2. Front Nadbałtycki do tego czasu przebił się przez linię obrony „Cēsis”, ale tempo jego przemieszczania się nie przekraczało 5-7 km na dobę. Niemcy nie zostali rozbici; wycofywali się w sposób zorganizowany i umiejętny. Nieprzyjaciel odchodził skokami. Gdy jedne oddziały utrzymywały zajmowane pozycje, inne, które się wycofały, przygotowywały nowe. I za każdym razem musieliśmy od nowa przełamywać wrogą obronę. I bez tego skąpe zapasy amunicji tajały w oczach. Armie zmuszone były do przebijania się na wąskich odcinkach – szerokości 3-5 km. Dywizje robiły jeszcze mniejsze szczeliny, w które natychmiast wprowadzano drugie rzuty. Rozszerzały one wtedy front przełamania. Podczas ostatniej doby walki trwały dniem i nocą... Łamiąc najbardziej zacięty opór przeciwnika, 2. Front Nadbałtycki powoli zbliżał się do Rygi. Każdą rubież zdobywaliśmy z dużym wysiłkiem. Jednak, meldując Najwyższemu Naczelnemu Dowódcy o przebiegu operacji w państwach bałtyckich, marszałek Wasilewski tłumaczył to nie tylko ciężkimi warunkami terenowymi i zaciętym oporem przeciwnika, ale też tym, że front słabo manewrował piechotą i artylerią, godził się z upodobaniem wojsk do poruszania się drogami, niepotrzebnie utrzymywał w odwodzie związki piechoty.
Wojska Bagramiana w tym czasie zajmowały się odpieraniem kontrataków 3. Armii Pancernej generała Rausa. 22 września wojskom 43. Armii udało się odrzucić Niemców na północ od Baldone. Jedynie w pasie 6. Gwardyjskiej Armii, która była wzmocniona 1. Korpusem Pancernym i osłaniała lewe skrzydło zgrupowania uderzeniowego frontu, zbliżające się do Rygi od południa, przeciwnikowi udało się wbić klinem w obronę sowieckich wojsk do 6 km.
Do 24 września niemieckie wojska, działające przeciw lewemu skrzydłu Frontu Leningradzkiego, cofnęły się pod Rygę, jednocześnie umacniając się na Wyspach Moonsundzkich (obecnie Archipelag Zachodnioestoński). W wyniku tego front Grupy Armii „Północ”, osłabionej w dotychczasowych walkach, ale całkowicie zachowującej zdolność bojową, skrócił się z 380 do 110 km. Pozwoliło to jej dowództwu znacznie zagęścić ugrupowanie wojsk na kierunku ryskim. Na linii „Sigulda” o długości 105 km między Zatoką Ryską i północnym brzegiem Dźwiny broniło się 17 dywizji, a w przybliżeniu na takim samym froncie na południe od Dźwiny do Auce – 14 dywizji, w tym trzy pancerne. Tymi siłami, zajmującymi wcześniej przygotowane pozycje obronne, dowództwo niemieckie zamierzało zatrzymać posuwanie się wojsk sowieckich, w razie niepowodzenia zaś wycofać Grupę Armii „Północ” do Prus Wschodnich.
Pod koniec września dziewięć sowieckich armii doszło do linii obrony „Sigulda” i zostało tam powstrzymanych. Rozdrobnić nieprzyjacielskiego zgrupowania i tym razem nie udało się – pisze generał Sztemienko. – Wycofało się ono w walce na wcześniej przygotowaną rubież w odległości 60-80 km od Rygi. Nasze wojska, skoncentrowane na podejściach do stolicy Łotwy, dosłownie przegryzały obronę przeciwnika, metodycznie, metr po metrze go wypierając. Takie tempo operacji nie zapowiadało szybkiego zwycięstwa i związane było z dużymi dla nas stratami. Sowieckie dowództwo coraz bardziej uświadamiało sobie, że nieprzerwane ataki czołowe na dotychczasowych kierunkach nie dają nic oprócz wzrostu strat. Kwatera Główna Najwyższego Naczelnego Dowództwa zmuszona była przyznać, że operacja pod Rygą rozwija się niezadowalająco. Dlatego 24 września podjęto decyzję o przeniesieniu głównego wysiłku w rejon Šiauliai, o co Bagramian prosił jeszcze w sierpniu, i wykonaniu uderzenia na kierunku kłajpedzkim.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu