Mit ten był powtarzany bardzo chętnie w polskiej propagandzie czasu PRL, jako dowód na błędną politykę II Rzeczypospolitej, która mogła przecież sprzymierzyć się ze Związkiem Sowieckim. W rozważaniach na ten temat „dostaje się” najczęściej Francji, której armia lądowa mogła „bez problemu” rozbić niemieckie dywizje na zachodzie i zdusić konflikt w zarodku. Czy była to prawda, a Francuzi rzeczywiście nie kiwnęli palcem?
Polskie dowództwo przygotowało obronę II Rzeczypospolitej w oparciu o założenie, że po dwóch tygodniach od rozpoczęcia agresji niemieckiej, a dokładnie po wypowiedzeniu Niemcom wojny przez zachodnioeuropejskich sojuszników, rozpocznie się ofensywa francuska na froncie zachodnim. To właśnie dlatego Wojsko Polskie zostało rozmieszczone nie w sposób najbardziej korzystny z punktu widzenia prowadzenia skutecznych działań obronnych, ale w sposób „polityczny” – tj. tak, aby nie oddawać bez walki zachodniej części państwa. Jak wiadomo, do ofensywy tej ostatecznie nie doszło, choć 7 września można było mieć uzasadnione nadzieje, że Francja ze swoich zobowiązań się wywiąże.
U progu drugiej wojny światowej siły zbrojne Republiki Francuskiej miały opinię najsilniejszej armii lądowej na świecie. Była to opinia w dużej mierze uzasadniona. Armée de terre dysponowała bowiem we wrześniu 1939 r. – w teorii – 81 dywizjami piechoty (41 metropolitalnymi, 26 kolonialnymi i północnoafrykańskimi, 7 górskimi i 7 zmotoryzowanymi), dwiema dywizjami kawalerii zmechanizowanej, trzema dywizjami kawalerii górskiej oraz 11 brygadami (dwiema piechoty, dwiema pancernymi i siedmioma kawalerii górskiej). Doliczając do tego legendarną Linię Maginota, marynarkę wojenną uznawaną za czwartą potęgę morską świata i lotnictwo – w teorii – porównywalne z niemiecką Luftwaffe i brytyjskim Royal Air Force, otrzymuje się obraz dominującej siły zbrojnej na kontynencie europejskim, szczególnie że nie znano wtedy skali zbrojeń, jakie przeprowadzał w owym
czasie Związek Sowiecki.
Z drugiej jednak strony armia francuska była formacją opierającą się w dużej mierze na rezerwowych dywizjach piechoty. Spośród 81 DP było ich aż 49 i do działania zaczynały być one gotowe dopiero pod koniec września 1939 r. Kolejny problem stanowiło rozsianie Armée de terre w różnych zakątkach świata; nie chodziło przy tym wyłącznie o kolonie, ale też choćby o „alpejską” granicę z Włochami. Cztery pierwszorzutowe dywizje kolonialne (81., 82. i 83. DP i 1. Marokańska DP) stacjonowały w Afryce Północnej, dwie kolejne (1. Dywizja Północnoafrykańska i 2. Kolonialna DP) – na froncie włoskim, podobnie jak wszystkie trzy pierwszorzutowe dywizje górskie (27., 29. i 31.). 31 metropolitalnych dywizji piechoty (15 „serii A” i 16 „serii B”) osiągnęło gotowość operacyjną dopiero 22 września. I wprawdzie wszystkie poza dwiema, którymi wzmocniono front alpejski, trafiły na front północno-wschodni w pobliżu granicy z Niemcami, to spośród 14 kolonialnych dywizji piechoty zmobilizowanych z rezerwistów (84., 85, 86., 87. i 88., 5.,6., i 7. dywizja piechoty kolonialnej, 2. i 3. dywizja marokańska, 5. dywizja północnoafrykańska) trafiły tam tylko cztery. Na granicę z III Rzeszą nie miała też trafić żadna z czterech rezerwowych dywizji górskich.
Jeszcze gorzej z punktu widzenia ewentualnego ataku na Niemcy wyglądał podział sił, jeżeli chodzi o 11 jednostek brygadowych. Dwie brygady piechoty stacjonowały bowiem w Syrii, 5 brygad kawalerii pozostawało w Afryce Północnej, a jedna na kierunku alpejskim. Na granicę z III Rzeszą wysłano tylko jedną brygadę kawalerii i dwie pancerne.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu