Zaloguj

Rywalizacja na obszarze południowego Pacyfiku

Australia i Stany Zjednoczone uznają Pacyfik za własne „podwórko”, a rosnącą aktywność Chińskiej Republiki Ludowej traktują jako bezpośrednie zagrożenie dla swych wpływów. Na zdjęciu śmigłowiec Royal Australian Navy MRH-90 Taipan na wyspie Fotuha (Tonga) – operacja humanitarna „Tonga Assist” (2022 r.).

A Royal Australian Navy MRH-90 Taipan helicopter lands on Fotuha’a Island, Tonga, during Operation Tonga Assist 2022.

Podpisane w kwietniu bieżącego roku porozumienie o współpracy w sferze bezpieczeństwa pomiędzy Chińską Republiką Ludową a Wyspami Salomona stanowi kolejny dowód ilustrujący rosnące zaangażowanie – tak polityczne, jak i wojskowe – Pekinu na obszarze południowego Oceanu Spokojnego. Prowadzi to do wzrostu obaw ze strony państw, które wody te traktowały dotąd jako wyłączną strefę swoich wpływów – Australii i przede wszystkim Stanów Zjednoczonych.

Będące monarchią konstytucyjną i uznające zwierzchność brytyjskiej królowej Elżbiety II Wyspy Salomona to państwo, które rzadko trafia na czołówki gazet – mowa wszak o liczącym zaledwie 710 000 mieszkańców kraju, którego podstawą gospodarki jest rolnictwo i rybołówstwo. Znajduje się na uboczu światowej geopolityki, chociaż to powoli się zmienia. Od pewnego czasu o wpływy w tym państwie walczy bowiem kilku wielkich graczy. Do 2019 r. Wyspy Salomona utrzymywały dyplomatyczne relacje z Tajwanem (Republiką Chińską), ale w wyniku presji Pekinu rząd w Honiarze na wyspie Guadalcanal wycofał swoje uznanie dla władz w Tajpej i związał się z Chińską Republiką Ludową.

Wyspy Salomona położone są w strategicznie istotnym miejscu – kluczowym z punktu widzenia ewentualnych działań morskich, co pokazały dobitnie wydarzenia II wojny światowej. Stała obecność wojskowa na nich dawałaby Pekinowi możliwość projekcji siły na Pacyfiku, co miałoby niebagatelne znaczenie w razie ewentualnej wojny ze Stanami Zjednoczonymi lub/i Australią. Trudno przecenić też znaczenie tego miejsca w razie wojny z Tajwanem – wówczas chińska baza na Wyspach Salomona mogłaby stanowić niezwykle cenne źródło pozyskiwania informacji o ruchu zarówno morskim, jak i powietrznym w rejonie „zbuntowanej prowincji” oraz Australii.

Nic więc dziwnego, że Chińczycy od dawna czynią zakusy wobec Tulagi, a więc wyspy, która niegdyś służyła jako miejsce stacjonowania dowództwa wojsk brytyjskich, a następnie japońskich. Chiny chciałyby wykorzystać znajdującą się tam głęboką zatokę, która byłaby idealna jako wysunięty punkt bazowania nawet największych okrętów. O chińskich zakusach wobec mającej zaledwie 2 km2 Tulagi amerykańska prasa pisała już w 2019 r. Wówczas firma z Pekinu porozumiała się w sprawie wieloletniej dzierżawy terenu z miejscowymi władzami, ale ostatecznie przedsięwzięcie zostało zablokowane, co było efektem m.in. nacisków lokalnego społeczeństwa i presji Stanów Zjednoczonych.

Chociaż premier Wysp Salomona Manasseh Sogavare zapowiedział, że porozumienie z Pekinem „nie naruszy pokoju i harmonii” w regionie, to zarówno Amerykanie, jak i Australijczycy obawiają się, że umowa, najpewniej co najmniej na pięć lat, posłuży Chinom do realizacji ich zasadniczego celu – budowy bazy morskiej na Wyspach Salomona. Według pojawiających się w prasie przecieków, Chiny uzyskały prawo do wizyt swych okrętów na Wyspach Salomona, korzystania z miejscowej infrastruktury, a także do wysyłania sił bezpieczeństwa celem „ochrony chińskiego personelu i inwestycji w tym kraju”. O zakresie działań decydować mają Chińczycy, choć za zgodą miejscowych władz. Innymi słowy, Chiny, które od ubiegłego roku szkolą na Wyspach Salomona siły bezpieczeństwa (w tym formacje wyspecjalizowane w rozpędzaniu demonstracji), wykonały znaczący ruch na drodze do uzyskania stałych wpływów na południowo-zachodnim Pacyfiku.
Nie tylko zresztą Wyspy Salomona znajdują się „na celowniku” Pekinu, bowiem Chiny od niemal dwóch dekad powoli budują swoje wpływy na całym obszarze południowego Pacyfiku, zamieszkiwanym przez ok. 13 milionów ludzi w 14 państwach. W latach 2006–2019 chińscy wojskowi odwiedzili region 24 razy. Ponad 60% spośród tych wizyt towarzyszyła obecność okrętów Marynarki Wojennej Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Chińskie siły zbrojne oferują szkolenia, przekazują uzbrojenie i sprzęt, a także pożyczki. Chińskie wsparcie zostało jeszcze zwiększone w czasach pandemii COVID-19, kiedy to Pekin zaoferował pomoc medyczną i swoje szczepionki. O ile w 2013 r. Chiny zainwestowały w region 900 mln USD, w 2018 r. było to już 4,5 mld USD.

W ramach intensyfikacji działań w regionie, pod koniec maja w wizytę po ośmiu państwach Pacyfiku (Wyspy Salomona, Kiribati, Samoa, Tonga, Vanuatu, Papua-Nowa Gwinea, Timor Wschodni i Fidżi) wybrał się chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi. Ma to związek z ogłoszonym zaledwie dzień wcześniej chińskim planem regionalnego porozumienia Pekinu z dziesięcioma państwami regionu w zakresie cyberbezpieczeństwa, bezpieczeństwa morskiego, łowisk i strefy wolnego handlu. Prasowe doniesienia mówią także o chińskiej propozycji szkolenia miejscowych sił policyjnych i współpracy w zakresie „tradycyjnych i nietradycyjnych wyzwań dla bezpieczeństwa”.

Wang Yi rozpoczął swą podróż od Wysp Salomona. W tym samym momencie australijska minister spraw zagranicznych Penny Wong odwiedziła Fidżi, gdzie Yi przewodniczył spotkaniu szefów dyplomacji wspomnianych państw regionu. Jak stwierdziła Wong, „Australia to partner, z którym współpraca nie ma drugiego dna i która nie tworzy niemożliwego do sprostania ciężaru finansowych zobowiązań”.

Chińczycy aktywni są niemal w każdym państwie. To również Wyspy Cooka i Niue, które stanowią samorządne terytoria stowarzyszone Nowej Zelandii i w polityce, szczególnie wewnętrznej, mają względnie dużą autonomię. Co ciekawe, Pekin ignoruje Wyspy Marshalla, Nauru, Palau i Tuvalu, bowiem te uznają Tajwan. Chińska aktywność dotyczy szczególnie Kiribati, Vanuatu i Papui-Nowej Gwinei. Od mniej więcej 2015 r. media piszą o oficjalnie prywatnych chińskich firmach, zainteresowanych inwestycjami w porty i lotniska regionu. Vanuatu – które jako pierwsze w regionie stanęło po stronie Pekinu w sporach na obszarze Morza Południowochińskiego – szeroko otworzyło się na chińskie inwestycje, w tym na rozbudowę lotniska w stolicy, dzięki czemu może ono przyjmować większe samoloty. W 2014 r. chińska firma zbudowała w tym państwie nowe, 360-metrowe nabrzeże portowe o głębokości basenu 25 m, co wywołało obawy Australii przed jego przekształceniem w instalację wojskową (jest bowiem większe niż wymagają tego miejscowe, cywilne potrzeby). Obawy podniosła prasa – przykładowo „The Diplomat” pisał wówczas, że Pekin oficjalnie poinformował rząd Vanuatu o chęci utworzenia w tym państwie punktu bazowania swojej floty. Miejscowe władze w stołecznym Porcie Vila zaprzeczyły, ale zarówno Amerykanie, jak i Australijczycy wyrazili swoje zaniepokojenie. Nadbrzeże Luganville odwiedzili wówczas przedstawiciele US Marine Corps i US Coast Guard, by upewnić się, że nie powstanie tam chińska baza wojskowa.

Przemysł zbrojeniowy

 ZOBACZ WSZYSTKIE

WOJSKA LĄDOWE

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Wozy bojowe
Artyleria lądowa
Radiolokacja
Dowodzenie i łączność

Siły Powietrzne

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Samoloty i śmigłowce
Uzbrojenie lotnicze
Bezzałogowce
Kosmos

MARYNARKA WOJENNA

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Okręty współczesne
Okręty historyczne
Statki i żaglowce
Starcia morskie

HISTORIA I POLITYKA

 ZOBACZ WSZYSTKIE

Historia uzbrojenia
Wojny i konflikty
Współczesne pole walki
Bezpieczeństwo
bookusertagcrosslistfunnelsort-amount-asc