Powodów takiego stanu rzeczy było kilka. Jednym z nich był skandal korupcyjny z początku lat 30. ubiegłego wieku, kiedy monopol na dostawy pojazdów pancernych dla Armii Włoskiej uzyskały firmy FIAT i Ansaldo, w czym niepośledni udział mieli wyżsi oficerowie (m.in. marszałek Ugo Cavallero), często posiadający ich akcje. Problemów było oczywiście więcej, a wśród nich pewne zapóźnienie niektórych gałęzi włoskiego przemysłu, czy wreszcie kłopoty z ustaleniem spójnej strategii rozwoju sił zbrojnych.
Z tego też powodu Armia Włoska znacznie odstawała od światowej czołówki, a trendy wyznaczali Brytyjczycy, Francuzi i Amerykanie oraz od mniej więcej 1935 r. także Niemcy i Sowieci. Włosi zbudowali co prawda u zarania broni pancernej udany czołg lekki FIAT 3000, ale późniejsze ich dokonania znacząco odbiegały od tego standardu. Po nim wzorzec, zgodnie z zaproponowanym przez brytyjski koncern Vickers modelem, wyznaczały w Armii Włoskiej tankietki CV.33 i CV.35 (Carro Veloce, czołg szybki), a jeszcze nieco później mało udany i spóźniony o kilka lat czołg lekki L6/40 (wdrożony do linii w 1940 r.).
Formowane od 1938 r. włoskie dywizje pancerne musiały otrzymać artylerię (w sile pułku) zdolną do wsparcia czołgów i piechoty zmotoryzowanej, co wymuszało również trakcję motorową. Jednakże włoscy wojskowi uważnie śledzili pojawiające się od lat 20. projekty wprowadzenia artylerii o dużej możliwości pokonywania terenu i większej odporności na ogień przeciwnika, zdolnej ruszać w bój razem z czołgami. Tak narodził się koncept działa samobieżnego dla armii włoskiej. Cofnijmy się jednak nieco w czasie i zmieńmy lokalizację…
Początki dział samobieżnych sięgają okresu, kiedy na pole walki wkroczyły pierwsze czołgi. Jeszcze w 1916 r. w Wielkiej Brytanii zaprojektowano, a latem następnego roku wykonano pojazd oznaczony jako Gun Carrier Mark I. Powstał on w odpowiedzi na niedostateczną mobilność holowanej artylerii, która nie mogła nadążyć w trudnym terenie nawet za pierwszymi, wolnobieżnymi jeszcze czołgami. Jego konstrukcja bazowała na znacznie zmienionym podwoziu czołgu Mark I. Uzbrojenie stanowiła armata 60-funtowa (127 mm) lub haubica 6-calowa 26-cwt (152 mm). Zamówiono 50 szt., z których dwie ukończono jako samobieżne dźwigi. Pierwsze działa samobieżne zadebiutowały bojowo podczas III bitwy pod Ypres (lipiec-październik 1917 r.), ale nie odniosły większych sukcesów. Oceniono je jako nieudane i szybko przebudowano na transportery opancerzone, dowożące amunicję. Tym niemniej, to od nich zaczyna się historia artylerii samobieżnej.
Po zakończeniu Wielkiej Wojny nastąpił istny wysyp rozmaitych konstrukcji. Powoli też tworzył się podział na różne kategorie dział samobieżnych, który z pewnymi zmianami przetrwał do dziś. Najpopularniejsze były samobieżne działa polowe (armaty, haubice, armatohaubice) oraz moździerze. Samobieżne działa przeciwpancerne zyskały nazwę niszczycieli czołgów. Powstawać zaczęły także samobieżne działa przeciwlotnicze (jak na przykład Mark I z 1924 r., uzbrojone w 76,2 mm armatę 3-funtową), które miały osłaniać kolumny pancerne, zmechanizowane i zmotoryzowane przed atakami lotnictwa. W drugiej połowie lat 30. w Niemczech powstały pierwsze prototypowe działa szturmowe (Sturmeschütz, StuG III), będące w istocie zamiennikiem stosowanych gdzie indziej czołgów piechoty, tyle, że w wariancie bezwieżowym. Zresztą pewną odwrotnością tej idei były czołgi wsparcia w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych oraz artyleryjskie w ZSRR, uzbrojone przeważnie w haubicę o większym kalibrze niż standardowa armata czołgu danego typu i zapewniające niszczenie umocnień i punktów oporu przeciwnika.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu