7 lipca obfitował w relacje irańskich mediów pokazujące prezentacje nowego uzbrojenia sił lądowych Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej – nowego produkcyjnie, podczas jego wojskowego odbioru, ale także nowego technicznie, w paru przypadkach wcześniej nieznanego lub publicznie pokazywanego rzadko lub wcale. Tym razem dotyczyło to głównie broni rakietowej, od przeciwpancernych pocisków kierowanych po polową artylerię rakietową.
Dosłownie i w przenośni największą nowością była wyrzutnia rakietowa nowego typu (w relacjach irańskich mediów przemilczana), osadzona na podwoziu trzyosiowego samochodu ciężarowego. Kabiny były zasłonięte, ale zapewne był to lokalnie produkowany Mercedes Actros 2631 lub zbliżony model. Nigdy wcześniej takiej wyrzutni nie pokazywano, a ponieważ teraz od razu są trzy sztuki, o identycznym wyglądzie i dopracowanej konstrukcji, więc to nie prototyp ani atrapa. Wyrzutnia składa się z sześciu pojemników transportowo-startowych (najwyraźniej hermetycznych i jednorazowych – nie są to obudowane wyrzutnie prowadnicowe z otwieranymi pokrywami, jak w przypadku przeciwokrętowych kierowanych pocisków rakietowych), ułożonych w dwa rzędy po trzy. Widać dążenie konstruktorów do modułowości – łatwo sobie wyobrazić mniejsze konfiguracje, np. 2+2. Pojemniki mają dość dużą średnicę (na pewno ponad 30 cm) i długość w granicach 5–6 m. Przy takich wymiarach pocisk może mieć 500–600 kg masy startowej. Wiele zależy, co było priorytetem – zasięg czy masa części bojowej. Oczywiście te spekulacje zakładają, że mamy do czynienia z artyleryjskim systemem rakietowym, a nie nowym pociskiem manewrującym. Bez znajomości wyglądu pocisku nie da się powiedzieć wiele więcej. Można zgadywać – biorąc pod uwagę irańskie osiągnięcia w technice rakietowej – że nowy artyleryjski pocisk rakietowy jest kierowany/korygowany i cechuje go niski kołowy błąd trafienia. Zastosowanie pojemników transportowo-startowych daje rozliczne korzyści – łatwość przeładowania wyrzutni czy zabezpieczenie pocisków przed uszkodzeniami i warunkami pogodowymi (w przypadku hermetycznego pojemnika także przed utlenianiem).
Kolejną nowością był przenośny przeciwpancerny pocisk kierowany Almas, który ze względu na swój wygląd pewnie trwale dorobi się przydomka „irańskiego Spike'a”, przynajmniej na tzw. Zachodzie. Nie da się w tym momencie z całkowitą pewnością stwierdzić, że zaprezentowano faktycznie seryjny wyrób. Choć wygląd zarówno wyrzutni, jak i pocisku, wskazuje na ich techniczną dojrzałość. Wystawione skrzynie transportowe sugerowały dostawę przynajmniej kilku zestawów. Wyrzutnia, choć podobna do tej ppk Spike MR/LR, różni się w detalach, głównie w obrębie celowników. Natomiast sam pocisk wygląda de facto jak pierwsza generacja Spike'a MR/LR. Nie podano prawie żadnych danych taktyczno-technicznych Almasa, w tym wymiarów, które pozwoliłyby na ich porównanie z danymi Spike'a MR/LR. Jeżeli Almas jest wyrobem seryjnym, to z czasem zdjęcia z jego poligonowych odpaleń będzie można obejrzeć w telewizyjnych relacjach z irańskich ćwiczeń wojskowych.
Almas to nie jest zupełna nowość, irańskie media przy okazji przypomniały o jego wersji lotniczej, którą Iran ujawnił w kwietniu 2020 r. Ale tak na prawdę bodaj pierwszy raz – bez żadnego komentarza – jedno zdjęcie tego pocisku opublikowano w kwietniu 2017 r. przy okazji pokazu nowego irańskiego uzbrojenia dla irańskich parlamentarzystów. Iran dostarczył dowodów na dojrzałość nowego pocisku, kiedy w kwietniu 2020 r. ujawnił nagranie z poligonowych odpaleń nowego pocisku rakietowego, nadal nie podając jego nazwy czy szczegółów konstrukcji. Ale sam krótki film wiele pokazał. Nosicielem pocisku był rozpowszechniony irański BSP Ababil-3. Bezzałogowiec przenosił dwa pociski, po jednym pod każdym ze skrzydeł. Największym zaskoczeniem była metoda startu pocisku – nie odpalono go z pojemnika transportowo-startowego, tylko zrzucano spod skrzydła. Tuż po zwolnieniu z zaczepu rozłożyły się wszystkie stateczniki i stery oraz włączył rakietowy silnik marszowy (startowego nie było). Naprowadzanie było najwyraźniej optoelektroniczne (kamera dzienna) na wskazany przed odpaleniem cel. Tym była duża tarcza (pewnie 2,3×2,3 m, w kontrastową czarno-białą szachownicę). Zapewne w Almasie można użyć tych samych układów naprowadzania co w minibombach Sadid-345/Ghaem, czyli także półaktywne laserowe i termowizyjne. Ujawnienie takiego nagrania pewnie wynikało z pomyślnych badań pocisku i osiągnięcia przez niego dojrzałości technicznej. Można nadmienić, że w tym samym czasie partię BSP Ababil-3 Iran oficjalnie przekazał sojuszniczym irackim Siłom Mobilizacji Ludowej, walczącym z tzw. państwem islamskim i innymi okupantami. Jednak Ababile-3 dla Iraku były uzbrojone tylko w minibomby Ghaem-1.
Kolejny raz nowy pocisk pokazano w Iranie w styczniu tego roku przy okazji ćwiczeń wojskowych. Wzięły w nich udział m.in. BSP Ababil-3 uzbrojone w rzeczone pociski, wówczas już seryjne Almasy, dziś określane jako wersja lotnicza o zasięgu 8 km. Styczniowe Almasy w zasadzie nie różnią się wyglądem od tego z nagrania z kwietnia 2020 r. Nadal są przenoszone bez pojemnika transportowo-startowego. Jeżeli lotniczy Almas ma zasięg 8 km (co przy rakietowym napędzie i zrzucie z wysokości paru tysięcy metrów jest w pełni możliwe, bardziej decyduje w takim przypadku metoda naprowadzania), można przyjąć, że jego odpalana z ziemi wersja będzie miała ten parametr o około połowę niższy. Bardziej intrygujące jest pytanie o sposób kierowania naziemnego Almasa – czy zastosowano światłowód, jak w Spike'u? Czy raczej jest to system „odpal i zapomnij”, bez możliwości wpływu na tor lotu po starcie, jak w ppk FGM-148 Javelin. Media irańskie wspominają tylko, że Almas to pocisk atakujący wóz pancerny z górnej półsfery.
Almas to kolejny model produkowanego w Iranie przenośnego ppk. Innymi są: Saeghe(h) (kopia M47 Dragon, kilka wersji rozwojowych z różnymi głowicami, w tym kumulacyjną tandemową), Toophan (sześć wersji jako kopie BGM-71 TOW do modelu BGM-71F TOW-2B włącznie, jak również kolejne wersje z różnymi głowicami i naprowadzane laserowo à la izraelski MAPATS i jego pochodne, czyli chiński HJ-9 i południowoafrykański Ingwe), To(w)san (licencyjne Konkursy, 9М113 i 9М113М) i Dehlaviye(h) (licencyjny Korniet-E).
7 lipca wystawiono także zmodernizowany śmigłowiec AH-1J/Toufan 2 uzbrojony w dwie wyrzutnie z czterema ppk Ghaem-114. Pociski to żadna nowość, co najwyżej ich seryjny status. Numer „114” w sufiksie to nie przypadek, tylko nawiązanie do ppk AGM-114 Hellfire. Ghaem-114 wygląda jak idealna kopia amerykańskiego pocisku i nawet przez irańskie media jest określana irańskim Hellfire'em. Naprowadzanie Ghaema-114 jest na tym etapie najwyraźniej półaktywne laserowe, choć nic nie stoi na przeszkodzie, aby zintegrować z pociskiem inne układy naprowadzania, np. te z minibomb serii Ghaem. Deklarowany zasięg Ghaema-114 to 10 km, ale z półaktywnym naprowadzaniem laserowym de facto nieosiągalny w realnych warunkach bojowych, sukcesem byłaby połowa tej wartości. Nasuwa się pytanie o źródło dostępu Iranu do Hellfire'ów. Najprostszą odpowiedzią jest Irak, któremu w minionej dekadzie Stany Zjednoczone sprzedawały wersje AGM-114K/N/R Hellfire II. Stąd można wyciągnąć wniosek, że konstrukcyjnie Ghaemowi-114 jest najbliżej do AGM-114K (irańskie media informują o tandemowej głowicy kumulacyjnej Ghaema-114). Choć tak idealna kopia sugerowałaby też dostęp do dokumentacji produkcyjnej pocisku. Iran pokazuje pocisk Ghaem-114 od dłuższego czasu. Pierwszy raz w listopadzie 2013 r. jako uzbrojenie BSP, wówczas zapewne była to atrapa. Kolejny raz w lutym 2020 r., na zdwojonych wyrzutniach na śmigłowcu Bell 214. Mimo, że śmigłowiec miał małą stację optoelektroniczną, która mogła służyć do podświetlania celu światłem lasera, nie brakowało opinii, że pociski to nadal atrapy. Kolejna prezentacja Ghaemów-114 odbyła się w grudniu 2020 r. na wystawie uzbrojenia Marynarki Wojennej Iranu, razem z szynową czteropociskową lotniczą wyrzutnią, przypominającą amerykańską M299. I wówczas nie było już wątpliwości, że to prawdziwa broń. Teraz jedynym zaskoczeniem jest sposób podwieszenia wyrzutni Ghamemów-114 na AH-1J. Wyrzutni nie podwieszono na zewnętrznych węzłach uzbrojenia, tylko na wewnętrznych, charakterystycznie łamanych na śmigłowcach serii SeaCobra/Super Cobra, służących do przenoszenia wielolufowych wyrzutni niekierowanych pocisków rakietowych. Przez to wyrzutnia Ghaemów-114 też jest podwieszona ukośnie.
Na miano ciekawostki na pewno zasłużyły pokazane wyrzutnie dość lekkich korygowanych pocisków „ziemia–ziemia” Fath (zdarza się też zapis Fat'h). Ten quasi-balistyczny pocisk rakietowy jest dość nową ergo słabo znaną konstrukcją i dotąd rzadko był pokazywany. Swoją publiczną premierę miał w marcu 2020 r. podczas pokazu pocisków rakietowych „ziemia–ziemia” (wcześniej pociski Fath można było bodaj raz zobaczyć w migawkach telewizyjnych z irańskich poligonów). Wtedy oprócz znanych pocisków serii Fateh, wyłożono właśnie nowy pocisk, który wyglądał jak zmniejszony Fateh-110/-313 z jednolitą częścią bojową. Wówczas też irańskie media podały nazwę tego mini-Fateha, czyli Fath. Podano także orientacyjne dane: ok. 300 mm średnicy, ok. 4 m długości i 1,5 t masy startowej. Kolejny raz Fathy pokazano w trakcie ćwiczeń wojskowych „Wielki Prorok 14” (28–30 lipca 2020). Wówczas odpalano je z dwuprowadnicowej wyrzutni, osadzonej na trzyosiowym dość lekkim samochodzie ciężarowym. Natomiast teraz, 7 lipca, pokazano dwa różne modele wyrzutni – dwu- i czteroprowadnicową. Wyrzutnię dwuprowadnicową schowano w naczepie do ciągników siodłowych, której strop jest zwijany, a boki udają kontener. W relacjach widać co najmniej trzy takie wyrzutnie oraz pojedynczą wyrzutnię czteroprowadnicową, zapewne osadzoną na samochodzie ciężarowym. W tym wariancie wyrzutnię osłania pełna plandeka, teleskopowo zwijana przed otwarciem ognia.
Warto przypomnieć, że już parę lat temu w Iranie skonstruowano podobny pocisk, czyli Fadjr/Fajr-4. Mimo nazwy, odpalany z wyrzutni szynowej, a nie wielolufowej, jak inne Fadjry. Powstało kilka wersji Fadjra-4: „jemeńska”, czyli Badr 1-P (okazała się zaskakująco udaną bronią, więcej w Wojsko i Technika 6 i 7/2020); F4CL z dodatkowym układem końcowego naprowadzania (półaktywnym laserowym lub optoelektronicznym z kamerą dzienną) i lotnicza wersja aerobalistyczna GF4R (Guided Fadjr-4 Rocket), którą odpalano (zrzucano) z samolotu myśliwsko-bombowego Su-22M4. W przypadku GF4R podawano średnicę 333 mm, ale na wspólnych zdjęciach F4CL i Fadjr-5 (potwierdzona średnica 333 mm), widać, że ta pierwsza ma chyba mniejszą średnicę, ok. 300 mm. Ogólnie Fadjr-4 jest prostszy konstrukcyjnie od Fatha. Korpus nowszego pocisku najwyraźniej jest też kompozytowy, a powierzchnie sterujące większe, zapewne umożliwiające wydajniejsze korygowanie trajektorii. Nic nie wskazuje, że część bojowa Fatha oddziela się nad celem, ale wykluczyć tego nie można. Notabene w produkcji jest też korygowany za pomocą nawigacji inercjalnej wspomaganej nawigacją satelitarną pocisk rakietowy Fadjr-5C do systemu Fadjr-5.
Opracowanie Fatha nie dziwi. Iran wciąż ma w arsenale niekierowane pociski rakietowe „ziemia–ziemia” serii Naze'at i Zelzal-2/-3. Mimo ciężkich głowic i całkiem dużego zasięgu (100–250 km w zależności od typu i wersji) ich celność jest niska, a wyrzutnie wymagają samochodów ciężarowych, które można lepiej zagospodarować. Poza tym Iran musi kompensować słabość swojego lotnictwa, a artyleria rakietowa dobrze się do tego nadaje. Jedyne wątpliwości mogą budzić te wyrzutnie chowane w naczepach. Jeśli miałoby to być swoiste zaskoczenie dla nieprzyjaciela, który polega na lotniczym rozpoznaniu obrazowym, to raczej nie należałoby się chwalić takim rozwiązaniem publicznie. Także w działaniach na pierwszej linii naczepy nie są tak elastyczne jak terenowe wyrzutnie samochodowe.
Pokazano także pojedyncze egzemplarze polowych artyleryjskich wyrzutni rakietowych Fadjr-3 (12-lufowa kal. 240mm) i Fadjr-5 (czterolufowa kal. 333 mm). Obie na lokalnie produkowanych Mercedesach Actros 2631. A także modułową wyrzutnię Falagh-2. Falagh-2 to też żadna nowość, ale jest to kategoria broni rakietowej bardzo popularna regionalnie i ponadregionalne (w Wojsku Polskim ta kategoria uzbrojenia zanikła wraz z wycofaniem w latach 90. XX w. 140 mm wyrzutni WP-8z), o ciekawej konstrukcji. Obecny model Falagha-2 osadzony jest na irańskim samochodzie terenowym Aras 4×4, stabilizowanym podczas strzelania przez opuszczane podpory. Uzbrojenie stanowią modułowe wyrzutnie krótkich niekierowanych pocisków rakietowych Fadjr-1 (107 mm), Falagh-1 (240 mm) i Falagh-2 (333 mm!). W najcięższym wariancie są to dwa pociski Falagh-2, ale może to być też kombinacja jednego Falagha-2 i dwóch Falaghów-1. Pociski są napędzane prochowymi silnikami rakietowymi, najwyraźniej jednego i zunifikowanego typu, które w pociskach większego kalibru są łączone w wiązki, wypełniając z tyłu dostępną przestrzeń korpusu rakiety. Wszystkie te pociski są stabilizowane wyłącznie obrotowo, co nie gwarantuje dobrej celności. Jednak biorąc pod uwagę zaledwie kilka kilometrów zasięgu (ponad 10 km w najcięższej wersji), nie ma to znaczenia, gdyż na celność ognia największy wpływ ma prawidłowe topodowiązanie wyrzutni i prawidłowość współrzędnych celów. Natomiast siła rażenia części bojowych rakiet 240 i 333 mm jest znaczna. Jako prosta broń wsparcia pozwala nadrabiać braki w lufowej artylerii. Natomiast samochodowy nośnik zapewnia bardzo dużą mobilność taktyczną. Taka kieszonkowa artyleria rakietowa.
Podobne z tej kategorii:
Podobne słowa kluczowe:
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu