kierunek zagranicznej pomocy technicznej przy tym projekcie jest jasny). Pokazano dokładnie wykonaną makietę gabarytowo-masową nowego pocisku oraz bardzo wyraźne kadry z próbnych odpaleń, z trafieniem celu włącznie. Podobna sytuacja miała miejsce z nowym pociskiem przeciwokrętowym, o którym publicznie powiedziano jedynie, że jest naddźwiękowy i może być „odpowiedzią” na każde nieprzyjacielskie siły nawodne zbliżające się do wód terytorialnych Republiki Korei. Podobno rozwój pocisku miał zakończyć się w 2020 roku. Pojawiły się nawet pogłoski, ale których źródłem nie był MON Republiki Korei, że nowy pocisk przeciwokrętowy ma mieć zasięg 400 km.
Przy okazji ujawnienia nowego pocisku przeciwokrętowego nie było żadnej wzmianki o ewentualnej pomocy zagranicznej przy jego konstrukcji. Tylko tradycyjne komunikaty, że pocisk powstał w wyniku współpracy instytucji państwowych (ADD – Agency for Defense Development) i przemysłu (LIG Nex1). Jednak, jak w przypadku nowego „południowokoreańskiego Taurusa”, zaprezentowano wyraźne, dobrej jakości nagrania z próbnych odpaleń telemetrycznych egzemplarzy nowego pocisku przeciwokrętowego. I jak głosi znane przysłowie: „Jeden obraz bywa wart więcej niż tysiąc słów.” Wygląd nowego południowokoreańskiego przeciwokrętowego pocisku rakietowego nie pozostawia złudzeń, skąd przyszła pomoc techniczna. Otóż wygląda on niemal identycznie, jak rosyjski pokpr 3M55E Jachont – eksportowa wersja pocisku manewrującego 3M55 Oniks, skonstruowanego w NPO Maszynostrojenija, wchodzącego w skład spółki Korporacyja Takticzeskoje Rakietnoje Woorużenije (KTRW). Jachont posłużył też jako punkt wyjścia do opracowania rosyjsko-indyjskiego pocisku PJ-10 BrahMos.
Południowokoreański pocisk powiela układ konstrukcyjny pocisku 3M55 (a także wcześniejszego 3M45 Granit) z charakterystycznym dla tych pocisków centralnym wlotem powietrza i elektroniką pokładową (z aktywnym radiolokacyjnym układem samonaprowadzania pocisku na cel) umieszczoną wewnątrz stożka wlotowego. Taki układ ułatwia uzyskać okrągły przekrój pocisku, idealny do umieszczania w cylindrycznych pojemnikach transportowo-startowych. I z takowego też jest odpalany „południowokoreański Jachont”, gdyż sekwencję startu też pokazano. Od razu rzuca się w oczy „gorący start” południowokoreańskiego pocisku. Napędem marszowym jest odrzutowy silnik strumieniowy, zatem pocisk startuje z wykorzystaniem silnika rakietowego na paliwo stałe, który pracuje znacznie dłużej niż w rosyjskich pierwowzorach. Sekwencja startowa to chyba największa różnica między Oniksem/Jachontem, a jego południowokoreańskim klonem. Na nagraniu nie widać, żeby południowokoreański pocisk miał pirotechnicznie odrzucany ochronny czepiec wlotu powietrza. Pocisk po odpaleniu rozpoczął długie wznoszenie po quasi-balistycznej trajektorii. Być może wynikało to z chęci jego przebadania na maksymalnym zasięgu, który wymaga pokonania części trasy na dużej wysokości (w przypadku Jachonta 14 km), na której napęd strumieniowy jest skuteczniejszy. Na sekwencji startu widać, że rakietowy przyśpieszacz cały czas pracuje – nie pokazano momentu jego wypalenia/odrzucenia i włączenia się marszowego napędu strumieniowego, mimo że pocisk przeleciał całkiem długi odcinek. Przyśpieszacz startowy zaczyna pracować jeszcze w pojemniku transportowo-startowym (na dostępnych nagraniach odpaleń rosyjskich Oniksów, zwłaszcza z lądowych wyrzutni systemu Bastion, widać, że pocisk jest wynoszony z pojemnika pirotechnicznie, a przyśpieszacz rakietowy włącza się już w powietrzu). Ten ustawiono na kratownicowym stelażu, którego wygląd pokazuje, że docelowo jest przeznaczony do pionowych wyrzutni na okrętach nawodnych. Istnieje też możliwość użycia takich pocisków na lądowych wyrzutniach obrony wybrzeża.
W ten sposób Republika Korei weszła w posiadanie bezsprzecznie najnowocześniejszego konstrukcyjnie pocisku przeciwokrętowego wśród tzw. państw zachodnich. Czołowi zachodni producenci uzbrojenia rakietowego nie mają w swojej ofercie systemu o choćby zbliżonych charakterystykach. Parametry taktyczno-techniczne „południowokoreańskiego Jachonta” pozostają w sferze spekulacji, ale nie mogą zasadniczo odbiegać od rosyjskiego oryginału. W przypadku pocisku Jachont parametry są następujące: zasięg (trajektoria kombinowana) 300 km (końcowy odcinek przed trafieniem celu liczy 40 km); zasięg wyłącznie na niskiej wysokości lotu 120 km; masa startowa pocisku 3000 kg; masa głowicy bojowej 200 kg; prędkość lotu 680 m/s (na wysokości 10–15 m) lub 750 m/s (na wysokości 14 000 m); długość pojemnika transportowo-startowego 8900 mm; średnica pojemnika 720 mm; rozpiętość pocisku 1270 mm; maksymalna wysokość odpalenia z powierzchni gruntu maks. 3000 m n.p.m. Rosyjska pomoc musiała dotyczyć przede wszystkim opracowania niezawodnego marszowego napędu strumieniowego, a że koniec końców wyszedł z tego Jachont o „południowokoreańskiej specyfice” nie powinno dziwić, gdyż nie wyważa się otwartych drzwi. Ewentualne różnice konstrukcyjne wynikają zapewne z dostosowania konstrukcji rosyjskiego pocisku do realiów i możliwości technologicznych południowokoreańskiego przemysłu. Pozostaje pytanie, czy Rosja „podpowiedziała” Republice Korei, jak zwiększyć zasięg jej wersji Jachonta ponad traktatowe 300 km (rosyjskie Oniksy pokonują 600 km).
I tak arsenał Seulu powiększył się o kolejny system uzbrojenia o rosyjskim rodowodzie. Wcześniej były to rakietowe systemy obrony powietrznej Cheongung (M-SAM) Block I i Cheongung (M-SAM) Block II, pocisk balistyczny Hyunmoo-2B (czyli południowokoreański Iskander – tymi teraz także ponownie Seul się pochwalił) czy PPZR Shingung/Chiron (na bazie Igły). Ciekawe, czy Republika Korei planuje opracować wersję lotniczą swojego najnowszego pocisku (à la Jachont-A/BrahMos-A). Pewnym problemem może być dostępność odpowiedniego nosiciela. Teoretycznie mogłyby nimi być myśliwce wielozadaniowe F-15K Slam Eagle, które powinny unieść po jednym takim pocisku pod każdym ze skrzydeł. Niemniej, Waszyngton może zablokować możliwość takiej integracji. Taka ewentualna odmowa łączy się z odpowiedzią, po co Republice Korei taka broń jak Jachont i jaka to „nieprzyjacielska flota nawodna” może chcieć zbliżyć się do południowokoreańskich wód? Oczywiście nie chodzi o siły nawodne KRLD, a o Japonię. Pisząc żartobliwie, Tokio powinno przemyśleć, czy warto topić takie środki w budowę coraz większych i droższych okrętów.
Podobne z tej kategorii:
Podobne słowa kluczowe:
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Tylko pogratulować Koreańczykom z południa jak potrafią dbać o własny rozwój i zwiększanie poziomu obronności swojego kraju!