O randze tej uroczystości świadczy udział króla Hiszpanii Filipa VI z małżonką Letycją oraz córkami, Eleonorą i Zofią, mimo ściśle przestrzeganego reżimu sanitarnego spowodowanego pandemią COVID-19. Matką chrzestną nowego okrętu została następczyni tronu księżniczka Eleonora. Ponadto w ceremonii uczestniczyli: minister obrony Margarita Robles Fernández, prezydent regionu Murcja Fernando López Miras, szef Sztabu Sił Zbrojnych Królestwa Hiszpanii adm. Teodoro López Calderón, dowódca Armada Española adm. Antonio Martorell Lacave, prezes przedsiębiorstwa stoczniowego Navantia Ricardo Domínguez Garcia-Baquero oraz prezes państwowego holdingu SEPI (Sociedad Estatal de Participaciones Industriales) – będącego właścicielem Navantii –
– Belén Gualda.
Samodzielne projektowanie i budowa nowoczesnych okrętów podwodnych, nie tylko o napędzie jądrowym, ale również konwencjonalnym, jest niezwykle skomplikowanym procesem, co powoduje, że tego wyzwania podejmują się jedynie nieliczne państwa. Nawet dysponowanie rozwiniętym przemysłem stoczniowym, w dodatku mającym na swoim koncie budowę w przeszłości okrętów podwodnych, nie gwarantuje łatwo osiągniętego sukcesu. Boleśnie o tym przekonali się Hiszpanie realizujący program budowy dla swojej floty nowych jednostek tej klasy typu S-80. Wszystko wskazuje na to, że największe problemy mają jednak już za sobą i zmierzają do szczęśliwego finału.
Armada Española ma długie tradycje w eksploatacji okrętów podwodnych, które w większości zostały dostarczone przez własny przemysł stoczniowy. Choć trzeba zaznaczyć, że tylko niektóre z nich zostały zaprojektowane w Hiszpanii (typy B i C z lat 20. oraz D z przełomu 40. i 50.). Pozostałe powstały na podstawie projektów zagranicznych lub w oparciu o licencję, co z czasem spowodowało zatracenie zdolności do samodzielnego projektowania tej klasy okrętów.
W okresie zimnej wojny, po epizodzie z eksploatacją zbudowanych w Hiszpanii miniaturowych okrętów podwodnych typu Foca i Tiburón oraz eksamerykańskich oceanicznych jednostek typu Balao (choć gruntownie zmodernizowanych, to pamiętających II wojnę światową), dopiero budowa w stoczni w Kartagenie na francuskiej licencji nowych okrętów podwodnych pozwoliła na zapoznanie się przez Armada Española z nowoczesnymi – jak na tamte czasy – jednostkami tej klasy. Efektem współpracy z Francją było wprowadzenie do służby czterech okrętów podwodnych typu S-60 Delfín (zbud. 1968–1975, wycofane 2003–2006), czyli francuskiego typu Daphné, oraz takiej samej liczby jednostek typu S-70 Galerna (w służbie od lat 1983–1985), które z kolei były przedstawicielami francuskiego typu Agosta. Jeden z nich – Siroco (S-72) – został 29 czerwca 2012 r. wycofany ze służby, gdyż w budżecie resortu obrony nie znaleziono 25 mln EUR na jego remont, który miała realizować Navantia. Próbowano go sprzedać tureckiej, a następnie tajlandzkiej marynarce wojennej, co ostatecznie nie udało się i zdecydowano o jego złomowaniu. W przypadku drugiego okrętu tego typu – Mistral (S-73) – postępy w budowie nowych jednostek typu S-80 pozwoliły na rezygnację przez hiszpańską marynarkę wojenną z planowanego remontu, który miał wydłużyć okres jego służby. Decyzję tę ogłoszono 20 grudnia 2019 r., zaś dezaktywacja jednostki nastąpiła w czerwcu 2020 r. Mistral został oficjalnie skreślony z listy okrętów Armada Española 27 lutego 2021 r. Natomiast dwie pozostałe jednostki tego typu: Galerna (S-71) oraz Tramontana (S-74) przeszły już remonty, które pozwolą im operować do czasu pojawienia się w linii następców i aktualnie pozostają jedynymi okrętami podwodnymi hiszpańskiej marynarki.
Nieco inaczej sytuacja wyglądała we Francji. W latach 80. rozpoczęto tam prace koncepcyjne nad zastąpieniem klasycznych okrętów podwodnych typu Daphné, które dysponowały ograniczonymi możliwościami i nieubłaganie dobiegały końca swojej eksploatacji. W odpowiedzi na te potrzeby francuski koncern DCN (Direction des Constructions Navales) opracował zupełnie nowy projekt okrętu podwodnego, cechujący się kroplowym kształtem kadłuba i mający nowe wzory uzbrojenia oraz systemów elektronicznych, którego jednak francuski rząd nie zdecydował się sfinansować. Spowodowane to było trudną sytuacją budżetową i ograniczeniami wydatków morskich, wynikającymi z priorytetowego traktowania programu budowy atomowych okrętów podwodnych z pociskami balistycznymi oraz lotniskowca z napędem jądrowym. Wobec tego DCN zaproponował tańszą alternatywę o nazwie Agosta 90B, będącą modyfikacją jednostki typu Agosta, w której wprowadzono pewne ulepszenia, w tym możliwość instalacji niezależnego od powietrza atmosferycznego pomocniczego systemu napędowego MESMA (Module d’Energie Sous-Marin Autonome). Projekt ten jednak nie stanowił przełomu, ponieważ wykorzystywał starą platformę, która nie spełniała ówczesnych wymogów dotyczących osiągów, w szczególności tych podwodnych. Również ta propozycja została odrzucona, jednak wysiłek projektantów nie poszedł całkowicie na darmo, ponieważ zainteresowała się nim Islamska Republika Pakistanu, zamawiając jeden okręt we Francji i budując dwa kolejne w Karaczi w ramach transferu technologii (typ Khalid).
Zakończenie zimnej wojny, a tym samym naturalna tendencja do zmniejszenia wydatków obronnych, nie mogła ominąć również tak skomplikowanych i drogich systemów uzbrojenia, jakimi są okręty podwodne. Armada Española, mimo że nie tak dawno wprowadziła do służby cztery Galerny, ze względu na czas potrzebny na projektowanie i budowę następców, musiała się już za nimi rozglądać. Mając na uwadze dotychczasową współpracę w tym obszarze, naturalnym partnerem wydawał się francuski przemysł stoczniowy. Tymczasem w kwietniu 1995 r. Marine nationale uruchomiła program nowych wielozadaniowych okrętów podwodnych o napędzie jądrowym SMAF (Sous-Marins d’Attaque du Futur), znanych obecnie jako typ Barracuda. W służbie miały one zastąpić zarówno atomowe okręty podwodne typu Rubis/Améthyste, jak i konwencjonalne Agosty. Tym samym francuskie Ministerstwo Obrony (obecnie Ministerstwo Sił Zbrojnych) zdecydowało, że własna flota będzie eksploatować jedynie okręty podwodne o napędzie jądrowym. Natomiast tamtejszy przemysł stoczniowy nie chciał zaprzepaszczać swoich możliwości w zakresie produkcji okrętów podwodnych o napędzie konwencjonalnym, widząc w nich znaczny potencjał eksportowy.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu