14 lipca wicepremier Rady Ministrów oraz przewodniczący Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych Jarosław Kaczyński oraz minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak poinformowali oficjalnie, że Ministerstwo Obrony Narodowej pozyska dla Wojsk Lądowych „dużą liczbę” czołgów Abrams w wersji M1A2 SEP v.3, określanych także jako M1A2C. Wartość zakupu przekracza 23,3 mld PLN, a finansowanie odbywać się będzie spoza budżetu resortu obrony narodowej.
Jest to pierwsza oficjalna informacja potwierdzająca plan zakupu przez Polskę czołgów Abrams dla pododdziałów Wojsk Pancernych i Zmechanizowanych Wojsk Lądowych, wyjąwszy o dzień wcześniejszą zapowiedź. Dotąd transakcja ta pozostawała w sferze pogłosek, plotek i spekulacji, powracających co jakiś czas na przestrzeni około dekady. Pogłoski te najwyraźniej ziszczą się w najbliższym czasie i zostaną przekute na konkretną umowę międzyrządową. Przy okazji kontraktu wartego mniej więcej tyle, ile wynosi część budżetu MON przeznaczana w całości na wydatki majątkowe, warto zapytać ‒ co i po co właściwie kupujemy?
Szczegóły transakcji
Za 23,3 mld PLN Siły Zbrojne RP otrzymają czołgi dla maksymalnie czterech batalionów, a więc około 230÷250 wozów (cztery bataliony po etatowo 58 czołgów plus czołgi do szkolenia załóg). Wozy te trafią do 18. Dywizji Zmechanizowanej, a więc 1. Warszawskiej Brygady Pancernej z Wesołej i 19. Brygady Zmechanizowanej z Lublina, które zapewne otrzymają po dwa bataliony nowych czołgów (choć nie można wykluczyć, że lubelska brygada dostanie jeden batalion, a kolejny wzmocni jedną z brygad 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej) ‒ wobec tego Leopardy 2A5/PL powinny wrócić z Wesołej do Żagania (do 34. Brygady Kawalerii Pancernej 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej). Dostawy nowych czołgów miałyby się rozpocząć już w przyszłym roku. Byłoby to możliwe pod warunkiem, gdyby Amerykanie odstąpili Polsce część wozów zamówionych wcześniej dla siebie. Prawdopodobnie będą to wozy, których modernizację do standardu zbliżonego do „armijnego” zlecił wcześniej Korpus Piechoty Morskiej, a które pozostaną „bez przydziału” po rezygnacji tego rodzaju amerykańskich sił zbrojnych z dalszego użytkowania czołgów podstawowych.
Nie będą to jedyne Abramsy w naszym kraju, bowiem w składach US Army (np. w Powidzu) mają znaleźć się identyczne pojazdy.
Sama umowa, obok dostawy czołgów, zakupu pakietu szkoleniowego, logistycznego, amunicji itd., ma obejmować także dostawę wozów dowodzenia i innych pojazdów wsparcia. Te ostatnie nie zostały wymienione szczegółowo, ale może chodzić o pozyskanie zarówno cystern, ciężkich ciągników i naczep do transportu czołgów itd., jak i wozów zabezpieczenia technicznego rodziny M88 Hercules. Zakup ów może rzutować na przyszłość programu Kajman, w którego finałowej rundzie producenta M88 ‒ BAE Systems ‒ nie ma. Niewątpliwym plusem w trudnej sytuacji finansowej Ministerstwa Obrony Narodowej jest zapewnienie finansowania transakcji spoza budżetu resortu obrony, na podstawie odrębnie uchwalonego, nowego, wielkiego programu przyspieszonej modernizacji technicznej Wojska Polskiego. Istniej zatem szansa, że zakup ten nie odbije się negatywnie na realizacji innych kluczowych programów modernizacyjnych, w tym dotyczących Wojsk Lądowych jak: Narew, Borsuk, Miecznik, ZSSW-30, czy Ottokar-Brzoza. Więcej na temat planowanego zakupu w https://zbiam.pl/czolgi-abrams-za-ponad-23-miliardy-zlotych-dla-wojska-polskiego/
Abrams ‒ jaki jest?
O czołgu M1 Abrams, zwłaszcza o jego najnowszej wersji, pisaliśmy wielokrotnie na łamach miesięcznika „Wojsko i Technika” (m.in. 5/2016, 4/2021), omówimy więc jedynie pokrótce, co reprezentuje sobą ów wóz. M1A2C jest najnowszą wersją czołgu M1, wprowadzonego do służby przed ponad 40 laty, w 1980 r. M1 Abrams to czołg tzw. III generacji, zaprojektowany w drugiej połowie lat 70. po fiasku niemiecko-amerykańskiego programu MBT-70. Początkowo nowy amerykański wóz zdecydowanie ustępował równolegle wprowadzanym w europejskich państwach NATO (od 1979 r.) czołgom Leopard 2, nie dziwi więc, że od wejścia do służby czołg ten był wielokrotnie modernizowany, chyba częściej, niż jakikolwiek inny wóz tej klasy na Zachodzie. Abrams był też wielokrotnie wykorzystywany przez US Army i US Marine Corps podczas konfliktów zbrojnych (m.in. podczas obydwu inwazji Iraku – w 1991 i 2003 r.), w trakcie których amerykańscy czołgiści walczyli zawsze ze znacznie słabszym liczebnie i gorzej uzbrojonym oraz wyszkolonym przeciwnikiem. Z czasem zdobył status wozu kultowego i jest jednym z symboli amerykańskich wojsk lądowych, a w pewnym sensie też ikoną amerykańskiej popkultury. Między innymi takie jest podłoże legendy Abramsa, która może nieco przesłaniać rzeczywisty obraz tego wozu bojowego – tymczasem każdy czołg, także M1, jest efektem nie tylko wytężonej pracy inżynierów, ale także licznych kompromisów, przede wszystkim zawinionych przez księgowych.
Opancerzenie wozu jest bardzo dobre, pancerz Abramsa jest przypuszczalnie najgrubszy ze wszystkich współczesnych czołgów podstawowych, przynajmniej w przedniej części wieży. Oczywiście, same materiały użyte do produkcji pancerza również odgrywają dużą rolę, zatem nie oznacza to, że Abrams jest opancerzony zdecydowanie lepiej od np. Leoparda 2A7V, ale z pewnością jest jednym z najlepiej opancerzonych czołgów na świecie. Inne partie wieży i kadłuba (poza przodem wozu) są słabiej opancerzone, tym niemniej Abrams jest czołgiem bardzo odpornym na zniszczenie ‒ Stany Zjednoczone, Irak i Arabia Saudyjska oficjalnie utraciły bezpowrotnie nie więcej niż 50-60 czołgów spośród ponad 10 000 dostarczonych wszystkim użytkownikom (lub spośród ok. 700 trafionych z broni przeciwpancernej lub porażonych przez miny bądź IED). Faktyczne straty były wyższe, ponieważ US Army wielokrotnie „remontowała” wozy tak poważnie „uszkodzone”, że faktycznie była to odbudowa zniszczonych pojazdów. Nie zmienia to jednak faktu, że Abrams rzeczywiście bardzo dobrze chroni załogę przed skutkami rażenia wozu, tym bardziej, że amunicja jest odizolowana od załogi, więc istnieje niewielkie ryzyko (w porównaniu z innymi czołgami), że jej trafienie poskutkuje wybuchem lub pożarem niebezpiecznym dla załogi. Bezpieczeństwo najnowszych wozów poprawia dodatkowo aktywny system ochrony pojazdu Rafael ADS Trophy HV, który może niszczyć nadlatujące ppk czy pociski z granatników przeciwpancernych ‒ wciąż jednak daleko do wyposażenia wszystkich czołgów w ten lub w docelowy system MAPS. Pewnym zgrzytem jest fakt, że użytkownicy eksportowi otrzymują gorszej jakości pancerz specjalny (saudyjskie M1A2 były niszczone niekiedy nawet za pomocą irańskich kopii leciwych ppk Konkurs-M), jednak jeżeli prawdą są deklaracje z 14 lipca odnośnie zakupionej wersji, naszych czołgów to prawdopodobnie nie będzie dotyczyć.
Standardowo każdy wóz w ramach prac modernizacyjnych otrzymuje system zakłócający zapalniki radiowe IED AN/VLQ-12 CREW Duke V3.
Podstawę siły ognia stanowi 120 mm armata gładkolufowa M256 o długości lufy 44 kalibrów, będąca licencyjną odmianą armaty Rheinmetalla, znanej ze starszych wersji Leoparda 2. Jest to już armata dość leciwa, lecz za sprawą stosowania amunicji przeciwpancernej z penetratorem ze zubożonego uranu (rodzina M829) jest to broń wciąż zabójczo groźna ‒ pociski z rdzeniem uranowym są bowiem najskuteczniejsze przy stosunkowo niskich prędkościach wylotowych (rzędu 1500÷1550 m/s). Amunicja z rdzeniem wolframowym, np. amerykańska eksportowa KE-W (produkcji Northrop Grumman), jest skuteczniejsza przy wysokich prędkościach wylotowych, rzędu 1700 m/s i więcej ‒ tę łatwiej uzyskać przy dłuższych lufach, które obecnie są poza USA standardem (np. niemiecka Rh 120 mm L/55A1). Amunicja przeciwpancerna jest uzupełniona pociskami służącymi do zwalczania innych celów. US Army dąży do zastąpienia kilku typów amunicji „wybuchowej” (naboje z pociskami kumulacyjnymi M830 i M803A1 oraz odłamkowo-burząco-przeciwbetonowym M908) i kartacza M1028 jednym, uniwersalnym nabojem XM1147 AMP, który zależnie od wybranej opcji, byłby programowany jako odłamkowo-burzący lub kumulacyjny itp. Amunicja taka ma być w pełni skuteczna w zakresie odległości strzelania 50÷2000 m. Jako ciekawostkę warto podać, że wozy wersji FEP, używane do niedawna przez US Marine Corps, zostały dostosowane do strzelania amunicją programowalną DM11, produkowaną przez Rheinmetall, podobnie jak polskie Leopardy 2PL. Amunicja czołgowa ładowana jest ręcznie ‒ szybkostrzelność krótkotrwała ma sięgać aż 12 strz./min, ale spada wraz ze zmęczeniem ładowniczego. Spekuluje się, że kolejna wersja Abramsa ‒ M1A2 SEP v.4/M1A2D ‒ może otrzymać automat ładowania, znany z czołgów takich, jak Leclerc, K2 czy wozy wywodzące się z ZSRS. Zapas nabojów 120 mm wynosi 40 lub 42 sztuki. Uzbrojenie główne uzupełnione jest przez dwa-trzy 7,62 mm km M240 (z czego jeden jest sprzężony z armatą; zapas amunicji do 10 400 nabojów) i jeden wkm 12,7 mm M2 (z zapasem 900 nabojów) ‒ ten ostatni w najnowszym Abramsie montowany jest w zdalnie sterowanym stanowisku uzbrojenia CROWS-LP.
System kierowania ogniem czołgu M1 nigdy nie był wiodącą konstrukcją w swojej klasie. Dopiero od wersji M1A2 (w służbie od 1992 r.) dowódca otrzymał celownik panoramiczny CITV (Commander's Independent Thermal Viewer) firmy Raytheon z kamerą termowizyjną II generacji TIS, zapewniający zwalczanie celów w trybie „hunter-killer”. Dowódca dysponuje również podglądem pola widzenia celownika działonowego, ze względu na oszczędności nie może nim jednak samodzielnie sterować. Sam celownik działonowego, także Raytheona, z dwuosiową niezależną stabilizacją, również nie należy dziś do najdoskonalszych (np. termowizor z detektorem linijkowym 480×4). Dopiero w kolejnej wersji M1A2D (lub SEP v.4) z zasadniczymi przyrządami obserwacyjno-celowniczymi dowódcy i działonowego zostaną zintegrowane kamery termowizyjne III generacji (IFLIR). Aktualnie stosowane urządzenie nie zapewnia bardzo ostrego obrazu, jeśli porównać go z najnowocześniejszą konkurencją, zaś siatka celownika nie zawsze zachowuje wystarczającą stabilność. Mocną stroną systemu kierowania ogniem jest cyfrowy komputer balistyczny firmy General Dynamics Canada, umożliwiający m.in. łatwe wprowadzanie balistyk nowej amunicji. Osobliwe jest naprowadzanie uzbrojenia głównego w trybie ręcznym ‒ w płaszczyźnie poziomej steruje nim dowódca, w pionowej zaś działonowy, co wymaga doskonale zgranej obsługi. Jest to również oznaka ogromnego zaufania, jakim konstruktorzy obdarzyli podstawowe układy elektrohydrauliczne – ich błąd, nakładający się na błędy popełniane przez załogę, oznaczać musi bardzo małe szanse na trafienie pierwszym pociskiem. Mimo wszystko obecnie uzbrojenie Abramsa w idealnych warunkach pogodowych i terenowych umożliwia celne prowadzenie ognia nawet na odległość do 6000 m.
Czołg wyposażony jest w odbiornik nawigacji satelitarnej GPS. Załoga ma do dyspozycji system zarządzania polem walki FBCB2/BFT-2 w nowszej wersji, współpracującej z systemem łączności JTRS (Joint Tactical Radio Systems). Oprogramowanie systemu wykorzystuje system operacyjny Linux. System korzysta z sieci łączności satelitarnej i ma zapewniać pełną interoperacyjność z przyszłymi środkami łączności oraz systemami zarządzania polem walki US Army. Pojazd wyposażony jest w cyfrowe radiostacje, opcjonalnie może również otrzymać telefon do łączności z towarzyszącą piechotą.
Wóz napędzany jest za pomocą silnika turbinowego Honeywell AGT-1500, opracowanego niemal przed 50 laty na bazie śmigłowcowego silnika turbowałowego Lycoming PLT27, sprzężonego z automatyczną skrzynią przekładniową Allison DDA X-1100-3B. Silnik turbinowy, rozwijający moc typową dla współczesnych czołgów podstawowych 1103 kW/1500 KM, jest bardzo rzadko wykorzystywanym źródłem napędu wozów bojowych – poza Abramsami tylko rosyjskie T-80/B/BW/U i ich modernizacje są napędzane podobnym silnikiem. Turbina gazowa ma rzecz jasna pewne zalety, np. maksimum krzywej momentu obrotowego przypada na najniższe prędkości obrotowe, co pozwala na uzyskiwanie wysokich przyspieszeń. Ponadto turbina może być łatwo uruchamiana w niskich temperaturach, cechuje ją prosta budowa (znacznie mniej elementów ruchomych niż w silniku wysokoprężnym) i stosunkowo cicha praca. Zasilana jest standardowym paliwem JP-8/F-34, które wykorzystywane jest np. przez śmigłowce, ale również przez silniki wysokoprężne innych wozów bojowych i pojazdów wojskowych Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych oraz państw NATO.
Minusy zakupu
Jak zatem widzimy, Abrams w najnowszej wersji jest czołgiem nowoczesnym i potężnym. Spośród rosyjskich wozów jedynie T-90M i T-14 (o ile ten ostatni kiedyś wreszcie wejdzie do produkcji seryjnej...) mogą nawiązać z nim równorzędną walkę, a zmodernizowane T-72B3 i T-80BWM, będące podstawą pancernej potęgi Rosji, stanowią dla M1A2C już mniejsze zagrożenie. Jednocześnie jednak największe zalety Abramsa przekładają się na największe wady ‒ jak wspomniano, czołg ten jest sumą kompromisów.
Potężne opancerzenie w połączeniu z dużymi rozmiarami skutkuje znaczną masą wozu. M1A2 SEP v.3 ma masę rzędu 67 ton, ustępując jedynie najnowszym odmianom izraelskiej Merkawy czy przyszłemu Challengerowi 3. Trzeba jednak uwzględnić fakt, że czołgi US Army poruszają się w takiej konfiguracji jedynie w czasie pokoju ‒ na czas wojny czołgi te otrzymają pancerz dodatkowy o aktywny, przez co masa wzrośnie do ponad 70 ton. Oznacza to, że Abramsy będą mogły korzystać jedynie z niewielkiej liczby mostów w Polsce ‒ już 60-tonowe Leopardy 2A5 i 2PL mają problem z przekraczaniem wielkich rzek (mają nieograniczony dostęp do zaledwie 550÷600 mostów w całym kraju). Kwestia ta jest dostrzegana także za Oceanem ‒ na początku 2019 r. jeden z ekspertów Modern War Institute at West Point stwierdził na podstawie swoich własnych doświadczeń zebranych ze stacjonowania w Polsce, że tak ciężkie czołgi wręcz nie mogą operować w niektórych rejonach naszego kraju, zwłaszcza... na podstawowym teatrze przewidywanych działań wojennych, w Północno-Wschodniej Polsce (patrz WiT 3/2019). Dowództwo US Army także pochyliło się nad tym zagadnieniem ‒ następca Abramsa, tzw. OMFV, ma być o około 20% lżejszy (patrz WiT 12/2020). Duża masa wpływa też na szybkie zużycie komponentów układu jezdnego, w tym gąsienic, zresztą przeciętnej trwałości ‒ najnowsze T-158LL wytrzymują zaledwie 3380 km wobec 10 000 km i więcej u konkurencji (np. DST). Także droga hamowania wozu jest stosunkowo długa (M1A1 hamował na dystansie trzy-czterokrotnie dłuższym niż Leopard 2A4). Duża masa nie wpływa też pozytywnie na dynamikę jazdy.
Drugim poważnym minusem jest silnik ‒ turbina AGT-1500 jest niezwykle paliwożerna. Podczas przeprowadzonych w połowie lat 90. testów związanych ze szwedzkim przetargiem M1A2 potrafił skonsumować średnio 148 litrów paliwa JP-8 na każde 10 km ‒ dla porównania Leopard 2I (zwycięzca przetargu) zużywał zaledwie 72 litry. Całkowite zużycie paliwa dla obydwu wozów sięgnęło odpowiednio 56 488 l na dystansie 3800 km i 41 400 l na 3000 km. Również zużycie paliwa na biegu jałowym jest znacznie wyższe, niż w przypadku czołgów z silnikami wysokoprężnymi. Amerykanie próbowali sobie poradzić ze znacznym zużyciem paliwa ‒ silniki przeszły modernizację w ramach programu TIGER (który przy okazji miał podnieść trwałość turbin, uprzednio sięgającą zaledwie 700 h), a M1A2C wyposażono w pomocniczy agregat prądotwórczy. Te niewątpliwie pozytywne zmiany są jednak niwelowane przez wzrost masy wozu, który wpływa na dalsze zwiększenie zużycia paliwa (zasięg M1 miał spaść w wersji M1A2 z 490 km do nawet 400 km ‒ wersja SEP v.3 może wypadać nawet gorzej). Znaczne zużycie paliwa, poza samym kosztem jego zakupu i magazynowania, musi się odbić na konieczności dostosowania logistyki do dostarczania dużych ilości paliwa na front, znacznie większych niż w przypadku innych czołgów. Także dostosowanie infrastruktury wojskowej (garnizonów, poligonów etc.) nie będzie tanie.
Skutki dla przemysłu
Zakup Abramsów to kolejny wielki zakup dokonany w Stanach Zjednoczonych w ciągu ostatnich kilku lat, obok systemu rakietowego Wisła (a właściwie tzw. I fazy tego programu, obejmującej w uproszczeniu 1/4 całego projektu), samolotów wielozadaniowych Harpia (zakup F-35A), czy nieco tańszych zakupów polowych systemów rakietowych HIMARS/Homar i ppk Javelin. Poza Wisłą, a i to w niewielkim stopniu, żaden z tych zakupów o łącznej wartości kilkudziesięciu mld PLN (wraz z zakupem Abramsów wartość zamówień w Stanach Zjednoczonych sięgnie blisko 60 mld PLN od 2018 r.!) nie uwzględniał interesów polskiej gospodarki, a wydatkowane podczas realizacji umów środki nie miały pozytywnego wpływu na rozwój polskiego przemysłu obronnego. Przeciwnie, realizacja zakupów w Stanach Zjednoczonych bez skorzystania z żadnej z dostępnych opcji partnerstwa przemysłowego (offset, licencja itd.), pogarsza sytuację polskiego przemysłu, który musi coraz dłużej czekać na duże zamówienia. Ich brak nie jest też kompensowany przez realizację dużych projektów badawczo-rozwojowych, które dawałyby nadzieję na poważne kontrakty w przyszłości ‒ jednym z nielicznych wyjątków jest NBPWP Borsuk, prace nad którym realizowane są wręcz symbolicznym kosztem. Sam zakup Abramsów oznacza, że może zabraknąć środków na rozwój pancernej gałęzi polskiego przemysłu obronnego z Zakładami Mechanicznymi „BUMAR-ŁABĘDY” na czele. Na zakupie bowiem polski przemysł nie zyska nic lub prawie nic, a i podczas eksploatacji Abramsów gros środków odpłynie do Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie politycy zapewne uznają, że problem czołgów został „załatwiony” na np. 10 czy 15 lat. Trudno oczekiwać, by po wydaniu przeszło 20 mld PLN na „nowe” czołgi (z perspektywy Polski oczywiście ‒ M1A2 SEP v.3 powstają przecież z przebudowy 30-letnich M1A1) znalazły się pieniądze na modyfikację PT-91 czy na rozpoczęcie pracy badawczo-rozwojowej, która docelowo mogłaby pozwolić na wprowadzenie do linii zupełnie nowego czołgu podstawowego Wilk, bazującym na zagranicznej konstrukcji, ale przynajmniej w części produkowanym i w całości obsługiwanym w Polsce. Zwyczajnie może zabraknąć woli na wydanie kolejnych miliardów na czołgi, gdy w kolejce czekają programy takie, jak: kontynuacja Wisły, Narew, Borsuk, Miecznik, Orka itd. Niewykluczone zresztą, że pomimo obietnicy finansowania zakupu Abramsów spoza budżetu MON także inne programy odczują finansowo skutki tej transakcji.
Podsumowanie
Wojska Pancerne i Zmechanizowane otrzymają nowoczesne oraz całkiem skuteczne, choć horrendalnie kosztowne zarówno w zakupie, jak i w eksploatacji wozy, ponadto trudne w efektywnym wykorzystaniu ze względu na swoją masę. Jeżeli tempo dostaw będzie faktycznie tak duże, jak deklarują rządzący, certyfikacji pierwszego batalionu uzbrojonego w nowe wozy możemy się spodziewać ok. 2024 r. Niestety ten zakup nie rozwiąże wszystkich problemów polskiej broni pancernej, lecz nawet może je pogłębić. Owszem, Abramsy są bowiem nowoczesnymi czołgami, lecz ‒ przynajmniej przez pewien czas ‒ będą czwartym typem czołgu jednocześnie eksploatowanym w SZ RP, obok T-72M/M1/M1R, PT-91 i Leopardów 2 (w przypadku których można mówić nawet o dwóch oddzielnych typach, bowiem Leopard 2PL i Leopard 2A5 bardzo różnią się od siebie, a dziś są jeszcze niezmodernizowane Leopardy 2A4...). Jest to sytuacja w zasadzie niespotykana dziś w państwach NATO i krajach rozwiniętych w ogóle, bliższa raczej standardom Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej, Chińskiej Republiki Ludowej, czy Egiptu. Oficerowie i żołnierze odpowiedzialni za logistykę z pewnością nie będą zachwyceni...
Można zadać pytanie ‒ czy można było rozwiązać pancerny węzeł gordyjski lepiej? Chyba tak. Można było kupić więcej Abramsów od razu i zastąpić nimi wszystkie T-72. Można było kupić nowe Leopardy 2A7V, których produkcja właśnie jest wznawiana ‒ ich wdrożenie byłoby prostsze i tańsze, bowiem inne odmiany Leoparda 2 już eksploatujemy. Choć mogłyby okazać się droższe i przyszłoby na nie dłużej czekać. Można było głębiej zmodernizować będące obecnie w linii czołgi i poczekać na wóz nowej generacji, oczywiście po podjęciu współpracy z jednym z wiodących producentów w ramach programu międzynarodowego. Można było, nawet kupując Abramsy, zabezpieczyć interesy polskiej gospodarki. Można było poczekać na nowszą, bardziej zaawansowaną wersję Abramsa, a środki finansowe tymczasem spożytkować na inne cele, np. na Borsuka lub inny zakup w polskim przemyśle ‒ z pewnością pomogłoby to gospodarce pogrążonej w kryzysie. Stało się jednak inaczej. Generał Jarosław Mika, Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, powiedział nawet, że obronność nie ma ceny. Czy rzeczywiście w tym kontekście jest to uzasadniony pogląd, czas pokaże, cena bowiem może być wysoka.
Podobne z tej kategorii:
Podobne słowa kluczowe:
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Do podsumowania.
Autor musi się zdecydować.
"przynajmniej przez pewien czas ‒ będą czwartym typem czołgu jednocześnie eksploatowanym w SZ RP, obok T-72M/M1/M1R, PT-91 i Leopardów 2 (w przypadku których można mówić nawet o dwóch oddzielnych typach, bowiem Leopard 2PL i Leopard 2A5 bardzo różnią się od siebie"
I jednocześnie:
"czy można było rozwiązać pancerny węzeł gordyjski lepiej? Chyba tak. Można było kupić więcej Abramsów od razu i zastąpić nimi wszystkie T-72. Można było kupić nowe Leopardy 2A7V, których produkcja właśnie jest wznawiana ‒ ich wdrożenie byłoby prostsze i tańsze, bowiem inne odmiany Leoparda 2 już eksploatujemy"
No to jak wersje Leo2 różnią się od siebie czy nie komplikują logistykę czy nie? Bo wygląda mi to na szukanie argumentów przeciw na siłę.
Druga sprawa. Jak "Można było głębiej zmodernizować będące obecnie w linii czołgi" To znaczy co można by jeszcze zrobić dla T-72 po za Twardego? Można wymienić armatę. Ok Ale czy możemy z nich uzyskać czołg równorzędny dla T72B3? Bo jak nie to po co wywalać kasę? Może autor wyjaśni? Nawet zamontowanie nowej wieży nie da nam tego efektu a koszty projektu i produkcji będą nie małe.
No i trzecia sprawa. Wg autora ile mamy czasu. Sytuacja wew. USA robi się coraz trudniejsza i nosi znamiona rozkładu państwa. W perspektywie 10-15 lat nie nastraja to optymizmem. Z drugiej strony Putin się starzeje a jego opcja polityczna potrzebuje sukcesu. Bo notowania słabną. Establishment polityczny Niemiec nie ma ochoty na izolowanie Rosji a tym bardziej na konflikt z nią. Pomiatajmy że Angela radziła Ukrainie zachować spokój i "zaufać sankcjom".
Za ile lat mielibyśmy (i czy w ogóle) Leo2a7? Byś może po dojściu do władzy lewicy eksport Leo zostałby zablokowany. Jaka byłaby szansa dla naszego przemysłu przy ich produkcji? Wydaje się że nie wielka.
"Podstawowym teatrem przewidywanych działań wojennych" nie jest północno-wschodnia, lecz wschodnia Polska, panie autorze. A tam abramsy będą miały duże pole do popisu.
Czekanie na Polski przemysł to 20 lat bez czołgów...Z alternatyw zaproponowanych przez autora sens mają jedynie Leopardy A7 lub Abramsy. Widać koszty polityczne i finansowe skłaniają nas do postawienia na USA..
Należy też brać pod uwagę czas dostawy do linii nowych czołgów..
Widać rządzący spiesząc się mają analizy wskazujące na pogorszenie i tak już napiętej sytuacji na wschodzie.. Nie popełniajmy błędów z 39 roku po raz drugi...
Jedyny argument za, to szybki czas dostawy. Ale zanim te czołgi zostaną opanowane przez załogi i zgrane na poziomie brygady/dywizji to co najmniej kolejne 2 lata. A właśnie rozwaliliśmy istniejące brygady pancerne (Wesoła zda Leo, które dopiero co opanowała... Mamy opóźnienia w modernizacji A4...
Wprowadzamy kolejny typ czołgu, w zupełnie innych realiach technicznych (cale, galony), bez doświadczonych instruktorów, mechaników. Za bajońskie pieniądze, bez ŻADNEGO wsparcia dla naszego przemysłu. I po co odrdzewiamy T-72 w Łabędach? Kto tym będzie jeździł i po co? Znowu zakup bez żadnej strategii czy długofalowych konsekwencji dla gospodarki państwa...
Obronność nie ma ceny.... Ale ma relacje koszt efekt.... Ale może gen zbierze się na odwagę na emeryturze jak Różańskiemu.... Zakup robi wrażanie, Czołg świetny.... Ale patrząc w szerszym kontekście, finansowym, całości modernizację oraz uwarunkowań terenowych...Redakcja postanowiła świetna puentę można to było zrobić lepiej
Niezależnie od powodów politycznych zakup Abramsów przez Polskę jest pochodną zaniechania produkcji własnych czołgów podstawowych po 1989 roku. Wówczas była jeszcze krajowa baza produkcyjna, którą należało wspomóc zachodnimi technologiami. Zamiast tego zakupiono stare i zużyte niemieckie Leopardy 2A4, czym ostatecznie pogrzebano własną produkcję czołgu podstawowego - np. "Goryl".
Jak już taki zakup to 8 batalionów zostały by tylko Abramsy i Leo, no i pełny serwis w kraju.
Bardzo dobry artykuł obejmujący kompleksowo omówienie wielu aspektów zakupu MBT Abrams. Nie tylko ja myślę, że dużo lepszą byłaby decyzja o zakupie K2 dostosowanego do polskich wymogów wraz z ich produkcją w obu krajach nawet jednocześnie przy dobrej negocjacji kontraktu tak aby przyspieszyć modernizację wojsk pancernych i zastąpić kompleksowo wszystkie czołgi rodziny T-72. Koreańska oferta jest o wiele korzystniejsza dla Polski niż zakup w USA i zawiera licencję i nieporównywalnie większe zyski dla naszej zbrojeniówki, nauki i budżetu oraz pełne serwisowanie czołgów przez kilkadziesiąt lat użytkowania w Polsce. Są też inne państwa gotowe do współpracy. Nie jest to żaden lobbing z mojej strony dla Korei Południowej tylko porównanie rzeczywistych korzyści dla Polski jakie mogłaby przynieść prawdziwie patriotyczna decyzja mająca na celu jak największe dbanie o interesy ojczyzny.
Jestem za a nawet przeciw:)
23300 milionów złotych w zdecydowanej większości pójdzie za granicę a nasz przemysł zbrojeniowy jeszcze bardziej podupadnie, gospodarka za oceanem jeszcze się wzmocni czego nie można powiedzieć o polskim potencjale. To jest super patriotyczne podejście decydentów nic tylko pogratulować dbania o własny rozwój.
Polski przemysł? A co on wyprodukował przez 25lat?
Niestety na dziś priorytetem powinien być przemysł bo po prostu nie grozi nam żadna wojna ! Dlaczego Rosja nie atakuje Estonii bez ani jednego czołgu za to z mniejszością rosyjską ?
Nie ma co wieszać psów na polskim przemyśle, bo on i tak świetnie daje sobie radę mimo ciągłego sabotażu politycznego sięgającego PRL-u. Za te 23 mld można było nieźle uzbroić całe wojska lądowe lub marynarkę. Wystarczyło się porządnie przygotować do modernizacji T-72 np. do PT-16 (ja bym dał nową wierzę), doinwestował zagłodzone zakłady, miał być wielopaliwowy rewolucyjny silnik Szymkowiaka, który został przejęty i schowany. Dopiero tak rozkręconym zakładom można powierzyć program Wilk. Zakłady Bumar czy WZM są sukcesywnie restrukturyzowane, okradane z szkodliwymi umowami na modernizację... to cud że jeszcze istnieją. Jak tak dalej pójdzie to za parę lat nie będzie komu nawet malować tych sprzętów.
Strasznie płaska ta analiza. Przy ocenie takiego zakupu jak czołg należy uwzględnić elementy kluczowe i elementy marginalne. Pewne cechy czołgu są ważniejsze, a inne mniej ważne. W przypadku środka bojowego liczy się przede wszystkim siła rażenia i odporność na rażenie. Te dwie cechy są na najwyższym poziomie. Inne elementy oceny są mniej ważne. Spalanie paliwa, czy nośność mostów. Dlatego też twierdzenie, że zakup jest kontrowersyjny można oceniać tylko i wyłącznie jako element walki politycznej. I na koniec. Polska nie jest w stanie produkować czołgów na najwyższym światowym poziomie, więc argumenty o zarżnięciu polskiego przemysłu to bzdura. Nie potrzebujemy kolejnego 7tp, a co najmniej ówczesnego Pzkw IV lub t - 34.
No wiec w podsumowaniu autor stwierdzil, ze nie jest to najlepszy zakup i ze mozna lepiej. A lepiej dla niego oznacza zeby kupic wiecej abramsow :))) A jako alternatywe podaje nam, zebysmy zakupili o 30% drozsze L2A7+ ...
Kwinto ... Kto to jest?
Krótszy czas dostawy, niższe koszty zakupu, zdecydowanie większa dostępność części i potencjalnych nowych maszyn, identyczne wyposażenie Korpusu USA w Polsce (i ponownie dostępność części i cała logistyka), nowoczesny system dostępny od ręki (pojazdy wsparcie procedury analizy) oraz o wiele większa pewność biznesowo - polityczna. To wszystko przemawia za Abramsami. Leopardów na rynku jest mniej, są w gorszym stanie (kadłuby do wykorzystania), dostępność części jest o wiele mniejsza, etc itd, Wilk PL z Korei to świetna alternatywa ale czas oczekiwania na sprawną jednostkę to przynajmniej dekada a co do Twardego itd to szkoda na ten moment o tym mówić.
Sabotaż i skandal, niszczenie polskiego przemysłu, czołg, którego nie kupuje żadne państwo Nato, kompletnie niepasujący do polskich realiów. Mika i Błaszczak powinni iść pod sąd!
rED jeżli chodzi o LEO 2A7 to trzeba było powalczyć o produkcję w Polsce i tam gdzie był to możliwe to unifikacje z obecnymi naszymi LEO. Optyka, radiostacje, napęd. W ramach moderki obecnych LEO mamy możliwość produkcji w Polsce stabilizacji do armaty (Tarnów), pancerza do wieży (Rosomak S.A.) Przy takim zakupie jeżeli nawet nie produkowalibyśmy całości LEO to można produkować elementy i rozwiązać kwestie braku części do starszych model. Kwestia eksportu to sztuka podpisywania umów. Takie rzeczy negocjuje się przed podpisaniem umowy a nie jak Błaszczak po podpisaniu. Patrz temat "Wisły". Ta sama amunicja, zbliżony system szkolenia, trenażery. Itp. Problemem jest zła sytuacja zakładów zajmujących się sprzętem pancernym i stabilność finansowania. OBRUM, BUMAR i WZM powinny być już dawno połączone w jeden zakład. Z jednym prezesem i zarządem. Zamiast się kopać optymalizować koszty i produkcje. Możliwe, że całość powinna być pod Cegielskim i mieć też cywilną produkcję. Ale wiąże się to z likwidacją kilku stołków prezesów, kilku zarządów i paru przewodniczących związków zawodowych. A wtedy dobro zakładów już nie jest takie ważne.
Drogi rED rozkład państwa to mamy u siebie. Bliższa ciału koszula więc ważniejsze są nasze problemy niż te za oceanem.
Każdy zakup który będzie wzmacniał nasz przemysł zawsze będzie lepszy od zakupu z pułki. Nie ważne już (wiem że ważne ale nie mam miejsca żeby rozpisywać się na ten temat) czy Abrams, Leo czy k2pl ważne żeby jak najwięcej produkcji i cały serwis był w Polsce.
I ostatnie. Co do przewidywań o rychłym konflikcie w Europie a co za tym idzie potrzebie szybkiego wzmocnienia WP to powiem tak.
Zdecydowanie istotniejsza jest obrona przeciwkakietowa, przeciwlotnicza, przeciwdronowa, rozpoznanie na większe odległości i siły powietrzne niż jakikolwiek czołg. Bez tego abramsy ani żaden inny pojazd nawet nie dojadą na pozycje wyjściowe bo po drodze zostaną zniszczone.
No niestety. Od zakupu pierwszych Leo2 używanych - całkowicie olano modernizację i jakieś poważniejsze inwestycje w wojska pancerne. O marynarce aż wstyd, po prostu WSTYD wspominać. Politycy prawie 2 dekady żyli w iluzji 'pokoju w Europie' czy 'Resetu z Rosją', tak jakby agresja na Gruzję nie miała miejsca... Dopiero akcja w Ukrainie była niczym kubeł zimnej wody.
Tak więc jeśli wieloletnie zaniedbania mają być dobrze i szybko naprawione - NIE BĘDZIE TO TANIE. A jeśli chcemy 'szybko i tanio' - to równie dobrze można zrobić zdalnie sterowane makiety czołgów z tektury. Może ktoś się wystraszy xD
A jeśli ma być dobrze i tanio - to... trzeba było o tym myśleć 20 lat temu i konsekwentnie finansować modernizacje armii i R&D w rodzimych firmach. Wtedy Bumar nie był by wrakiem tego czym był kiedyś. A teraz czasu NIE MA.
@Józek - Emm... Prędzej by USA się zgodziło byśmy Abramsy klepali u siebie na licencji niż Niemcy... No i druga sprawa - skoro i tak mamy kupowac zagraniczną technologię to po co ograniczać się do Leo2A7? Pod kątem ochrony załogi to jest znacznie gorsza maszyna niż Abrams. A pod kątem siły ognia, moblilności, masy - obie maszyny są takie same. Abrams ma większe gabaryty, ale dzięki temu łatwiej go modernizować i ma większy potencjał do wykorzystania w przyszłości. Pierwotnie Abramsy miały być zasilane silnikiem diesla, ale było gorąco, a silnik wciąż niegotowy. Więc wrzucili turbinę by już wprowadzać nowe maszyny do służby. Więc TEORETYCZNIE - więcej sensu by było opracować silnik diesla do Abramsa i u nas go klepać i montować w skorupach z pustyni 😛 Ale to tylko takie dywagacje rodem z sci-fi.
"Polska ma dziś złe relacje z Rosją, fatalne z Białorusią, nijakie z Ukrainą (której niczego nie jest w stanie załatwić), złe z Niemcami, marne z Francją, a ostatnio nawet i z Czechami. Konflikt ze Stanami Zjednoczonymi to w takiej sytuacji nie tylko przejaw szaleństwa, ale wprost zdrada ideałów Lecha Kaczyńskiego, który miał marzenia, ale realizował je na miarę tego, co możliwe, czyli uprawiał dyplomację, bowiem dyplomacja to właśnie sztuka realizowania tego, co możliwe, a nie opowiadania o mrzonkach". A czołgi nawet świetne, niewiele załatwią, nie w obliczu konfliktu z Rosją.
Ile można czekać na polski przemysł "czołgowy"? Przynajmniej konkretna siła, mam nadzieję, pojawi się na wschodzie kraju.
Skompletowanie sprzętu dla całej dywizji poza Abramsami to kwestia 5 - 10 lat (zarówno kupno innego czołgu jak i produkcja może poza jakimiś wersjami t 72). Kupno Leopardów to obecnie dramat (widać to po terminach dostaw dla Węgier a nawet Niemiec). Prace nad Leopardami PL czy chęć kupna nowych pokazują, że ta opcja absolutnie nie zapewnia nam bezpieczeństwa. Poza tym Wilk ma być kontynuowany!!! Generalnie. Świetny wybór
Znacznie lepszym rozwiązaniem będzie chyba współpraca z Koreańczykami, te dwie opcje się nawzajem wykluczają?
https://zbiam.pl/k2pl-szansa-dla-polskiej-armii-i-zbrojeniowki/
jeżeli polski przemysł czołgowy ma twarz tej grubej świni z zakładów remontowych z poznania...to szkoda pakować nawet złotówkę w ten przemysł, który zjada własny ogon. Dostali już kupe kasy na modernizacje T-72 i wydajność kuleje, tempo modernizacji leopardów do wersji PL jest żenująco ślimacze...jesli oni mieliby wymyślic polski czołg lub jakąś wersję modernizacji dla 1-72 z prawdziwego zdarzenia to żądaliby za sztukę więcej niż amarykanie z abramsa:p
Autor napisał kilja błędnych tez.
1. Nowe Leo2 są tak samo ciężkie jak Abramsy. Porównanie zużycia paliwa było w latach '90 gdy Leo2a4 był duuuużo lżejszy od Abramsa. Stąd krótsza droga hamowania i mniejsze zużycie paliwa.
2. Leo2 mają sporo masy ulokowanej w silniku i dłuższej armacie, przez co mniej masy przypada na pancerz. Poza tym Leo2 raczej mają znacznie gorszy pancerz od Abramsa, bo to są głównie NERA i spaced armour, a w M1 jest sporo kompozytów i ceramiki. No i w Leo2 pancerz jest praktycznie tylko na froncie wieży i trochę z przodu kadłuba. Burty są słabe i nie ma możliwości łatwego montażu ERA.
3. Produkcja Leo2 leży. Jest wznawianie ale i tak terminy są koszmarne. Zanim byśmy dostali wszystkie zamówione Leo2 to byśmy wprowadzili już nawet 1500 abramsów i certyfikowali załogi. Co więcej przemysł niemiecki jest zakładnikiem dostaw gazu z kremla. Kupując od niemiec pośrednio też będzie nasze wojsko zależne od rosji. Bo skąd będą części zamienne?
4. Na modernizację Teciaków i pt-91 jest o 2 dekady za późno. Przepadło.
Nie ma sensu ten zakup Abramsow za 6 mln sztuka jak widac na Ukrainie Javeliny za 80 tys dolarow wygrywaja z czolgami rosyjskimi wartymi 4-5 mln dolarow.Jeden wyszkolony zywy zolniez z Jawelinem jest wiecej wart jak martwa zaloga czolgu rozbita samolotami lub rakietami wychodzi taniej i duzo skuteczniej jak widac na Ukrainie.
Duza lepsza inwestycja sa zestawy Patriot ale inwestycja w bron rakietowa i przeciwrakietowa pokazal Izrael i brak tej broni na Ukrainie nie chca sprzedac storzmy swoja bron przeciwlotnicza musimy byc przygotowani na zniszczenie ok 2000 rosyjskich samolotow pomnozyc x 4 bo nie kazda rakieta straci samolot doliczmy 10000 czolgow pociski przeciwpancerne x 4 tez nie kazdy wejdzie liczyc ok 40000 zolnierzy ktorzy unieja to obslugiwac i 4-5 do ich ochrony z mozliwoscia zastapienia w razie zgonu
.Inwestujmy w Drony bron przeciwrakietowa i swiadomosc nawet tych wojsk terytorialnych ze w razie wojny beda umieli obslugiwac bron przeciwpancerna i przeciwlotnicza koordynacje uzycia tej broni zebysmy sami wlasnych F-16 nie zestrzelic jak ruscy do siebie strzelaja w czolgach na Ukrainie
Jan, Józek, Fox, Panowie w pełni waszych komentarzy zgadzam się z Wami.Minister Błaszczak ma okazję po zdarzeniach w Ukrainie, zmienić decyzję.
Nam do obrony terytorium- tylko produkcja " Piorunów", chyba że zamierzamy napaść Rosję w Abramsach. Porażka w decyzji Panie Ministrze .
Jak widzę pokazane czołgi Abrams którym na poligonie odpadają wieże podczas jazdy,nasuwa mi się pytanie.Kto w Polsce odpowiada za zakup tego "Kitu"? W 1963/64 służyłem w O.S.W.Zmech we Wrockawiu.Bylem na dwóch poligonach.Biedrusko oraz Drawsko Pomorskie Ińsko.I nie przypominam sobie aby Rosyjskie czołgi trafiła taka"choroba"
Boże miej Polskę w swej opiece!!