Potężne, artyleryjsko-rakietowe uzbrojenie Obiektu 765/BMP-1 (Bojewaja Maszina Piechoty – bojowy wóz piechoty, bwp), wprowadzonego do linii w 1966 r., było skutkiem ograniczonych możliwości ówczesnych przeciwpancernych pocisków kierowanych – nie mogły one celnie razić bliskich celów, tj. znajdujących się w odległości do 500 m. Dlatego trzeba było uzupełnić ich wyrzutnię niskociśnieniową armatą 2A28 Grom (o balistyce zbliżonej do ciężkiego granatnika SPG-9), strzelającą pociskami kumulacyjnymi na odległość do ok. 700÷800 m. Natomiast kombinacja relatywnie silnego zespołu napędowego i niewielkiej masy pojazdu poskutkowała jego bardzo dobrymi charakterystykami jazdy w terenie. W ten sposób na światowym rynku broni pojawiła się nowa jakość, a potencjalni przeciwnicy zaczęli opracowywać podobne wozy bojowe ze znacznym opóźnieniem. Do końca istnienia, ZSRR miał w dziedzinie bojowych wozów piechoty przewagę nad resztą świata, choć np. BMP-3 z końca lat 80. był konstrukcją tyleż nowatorską, co kontrowersyjną. Z drugiej jednak strony, już u schyłku zimnej wojny, idea konstrukcji radzieckich bwp przestała odpowiadać wymaganiom współczesnego pola walki, na którym ochrona wnętrza stała się równie istotna co charakterystyki trakcyjne i uzbrojenie. A w tym aspekcie konstrukcje z ZSRR, ze względu na wymóg pływania, zdecydowanie przegrywały z większością zachodnich.
Do dziś nie ujawniono informacji o pojazdach tej klasy, które zaczęto projektować pod koniec istnienia ZSRR. Wiadomo, że były wśród nich: gąsienicowy BMP-4, desantowy BMD-4 i pojazdy kołowe. W latach 90. ub.w. w Rosji próbowano kontynuować prace badawczo-rozwojowe, choć budowa prototypów została zahamowana przez brak źródeł finansowania. „Siłą rozpędu” zbudowano jedynie kołowy bwp nowej generacji – BTR-90 Rostok i nową wieżę z uzbrojeniem do bwp – Bachcza.
Sytuacja zaczęła zmieniać się na lepsze po zastąpieniu Borysa Jelcyna przez Władimira Putina u steru władzy i po znacznym wzroście cen ropy. Wrócono zatem i do prac nad nowymi bojowymi wozami piechoty.
Na pewno na weryfikację ich rozwiązań konstrukcyjnych niemały wpływ miały doświadczenia zgromadzone przez Wojska Lądowe Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej podczas konfliktów na Kaukazie oraz informacje i obserwacje, dotyczące zastosowania bwp w konfliktach na całym świecie, których w latach 90. XX wieku i na początku XXI było całkiem sporo. Te wnioski były zapewne bardzo szczegółowe i nigdy ich nie upubliczniono, ale można zaryzykować przypuszczenie, jaki był ich ogólny kształt. W świetle nowych doświadczeń krytycznie oceniono radzieckie bwp, które konstruowano z myślą o „wielkiej wojnie” przeciwko równorzędnemu przeciwnikowi, w której kluczem do sukcesu miała być siła ognia i zdolności trakcyjne w terenie, włącznie z możliwością szybkiego pokonywania przeszkód wodnych. Z racji ciasnego wnętrza „stare” bwp nie nadawały się do długotrwałych misji patrolowych, a wymuszone ograniczenie masy własnej skutkowało niemal symbolicznym opancerzeniem (poza czołowym), przez co wozy były wrażliwe na ostrzał z boków i z tyłu, a to jest niemal nieuchronne podczas konfliktów asymetrycznych. Miały też bardzo niską odporność na wybuchy min (generalnie lepiej znoszą je pojazdy kołowe). Rygorystyczne wymagania dotyczące masy pojazdów skutkowały minimalizacją rozmiarów kadłuba, a to z kolei czyniło bwp mało uniwersalnymi i pozostawiało mały margines masy i przestrzeni na potrzeby nieuniknionych modernizacji, czy też konstruowania na ich bazie wariantów specjalistycznych. Zamiast wieloetapowej modernizacji starszych pojazdów planowano szybkie wdrażanie kolejnych generacji sprzętu, co było racjonalne w czasach, gdy były to pojazdy niezbyt skomplikowane i relatywnie tanie. Kolejną, specyficzną cechą pierwszych radzieckich bwp było to, że niemal nie planowano budowy na ich bazie pojazdów o innym przeznaczeniu. Armia Radziecka zamawiała tak wielkie ilości sprzętu, że istniało uzasadnienie dla opracowania i produkcji wyspecjalizowanych nośników pojazdów specjalnych: wozów łączności, dowodzenia, samobieżnych zestawów przeciwlotniczych i przeciwpancernych, stacji radiolokacyjnych itd.
Konkluzja była prosta. Nowy bwp musi znacząco różnić się od swych poprzedników, musi być znacznie lepiej opancerzony, a jego załoga, oprócz wyraźnie wyższego komfortu pracy, musi mieć szanse na przeżycie różnego typu zasadzek. Wóz musi także służyć jako baza licznych pojazdów specjalnych. Oznaczało to niemożność wykorzystania BMP-3, gdyż pojazd ten ma ograniczoną nośność i nieperspektywicznie zlokalizowany oraz bardzo ciasny przedział desantowy. Użycie jako nośnika czołgu, a w rachubę wchodził właściwie tylko T-90, oznaczało zastosowanie bardzo ciężkiego i dość prymitywnego układu jezdnego, wskutek czego nowy bwp byłby znacznie cięższy, niż było to konieczne, mało komfortowy i nieperspektywiczny. Zatem nowy pojazd musiał być skonstruowany od podstaw. Oczywiście, z wykorzystaniem najlepszych i najbardziej obiecujących spośród rozwiązań, opracowanych do wcześniejszych radzieckich i rosyjskich konstrukcji.
Nie było jednak nadziei na wykorzystanie procedury stosowanej z powodzeniem w ZSRR. Dla spełnienia wymagań wojska kilka biur konstrukcyjnych opracowywało wtedy nowe pojazdy, budowano ich prototypy, poddawano je krytycznej ocenie, eliminowano najmniej udane, pozostałe doskonalono, produkowano serie doświadczalne, które uczestniczyły w długotrwałych i trudnych próbach poligonowych, w których wyniku wybierano najlepsze rozwiązanie. Na przykład w przypadku BMP-3, od oficjalnego rozpoczęcia prac do przyjęcia na uzbrojenie upłynęło dziewięć lat. W Rosji było wprawdzie kilka biur konstrukcyjnych, które dysponowały odpowiednim doświadczeniem, ale nie było dość środków na równoległe finansowanie prac rozwojowych. Znaczącą rolę odgrywała także presja czasu – nowy sprzęt był bardzo potrzebny wojsku, a jeszcze bardziej rosyjskim politykom, którzy chcieli przekonać własnych obywateli, a także „świat zewnętrzny” o tym, że skutecznie przywracają Rosji pozycję supermocarstwa. Nowe uzbrojenie jest jednak dobrym instrumentem w tym propagandowo-marketingowym widowisku tylko wtedy, gdy pojawia się szybko. O ile więc w ZSRR było dość czasu i środków, żeby wdrażać rzeczywiście nowatorskie konstrukcje, to w Rosji najistotniejszy jest czas, a to wyklucza systemowe poszukiwania nowych rozwiązań. Jedynym wyjściem jest maksymalne wykorzystanie już istniejących, często zagranicznych rozwiązań, zwykle bez refleksji w rodzaju: „czy rzeczywiście powinniśmy w tej dziedzinie naśladować zagranicę”.
Pierwotny plan przezbrojenia Wojsk Lądowych SZ FR przewidywał stworzenie wspólnej platformy do wszystkich przyszłych gąsienicowych wozów bojowych, ale dość szybko okazało się, że jest to możliwe jedynie w teorii. Można mianowicie stworzyć zestaw modułów, z których dałoby się „złożyć” zarówno pojazdy relatywnie lekkie, jak i najcięższe. Aby miały one oczekiwane właściwości, trzeba byłoby jednak w niemal każdej aplikacji stosować sporą ilość elementów unikatowych i w ostatecznym rezultacie poziom unifikacji „skrajnych”, czyli najlżejszych i najcięższych pojazdów z takiej rodziny byłby bardzo niski. Dlatego wojskowi decydenci ostatecznie zdecydowali się na zamówienie pojazdów należących do dwóch rodzin: ciężkiej, w skład której miałyby wejść: czołg, ciężkie działo samobieżne, nośnik wyrzutni rakiet, ciężki bojowy wóz piechoty i wóz zabezpieczenia technicznego oraz lekkiej – bazy do bojowego wozu piechoty i nośnika lżejszych systemów uzbrojenia.
W ciągu ostatnich kilkunastu lat w Rosji utarł się zwyczaj, że prace nad nowym uzbrojeniem najchętniej zleca się firmom, które osiągnęły sukcesy eksportowe i dysponują z tego tytułu znacznymi środkami własnymi na badania i rozwój. Kierując się tą zasadą opracowanie Zunifikowanej Ciężkiej Platformy Gąsienicowej, której nadano nazwę Armata, zlecono inżynierom z biura konstrukcyjnego przy NPK UrałWagonZawod w Niżnym Tagile, który eksportuje T-90, a nie bardziej doświadczonemu i niegdyś innowacyjnemu zespołowi z Fabryki Kirowskiej w Sankt Petersburgu, gdyż ta nie ma od lat zamówień z zagranicy, a i na lokalnym rynku dawno wycofała się z produkcji czołgów.
Opracowaniem lekkiej platformy gąsienicowej mogły zająć się dwa zespoły, OAO Kurganskij maszinostritielnyj zawod z Kurganu i OAO Wołgogradskij traktornyj zawod w Wołgogradzie. Pierwszy skonstruował niegdyś BMP-2 (Obiekt 675) i -3 (Obiekt 688M), a drugi stworzył rodzinę bojowych wozów desantu BMD-1 (Obiekt 915), -2 (Obiekt 916), -3 (Obiekt 950). Ponieważ tych ostatnich niemal nie eksportowano (poza nielicznymi BMD-1) i fabryka z Wołgogradu przez 20 lat z trudem utrzymywała płynność finansową, wybór był oczywisty – nowa platforma miała powstać w zakładach OAO Kurganmaszzawod. Później kwestia wyboru firmy odpowiedzialnej za jej powstanie sama się rozwiązała, gdyż obaj potencjalni konkurenci zostali połączeni w jedną firmę – koncern OOO Traktornyje Zawody. Wybiegając naprzód należy wspomnieć, że z powodu kłopotów finansowych (faktycznie bankructwa, mimo licznych zamówień!) zakładów w Kurganie i podobnych problemów Traktornych Zawodow, w marcu 2017 r. oddano je pod zarząd potężnej korporacji Rostech, która od niedawna jest także właścicielem UrałWagonZawoda.
Atutem Kurganmaszzawoda było także i to, że przewidując nowe potrzeby SZ FR (i nie tylko) oraz dysponując środkami na to, w fabryce już wcześniej podjęto prace nad nowym pojazdem.
Koordynował je główny konstruktor Alieksandr Nikonow (obecnie dyrektor generalny firmy). Wprawdzie najwyraźniej koncentrowano uwagę na koncepcji bojowego wozu piechoty z armatą kalibru 45 lub 57 mm, ale przekształcenie projektu w uniwersalną platformę nie było bardzo trudne. Nazwa Kurganiec pojawiła się oficjalnie po raz pierwszy w wystąpieniu byłego dowódcy Wojsk Pancernych Wojsk Lądowych SZ FR gen. Siergieja Majewa w 2004 r., czyli przed formalnym zamówieniem projektu, co nastąpiło wiosną 2010 r. Według nieoficjalnych informacji, w rzeczywistości prace zainicjowano w Specjalnym Biurze Konstrukcyjnym Budowy Maszyn w Kurganie jeszcze pod koniec XX w. Głównym konstruktorem pojazdu był Siergiej Salnikow, a po jego śmierci w 2014 r., Siergiej Abdułow.
Z powodu późniejszego złożenia zamówienia i rozpoczęcia centralnego finansowania, a także braku oparcia we wcześniejszych pracach, powszechnie zakładano, że Kurganiec będzie „zamykał peleton”, albo wręcz nie będzie nadążał za postępem prac nad pojazdami pozostałych rodzin – ciężkiej gąsienicowej Armaty i kołowego Bumieranga. Tymczasem wiele wskazuje, że to właśnie Kurgańca zaprojektowano najszybciej i z wyprzedzeniem wobec innych wozów przystąpiono do budowy prototypów. Już w styczniu 2013 r. pojawiły się fotografie potwierdzające budowę kadłuba pierwszego prototypu. We wrześniu 2013 r., przy okazji wystawy sprzętu wojsk lądowych Russian Expo Arms w Niżnym Tagile, zorganizowano dla najważniejszych osób w państwie i siłach zbrojnych prezentację perspektywicznych konstrukcji. Były na niej podobno drewniane makiety Armaty i Bumieranga oraz… niemal gotowy prototyp Kurgańca!
Co prawda zapowiedź ówczesnego dyrektora Kurganmaszzawoda Igora Giske, że 16 wozów weźmie udział w defiladzie 9 maja 2014 r. przyszło szybko skorygować i datę publicznej prezentacji przenieść na maj 2015 r., ale nawet jej dotrzymanie było sporym wyzwaniem.
Nieco klarowniejsza wydawała się przyszłość wież do pojazdów nowej rodziny. Po pierwsze, miały być w maksymalnym stopniu zunifikowane z opracowywanymi od jakiegoś czasu do pojazdów obu pozostałych rodzin, czyli ciężkiego bwp i ciężkiego transportera gąsienicowego z rodziny Armata oraz kołowego bwp i transportera z rodziny Bumierang. Po drugie, od czasów ZSRR głównym twórcą takich wież, zwanych obecnie „modułami”, a wówczas „systemami wieżowymi”, było Biuro Konstrukcyjne Przyrządów (KBP) z Tuły, które nieprzerwanie realizuje liczne kontrakty zagraniczne, a więc dysponuje własnymi środkami na finansowanie prac rozwojowych, czego nie można powiedzieć o potencjalnej „wieżowej” konkurencji. Ta jednak pojawiła się nieco nieoczekiwanie w postaci CNII Buriewiestnik z Niżnego Nowgorodu, który przez całe dziesięciolecia pozostawał w cieniu innych firm, a w rzeczywistości często tworzył najbardziej nowatorskie i perspektywiczne rozwiązania w dziedzinie uzbrojenia artyleryjskiego w całym ZSRR. Pod koniec lat 90. konstruktorzy tej firmy jako pierwsi w Rosji zareagowali na światowy trend budowy zdalnie sterowanych oraz bezzałogowych wież do wozów bojowych i w momencie rozpoczęcia programów wielozadaniowych platform zaoferowali niemal gotowe rozwiązania. Szczególnie w dziedzinie lekkich stanowisk do transporterów opancerzonych, których główne uzbrojenie stanowią obecnie 7,62 mm i 12,7 mm karabiny maszynowe. Pierwsze z nich przypomina nieco wieżę transportera BTR-80A, drugie – lżejsze – opracowane w ramach programu Zawieta, jest konstrukcją całkowicie oryginalną.
Ostatecznym sprawdzianem determinacji konstruktorów nowych wozów bojowych było spełnienie oczekiwań polityków i dostarczenie partii pojazdów przed jubileuszową defiladą z okazji Dnia Zwycięstwa 9 maja 2015 r. w Moskwie. Było oczywiste, że taki cel wymusi szereg nieoptymalnych decyzji. Przede wszystkim, zamiast jak zwykle zbudować najpierw demonstratory technologii, potem prototypy, a później pojazdy przedseryjne i doskonaląc ich konstrukcję na każdym z wymienionych etapów, trzeba było teraz wyprodukować partie po kilkanaście wozów chociaż zewnętrznie wyglądających na pełnowartościowe konstrukcje. Na dodatek z każdej rodziny w defiladzie miały uczestniczyć wozy w co najmniej dwóch konfiguracjach, co podwajało liczbę potrzebnych platform. Ostatecznie wyzwaniu nie sprostali tylko twórcy kołowego Bumieranga, dostarczając w ostatniej chwili tylko cztery pojazdy. Kurgańce uczestniczyły w trwających od kwietnia 2015 r. próbach defilady. Początkowo zdekompletowane nawet zewnętrznie, bo pozbawione burtowych ekranów-pływaków, z niekompletnymi wieżami, a na dodatek w liczbie tylko 10 wozów. Ostatecznie jednak dostarczono ich dość, by w defiladzie wzięła udział zarówno kolumna bwp, jak i transporterów opancerzonych.
Nowy bojowy wóz piechoty powinien otrzymać oznaczenie BMP-4, choć obecnie stosuje się dwa inne oznaczenia: zakładowe Obiekt 695 i półoficjalne wojskowe B-11.
W odróżnieniu od powszechnie chwalonych Armaty i Bumieranga, Kurganiec spotkał się z powszechną i druzgocącą krytyką, głównie ze względu na swoje rozmiary. Analitycy wskazywali na znaczne przekroczenie „krytycznej” wysokości kadłuba, które na polu walki skutkuje radykalnym wzrostem prawdopodobieństwa trafienia środkami rażenia przeciwnika. Podkreślano, że nie było praktycznych powodów do aż takiego wzrostu rozmiarów. Krytykowano także uzbrojenie obu wersji pojazdu, choć w tym przypadku można było z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że nie jest ono docelowe, w odróżnieniu od konfiguracji kadłuba i układu jezdnego.
Kolejna moskiewska defilada w maju 2016 r. była okazją do stwierdzenia, że przez rok nie zmieniono istotnie konfiguracji obu wersji Kurgańca, a ujawnione w międzyczasie informacje wskazują na to, że i pojazdy pochodne na tej platformie wyglądają mniej więcej tak, jak wcześniej zaplanowano. Ponieważ jednak zapewne tylko jeden z nich – wóz pomocy technicznej dotąd powstał „w metalu”, można przypuszczać, że w tej dziedzinie wprowadzane z czasem zmiany będą poważniejsze.
Dla lepszego prześledzenia ewolucji Kurgańca warto przyjrzeć się najpierw jego najstarszym bądź najwcześniej ujawnionym konfiguracjom.
Wszystko wskazuje na to, że początkowo pracowano tylko nad bojowym wozem piechoty i rozpatrywano tylko jedną ogólną konfigurację wozu: przedział napędowy z przodu, przedział bojowy z wieżą w części środkowej i przedział desantowy z tyłu. Nie było to bynajmniej oczywiste, gdyż BMP-3 i cała rodzina BMD, a także pierwsze radzieckie „uniwersalne” platformy gąsienicowe miały inny ogólny układ konstrukcyjny.
Kurganiec miał mieć układ jezdny zbliżony do zastosowanego w BMP-3, choć koła napędowe miały się znaleźć z przodu. W jego skład miało wchodzić sześć par kół nośnych i trzy pary kół podtrzymujących górną gałąź gąsienicy. Ukłonem konstruktorów w stronę zamawiającego „uniwersalną platformę” było stworzenie wersji układu jezdnego z pięcioma i siedmioma parami kół nośnych. Krótki kadłub miał być optymalny, np. do wozów rozpoznawczych, a długi do nośników sprzętu i uzbrojenia, np. dział samobieżnych, wyrzutni rakiet itd. Z czasem także bwp postanowiono budować w oparciu o siedmiokołowy układ jezdny, a ostatecznie otrzymały go i „defiladowe” transportery opancerzone.
Ujawniono dwie konfiguracje przedziału załogi. W pierwszej, przejętej z BMP-1/-2, kierowca miał siedzieć z przodu, na lewo od przedziału napędowego, za nim znajdowało się stanowisko dowódcy wozu. Obok dowódcy, za tylną ścianą przedziału napędowego, umieszczono kolejne siedzisko z oddzielnym włazem i zestawem peryskopów, było to miejsce działonowego/operatora uzbrojenia. W drugiej wersji trzej członkowie załogi mieli zajmować miejsca obok siebie, za przedziałem napędowym i dysponować trzema włazami ustawionymi w jednej linii. Przedział załogi miał być połączony z desantowym, zajmującym całą środkową i tylną część kadłuba.
Jako pierwszy z konstruowanych w ZSRR i Rosji bwp, Kurganiec miał od początku przedział desantowy w konfiguracji pasywnej, czyli przewożeni żołnierze nie mieli prowadzić ognia z jego wnętrza. Dawało to wymierne korzyści: ochrona burt mogła być znacznie skuteczniejsza (brak otworów strzelnic), dzięki rozmieszczeniu siedzisk desantu wzdłuż burt wnętrze przedziału było przestronniejsze i umożliwiało także przewożenie niewielkich ładunków, noszy z rannymi itd., można też było zastosować mniejsze, jednoczęściowe drzwi tylne i luki górne. Na wybór takiej konfiguracji rzutowały z pewnością tendencje światowe i wnioski z eksploatacji BMP-1/-2, których desant w praktyce nie był w stanie prowadzić celnego ognia z broni indywidualnej podczas ruchu pojazdu.
W ten sposób kadłub Kurgańca-25 upodobnił się do innych wozów tej kategorii, np. szwedzkiego CV90 czy niemieckiej Pumy. Kształt kadłuba jest też zaskakująco podobny do chińskiego bwp ZBD-97 (ujawnionego w 2003 r. odpowiednika BMP-3 z zakupionym w Rosji uzbrojeniem). Być może wyjaśnia to, jak chińskim konstruktorom udało się bez wcześniejszych znaczących doświadczeń stworzyć tak udany pojazd. Prawdopodobnie wsparli ich „bezrobotni” wtedy inżynierowie z Kurganmaszzawoda, którzy później zapewne wykorzystali rezultaty tej „pracy zleconej” do szybszego stworzeniu nowego bwp dla własnej armii.
Szybko zmieniała się koncepcja uzbrojenia nowego wozu bojowego, natomiast informacji o uzbrojeniu przyszłego transportera opancerzonego w ogóle nie ujawniano (być może nie planowano wtedy w ogóle jego budowy). Początkowo, co potwierdzały nieoficjalne informacje i „przecieki”, np. w postaci modeli nowego wozu, które wręczano wysoko postawionym gościom fabryki, planowano że będzie kontynuowana koncepcja uzbrojenia BMP-3, którego podstawę stanowi 100 mm armata średniociśnieniowa 2A70, będąca równocześnie wyrzutnią ppk, sprzężona z 30 mm armatą automatyczną 2A72. Bodaj jedynym zarzutem wobec tej koncepcji był ograniczony kaliber pocisków kumulacyjnych armaty, przez co ich skuteczność w zwalczaniu wozów bojowych nowej generacji mogłaby okazać się niewystarczająca. Zastosowanie załogowej wieży z takim uzbrojeniem (np. Bachcza) oznaczałoby jednak zajęcie sporej części przedziału desantowego przez kosz wieży ze stanowiskami dowódcy i działonowego oraz zapasem amunicji, co ogranicza znacząco przestrzeń dla desantu lub wymusi poważne zwiększenie długości kadłuba. Dlatego dość szybko wieżę przekształcono w bezzałogową, która tylko pozornie przypominała znaną i sprawdzoną Bachczę. Identyczny był zestaw uzbrojenia, ale cały zapas amunicji mieścił się nie w koszu wieży, ale w jej rozbudowanej tylnej niszy. Wzdłuż prawej ściany wieży umieszczono magazyn z zataśmowaną amunicją 30 mm, a resztę niszy zajmować miał magazyn amunicji 100 mm z automatem ładowania. Wieża nie miała włazów, gdyż działonowy i dowódca mieliby stanowiska w podwoziu. Przyrządy obserwacyjno-celownicze były typowe dla nowych konstrukcji KBP, np. systemów wieżowych Bierieżok lub Rubież-M do modernizowanego BMP-2. W skład ich zestawu wchodziły: stabilizowany, panoramiczny, dzienno-nocny przyrząd dowódcy, umożliwiający mu wykonywanie wszystkich zadań działonowego (killer-killer). Ten ostatni miałby podobny, choć nieruchomy przyrząd, umieszczony po lewej stronie jarzma uzbrojenia. Wszystko wskazuje na to, że w przypadku awarii automatyki przewidywano możliwość ręcznej obsługi uzbrojenia. Rozbudowana tylna nisza wieży zasłaniała większą część stropu przedziału desantowego, wskutek czego trzeba było zrezygnować z górnych włazów dla desantu, a to było niewątpliwie niekorzystne.
Co ciekawe, projektowany w tym samym czasie kołowy bwp Bumierang miał od razu bezzałogową wieżę z innym zestawem uzbrojenia, też zaprojektowaną w KBP. Nie oznacza to, że od początku była planowana także dla Kurgańca. Zapewne jednak ambitniejsze plany konstruktorów wozu gąsienicowego w zakresie jego uzbrojenia zarzucono na rzecz unifikacji. Co znamienne, zastosowanie identycznej wieży do wszystkich trzech bwp spotkało się z najsilniejszą krytyką w przypadku najcięższego z nich, czyli BMP T-15 Armata, który ze względów operacyjnych i gabarytowo-masowych może i powinien być silniej uzbrojony.
Ostatecznie wybrana konfiguracja, wyposażenie i uzbrojenie Kurgańca w wersji bwp oraz transportera opancerzonego są zapewne nie tyle wynikiem dogłębnej analizy, ile skutkiem niewątpliwego pośpiechu, wymuszonego żądaniami polityków. Niektóre z tych pospiesznych decyzji zapewne będzie można w przyszłości skorygować, ale z innymi trzeba się będzie pogodzić, gdyż ich zmiana prowadziłaby do fundamentalnych zmian w konfiguracji pojazdu i znacznego wydłużenia prac konstrukcyjno-wdrożeniowych.
Opis konstrukcji
Według rosyjskich autorów i autorytetów, kadłub Kurgańca jest wykonany ze stali, natomiast zgodnie z niedawnymi informacjami producenta podstawowym materiałem konstrukcyjnym jest stop aluminium pancernego ABT-102, a podstawowa grubość blachy, z której są wycinane elementy kadłuba, to 15 mm.
Pod względem ogólnej konfiguracji pojazd wraca do sprawdzonych rozwiązań BMP-1/-2: przedział napędowy zlokalizowano z przodu kadłuba, obok niego znajduje się stanowisko kierowcy, a przedział bojowy zajmuje centralną i tylną część kadłuba. Wieża została przesunięta ku tyłowi, dzięki czemu wylot lufy nie wystaje poza obrys kadłuba. Jest to związane z potrzebą wyważenia wozu, ale ogranicza minimalny kąt ostrzału uzbrojenia lufowego.
Istnieją dwie, różniące się znacznie od siebie, wersje aranżacji przedniej części kadłuba. Wersja pierwsza, lepiej znana, to konfiguracja pojazdów „defiladowych”. Silnik 2W-06 zajmuje w niej cały przód kadłuba. Stanowisko kierowcy znajduje się niemal w osi wzdłużnej wozu, jego właz otwiera się przez obrót w lewo. Przed włazem zamontowano trzy klasyczne peryskopy. Stanowisko dowódcy ulokowano z prawej strony, obok kierowcy. Jego właz otwiera się do przodu, a przed nim znajduje się pojedynczy peryskop. Otwierany w ten sposób właz dowódcy zapewnia mu dodatkową ochronę, gdy – tradycyjnie – prowadzi obserwację z otwartego włazu. Mimo otwartego włazu dowódcy, wieża może obracać się w zakresie po ok. 45° na boki. Otwarty właz kierowcy nie ogranicza obrotu wieży. Wloty powietrza do chłodnic silnika znajdują się z lewej strony kadłuba, na wysokości włazu kierowcy.
Druga wersja wyróżnia się trzema włazami w górnym, przednim pancerzu. Przedział napędowy z silnikiem JaMZ-780 znajduje się z prawej strony, na wysokości przedziału kierowcy i w jego górnej części nie ma wlotów powietrza. Kierowca zajmuje miejsce w lewej, przedniej części kadłuba, jego właz otwiera się przez obrót, a przed nim znajdują się trzy peryskopy. Za nim znajduje się drugi właz z owalną pokrywą otwierającą się do przodu, do góry. Przed tym włazem zamontowano dwa peryskopy. Identyczny właz umieszczono obok, na prawej burcie, przed nim znajduje się tylko jeden peryskop, a jeden dodatkowy umieszczono, z niejasnych powodów, między oboma włazami.
W porównaniu ze starszymi, radzieckimi jeszcze, wozami bojowymi bodaj najbardziej zmieniło się środowisko pracy kierowcy – ma on do dyspozycji duży wielofunkcyjny monitor. Kolejny krok może stanowić wdrożenie aparatury NSI-05.1 – wyświetlacza nahełmowego, zastępującego monitory. Obecnie ta konstrukcja KB Displiej jest dość masywna i przymocowana do zwykłego hełmofonu, ale docelowo ma to być zintegrowany hełm ochronny z rodzajem przyłbicy z wyświetlaczem tworzącym „wirtualną rzeczywistość”. Z monitorów korzystają także dowódca i działonowy, także desant ma do dyspozycji co najmniej jeden monitor, wyświetlający obraz z dowolnie wybranej kamery systemu obserwacyjnego.
Dla kierowcy, ale i dla żołnierzy desantu, którzy nie dysponują klasycznymi peryskopami, zainstalowano cztery zespoły kamer, jeden skierowany do przodu i umieszczony dość ryzykownie na krawędzi przedniego pancerza, jeden skierowany do tyłu i dwa na burtach, dla powiększenia pola widzenia tych ostatnich w ekranach burtowych wykonano klinowate wycięcia. Podczas pokonywania przeszkód wodnych, gdy podniesiony falochron zasłania przednią kamerę, kierowca obserwuje teren za pomocą kanału optycznego jednego z przyrządów obserwacyjno-celowniczych umieszczonych na wieży. Może również wyświetlić na jednym ze swych monitorów obraz z taktycznego bezzałogowca.
Na przednim pancerzu zamontowano ruchomy falochron pełniący funkcję dodatkowego ekranu przeciwkumulacyjnego. Istnieją dwie wersje falochronu o różnej konstrukcji. Jedna z nich została zaopatrzona w zdwojone przewody hydrauliczne poprowadzone na zewnątrz obu burt. Na dolnej płycie przedniego pancerza zamontowano niewielki lemiesz, przeznaczony do samookopywania, o konstrukcji podobnej do zastosowanej w czołgach T-72, ale o mniejszej szerokości. Co ciekawe, wszystko wskazuje na to, że dla zapewnienia sztywności lemiesza podczas pracy zaopatrzono go w niespotykany gdzie indziej rodzaj rozpórek, umieszczonych między nim a dolną płytą przedniego pancerza.
Przedział bojowy i desantowy zajmują centralną i tylną część kadłuba. Mieści się w nim osiem (według innych źródeł – sześć) siedzisk, zamocowanych do stropu, plecami do burt. Siedzenia mają zagłówki i podpórki pod nogi, czteropunktowe pasy bezpieczeństwa i możliwość tłumionego nieliniowo ruchu w osi pionowej, a wszystko to służy zwiększeniu prawdopodobieństwa przetrwania przez desant wybuchu miny pod gąsienicą lub dnem wozu. Samo dno jest podwójne, a przestrzeń pomiędzy płytami pancernymi jest wypełniona lekkim materiałem tłumiącym. Dolna płyta pancerna ma kształt spłaszczonego klina, aby rozpraszać falę uderzeniową powstałą w wyniku wybuchu miny przeciwdennej.
Zespół tylnych drzwi, prowadzących do przedziału desantowego jest jakby nałożony na tylny pancerz. Składa się nań kwadratowa rampa, w którą zostały wbudowane niewielkie drzwi. Zarówno rampa, jak i drzwi mają konstrukcję warstwową, zapewniającą wysoki poziom ochrony balistycznej. Jedyny otwór strzelniczy został wbudowany w tylne drzwi. W chwili otwarcia drzwi automatycznie rozkłada się ażurowy stopień, ułatwiający wsiadanie i wysiadanie. Na zdjęciach z hali produkcyjnej, pokazujących wozy bliższe konfiguracji seryjnej niż defiladowej, cała tylna część kadłuba jest osłonięta dodatkowymi modułami opancerzenia, wzmocniono nawet pokrywy dwóch niewielkich pędników strugowodnych. Niejasna pozostaje kwestia górnego włazu do przedziału desantowego. Rozmiary wieży, a szczególnie jej tylnej niszy, mieszczącej magazyn amunicji, wykluczyły montaż pełnowymiarowego włazu nad głowami żołnierzy desantu, co jest dość istotnym mankamentem – np. desant nie może opuścić wozu w wodzie bez jego zalania.
Burty wozu są płaskie, pozbawione otworów obserwacyjnych i strzelniczych. Ich odporność balistyczną zwiększają moduły pancerza dodatkowego, podobnego do zastosowanych w BMP-3M, ale nie muszą być one montowane, gdyż minimalny poziom bezpieczeństwa zapewnia pancerny kadłub. Wojskowi decydenci zażądali zastosowania odporniejszego niż w BMP-1/-2/-3, a więc i cięższego, opancerzenia. Opracował je sławny NII Stali z Moskwy w oparciu o najnowsze osiągnięcia z dziedziny materiałów ceramicznych, kompozytów i wysokowytrzymałych metali lekkich. Ekrany burtowe bardzo przypominają konstrukcję opracowaną przez NII Stali w ramach eksportowej modernizacji BMP-3 (rezultat NIR Karkas), ale mają większą grubość i znacznie większe rozmiary. Dwie przednie sekcje wyposażono w stopnie i uchwyty ułatwiające załodze zajęcie miejsca w wozie. Jest niemal pewne, że duża grubość fartuchów burtowych jest skutkiem nadania im charakteru wielofunkcyjnego. Głównym zadaniem jest ochrona balistyczna. W tym przypadku znaczna grubość modułów pozwala na umieszczenie w nich kilku warstw osłon rozdzielonych lekkimi przekładkami (np. pianką poliuretanową, a nawet aerożelem). Zabezpiecza to ponoć niemal całkowicie przed pociskami kumulacyjnymi, ale stwarza też możliwość spełnienia przez moduły drugiej funkcji – zwiększenia zapasu pływalności pojazdu. Oznacza to, że objętość lekkich przekładek musi być znaczna. Dotąd ujawniono dwie inne konfiguracje ekranów. Pierwsza różni się brakiem przednich stopni i uchwytów oraz poziomą linią podziału wszystkich modułów. Druga jest poprawioną konfiguracją „defiladową” – pierwszy moduł ma skośną przednią ścianę, a ostatni jest nieznacznie krótszy, ma ścięte tylne naroża i skośne tylne ściany. Kształt ekranów jest dzięki temu nieco bardziej opływowy, co przekłada się na nieco mniejsze ryzyko ich mechanicznego uszkodzenia podczas jazdy w terenie. Na zewnętrznych powierzchniach modułów pojawiły się dodatkowe usztywnienia (?). Można domniemywać, że ekrany w wozach seryjnych będą jeszcze bardziej dopracowane.
Aparatura łączności i dowodzenia jest zintegrowana, obejmuje odbiornik nawigacji satelitarnej, kilka radiostacji, centralny komputer, aparaturę dystrybucji informacji do członków załogi i desantu. Całość jest przystosowana do współpracy ze zautomatyzowanym systemem dowodzenia ASUW-TZ Sozwiezdije.
Jak wspomniano, na wstępnym etapie projektowania Kurgańca przewidywano zastosowanie wieży wywodzącej się z BMP-3, a potem jej odmiany bezzałogowej. Później pojawił się wymóg unifikacji wież wszystkich trzech nowych bwp. O ile dwa pierwsze mogły bez trudu pomieścić którąś z wież BMP-3, to dla kołowego Bumieranga byłyby one zbyt duże. Do tego ostatniego wozu KBP projektowało wieżę z systemem uzbrojenia takim samym, jak do zmodernizowanego BMP-2 Bierieżok. Już wcześniej pojawiały się informacje, że KBP pracuje nad uniwersalną wieżą bezzałogową (ros. BBM, Biezekipażnyj Bojewoj Modul' – bezzałogowy moduł bojowy), noszącą nazwę Epocha. Gdy ujawniono pierwsze zdjęcia nowej konstrukcji, nawet najbardziej kompetentni rosyjscy analitycy nie mieli wątpliwości, że to właśnie ona. Tymczasem w upublicznionej prezentacji KBP podano informację, że wieża nosi nazwę Bumierang-BM (sufiks, to zapewne skrót określenia Bojewoj Modul – moduł bojowy). W tej samej prezentacji pojawił się rysunek wieży Epocha, która jest tylko podobna do Bumierang-BM. Podano też daty rozpoczęcia produkcji (przyjęcia na uzbrojenie?) wież Bumierang-BM i Epocha. Są to – odpowiednio – 2015 i 2020 rok. Nie wiadomo, dlaczego druga z wież wymaga tak długiego dopracowywania i testów. Na pewno nie wiąże się to z potrzebą rozległego testowania systemu uzbrojenia, gdyż wszystko wskazuje na to, że jest on w obu wieżach taki sam. Czyżby więc tyle czasu wymagało opracowanie nowego systemu obserwacyjno-celowniczego?
Wieża Bumierang-BM jest uzbrojona w 30 mm armatę automatyczną 2A42, 7,62 mm karabin maszynowy PKTM i cztery przeciwpancerne pociski kierowane 9M133M-2/FM-2/FM-3 systemu Korniet-D. Korniety są obecnie oferowane z różnymi głowicami bojowymi, choć podobno dotąd SZ FR zamawiają tylko wersję podstawową M-2, z tandemową głowicą kumulacyjną o przebijalności jednorodnego pancerza stalowego ponad 1100÷1300 mm za osłoną reaktywną i zasięgu 150÷8000 m. Wersje z głowicą odłamkową FM-3 lub termobaryczną FM-2 mają zasięg do 10 000 m. Wszystkie odmiany są naprowadzane w modulowanej laserowej wiązce prowadzącej, generowanej przez jeden z przyrządów celowniczo-obserwacyjnych wozu. Takie rozwiązanie zapewnia większą stabilność naprowadzania, lepszą odporność na zakłócenia i mniejsze ryzyko zaalarmowania nieprzyjaciela, gdyż wiązka prowadząca ma słabszą moc od generowanej przez podświetlacze, ma także częstotliwość, której nie wykrywa większość współczesnych systemów samoosłony pojazdu (z SSP-1 Obra-3 na czele). Armata jest stabilizowana w dwóch płaszczyznach, ma maksymalną szybkostrzelność 600 strz./min, jest zasilana dwustronnie, a jej zapas to 500 nabojów (zazwyczaj 160 nabojów 3UBR8 z pociskami przeciwpancernymi podkalibrowymi i 340 3UOF8 z odłamkowo-burząco-zapalającymi).
Przyrządy obserwacyjno-celownicze są dzienno-nocne. Do obserwacji i celowania służą dwa stabilizowane przyrządy optoelektroniczne – działonowego (sprzężony z uzbrojeniem, umieszczony z prawej strony wieży) i dowódcy z polem obserwacji 360°. Głowice przyrządów mają konstrukcję modułową – ich prawa strona, z trzema okrągłymi oknami, jest w obu taka sama, lewa strona głowicy dowódcy ma trzy okna, a działonowego dwa. Dowódca może w dowolnej chwili przejąć funkcje działonowego, wskazywać mu w trybie automatycznym wykryte przez siebie cele (hunter-killer), może też niezależnie od niego prowadzić ogień (killer-killer). Przewidziane są: automatyczne, wielospektralne poszukiwanie celów, specjalna procedura poszukiwania celów zamaskowanych, równoczesne ostrzeliwanie dwóch celów pociskami lub jednym ppk i armatą. Możliwe jest automatyczne śledzenie celów, także powietrznych, przy kącie podniesienia lufy do 70° oraz prowadzenie ognia zgodnie ze wskazaniami zewnętrznymi do celów niewidocznych (dowodzenie sieciocentryczne).
Wieża nie jest jednak identyczna z zamontowaną na bwp Armata, a różnica sprowadza się do rozmieszczenia na niej elementów systemu samoobrony SPZ produkcji NPO Elektromaszina z Czelabińska. Wokół wieży zainstalowano sześć kaset zawierających po dwa ładunki zakłócające i trzy „dwuokienne” bloki współpracujących z nimi czujników – jeden na przednim pancerzu, dwa na bokach wieży, w jej tylnej części. Kasety mieszczą ładunki wyraźnie dłuższe, niż Tucza i są ustawione niemal poziomo, co oznacza inny charakter stosowanych w nich ładunków. Według producenta ładunki tworzą zasłonę w paśmie widzialnym, podczerwieni i zakresie mikrofalowym (radiolokacyjnym).
System ochrony aktywnej Afganit umieszczono na kadłubie, ale wyrzutni pocisków 3UOF-24G jest więcej, niż na T-15, bo w sumie aż 20 i zapewniają ochronę okrężną. Cztery na przednim pancerzu osłaniają przód i boki kadłuba w zakresie ok. ±45°, dwanaście znajduje się w dwóch pakietach za włazami załogi – osłaniają boki wozu, kolejne cztery umieszczono za wieżą i osłaniają tył pojazdu. Stosownie do tego liczbę bloków czujników zwiększono do pięciu: dwa obserwują przednią półsferę, dwa boki, a jeden tył. Co ciekawe, z dwóch pakietów czujników, umieszczonych w tylnych narożach kadłuba, lewy „patrzy” do tyłu, a prawy w bok. Natomiast czujnik obserwujący teren z lewej strony wozu jest umieszczony niesymetrycznie, w połowie kadłuba. Kurganiec nie ma natomiast anten aparatury radiolokacyjnej, które są zamontowane na wieży czołgu T-14 i powszechnie wiąże się je z aparaturą wykrywania i śledzenia celów Afganita. Oznacza to, że ich obecność nie jest konieczna do prawidłowego działania systemu.
Niewątpliwie jedną z przyczyn budowy dwóch wersji kadłuba Kurgańca jest brak jasności co do ostatecznej jednostki napędowej. Początkowo było niemal pewne, że napęd pojazdu będzie stanowił silnik 2W-06-3W, opracowywany przez Czelabińskij Traktornyj Zawod Urałtrak we współpracy z firmą Salut, dostarczającą turbosprężarkę. Dwa prototypy silnika miały być gotowe w marcu 2013 r., a potem miała rozpocząć się produkcja silników partii informacyjnej. Pojazdy nimi napędzane nosiły oznaczenie Kurganiec-25DD-Cz, co zapewne należy tłumaczyć Dizelnyj Dwigatiel Czelabińsk (z silnikiem wysokoprężnym z Czelabińska). Silnik ma sześć cylindrów w układzie bokser, jego pojemność skokowa to 17 litrów, a moc ok. 370 kW/503 KM. W swej wersji podstawowej jednostka napędowa jest dobrze znana i sprawdzona, bo od końca lat 80. stosuje się ją m.in. jako napęd bojowego wozu desantu BMD-3, a prace nad nią rozpoczęto jeszcze kilkanaście lat wcześniej. W porównaniu z zachodnimi silnikami o podobnej mocy 2W-06 wyróżnia się sporym zużyciem paliwa i zaskakująco dużą masą przy relatywnie niewielkich gabarytach. Wcześniej za bardziej perspektywiczny uznawano silnik UTD-29/32, dalekiego kuzyna UTD-20, stanowiącego napęd BMP-1, i planowano zastąpienie nim także 2W-06 w BMD-4/4M.
Podczas wystawy Armija-2016 podano informację, że docelowym silnikiem do całej rodziny ma być JaMZ-780 lub 7801. Zarówno 2W-06, jak i UTD-29 są jednostkami napędowymi do wozów bojowych, w których kluczową rolę odgrywała minimalna wysokość, a pojazdy miały relatywnie niewielką masę. Natomiast silnik JaMZ, nie dość, że jest nowoczesny, to też zdecydowanie wyższy i mocniejszy, co lepiej wpisuje się w gabaryty i masę pojazdów nowej generacji. Ma moc 551 kW/750 KM przy 2300 obr./min, a maksymalny moment obrotowy 2550 Nm osiąga przy 1600 obr./min. Jest to rzędowa jednostka sześciocylindrowa o pojemności skokowej 12,4 l, a jej resurs producent określił na 2500 h. Z silnikiem są zintegrowane dwie turbosprężarki opracowane przez firmę Turbotiechnika. Można domniemywać, że z tym silnikiem pojazd nazywa się Kurganiec-25DD-Ja. Do takiego silnika były zresztą dostosowane kadłuby pierwszych prototypów wozu. Na potrzeby defilady zbudowano jednak wozy z silnikami 2W-06, gdyż jednostka napędowa z Jarosławia nie była jeszcze gotowa.
Silnik jest połączony w power-pack z blokiem hydromechanicznej przekładni. Zespół napędowy znajduje się w przedniej części kadłuba, natomiast z prawej burty, na półce nadgąsienicowej, w pobliżu połowy długości kadłuba, umieszczono pomocniczy agregat zasilający (APU). Podczas pływania napęd zapewniają pędniki strugowodne, wspomagane przez obracające się gąsienice. Woda do pędników jest pobierana przez dwa otwory w tylnej części dna kadłuba.
Wloty powietrza chłodzącego znajdują się z obu burt, na stropie przedziału desantowego. Jest przez nie również pobierane powietrze do chłodzenia strumienia spalin, który jest wyrzucany do tyłu, przez zespół ustawionych skośnie żaluzji. Podobno dzięki takiemu ich ustawieniu tłumiony jest nieco obłok kurzu, tworzony za wozem przez pracujące w suchym gruncie gąsienice. Umieszczenie silnika z przodu, a wylotu spalin z tyłu kadłuba jest korzystne ze względu na minimalizację sygnatury cieplnej także w projekcji bocznej wozu, ale skutkuje koniecznością instalacji długich kanałów wylotowych, prawdopodobnie w podwójnym dnie kadłuba, potrzebą ich izolacji cieplnej i znacznym dławieniem przepływu spalin, a w rezultacie spadkiem efektywnej mocy silnika.
Układ jezdny przypomina rozwiązanie znane z BMP-3, ale koła napędowe znajdują się z przodu. Podstawowa wersja pojazdu ma siedem kół nośnych i trzy podtrzymujące. Interesującą kwestią jest typ zawieszenia pojazdu. Oficjalnie podano, że Kurganiec „będzie miał” zawieszenie hydropneumatyczne o regulowanym prześwicie w zakresie od 100 do 500 mm. Z tego wynika, że obecnie zawieszenie jest prostsze – z elementami amortyzującymi w postaci drążków skrętnych, a jego zastąpienie hydropeneumatycznym będzie wymagało znaczących zmian w konstrukcji dolnej części kadłuba. Tymczasem na dwóch firmowych fotografiach widać wyraźnie, że pojazd „leży” na gruncie, czyli dysponuje możliwością regulacji prześwitu w znacznym zakresie. Być może to prototyp wersji z docelowym zawieszeniem. Gąsienice są drobnoogniwowe, z ażurowymi piórami i polimerowymi nakładkami – „asfaltochodami”.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu