Wojna, którą Włochy wypowiedziały Imperium Otomańskiemu we wrześniu 1911 r., cechowała się m.in. znaczną przewagą włoskiej floty nad marynarką turecką. Ta ostatnia nie była w stanie przeciwstawić się nowocześniejszym i liczniejszym okrętom Regina Marina. Starcia między siłami morskimi obu skonfliktowanych państw nie miały charakteru decydujących bitew, a gdy już do nich dochodziło, były to pojedynki jednostronne. Na samym początku wojny grupa włoskich niszczycieli (kontrtorpedowców) rozprawiła się z okrętami tureckimi na Adriatyku, a następne bitwy, m.in. w zatoce Kunfuda (7 stycznia 1912 r.) i koło Bejrutu (24 lutego 1912 r.) potwierdziły wyższość marynarki włoskiej. Dużą rolę w trakcie zmagań odegrały operacje desantowe, dzięki którym Włosi zdołali opanować wybrzeże Trypolitanii, a także wyspy w archipelagu Dodekanezu.
Pomimo jednak uzyskania tak wyraźnej przewagi na morzu, Włochom nie udało się wyeliminować zasadniczej części marynarki tureckiej (tzw. eskadry manewrowej, składającej się z okrętów liniowych, krążowników, kontrtorpedowców i torpedowców). Włoskie dowództwo było wciąż zaniepokojone samą obecnością tureckiej floty na teatrze działań wojennych. Nie dawała się ona wciągnąć w rozstrzygający bój, w którym – jak sądzili Włosi – otomańskie okręty zostałyby niechybnie pokonane. Obecność tych sił zmuszała Włochów do utrzymywania w gotowości okrętów mogących zareagować na ewentualną (choć mało prawdopodobną) akcję wroga, w szczególności do przeznaczania jednostek do ochrony konwojów – niezbędnych, by zapewniać posiłki i wyposażenie dla wojsk walczących w Trypolitanii. Powiększało to koszty prowadzonej wojny, i tak już bardzo wysokie z racji przedłużającego się konfliktu.
Dowództwo Regia Marina doszło do przekonania, że jest tylko jeden sposób, by przełamać impas w morskich zmaganiach z Turcją, i że jest nim unieszkodliwienie trzonu wrogiej floty. Nie było to zadanie proste, a to z tej racji, że Turcy, mając świadomość słabości swojej marynarki wojennej, zdecydowali się stacjonować w – zdawałoby się – bezpiecznym miejscu, tj. w Dardanelach, na kotwicowisku koło Nara Burnu (Nagara Point), 30 km od wejścia do cieśniny.
Włosi po raz pierwszy w trakcie toczącej się wojny wysłali flotę przeciwko tak ukrytym tureckim okrętom 18 kwietnia 1912 r., kiedy to eskadra złożona z okrętów liniowych (Vittorio Emanuele, Roma, Napoli, Regina Margherita, Benedetto Brin, Ammiraglio di Saint Bon i Emmanuele Filiberto), krążowników pancernych (Pisa, Amalfi, San Marco, Vettor Pisani, Varese, Francesco Ferruccio i Giuseppe Garibaldi) oraz flotylli torpedowców – pod dowództwem wadm. Leone Vialego – podpłynęła na odległość około 10 km od wejścia do cieśniny. Akcja zakończyła się jednak jedynie ostrzelaniem tureckich fortów; była to porażka włoskiego planu: Wiceadmirał Viale miał nadzieję, że ukazanie się jego zespołu zmusi flotę turecką do wyjścia w morze i doprowadzi do bitwy, której wynik ze względu na wielką przewagę Włochów nie był trudny do przewidzenia. Turcy jednak zachowali zimną krew i nie ruszyli się z cieśnin. Pojawienie się floty włoskiej przed cieśninami nie było bowiem dla nich dużym zaskoczeniem (…) oczekując więc w każdej chwili ataku, przygotowywali się (…) do odparcia napastnika. W tym celu okręty tureckie przewiozły na wyspy Morza Egejskiego (…) oddziały wzmocnienia. Poza tym, zresztą za radą angielskich oficerów, postanowili nie wyprowadzać swojej słabszej floty w morze, lecz użyć jej, w wypadku ewentualnego ataku na cieśniny, jako wsparcie artylerii fortecznej.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu