ORP Iskra na Zatoce Gdańskiej podczas jednego z ostatnich wyjść w morze przed rejsem dookoła świata, kwiecień 1995 r. Fot. Robert Rochowicz
26 listopada 1977 r. w basenie nr X Portu Wojennego w Gdyni nastąpiło ostatnie opuszczenie biało-czerwonej bandery na zbudowanym w 1917 r. szkunerze ORP Iskra. Pół wieku tradycji posiadania żaglowca pod banderą wojenną trudno było ot tak sobie wymazać. Przez jego pokład przeszła przecież większość podchorążych kształcących się na oficerów morskich w murach szkoły oficerskiej na Oksywiu. Pod biało-czerwoną banderą żaglowiec przebył w sumie 201 tys. Mm, a tylko do portów zagranicznych zawijał blisko 140 razy. Odwiedzin portów polskich z poznającymi życie na okręcie podchorążymi było jeszcze więcej. Mimo szybkiego postępu technicznego, błyskawicznie zmieniających się warunkom codziennej służby i prowadzenia walki na morzu tradycja stawiania pierwszych kroków przez przyszłych oficerów MW na pokładzie żaglowca była trudna do wymazania.
W latach 1974-1976 Grupa Okrętów Szkolnych Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej (WSMW) otrzymała nowiutkie, nowocześnie wyposażone jednostki szkolne proj. 888 – Wodnik i Gryf, pozwalające wszechstronnie wyszkolić elewów, kadetów, podchorążych i oficerów na potrzeby jednostek morskiego rodzaju sił zbrojnych. A mimo to, głęboko zakorzeniona w świadomości marynarzy inicjacja morska właśnie na pokładzie żaglowej Iskry pobudziła zwolenników utrzymania tej praktyki także w następnych latach.
Początkowo wydawało się, że artykułowane nieśmiało przez spore grono oficerów życzenie posiadania szkolnego żaglowca nie spełni się zbyt prędko. Dowództwo Marynarki Wojennej (DMW) nie miało bowiem planów budowy następcy. Wynikało to z kilku względów. Po pierwsze konieczność wycofania dotychczasowego żaglowca nie była planowana. Zakładano, że kadłub jeszcze przez jakiś czas będzie można utrzymać w dobrej kondycji, tymczasem niespodziewane pęknięcia w nim podczas jednego z rejsów we wrześniu 1975 r. doprowadziły najpierw do „uziemienia” jednostki w porcie, a następnie w ciągu 2 lat do decyzji o zaniechaniu remontu i ostatecznym opuszczeniu bandery. Plany długoletnie, które są podstawą do zamawiania najpierw projektów, a następnie uruchamiania budowy jednostek danej klasy i typu nie przewidywały takiej sytuacji w realizowanym ówcześnie programie rozwoju floty do 1985 r.
Po drugie, w latach 1974-1976, Grupa Okrętów Szkolnych WSMW otrzymała zbudowane w kraju 3 nowe kutry i 2 okręty szkolne, które mogły przejąć na swoje pokłady zadania wynikające z zabezpieczenia praktyk okrętowych dla podchorążych i kadetów uczących się w oksywskiej uczelni.
Wreszcie po trzecie, zbudowanie od podstaw żaglowca nie było w tym czasie (zresztą i obecnie również) sprawą łatwą i tanią. W Polsce przemysł stoczniowy nie miał praktycznie żadnego doświadczenia w tej dziedzinie. Z pomocą przyszła pasja ówczesnego prezesa Telewizji i Radia, zapalonego żeglarza Macieja Szczepańskiego. W telewizji był wtedy emitowany program „Latający Holender”, który promował działalność Bractwa Żelaznej Szekli, organizacji zajmującej się morskim wychowaniem młodzieży w Polsce.