Jakie powody popchnęły kmdr. ppor. Krawczyka, jednego z najbardziej zdolnych i szanowanych oficerów PMW na Zachodzie, do samobójczego kroku 19 lipca 1941 r. w Dundee w Szkocji? Rozpaczliwa decyzja dowódcy Wilka wywołała ogromne poruszenie i oddźwięk wśród polskich i zagranicznych załóg okrętów podwodnych oraz Admiralicji brytyjskiej. Inteligentny, z pasją uczył się języków obcych, troskliwy w stosunku do rodzeństwa, miłośnik literatury i sztuki. We wrześniu 1939 r. wsławił się przeprowadzeniem Wilka przez Cieśniny Duńskie do Wielkiej Brytanii. Był człowiekiem honoru i bardzo ambitnym oficerem. To tylko jedna ze stron osobowości komandora. Mało kto wie, że Krawczyk był również osobą irracjonalną, nie wolną od uprzedzeń, zazdrosną i bardzo wyczuloną na krytykę przełożonych. Te negatywne cechy charakteru miały m.in. istotny wpływ na ostateczną decyzję i skłoniły 35-letniego komandora do targnięcia się na swoje życie. Biografia prymusa Szkoły Oficerskiej Marynarki Wojennej w Toruniu z 1928 r. wydaje się godna przeprowadzenia tej analizy, zwłaszcza z historycznego punktu widzenia.
Wśród badaczy panują różne opinie na temat tego, kiedy Krawczyk i pozostali jego koledzy oficerowie podwodniacy zmienili swój stosunek do przełożonych z Kierownictwa Marynarki Wojennej (KMW). Niewątpliwie jednym z przejawów tego było negatywne nastawienie dowódcy Wilka do szefa KMW, kadm. Jerzego Świrskiego, i jego bliskich współpracowników, którzy – jego zdaniem – zbyt pospiesznie, bo już w czwartym dniu wojny, ewakuowali się z Warszawy. Oficerowie podwodnego stawiacza min uznali, że już na samym początku działań wojennych Flota pozbawiona była dowództwa, a radiostacja dużej mocy w stolicy stała się bezużyteczną. Swoistego zniesmaczenia nie krył ówczesny por. mar. Bolesław Romanowski, oficer broni podwodnej na Wilku, który w pierwszych dniach listopada 1939 r. podczas rozmowy z kmdr. por. dypl. Tadeuszem Stoklasą, attaché morskim w Londynie, dał upust rozgoryczeniu z powyższego powodu. Zarzucał m.in., że KMW opuściło Warszawę pozostawiając w gmachu w zasadzie tylko oficera obsługującego radiostację, przez którą można było utrzymywać łączność z operującymi na Bałtyku polskimi okrętami.
16 listopada wśród osób towarzyszących gen. Władysławowi Sikorskiemu podczas spotkania z załogami Orła i Wilka w Dundee był Świrski. Ten niezwykle ambitny oficer, mimo klęski wrześniowej, już w pierwszym tygodniu października zaoferował swoje usługi Sikorskiemu, który został premierem Rzeczypospolitej i Naczelnym Wodzem organizowanej we Francji armii polskiej. Dla generała bezgraniczne zaangażowanie Świrskiego w sprawy morskie gwarantowały niezależność PMW. Odrodzona przy boku Francji i Wielkiej Brytanii polska flota wojenna była ważnym czynnikiem politycznym i prawno-państwowym. Z tych powodów szef KMW mógł liczyć na bezgraniczne poparcie Sikorskiego.
Nad czyny Wilka – wykonanie w miarę możliwości rozkazów wynikających z założeń planu „Worek”, a potem zuchwałe przejście do Wielkiej Brytanii – szef KMW przedkładał wrześniową epopeję Orła. Tymczasem to wyczyny Wilka zasługiwały, ze względu na wysokie morale kpt. Krawczyka i jego załogi oraz ze względu na zły stan techniczny okrętu, na miano „dumy floty”. Polskiej delegacji podczas wizytacji towarzyszył główny dowódca okrętów podwodnych Royal Navy w Rosyth, kadm. Bertram Chalmers Watson. Naczelny Wódz przemówił do zebranych, chwaląc załogę Orła za wielkie poświęcenie i odwagę, po czym udekorował kpt. mar. Jana Grudzińskiego, orderem Virtuti Militari V klasy, a Krzyżami Walecznych 4 oficerów, 16 podoficerów i marynarzy. Wśród załogi z Wilka zapanowała konsternacja. Otóż Sikorski w ogóle nie udzielił pochwały załodze Krawczyka, ani też nie przyznał nikomu z jego ludzi odznaczenia. Wspomina Romanowski: Podczas rozmowy z Naczelnym Wodzem okazało się, że nie został on wcale poinformowany o wyczynach „Wilka” i kpt. Krawczyka. Generał zwrócił się więc do kmdr. Stoklasy z zapytaniem, czemu nikt z „Wilka” nie został przedstawiony do odznaczenia? Stoklasa wyjaśnił mu, że „Wilk” nie nadesłał wniosków. Kapitan Karnicki [z-ca d-cy „Wilka” – M. B.] określił nasz punkt widzenia i uzasadnił nasze postępowanie. Wówczas generał Sikorski udekorował kpt. Krawczyka [własnym – M. B.] Krzyżem Walecznych, obiecując nadesłać dalsze odznaczenia dla załogi okrętu.
Marynarze z Wilka chodzili wzburzeni. Czuli się oszukani. Mieli za złe Świrskiemu, iż ten zdobył się jedynie na krótkie podziękowanie. Załogę raził jego chłodny i oficjalny sposób bycia. Podczas uroczystości doszło do niespodziewanego incydentu, który mógł mieć przykre konsekwencje dla szefa KMW. Jak wynika z materiałów archiwalnych, Grudziński i Krawczyk nie akceptowali osoby i roli Świrskiego w Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Wykorzystali sytuację, by zamanifestować niechęć do Świrskiego, przez niepodanie ręki, w obecności Naczelnego Wodza. Postawa oficerów była szokiem dla szefa KMW. Nie spodziewał się takiego afrontu ze strony podwładnych.
Czy zarzuty wysuwane przez oficerów Wilka i Orła pod adresem szefa KMW były w pełni uzasadnione? Podwodniacy, gdy wybuchła wojna, nie wiedzieli, jakie okoliczności zmusiły sztab KMW do tak szybkiej ewakuacji z Warszawy. Nie mogli darować admirałowi, że pośpiesznie uciekł z kraju, który po 17 września walczył na dwóch frontach. Niemiłą sytuację próbował ratować Sikorski. Publicznie wyjaśnił, że Świrski uchodząc do Francji, nie kierował się obawą o własną skórę i bezpieczeństwo rodziny, lecz miał od przełożonych polecenie objęcia zwierzchnictwa nad przebywającymi na Zachodzie polskimi okrętami. Gdyby szef KMW odważył się szczerze wytłumaczyć swoje zachowanie, z pewnością zyskałby przychylność podwodniaków. Tymczasem Świrski zrażał do siebie podwładnych dystansem, w rozmowach pozasłużbowych również przyjmował bardzo oficjalny ton.
Dowódcy Wilka i Orła nie zamierzali podporządkować się administracji tworzącego się wówczas KMW we Francji (od 29 grudnia 1939 r. KMW przeniesiono do Londynu). Krytykowano admirała za wprowadzanie niepotrzebnej biurokracji i brak kontaktu z rzeczywistością. Podwodniacy zamierzali podporządkować się bezpośrednio Admiralicji brytyjskiej. Brytyjczykom bardzo zależało na zatrzymaniu polskich okrętów podwodnych pod swym dowództwem. Dowódca Orła proponował nawet, by oficerowie z obu podwodnych drapieżników złożyli pisemne deklaracje wyrażające dezaprobatę dla KMW. Bardziej ostrożny przy podejmowaniu ostatecznych kroków prowadzących do niepodporządkowania się KMW był Krawczyk. Bez wątpienia argumenty dowódcy Wilka, który wśród kolegów nosił przezwisko „Kuba”, i kpt. Wojsława Sulimy-Przygodzkiego z Korpusu Oficerów Audytorów przekonały załogę Orła, by zrezygnowała ze składania takiej deklaracji Ministrowi Spraw Wojskowych.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu