Późnym latem 1918 r. na Morzu Północnym trwał pat, jaki wytworzył się po bitwie jutlandzkiej. Z jednej strony Royal Navy utrzymywała panowanie na morzu, z drugiej w portach Zatoki Helgolandzkiej stał trzon sił Hochseeflotte. Brytyjczycy, aby uchronić się przed niespodziewanym atakiem sił niemieckich od początku 1917 r. stawiali wielkie zagrody minowe, a w zasadzie uzupełniali barierę minową postawioną na Zatoce Helgolandzkiej na początku wojny.
Niemcy z kolei stale prowadzili prace trałowe, aby zabezpieczyć wyjście własnych sił. Oczywiście Royal Navy nie patrzyła na działania niemieckie bezczynnie i starała się pokrzyżować plany siłom przeciwminowym przeciwnika. W ten sposób przebiegały akcje na Morzu Północnym od 1917 r. Apogeum tych działań przypada na połowę listopada, gdy 17 tm. rozegrała się druga bitwa helgolandzka (pierwszą stoczono 28 sierpnia 1914), w czasie której próbowano zniszczyć niemieckie siły trałowe. Cała operacja przebiegła niezbyt korzystnie dla Royal Navy, która choć miała przewagę nie odniosła sukcesu (poza trafieniem pociskiem kal. 381 mm krążownika lekkiego Königsberg). Na szczęście nie poniesiono też większych strat pomimo tego, że w bitwie po stronie niemieckiej udział wzięły nawet pancerniki Kaiser i Kaiserin.
Postanowiono zatem zmienić taktykę i niszczyć niemieckie trałowce zanim podpłyną pod brytyjskie zagrody minowe. Niemcy tymczasem przygotowali do działań nowe jednostki trałowe tj. kutry trałowe – małe, tanie i szybkie w budowie typu F. To właśnie te okręty i ich eskorta stały się kolejnym celem sił Royal Navy.
W dowództwie Royal Navy plan do ataku na ujście rzeki Ems dojrzewał stosunkowo wolno. Problemów było kilka. Najważniejszym był kurs jakim mają płynąć okręty zespołu atakującego. Zdecydowano się na trasę wzdłuż wybrzeża holenderskiego po holenderskich wodach terytorialnych poza zasięgiem niemieckich pól minowych. Niosło to ze sobą pewne problemy natury dyplomatycznej, ale wojna miała się ku końcowi
i alianci mogli sobie pozwolić na działania bardziej bezpardonowe na wodach neutralnej Holandii. Drugim problemem był skład sił mających wykonać atak. Okazało się, że Royal Navy dysponuje tylko relatywnie dużymi niszczycielami, które nie będą mogły przejść blisko wybrzeża ze względu na spore zanurzenie i piaszczyste mielizny. Mniejsze torpedowce były przeważnie stare i wolne, więc także nie wchodziły w rachubę. Zdecydowano się na nowy rodzaj okrętów, tj. szybkie kutry motorowe.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu