Po utracie pancernika Bismarck na Atlantyku w maju 1941 r. Adolf Hitler bardzo niechętnie zgadzał się na wypady ciężkich okrętów Kriegsmarine, nawet jeśli chodziło o akcje z baz norweskich przeciwko alianckim konwojom zmierzającym drogą arktyczną do ZSRR, co z powodów politycznych i militarnych (utrudniania aliantom dostarczania zaopatrzenia na najważniejszy dla niego front wschodni) mogło wydawać mu się istotniejsze. Mimo to niemieckie okręty bazujące w norweskim fiordzie Alta były stale przyczyną wielkich trosk dowódcy Home Fleet, bo nieustannie musiał przydzielać do dalekiej osłony konwojów arktycznych znaczące siły w postaci zespołów formowanych z wybranych pancerników, lotniskowców i krążowników (w tym musiał detaszować sporą liczbę niszczycieli). Zawsze należało się liczyć z możliwym wypadem najpotężniejszego niemieckiego pancernika Tirpitz, krążowników ciężkich Admiral Scheer i Admiral Hipper1 razem lub osobno, albo przy dodatkowym wsparciu niszczycieli. Taka akcja mogła być zarówno próbą zniszczenia kolejnego arktycznego konwoju, jak też mogła dotyczyć dłuższego działania korsarskiego na konkretnej trasie żeglugowej lub w wyznaczonym akwenie operacyjnym.
Niemcy dwukrotnie próbowali wykorzystać Tirpitza w akcjach zwalczania konwojów arktycznych. Najpierw w marcu 1942 r. jego wypad przeciwko PQ-12 i QP-8 w ramach operacji „Sportpalast” nie został uwieńczony powodzeniem – z powodu trudnych warunków hydrometeorologicznych (statki we mgle i śnieżycach bardzo trudno było odnaleźć), do tego konwoje chroniły pokaźne siły Home Fleet (pancerniki King George V i Duke of York, krążownik liniowy Renown, lotniskowiec Victorious, krążownik ciężki Berwick i 20 niszczycieli). Tylko jeden z trzech niemieckich niszczycieli towarzyszących Tirpitzowi, zatopił napotkany sowiecki statek Izora (2815 BRT), marudera z konwoju QP-8. W drodze powrotnej Tirpitz był atakowany nieskutecznie przez słabo wyszkolone załogi samolotów torpedowych z lotniskowca, jednak odparł ich ataki bez szwanku.
Większe znaczenie miało wyruszenie Tirpitza przeciwko konwojowi PQ-17 w lipcu 1942 r. wraz z Admiralem Scheerem, Admiralem Hipperem i eskortą niszczycieli. Ten wymarsz spowodował taką panikę po stronie brytyjskiej, że wydano rozkaz rozproszenia konwoju, pomimo faktu, że chroniły go silne zespoły (m. in. cztery krążowniki ciężkie i pancernik USS Washington, który miał artylerię znacznie silniejszą niż Tirpitz). W efekcie tego niefortunnego rozkazu niemieckie samoloty i U-Booty zatopiły aż 24 jednostki konwoju o łącznej pojemności 143 969 BRT i do celu dotarło tylko 11 pozostałych. Zespół z Tirpitzem, nieskutecznie atakowany przez sowiecki okręt podwodny K 21, na wieść o rozproszeniu konwoju powrócił wkrótce do bazy. Tego tragicznego błędu Brytyjczycy już więcej nie powtórzyli. Kolejny konwój PQ-18 mimo straty 13 statków dotarł do celu w zwartej formacji (30 statków dopłynęło do Archangielska)2. Niemcy planowali akcję ciężkich okrętów i przeciwko temu konwojowi na 13 września 1942 r., ale odwołano ją. Główną przyczyną tego stanu rzeczy były obawy Hitlera, że po próbie desantu na Dieppe (19 sierpnia 1942 r.) Brytyjczycy spróbują podobnej akcji w Norwegii i chciał trzymać okręty w gotowości na taką ewentualność.
Kolejną operację przeciwko arktycznemu konwojowi Niemcy zaplanowali na grudzień 1942 r. przerzucając dodatkowo krążownik ciężki Lützow (eks-okręt pancerny Deutschland) z Bałtyku do Norwegii (10-17 grudnia)3. Prócz niego w przyszłej akcji miał wziąć udział krążownik ciężki Admiral Hipper i sześć niszczycieli. Dowódcą operacji, której nadano kryptonim „Regenbogen”, został wyznaczony wadm. Oskar Kummetz, który miał dowodzić z pokładu Hippera. Atak na konwój miał nastąpić za dnia, gdyż w okresie arktycznej zimy świt następował około godz. 9:00, a zachód już o 13:00, więc na akcję było zaledwie kilka godzin, przy czym słońce wcale nie ukazywało się nad horyzontem, dużo też zależało od warunków w danej chwili (możliwe były szkwały i zamiecie śnieżne). W razie pomyślnego wyniku operacji „Regenbogen” Niemcy planowali też dodatkowy wypad Lützowa w celu poszukiwania pojedynczych jednostek alianckich (operacja „Aurora”), choć to drugie było bardziej ryzykownym posunięciem (alianci po ataku na konwój wysłaliby w ten rejon silniejsze
zespoły Home Fleet).
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu