Kiedy alianckie wojska przekraczały Ren 28-29 marca 1945 r. prezydentowi Stanów Zjednoczonych Franklin Delano Rooseveltowi zostały dwa tygodnie życia. Zmarł 12 kwietnia 1945 r., po ciężkiej chorobie, nie doczekawszy ostatecznego zwycięstwa. Zastąpił go wiceprezydent, Harry S. Truman. To właściwie już on podejmował kluczowe dla Europy decyzje, które kształtowały strategię działania wojsk aliantów w ostatnim okresie wojny. Premier Wielkiej Brytanii, Winston S. Churchill miał przed sobą jedynie cztery miesiące na stanowisku, 27 lipca 1945 r. zmienił go laburzysta Clement R. Attlee. Churchill był zwolennikiem twardej linii wobec ZSRR, nie chciał oddawać komunistom zbyt wiele terenów w Europie, nie mając złudzeń, co do ich zamiarów.
Nikt tego nie chciał, także Harry S. Truman. Obaj przywódcy mieli jednak nieco odmienne strategie. Za radą Trumana, a wbrew Montgomery’emu, gen. Dwight D. Eisenhower, naczelny dowódca Alianckich Wojsk Ekspedycyjnych w Europie, wysłał 28 marca osobisty telegram do Józefa Stalina, że wojska aliantów nie będą szturmowały Berlina i mają zamiar osiągnąć uzgodnioną w Jałcie linię, biegnącą mniej więcej wzdłuż Łaby, zaś przewidywane spotkanie sojuszników nastąpi gdzieś na osi Erfurt – Lipsk – Drezno, gdzie zachodnie wojska planują się przesunąć najdalej. Generał Eisenhower zrobił to bez poinformowania premiera Churchilla, który choć ostro zaprotestował, to jednak musiał ulec silniejszemu amerykańskiemu sojusznikowi. Zdobycie Berlina trzeba było pozostawić Sowietom. Bo po co mamy ponosić straty, skoro wstępne granice stref okupacyjnych Niemiec określono już na konferencji w Jałcie na początku lutego 1945 r.?
Ogólna strategiczna koncepcja Amerykanów w Europie polegała na tym, by utworzyć przyszłe granice jak najbardziej proste, bez niepotrzebnych występów czy klinów, które w przyszłości zachęcałyby do wyprowadzenia zwycięskiego natarcia. Nie do końca się to udało, bowiem późniejsza Niemiecka Republika Demokratyczna, jaka znalazła się w Bloku Wschodnim wcinała się swoją Turyngią nieco w głąb Zachodnich Niemiec, tworząc występ na wprost szerokiej kotliny między górskim terenem Bawarii na południu a niewielkimi górami Rhön w południowo wschodniej Hesji. Wspomniana odkryta dolina, znana też jako Fulda Gap – przesmyk Fulda, to najbardziej dogodne miejsce do potencjalnej agresji na ówczesny Blok Zachodni i główne zmartwienie członków NATO.
Zgodnie z decyzją Eisenhowera w pierwszej kolejności po przekroczeniu Renu brytyjska 21. Grupa Armii (dowódca: marszałek polny Bernard L. Montgomery), siłami swojej 2. Armii (gen. por. Miles Dempsey) i przydzielonej jej amerykańskiej 9. Armii (gen. por. William H. Simpson), miała otoczyć zgrupowanie wojsk niemieckich w Zagłębiu Ruhry od północy, zaś amerykańska 12. Grupa Armii (gen. Omar N. Bradley), siłami swojej 1. Armii (gen. por. Courtney H. Hodges), miała zrobić to samo od południa. Spodziewano się w ten sposób, że uda się zamknąć w okrążeniu siły niemieckiej Grupy Armii „B” feldmarszałka Waltera Modela. Była ona złożona z 1. Armii Spadochronowej (gen. piechoty Günther Blumentritt do 10 kwietnia, później ponownie gen. płk Kurt Student), 5. Armii Pancernej (gen. płk Josef Harpe) i 15. Armii (gen. piechoty Gustav-Adolf von Zangen).
Dalsze działania po likwidacji niemieckiej Grupy Armii „B” w zagłębiu Ruhry, miały być raczej ukierunkowane na północ i południe niż na wschód. Na wschód w kierunku wspomnianej osi Erfurt – Lipsk – Drezno miała zmierzać amerykańska 1. Armia. Po oczyszczeniu z wojsk niemieckich Zagłębia Ruhry amerykańska 9. Armia miała dołączyć do niej po północnej stronie, zmierzając w kierunku Berlina przez Hanower i Brunszwik, ale miała także zatrzymać się na linii rzeki Łaba. Brytyjska 1. Armia miała nacierać w kierunku na północny wschód, w kierunku Szlezwiku Holsztynu i do Lubeki i Wismaru. Kanadyjska 1. Armia (gen. por. Henry D. G. Crerar) miała zająć północne wybrzeże Niemiec między Holandią a Wilhelmshaven.
Na południu amerykańska 3. Armia (gen. por. George S. Patton) miała nacierać w kierunku zachodnich Czech na Karlowe Wary i Pilzno oraz północno-wschodniej Austrii, w kierunku Linzu. Z kolei amerykańska 7. Armia (gen por. Alexander Patch) miała skierować się na południe, ku północno-zachodniej Austrii, a francuska 1. Armia (gen. Jean de Lattre de Tassigny) miała zająć południową część Niemiec, do granicy ze Szwajcarią.
Taki był ogólny plan. Ale najpierw należało zlikwidować silne niemieckie zgrupowanie Grupy Armii „B” w Zagłębiu Ruhry.
Zagłębie Ruhry było ważnym rejonem przemysłowym Niemiec leżącym w Nadrenii Północnej-Westfalii, na południowy wschód od Holandii. Przez dolinę na wschód od Renu płyną tu ze wschodu na zachód trzy rzeki: Lippe na północy, Emscher przez środek doliny i Ruhra na południu. Są tu też cztery wielkie miasta przemysłowe, idąc z zachodu na wschód: Duisburg, Essen, Bochum i Dortmund. W południowo-zachodnim rogu Zagłębia Ruhry, formalnie poza nim, leży miasto Düsseldorf, gdzie znajdowały się m.in. jedne z kilku zakładów Mercedesa. Z kolei w Duisburgu istniała wówczas wielka stalownia Thyssen AG, a konkurencyjne zakłady stalowe i zakłady maszynowe Friedrich Krupp AG, były ulokowane w Essen. Ponadto w Zagłębiu Ruhry znajdowały się jedne z największych na świecie złóż węgla kamiennego, soli kamiennej, rudy cynku i ołowiu.
Plany ataku na Zagłębie Ruhry przygotowywane od września 1944 r. zostały zakłócone najpierw skomplikowaną sytuacją logistyczną co wiązało się z koniecznością oczyszczenia ujścia Skaldy i otwarcia portu w Antwerpii, a później zostały one zablokowane niemiecką kontrofensywą w Ardenach. Dlatego kolejny plan przejęcia tego ważnego regionu Niemiec mógł być zrealizowany dopiero po sforsowaniu Renu w jego dolnym biegu pod sam koniec marca 1945 r. Dlatego plany ataku na zagłębie trzeba było odłożyć na kwiecień.
Cztery wymienione miasta nie są oczywiście jedynymi w Zagłębiu Ruhry, które rozciąga się z zachodu na wschód na mniej więcej 65 km i jakieś 40 km z północy na południe. Pomiędzy nimi znajduje się mnóstwo mniejszych miasteczek i właściwie ciągła zabudowa oraz przemysłowe tereny ciągną się tu na odległości ponad 50 km. Wiadomo było, że zdobywanie tego terenu dom po domu było by bardzo trudnym zadaniem i wiązałoby się z poważnymi stratami. Dlatego z góry założono, że Zagłębie Ruhry zostanie zdobyte w wyniku okrążenia od północy i od południa przez dwie amerykańskie armie. Miały one się spotkać w rejonie Paderborn, czyli jakieś 70 km dalej na wschód od samego zagłębia. Od tego momentu amerykańska 9. Armia miała wyjść z podporządkowania brytyjskiej 21. Grupy Armii i przejść w podporządkowanie macierzystej, 12. Grupy Armii Stanów Zjednoczonych. Najbardziej niepocieszony takim planem był marszałek polny Montgomery, który już się widział w roli zdobywcy Berlina, a tymczasem niemiecką stolicę postanowiono zostawić Armii Czerwonej. Zamiast tego jego 21. Grupa Armii miała osłaniać północne skrzydło amerykańskiej 12. Grupy Armii wykonującej główne uderzenie w kierunku Łaby.
W ramach przygotowań do ataku na Zagłębie Ruhry brytyjskie i amerykańskie bombowce wykonały serię ataków na znajdujące się tu zakłady przemysłowe, a następnie na duże stacje kolejowe. Od połowy marca lotnictwo przystąpiło do atakowania węzłów kolejowych i drogowych wokół samego zagłębia, tak by je komunikacyjnie izolować.
Dowódca niemieckiej Grupy Armii „B” odpowiedzialnej za obronę Zagłębia Ruhry, dotychczas sprawny i lojalny oficer młodszego pokolenia niemieckich generałów, pod koniec swojego życia w kwietniu 1945 r. popadł w apatię i zaczął się wyłamywać spod woli Führera. Nie wykonywał na przykład jego polecenia dotyczącego kompletnego niszczenia zakładów przemysłowych i pozostawiania aliantom całkowicie spalonej ziemi. Za radą Alberta Speera, pozostawiał je, mając świadomość że przemysł ten i infrastruktura transportowa będą potrzebne przyszłym Niemcom po wojnie. Model całkowicie stracił wiarę w zwycięstwo i nie wykazywał wcześniejszej energii czy sprawności w dowodzeniu.
Na początku bitwy o Zagłębie Ruhry feldmarszałek Model miał pod komendą 320 000 żołnierzy i oficerów. Na północy natarcie amerykańskiej 9. Armii po sforsowaniu Renu odcięło od 1. Armii Spadochronowej część sił, a dokładnie dwa dość słabe korpusy armijne. Na północ od rzeki Ruhra znalazł się LXIII Korpus Armijny (gen. piechoty Erich Abraham) z mocno już pokiereszowaną 2. Dywizją Spadochronową oraz improwizowaną Infanterie-Division „Hamburg” (resztki 324. Dywizji Piechoty) oraz LXVII Korpus Armijny (gen. piechoty Otto Hitzfeld) z 89. DP i 277. DP.
W zachodniej części zagłębia Ruhry znajdowała się niemiecka 5. Armia Pancerna (gen. płk Josef Harpe), mająca w swoim składzie cztery korpusy. Od północnego zachodu rozmieszczono je następująco: XII Korpus Armijny SS (gen. por. Eduard Crasemann) w składzie: 176. DP, 183. Dywizja Grenadierów Ludowych (DGL) i 338. DP. Korpus ten rozmieszczono w rejonie Düsseldorfu. Dalej w rejonie Kolonii pozycje zajmował LXXXI Korpus Armijny (gen. por. Ernst-Günther Baade) w składzie 59. DP, 363. DGL i 11. Dywizja Pancerna. Obronę nad rzeką Sieg (dopływ Renu wpadający do niego w okolicach Bonn) w rejonie miasteczka Siegen zajmował LVIII Korpus Pancerny (gen. por. Walter Botsch) w składzie 3. DGL, 12. DGL i 353. DP. Z kolei na wschód od Siegen wzdłuż tej samej rzeki obronę zajmował LXXIV Korpus Armijny (gen. piechoty Carl Püchler) w składzie 3. Dywizja Grenadierów Pancernych (DGPanc; czyli zmotoryzowana z jednym batalionem czołgów lub dział szturmowych) i 272. DGL.
15. Armia (gen. piechoty Gustav-Adolf von Zangen) zajmująca wschodnią część Zagłębia Ruhry miała LIII Korpus Armijny (gen. por. Fritz Bayerlein) na południu, składający się z resztek 326. DGL a także DPanc „Lehr” oraz ze 167. DGL i 340. DGL oraz LXVI Korpus Armijny (gen. por. Hermann Flörke) po północno wschodniej stronie, miał on 62. DGL oraz resztki 5. Dywizji Spadochronowej (DSpad).
Południowe ramię kleszczy było właściwie gotowe. Amerykańskie włamanie z przyczółka na Renie pod Remagen, które udało się co prawda dopiero 25 marca 1945 r., w ciągu dwóch dni pokonało aż 60 km. Na czele szły oczywiście dywizje pancerne 1. Armii, w tym 3. DPanc idąca na czele VII Korpusu (gen. mjr J. Lawton Collins) z 1. Armii amerykańskiej, który oprócz niej miał w swoim składzie 8. DP, 99. DP i 103. DP. Nacierający dalej na południe III Korpus (gen. mjr James A. Van Fleet) miał w swoim składzie 9. DPanc oraz 1. DP, 2. DP, 9. DP i 78. DP. Kolejny, idąc na południe, korpus 1. Armii to V Korpus (gen. mjr Clarence R. Huebner), mający 28. DP i 69. DP oraz 7. DPanc.
29 marca 1945 r. zgodnie z otrzymanym rozkazem grupa bojowa 3. DPanc wyruszyła do śmiałego rajdu na Paderborn, daleko na wschód od Zagłębia Ruhry. Najciekawsze jest jednak to, że do 31 marca część 3. DPanc w postaci Task Force „Richardson” dotarła do rejonu 10 km na zachód od Paderborn bez żadnej walki po drodze! W praktyce całe oskrzydlenie Zagłębia Ruhry, przynajmniej od południa, stało się faktem zanim zaczęła się właściwa bitwa. Co prawda dywizja nie weszła na razie do Paderborn, ale miała to zrobić w momencie, kiedy od północy podejdą na spotkanie wojska 9. Armii. Marsz tej grupy bojowej był tak zaskakujący dla Niemców, że gen. piechoty Gustav-Adolf von Zangen, dowódca niemieckiej 15. Armii, został na jakiś czas odcięty od swojej armii i musiał ukryć się w lesie. Kiedy tylko amerykańska kolumna przejechała, zdołał on przebić się na północ i pojawił się w kwaterze feldmarszałka Modela, który był bardzo zaskoczony jego obecnością. Ostatecznie gen. piechoty von Zangen otrzymał rozkaz wykonania kontrataku siłami LIII Korpusu w kierunku na wschód, do Paderborn, tak by izolować Task Force „Richardson” i ją zniszczyć.
Najśmieszniejsze było jednak to, że niemieckie wojska nie miały paliwa i kontratak musiał zostać wykonany przez jednostki poruszające się na pieszo. A Amerykanie byli 60 km na wschód od nich! Oczywiście z takiego kontrataku nic nie wyszło, zamiast tego feldmarszałek Model poprosił o możliwość wycofania się z Zagłębia Ruhry w kierunku centralnych Niemiec, bowiem nie miał możliwości zareagować na nieuniknione okrążenie jego wojsk przez szybkie, manewrowe kolumny wojsk alianckich. Alianci mieli mnóstwo mechanicznych środków transportu i typowo amerykański korpus, poza całkowicie motorową dywizją pancerną, był w stanie zmotoryzować jedną ze swoich dywizji piechoty przydzielając ciężarówki ze swojego zasobu korpuśnych batalionów transportowych. Druga dywizja ze zwykle trzech w korpusie mogła zostać zmotoryzowana za pomocą środków przydzielonych przez sztab armii, tylko trzecia z nich pozostawała piesza. Ale to tylko sama piechota, bowiem w amerykańskiej dywizji piechoty cała artyleria, saperzy, łączność, przeciwlotnicy i tyły dywizji też były zmotoryzowane, podobnie jak dowództwa, dywizji i pułków. Dowódcy batalionów też mieli swoje pojazdy osobowo-terenowe typu Jeep.
Feldmarszałek Erich von Manstein nie zezwolił na wycofanie się Grupy Armii „B”, ale miał inny pomysł – amerykańskie włamanie na południe od Zagłębia Ruhry należy zlikwidować silnym kontratakiem 11. Armii dowodzonej przez gen. artylerii Walthera Luchta, która po klęskach na Froncie Wschodnim odtwarzała się w Górach Harzu, na wschód od Kassel. Armia ta liczyła w tym momencie 80 000 żołnierzy i oficerów, ale stan jej uzbrojenia i sprzętu wojskowegom był opłakany.
Jednocześnie 29 marca 1945 r. gen. por. William H. Simpson dowodzący 9. Armią wysłał przodem swoją 2. DPanc z XIX Korpusu (gen. mjr Raymond S. McLain, jedyny rezerwista z Gwardii Narodowej jaki w czasie II wojny światowej dowodził korpusem, przed wojną w Oklahoma National Guard, a jednocześnie w życiu cywilnym biznesmen), by również nacierała w kierunku na Paderborn, ale po północnej stronie zagłębia. XIX Korpus, który poza 2. DPanc miał jeszcze 29. DP, 30. DP i 83. DP, nacierał w centrum ugrupowania 9. Armii, ale to właśnie on miał wykonać uderzenie ukierunkowane na okrążenie niemieckich wojsk w Zagłębiu Ruhry. Ulokowany bardziej na południe od niego XVI Korpus Armijny (gen. mjr John B. Anderson) miał w swoim składzie 8. DPanc, 35. DP, 75. DP i 79. DP. Jego zadaniem było natarcie na Zagłębie Ruhry od północy, w ramach eliminacji niemieckiej kieszeni powstałej w wyniku jej okrążenia przez siostrzany XIX Korpus z 9. Armii od północy i VII Korpus z 1. Armii od południa.
2. Dywizja Pancerna mająca wykonać podobne natarcie przez niemieckie terytorium jak 3. DPanc na południu, była największym amerykańskim związkiem taktycznym w Europie, miała bowiem strukturę „ciężkiej dywizji pancernej”: dwa pułki pancerne (razem sześć batalionów czołgów), pułk piechoty pancernej (trzy bataliony piechoty na półgąsienicowych transporterach opancerzonych), trzy dywizjony artylerii samobieżnej, dywizjon kawalerii czyli batalion rozpoznawczy na samochodach pancernych i czołgach lekkich, batalion saperów, batalion łączności i tyły dywizji. W dodatku 2. DPanc, będąc praktycznie w pełni ukompletowana w ludzi i sprzęt, zgarnęła w Niemczech sporo zdobycznych pojazdów, samochodów ciężarowych i osobowych oraz motocykli, wcielając je do swoich szeregów. Kiedy ta dywizja przemieszczała się z normalną prędkością, to przejazd jej kolumn przez dany punkt trwał 12 godzin. Długość pojedynczej kolumny dywizji przekraczała 100 km. Dlatego jej dowódca, gen. mjr Isaac D. White, rozwinął ją w dwie kolumny bojowe oraz silny odwód, wykorzystując do tego trzy dowództwa brygad, jakie funkcjonowały w każdej amerykańskiej dywizji pancernej.
Rajd 2. DPanc był równie udany jak rajd grupy bojowej 3. Dywizji Pancernej. Walkę z niemieckimi punktami oporu podejmowano tylko wtedy, kiedy nie dało się ich objechać, w przeciwnym razie zostawiano je idącej z tyłu (i znacznie wolniej) piechocie. Na czele dywizji przemieszczał się jej 82. Batalion Rozpoznawczy i jego samochody pancerne M8 Greyhound. Po drodze natrafiono na niemiecki eszelon kolejowy w ruchu, z licznymi pojazdami i działami na platformach oraz żołnierzami. Wezwano na pomoc 92. Dywizjon Artylerii, który kilkoma salwami zniszczył część pociągu. Rozerwany skład został szybko zdobyty przez Amerykanów, którzy przejęli sporo łupów w postaci nieprzyjacielskiego sprzętu. Do pociągu było też przyczepione olbrzymie działo kolejowe kalibru 406 mm, które z konieczności zostało tam, gdzie zniszczony pociąg.
Tymczasem 30 marca oddział wydzielony z 3. DPanc zdecydował się na zajęcie Paderborn. W momencie wyruszenia w kierunku miasta dwa czołowe Shermany zostały trafione i unieruchomione przez pojedynczy czołg Pantera. Zagrożenie zostało szybko wyeliminowane, ale 5 km przed Paderborn natrafiono na większe siły złożone z czołgów Pantera i kilku Tygrysów. Po zaciętej walce obie strony wycofały się o kilometr do tyłu czasowo tracąc kontakt bojowy. Grupa bojowa dowodzona przez ppłk. (po wojnie generała majora) Waltera B. Richardsona składała się z 1. Batalionu 32. Pułku Czołgów z Kompanią „B” 36. Pułku Piechoty Pancernej, nie były to więc siły znaczące. Poza około 50 czołgami średnimi M4 Sherman, w grupie bojowej były też trzy czołgi ciężkie M26 Pershing.
W międzyczasie niemiecki LIII Korpus wyruszył własną grupą bojową złożoną z Dywizji Pancernej „Lehr” oraz z grenadierów ludowych z dwóch słabych dywizji. Udało się przeciąć drogę łączącą Task Force „Richardson” z resztą 3. DPanc, ale na tyły tejże dywizji gen. mjr Collins zdołał przemieścić swoje dywizje piechoty, sadzając 1. i 2. Batalion z 16. Pułku Piechoty z 1. DP na ciężarówki, by mogły one nadążyć za czołgistami.
Prawdziwa bitwa rozgorzała pod Winterberg, w połowie drogi między Siegen a Padernborn które znajdowało się 60 km na północny wschód od miejsca starcia. Tutaj pozycje 13. Pułku Piechoty zostały zaatakowane przez niemal całą niemiecką 12. DGL ze składu LVIII Korpusu Pancernego, przeniesioną dalej na wschód spod Siegen w miarę jak amerykańskie wojska nacierały. Z odsieczą przyszła 9. DP, która wysłała dwa bataliony przodem na ciężarówkach. Doszło do walk w miasteczku Winterberg i jego okolicach. W nocy z 31 marca na 1 kwietnia 1945 r. Niemcy zdołali w ten rejon przemieścić także zmotoryzowaną 3. Dywizję Grenadierów Pancernych, która oczywiście była niekompletna i tworząc grupę bojową z 3. DGPanc, DPanc „Lehr” i 167. DGL w ciągu dnia 1 kwietnia przeprowadzili mocny kontratak pod Winterberg.
Przeważające siły niemieckie trafiły na 1. Batalion 39. Pułku Piechoty z 9. DP i zaatakowały jego pozycje we wsi Neuastenberg, jakieś 5 km na zachód od Winterberg. Mimo uporczywej obrony batalion musiał się wycofać. Jakieś 10-15 km dalej na południowy zachód walkę z niemieckimi jednostkami stoczył batalion z 47. Pułku Piechoty z 9. DP, najpierw w rejonie wsi Welmninghausen. W tym samym czasie 8. DP została związana walkami jeszcze dalej na zachód, w rejonie Siegen. Rozciągnięte amerykańskie ugrupowanie VII Korpusu stało się teraz wrażliwe na serię skoncentrowanych niemieckich kontrataków. Mimo miejscowych sukcesów, 2 kwietnia niemiecki kontratak się załamał. Brak paliwa nie pozwolił na skoncentrowanie w jednym miejscu większych sił i niemieckie jednostki zostały stopniowo zmuszone do powrotu na linię rzeki Sein oraz na północ od Winterberg. W tym momencie Niemcy zdali sobie sprawę, że cały kierunek południowo wschodni został im odcięty, pozostało bronić się na pozycjach w Zagłębiu Ruhry i w rejonie na południe od niego.
W tym czasie Task Force „Richardson” okopał się na południe od Paderborn nie wiedząc, że przeciwnikiem amerykańskiej grupy bojowej w miasteczku był personel i sprzęt ośrodka szkoleniowego Waffen SS znajdującego się pod Paderborn (była to Reichsführerschule SS w Wewelsburgu, gdzie znajdował się kultowy dla Himlera zamek).
Niespodziewanie między jedną a drugą grupą bojową z pozostałej części 3. DPanc zbliżającej się do Paderborn od południowego zachodu pojawiła się niemiecka improwizowana Brygada SS „Westfalen”, trzon której stanowił 507. Batalion Czołgów Ciężkich, mający 21 czołgów Tygrys I i Tygrys II. Ponadto w brygadzie było 15 czołgów PzKpfw III używanych do szkolenia w rejonie Wewelsburga oraz co najmniej trzy sprawne niszczyciele czołgów Jagdpanther. Kontratak tej brygady trafił 30 marca na grupę sztabową złożoną z dwóch Jeppów i samochodu pancernego, w krótkiej potyczce zginął dowódca 3. DPanc, gen. mjr Maurice Rose. Nowym dowódcą 3. DPanc został gen. bryg. Doyle O. Hickey, dotychczasowy dowódca brygady CCA.
Tymczasem walki z improwizowaną Brygadą SS „Westfalen” trwały nadal w rejonie na południe od Wewelsburgu, gdzie znajdował się duży poligon szkoły Reichsführerschule SS, której instruktorzy oraz kursanci dołączyli do brygady, stawiając twardy opór. W kierunku Task Force „Richardson” zdołał się jednak przebić 36. Pułk Piechoty Pancernej z kolejną kompanią czołgów.
Na specjalną prośbę gen. mjr. Collinsa, dowódcy VII Korpusu, który zadzwonił do swojego przyjaciela, dowódcy 9. Armii gen. por. Simpsona, ten nakazał jednej z brygad 2. Dywizji Pancernej oderwanie się od reszty sił i jak najszybszy rajd na Paderborn, by powstrzymać wypływ niemieckich sił z Kieszeni Ruhr, jak zaczęto nazywać rejon okrążenia niemieckich wojsk w Zagłębiu Ruhry i na południe od niego. Normalnie dowódca korpusu z jednej armii nie powinien prosić o pomoc dowódcę innej armii, ale w tym wypadku gen. mjr J. Lawton Collins uznał, że sytuacja tego wymaga.
W tym czasie czołowa kompania 67. Pułku Czołgów docierała do miasteczka Lippstadt, 20 km na zachód od Paderborn. Po krótkiej walce miasto zostało zdobyte i czoło 2. DPanc przemieszczało się dalej na wschód. Następnego dnia 1 kwietnia 1945 r. i w pierwszy dzień Wielkanocy, czoło 2. Dywizji Pancernej podeszło do Paderborn. Spotkanie z elementami z 82. Batalionu Rozpoznawczego z 3. DPanc nastąpiło około 13:00. W tym momencie Zagłębie Ruhry zostało całkowicie okrążone. Uwięzione tu dwie niemieckie armie i dwa korpusy z kolejnej nie miały już wolnej drogi odwrotu.
1 kwietnia 1945 r. XIX Korpus był rozciągnięty na północ od Zagłębia Ruhry od Hamm do Paderborn, czyli de facto na północny wschód od Zagłębia Ruhry. Nad samym zagłębiem był rozmieszczony XVI Korpus (gen. mjr John B. Anderson), natomiast na północ od XIX Korpusu znajdował się XIII Korpus (gen. mjr Alvan C. Gillem, Jr.) w składzie 5. DPanc, 84. DP, 102. DP i 17. DPD, który w tym czasie znajdował się w rejonie Münster, nacierając w kierunku na wschód.
Z kolei na Renie po zachodniej stronie Zagłębia Ruhry rozwinęła się świeżo sformowana amerykańska 15. Armia (gen. por. Leonard T. Gerow). W jej składzie był m.in. XVIII Korpus Powietrzno-Desantowy (82. DPD i 101. DPD oraz 13. DPanc) dowodzony przez gen. mjr. Matthew Ridgway’a. Ponadto w skład 15. Armii wchodził XXII Korpus (gen. mjr Ernest N. Harmon) z 94. DP i 95. DP oraz XXIII Korpus (gen. mjr Hugh J. Gaffey) z 66. DP i 86. DP oraz 20. DPanc. Wymienione wojska okrążyły większą grupę Niemców, niż miało to miejsce pod Stalingradem, w Tunezji czy pod Falaise. Jeśli chodzi o wojska niemieckie, było to największe okrążenie II wojny światowej.
Zobacz więcej materiałów w pełnym wydaniu artykułu w wersji elektronicznej >>
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu