Wielu uważało użycie bojowych aparatów bezzałogowych za rewolucję w wojnie powietrznej, nie zdając sobie sprawy z faktu, że bojowe bezzałogowe aparaty latające mają już długą historię, a ich pierwsze projekty opracowano pod auspicjami US Navy jeszcze w czasie II wojny światowej. Pierwsze użycie bojowe bezzałogowego aparatu latającego miało miejsce nie w 2002 r., ale w 1944 r. Te wczesne bezzałogowe aparaty latające są bardzo mało znane, w owym czasie bowiem ich istnienie utrzymywano w wielkiej tajemnicy, jednakże wraz z upływem lat informacje o nich stopniowo odtajniono.
Amerykanie podjęli pierwsze eksperymenty ze zdalnie sterowanymi samolotami już w 1917 r. – firma Sperry pracowała nad tzw. latającymi torpedami. Miały one prosty system zdalnego sterowania i były dość zawodne, więc ta perspektywiczna idea musiała zostać zarzucona z powodu niedoskonałości ówczesnych układów automatyki w systemach sterowania.
Pierwsze użycie bezzałogowych aparatów latających na nieco większą skalę miało miejsce w latach trzydziestych ubiegłego wieku, kiedy to zdalnie sterowane samoloty stosowano w ćwiczeniach artylerii przeciwlotniczej. Brytyjska Marynarka Wojenna wprowadziła do użycia zdalnie sterowany samolot DH.82B Queen Bee, za pomocą którego szkolono obsługi dział przeciwlotniczych na okrętach. W 1935 r. na ćwiczenia z użyciem bezzałogowego celu latającego zaproszono szefa Operacji Morskich (dowódcę US Navy), adm. Williama Standleya. Kiedy wrócił on do Stanów Zjednoczonych, zlecił oddziałowi radiowemu laboratorium badawczego marynarki – Radio Division of Naval Research Laboratory – by podjęło prace nad podobnym, zdalnie sterowanym celem latającym. Prace te prowadzono pod kierunkiem kmdr. ppor. Delmara S. Fahrneya, który nazwał je „Drone”, co było aluzją do inspiracji projektu – brytyjskiego aparatu „Queen Bee”. Po angielsku słowo „drone” znaczyło wówczas „truteń”, a jako czasownik – „brzęczenie”, „queen bee” zaś to „królowa pszczół”. Stąd amerykański „truteń” miał być odpowiednikiem brytyjskiej „królowej pszczół”, ale dziś to angielskie słowo nabrało dodatkowo zupełnie innego znaczenia – tak nazywane są od tamtej pory bezzałogowe aparaty latające, jednak wyłącznie w mowie potocznej, do fachowego języka wojskowego bowiem określenie to nie przeniknęło.
Laboratorium Radio Division rozpoczęło serię prób z samolotem NOLO, czyli No Live Operator – brak żywego operatora. Do eksperymentów użyto dwóch dwupłatowych samolotów szkolnych, które operowały parami. Jeden samolot był wyposażony w automatyczny system kierowania, sterujący powierzchniami sterowymi i dźwignią gazu silnika, podczas gdy w „samolocie-matce” znajdował się operator, sterujący NOLO przez radio. Pierwsze praktyczne użycie bezzałogowych aparatów Fahrneya miało miejsce w sierpniu 1938 r., kiedy to jeden z nich został skierowany jako cel do ćwiczebnych strzelań przeciwlotniczych artylerii lotniskowca USS Ranger. Eksperyment ten przekonał dowództwo US Navy do stosowania bezzałogowych celów powietrznych w szkoleniu artylerzystów przeciwlotniczych. Sformowano kilka dywizjonów bezzałogowych celów powietrznych, w tym dywizjon wielozadaniowy Utility Squadron Five (VJ-5) w bazie Cape May w stanie New Jersey, który zabezpieczał szkolenie przeciwlotników Floty Atlantyku. Kmdr ppor. Fahrney został wyznaczony na stanowisko dyrektora specjalnego wydziału konstrukcyjnego Biura Aeronautyki (Special Design Branch of the Bureau of Aeronautics, US Navy), zadaniem którego było opracowanie kolejnych bezzałogowych celów latających w ramach programu Project Dog.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu