ORP Wilja, ten nieco już zapomniany przedwojenny transportowiec z długą i bogatą przeszłością, był jednym z najbardziej zapracowanych okrętów pomocniczych pod biało-czerwoną banderą, który miał duży wpływ w procesie kształcenia kadr. Spełniał rolę okrętu szkolnego, używany był do prowadzenia praktyk podchorążych (pływanie kandydackie) Oficerskiej Szkoły Marynarki Wojennej i Szkoły Podchorążych Marynarki Wojennej w Toruniu, oraz przewozu uzbrojenia i sprzętu wojennego od drugiej połowy lat 20. XX wieku.
We wrześniu 1905 r. w niemieckiej stoczni Flensburger Schiffsbaugesellschaft zostały zamówione dwa statki handlowe dla armatora z Lubeki Dampschiffs Rhederei Horn AG, ale w trakcie budowy odstąpiono jeden z nich innemu – Roland-Line AG z Bremy, i nazwano Ganelon (drugi frachtowiec to bliźniaczy Haimon, ex Horncap). Statek zwodowano 26 maja 1906 r. Miał stalowy i nitowany kadłub o długości blisko 108 m, dwa pokłady ciągłe i cztery ładownie. Pojemność brutto wynosiła 3578 BRT. Mógł rozwinąć prędkość maksymalną 10 w.
Zanim Ganelon (nazwa od bohatera „Pieśni o Rolandzie”), bo o nim mowa, został zakupiony przez Polską Marynarkę Wojenną, w kolejnych latach zmieniał aż pięciokrotnie swoich właścicieli i nazwy. Po rocznej eksploatacji pływał jako: Hilda Horn (1907 r.), a następnie Tinos (1911), Le Bourget (1916) i Laurent Schiaffino (1922). Do wybuchu I wojny światowej armatorami parowca był właściciel z Bremy i Deutsche Levante Line z Hamburga.
W sierpniu 1914 r. statek podczas pobytu w Pireusie (pływał na linii śródziemnomorskiej) został internowany. Dwa lata później, we wrześniu 1916 r., uległ rekwizycji przez wojska francuskie. Jako zdobycz wojenna stał się własnością Republiki Francuskiej i pod wspomnianą nową nazwą Le Bourget zaczął służbę w charakterze transportowca wojskowego. Szczęśliwie doczekał końca działań wojennych. Wystawiony na sprzedaż dość długo czekał na nowego właściciela. Dopiero w 1922 r. znalazł się nabywca, znany francuski armator Charles Schiaffino. Pod jego banderą Laurent Schiaffino – bo taką nazwę nosił teraz frachtowiec – zarejestrowano go w porcie Algier (Algeria wchodziła w skład – Terytorium Zamorskiego Francji). Był on własnością przedsiębiorstwa Société Algérienne de Navigation pour l’Afrique du Nord.
Wkrótce statek, który pływał pod trójkolorową banderą, zmienił jeszcze raz właściciela. O okolicznościach poprzedzających przejęcie transportowca, informują Bohdan Huras i Marek Twardowski: W 1923 r. Polska spodziewała się otrzymać z Francji około 900 samolotów. Szef Departamentu Żeglugi Powietrznej Ministerstwa Spraw Wojskowych, generał Zagórski, zaproponował zakup drugiego (oprócz kupionego uprzednio ORP „Warta”) transportowca dla Polskiej Marynarki Wojennej, oferując na ten cel ze swojego budżetu sumę 4 do 5 mln franków francuskich. Marynarka Wojenna chętnie podchwyciła tę propozycję i w lutym 1925 r. KMW [Kierownictwo Marynarki Wojennej – M.B.] wysłało do Francji specjalną komisję w osobach kmdr. por. Mieczysława Burhardta, kmdr. por. inż. Mariana Sasinowskiego i kpt. mar. inż. Witolda Szulca, której zadaniem było wybrać i zakupić nowy transportowiec. Komisja zaznajomiła się z kilkunastoma ofertami i wstępnie zaaprobowała do oględzin trzy statki.
Z tych trzech oferowanych jednostek oglądanych w Nantes, Hawrze i Algierze wybrano ostatni, o nazwie „Laurent Schiaffino”, na którym nie stwierdzono żadnych istotnych wad.
Okazało się jednak, że kotły i maszyna parowa były mocno zużyte. Jednostkę czekał przymusowy remont. W tych okolicznościach, 14 marca 1925 r., podpisano umowę z armatorem francuskim, który zobowiązał się przeprowadzić frachtowiec do Cherbourga, gdzie miano dokonać naprawy jego zdezelowanych elementów wyposażenia. Remont drobnicowca przewidywał także prace adaptacyjne zgodnie z potrzebami Marynarki Wojennej. Wkrótce miał się bowiem stać transportowcem sprzętu wojskowego, a także okrętem szkolnym, który będzie zdatny do prowadzenia praktyk podchorążych marynarki wojennej.
Wydawało się, że remont jest sprawą oczywistą, ale po drodze Laurent Schiaffino miał kolizję z wrakiem, podczas której doznał poważnych uszkodzeń. W konsekwencji skierowano go do leżącego po drodze Hawru, gdzie zaplanowano usunięcie szkód i przeprowadzenie adaptacji w stoczni Chantiers de la Gironde, nieopodal Hawru.
Podczas blisko trzymiesięcznego remontu (na koszt strony francuskiej) usunięto czwartą ładownię, w której urządzono pomieszczenia załogowe i sale wykładowe, a na rufie zbudowano dwie platformy pod armaty kal. 47 mm, zainstalowano parowe ogrzewanie pomieszczeń i nowe sanitariaty pod pokładem, wbudowano nowy kocioł pomocniczy i prądnicę. Mimo że pod koniec maja 1925 r. komisja dokonała odbioru statku to po oficjalnym przejęciu prace wyposażeniowe trwały nadal. Cena za kupno statku wyniosła 3 mln, a adaptacja kosztowała 1,3 mln franków francuskich.
Wśród oficerów, których delegowano do Francji, by wzięli udział w oficjalnej uroczystości przejęcia okrętu i podniesienia bandery na ORP Wilja był kmdr Czesław Petelenz: Na okręcie wre gorączkowa praca, gdyż trzeba doprowadzić go do takiego stanu, żeby nazajutrz móc godnie przyjąć gości. Rzesza robotników stoczni kończy odbijanie starej farby i malowanie czerwoną minią. Ogłuszający stuk młotków i zgrzyt elektrycznych narzędzi trwa bezustannie do godziny 18-tej, kiedy syrena stoczni ogłasza zakończenie dziennej pracy. […]
Dowódca [kmdr por. M. Burhardt, przezw. „Lornetka” – M.B.] i oficerowie [z-ca d-cy okrętu kpt. mar. Kazimierz Zaleski, kpt. mar. Stefan de Walden – oficer nawigacyjny, kpt. mar. inż. Witold Szulc – oficer mechanik i kpt. mar. Aleksander Bartoszewicz-Stachowski – oficer wachtowy – M.B.] również są niezmordowanie w ciągłym ruchu. Bo tu trzeba dopatrzeć, tam zarządzić, tu znów odebrać dostarczony przez stocznię materiał itd.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu