Dolina Padu, a właściwie Nizina Padańska (wł. Pianura Padana), to rozległy obszar o powierzchni 46 tys. km², otoczony z północy i od zachodu Alpami, a od południa Apeninami. Jego największe miasta to Bolonia, Wenecja, Mediolan i Turyn. Był (i nadal jest) najważniejszym regionem gospodarczym Włoch, rozwiniętym rolniczo i przemysłowo. Już choćby z tego względu Niemcy chcieli jak najdłużej utrzymać ten rejon pod swoją kontrolą. Ponadto stanowił terytorium marionetkowej Włoskiej Republiki Socjalnej Mussoliniego, którego Hitler wciąż hołubił.
W poprzek doliny płynie Pad, najdłuższa i największa rzeka tego państwa. Swój początek bierze w Alpach i 650 km dalej na wschód uchodzi do Morza Adriatyckiego. Dolina jest poprzecinana licznymi kanałami i niewielkimi, spływającymi z gór rzekami, które podczas jesiennego przyboru występują z brzegów. Z tego powodu, gdy alianci dotarli tam pod koniec 1944 r., rozpościerająca się przed nimi równina okazała się terenem równie trudnodostępnym dla wojsk zmechanizowanych, co wcześniej łańcuchy gór. Chociaż zdołali przełamać fortyfikacje Linii Gotów i zdobyć Rawennę (pierwsze, duże miasto na północ od Apeninów), grząski teren utrudnił im postępy na tyle, że koniec roku zastał ich niewiele dalej, na linii rzeki Senio1.
Nie był to jedyny problem, z którym borykali się Lt. Gen. Mark Clark (Amerykanin), dowódca 15. Grupy Armii stanowiącej trzon wojsk aliantów we Włoszech, oraz jego zwierzchnik, marszałek Harold Alexander (Brytyjczyk), głównodowodzący w rejonie śródziemnomorskim. Ich przełożeni w Londynie i Waszyngtonie niechętnie wysyłali uzupełnienia na front, który uważali za coraz mniej istotny. Ponadto aliantom zaczęło brakować amunicji artyleryjskiej, której zużycie na wszystkich frontach znacznie przerosło bieżącą produkcję. W efekcie Clark musiał czekać, aż zgromadzi wystarczający zapas, lotnictwo taktyczne wraz z poprawą pogody na wiosnę odzyska swobodę działania, wezbrane rzeki opadną, umożliwiając przeprawę mostami saperskimi, a grunt wyschnie na tyle, by nie zapadały się w nim czołgi.
W skład 15. Grupy Armii wchodziły amerykańska 5. Armia (Lt. Gen. Lucian Truscott) i brytyjska 8. Armia (Lt. Gen. Richard McCreery). Amerykanie obsadzili zachodni i środkowy sektor frontu. Brytyjczycy, wraz z wojskami nacji sprzymierzonych (Hindusów, Kanadyjczyków, Polaków itd.), zajmowali sektor wschodni, sięgający wybrzeża Adriatyku, gdzie po zdobyciu Faenzy i Rawenny uchwycili przyczółek na skraju doliny Padu. Ich przeciwnikiem była niemiecka Grupa Armii „C”. Na przełomie 1944/45 r. dowodził nią Generaloberst Heinrich von Vietinghoff (w zastępstwie feldmarszałka Alberta Kesselringa, który został ranny w wypadku samochodowym). Zachodni odcinek frontu obsadziła 14. Armia, którą w tym okresie dowodził General der Infanterie Kurt von Tippelskirch. Pilnowała strategicznie mało ważnego sektora – w tej części półwyspu, począwszy od wybrzeża Morza Liguryjskiego, Apeniny wypiętrzają się najwyżej, stanowiąc trudną do pokonania barierę. Niemcy skoncentrowali większość swoich sił w 10. Armii, rozmieszczonej w kluczowych sektorach frontu: środkowym i wschodnim. W tym okresie dowodził nią General der Panzertruppe Joachim Lemelsen.
W pierwszych miesiącach 1945 r. wojska Clarka przeprowadziły kilka niewielkich operacji zaczepnych. Brytyjska 8. Armia zlikwidowała w swoim sektorze ostatnie dwa przyczółki nieprzyjaciela na wschodnim brzegu Senio. Pierwszy z nich, okupowany przez 114. DSt (dywizję strzelecką, niem. Jäger-Division; w praktyce lekka dywizja piechoty), znajdował się w sektorze korpusu kanadyjskiego, między Rawenną a Laguną Comacchio, w rejonie miejscowości Alfonsine. Drugi niemiecki przyczółek, którego broniła 278. DP, ostał się w pobliżu wioski Granarolo, na zachód od Rawenny, w sektorze brytyjskiego V Korpusu.
McCreery czekał jedynie na odpowiednią pogodę. Okazja nadarzyła się rankiem 2 stycznia, gdy mróz utwardził ziemię, dzięki czemu czołgi mogły nacierać polami, unikając zaminowanych dróg. Ponadto bezchmurne niebo umożliwiło wykorzystanie na pełną skalę lotnictwa, co zrekompensowało niedobory amunicji artyleryjskiej. Przyczółek na północ od Rawenny wzięła na cel kanadyjska 5. DPanc. Przeciwnik kontratakował siłami czterech batalionów, w tym dwóch z 16. DGPanc SS (dywizji grenadierów pancernych) „Reichsführer SS”, ze wsparciem kompanii czołgów Pantera (2./Pz.Rgt 4). Mimo to do wieczora 5 stycznia 1945 r. Kanadyjczycy wykonali zadanie, tracąc mniej niż 200 żołnierzy. Niemcy ponieśli ciężkie straty – około 300 zabitych i 600 wziętych do niewoli. Vietinghoff odesłał zdziesiątkowaną 114. Dywizję Strzelców na tyły.
Tymczasem 3 stycznia 1945 r. Brytyjczycy przeprowadzili atak na drugi przyczółek. W tym celu londyńska 56. DP otrzymała wsparcie 7. BPanc (brygady pancernej) oraz szwadronu z pułku 4th Queen’s Own Hussars, wyposażonego w 53 gąsienicowe transportery opancerzone Kangaroo, dla których był to debiut bojowy we Włoszech. Te improwizowane pojazdy tworzono z przebudowy haubic samobieżnych typu M7 Priest, z których usuwano działo i magazyn pocisków. Oprócz dwuosobowej załogi przewoziły dziesięciu żołnierzy desantu. Dzięki nim piechota była lepiej chroniona, mogła zabrać ze sobą więcej ekwipunku, nadążała za czołgami i miała z nimi lepszy kontakt radiowy. Walki o przyczółek pod Granarolo ustały rankiem 5 stycznia; do niewoli trafiło około 200 niemieckich piechurów. Wspierające 8. Armię lotnictwo taktyczne – nadal z dumą noszące, od czasu walk w Afryce Północnej, nazwę Pustynne Siły Powietrzne (Desert Air Force) – przez te parę dni wykonało aż 1100 lotów bojowych, przechylając szalę zwycięstwa.
Również w zachodnim sektorze frontu alianci podjęli działania zaczepne. Tam w ostatnich dniach 1944 r. Niemcy przeprowadzili lokalne uderzenie w dolinie rzeki Serchio (operacja „Zimowa burza”), wbijając się klinem w pozycje afro-amerykańskiej 92. DP. Teraz Clark polecił tę słabą i niedoszkoloną dywizję użyć do kontrnatarcia, by podnieść jej morale po grudniowej porażce. Jednocześnie miał nadzieję, że atak przesunie linię frontu na wybrzeżu liguryjskim na tyle daleko, że baza morska w La Spezia znajdzie się w zasięgu amerykańskiej artylerii. Operacja „Fourth Term” rozpoczęła się 4 lutego. Początkowo wszystko szło zgodnie z planem, ponieważ natarcie w górę doliny Serchio, gdzie front trzymała włoska 1. Dywizja Bersalierów „Italia”, napotkało niewielki opór. Wówczas jednak, w dniach 7-8 lutego, kontratak przeprowadziła niemiecka 148. DP, rozbijając przeciwnika. Straty 92. Dywizji Piechoty były ciężkie – 706 zabitych, rannych i zaginionych, w tym aż 47 oficerów – a morale sięgnęło dna.
W zachodnim sektorze frontu operował oddział z 3. szwadronu 2. pułku SAS (brytyjskiej jednostki wojsk specjalnych). W ramach operacji „Galia”, 34 komandosów zostało zrzuconych na spadochronach jeszcze pod koniec 1944 r., by atakować linie zaopatrzeniowe nieprzyjaciela. Dowiezieni na miejsce przez cztery amerykańskie samoloty transportowe Douglas C-49, wylądowali około 25 km na północ od La Spezia, niedaleko górskiej wioski Rossano. Tam, wśród włoskich partyzantów, brytyjska agencja wywiadowcza SOE (Special Operations Executive) miała swojego oficera łącznikowego. Komandosi, uzbrojeni m.in. w ręczne karabiny maszynowe Bren i moździerze, rozdzielili się na kilka pododdziałów. Ich działania były na tyle intensywne i dotkliwe dla przeciwnika – np. 11 stycznia zaatakowali kolumnę pojazdów zmierzających do Borghetto di Vara, niszcząc trzy ciężarówki i zabijając 23 żołnierzy Wehrmachtu – że Niemcy podejrzewali obecność na ich tyłach około 400 spadochroniarzy. Sprowadzili więc znaczne posiłki i rozpoczęli obławę. Wówczas oddział SAS wycofał się, by nie narażać dłużej miejscowej ludności, w połowie lutego przekraczając linię frontu w górach.
Wkrótce jednak żołnierze 3. szwadronu SAS wrócili w Apeniny północne. W dniach 4-24 marca 50 komandosów wylądowało w trudno dostępnym rejonie Monte Cusna (2120 m n.p.m.), około 50 km na północny wschód od La Spezia. Dzięki współpracy z włoskimi partyzantami, dowiedzieli się, że w wiosce Albinea na wzgórzach niedaleko Reggio Emilia, w dwóch sąsiadujących ze sobą willach, rezyduje sztab niemieckiego LI Korpusu Górskiego. Dowodzący oddziałem SAS maj. Roy Farran oraz kpt. Michael Leese z SOE postanowili przeprowadzić atak, nie zważając na rekomendacje dowództwa 15. Grupy Armii, by poczekali i zsynchronizowali swoją akcję z wiosenną ofensywą aliantów.
Major Farran nadał operacji kryptonim „Tombola”. Komandosi zaatakowali nocą 26/27 marca, oznajmiając przybycie dźwiękami szkockich dud, by Niemcy wiedzieli, z kim mają do czynienia i nie mścili się na Włochach. W głównym budynku (Villa Calvi) wyparli przeciwnika na piętro, następnie rozniecili ogień na parterze, podkładając ładunek wybuchowy pod stertę mebli. Dowodzący szturmem por. Ken Harvey (Rodezyjczyk) wspominał: Mimo intensywnego i celnego ognia naszych Brenów w okna na piętrze, tamci rzucali granaty, które spadały na trawnik przed głównym wejściem. Ewakuując się ze środka, musieliśmy dryblować między wybuchami. Potem wybijaliśmy Niemców, którzy kolejno wybiegali przed dom, ratując się z pożaru. Atak trwał 35 minut: zginęło trzech żołnierzy SAS, a czterech zostało rannych. Straty przeciwnika wyniosły około 50-60 zabitych. Farran poprowadził swoich żołnierzy z powrotem przez góry do odległego o ponad 60 km obozowiska, gdzie dotarli, posiłkując się tabletkami benzedryny (amfetaminy), po 22 godzinach forsownego marszu. Harvey za swój udział w operacji został odznaczony Orderem za Wybitną Służbę (DSO), ale Clark był wściekły na żołnierzy SAS, że zignorowali rozkaz. Ich przedwczesny atak nie zakłócił pracy sztabu LI Korpusu Górskiego podczas wiosennej ofensywy aliantów, która ruszyła dwa tygodnie później.
Kolejna operacja zaczepna była pomysłem nowego dowódcy amerykańskiej 5. Armii. Generał Truscott wrócił do Włoch pod koniec 1944 r. (po tym, jak Clark awansował na dowódcę 15. Grupy Armii), ale miał olbrzymie doświadczenie wyniesione z wcześniejszych walk na tym froncie – podczas inwazji na Sycylię latem 1943 r., dowodził dywizją piechoty, a później, m.in. pod Anzio, korpusem. Świadom, że Clark zamierza wznowić frontalny szturm na Bolonię, podjął próbę obejścia tej silnie bronionej pozycji od lewej strony – przez góry w rejonie Vergato, bezpośrednio na zachód od drogi nr 64, biegnącej doliną rzeki Reno. Jego atutem była nowo sformowana amerykańska 10. DG (dywizja górska), która do Włoch przybyła prosto ze Stanów Zjednoczonych na przełomie roku.
Operacja „Encore” ruszyła nocą 18/19 lutego, przy siarczystym mrozie. Czołowe oddziały 10. DG z pomocą haków i lin wspięły się po kilkusetmetrowej, skalnej ścianie, zaskakując żołnierzy niemieckiej 232. DP, którzy trzymali ten odcinek frontu. Sierżant Robert Soares z kompanii K, trzeciego batalionu 86. pułku piechoty górskiej, wspominał:
Nacieraliśmy w tak dużym tempie, że nie mogli skutecznie użyć przeciwko nam artylerii i moździerzy. W pewnym momencie wspiąłem się na mały pagórek i prawie wpadłem do stanowiska karabinu maszynowego, w którym siedziało trzech szkopów. Byli równie zaskoczeni, co ja. Ryknąłem do nich i skinąłem lufą mojego erkaemu BAR, by wyłazili, ale oni nawet nie drgnęli. W tym czasie podeszło kilku naszych. Tracąc cierpliwość, powtórzyłem gest. Tym razem jeden ze szwabów schylił się po coś leżącego pod jego nogami. Wygarnąłem do nich serią z biodra, jakieś dziesięć naboi, po czym ruszyliśmy dalej. Kolejni Niemcy, których napotkaliśmy w ich dołkach, już nie byli tacy oporni.
W następnych dniach Amerykanie zdobyli kolejne szczyty biegnącej na północny wschód grani: Monte Belvedere (1140 m n.p.m.), Monte Gorgolesco (1124 m) i Monte della Torraccia (1083 m). Tymczasem Niemcy zebrali do kontrataku grupę bojową, której trzon stanowił batalion szkoleniowy strzelców alpejskich (Hochgebirgsjäger-Lehrbataillon Mittenwald), wsparty dwiema kompaniami 1044. pułku grenadierów z 232. DP i pododdziałami 114. Dywizji Strzelców. Nocą 24/25 lutego uderzyli na wysunięte pozycje Amerykanów na szczycie Monte della Torraccia, gdzie okopał się wspomniany trzeci batalion 86. pułku piechoty górskiej. Zaciekłe walki trwały aż do 26 lutego, gdy wezwana na pomoc artyleria rozbiła niemiecką grupę bojową.
Żołnierze 10. DG podążyli granią dalej i do 4 marca zdobyli, oddalony o około 15 km, górujący nad Vergato szczyt Monte della Spe (933 m n.p.m.). Zaniepokojony tym faktem Kesselring niechętnie rzucił do walki swój najlepszy odwód – 29. DGPanc. Krótko przed północą 5 marca grenadierzy pancerni przeprowadzili serię kontrataków, podczas których doszło do walki wręcz, ale nie zdołali odbić szczytu. Truscott polecił jednak 10. DG wstrzymać dalsze działania zaczepne, by w to miejsce, które zapowiadało się na dobry punkt wyjścia do uderzenia na wiosnę, nie ściągać kolejnych odwodów nieprzyjaciela.
Notabene, 10. DG była jedyną pełnowartościową dywizją, jaka wzmocniła 15. Grupę Armii przed rozpoczęciem wiosennej ofensywy. Ponadto dołączyło pięć włoskich grup bojowych (szkolonych i wyposażonych przez Brytyjczyków), każda w sile około dwóch batalionów piechoty – jedna do amerykańskiej 5. Armii, pozostałe do 8. Armii. Clark musiał natomiast oddać, na potrzeby frontu w Europie Zachodniej, kanadyjski I Korpus (którego trzon stanowiły 1. DP i 5. DPanc). Na jego szczęście Kesselring, który po okresie rekonwalescencji wrócił na swoje stanowisko w połowie stycznia 1945 r., miał ten sam problem.
W pierwszych miesiącach roku oddał 16. DGPanc SS (przerzuconą na Węgry, gdzie wkroczyli Rosjanie) i trzy dywizje piechoty. Następnie 8 marca został wezwany do Berlina, gdzie dowiedział się, że ma przejąć dowodzenie na froncie zachodnim. Na stanowisku głównodowodzącego we Włoszech i dowódcy Grupy Armii „C” zastąpił go Vietinghoff, w tym celu sprowadzony z Kurlandii, gdzie od połowy stycznia dowodził grupą armii.
Tymczasem Clark, który 10 marca otrzymał czwartą generalską gwiazdkę – w wieku 48 lat był najmłodszym oficerem tej rangi w amerykańskiej armii – niecierpliwił się. W nadchodzącej ofensywie, której nadano kryptonim „Grapeshot” (Kartacz), widział swoje opus magnum. To miała być jego pierwsza i siłą rzeczy ostatnia w tej wojnie bitwa od czasu, gdy w połowie grudnia poprzedniego roku awansował na dowódcę 15. Grupy Armii. Dopiero teraz, zamiast ścierać się z Brytyjczykami (których nie cierpiał, ze wzajemnością), mógł po prostu im rozkazywać. Martwił się więc, że sens wyczekiwanej przez niego operacji z każdym mijającym dniem stawał pod coraz większym znakiem zapytania.
Na froncie zachodnim alianci, po przekroczeniu pod koniec marca Renu, wdzierali się w głąb III Rzeszy, natomiast na froncie wschodnim Rosjanie już na początku lutego stanęli na linii Odry i teraz szykowali się do szturmu na Berlin. Brytyjczycy sugerowali, by ze względu na warunki pogodowo-terenowe ofensywę odłożyć aż do maja, ale Clark obawiał się, że do tego czasu skończy się wojna. Na jego szczęście, we Włoszech północnych luty i marzec okazały się wyjątkowo suche, przez co stan wody w rzekach, które musiała przekroczyć jego grupa armii, był nietypowo niski. Przeforsował więc decyzję, że operacja „Grapeshot” rozpocznie się w najwcześniejszym logistycznie możliwym terminie – 9 kwietnia.
Plan ofensywy zakładał, że jako pierwsza ruszy 8. Armia, z przyczółka w prawym, dolnym rogu doliny Padu. Trzon brytyjskiego V Korpusu stanowiły, w porządku z prawa na lewo: brytyjska 56. DP (wraz z dołączonymi do niej 9. Brygadą Pancerną i 2. Brygadą Komandosów), włoska grupa bojowa „Cremona”, hinduska 8. DP (z 21. BPanc), brytyjska 78. DP (z 2. BPanc) i nowozelandzka 2. DP (która miała własną, integralną brygadę pancerną). Główną oś natarcia V Korpusu wyznaczała Via Adriatica (droga nr 16), która prowadziła przez Rawennę do Ferrary, mijając po prawej rozległą, nadmorską Lagunę Comacchio2.
Niemcy zawczasu wysadzili groble i przepompownie, zalewając równinę wokół, którą teraz Via Adriatica przecinała długim na 13 km i szerokim na około 3 km korytarzem wyżej położonego terenu, znanym od nazwy pobliskiej miejscowości jako przesmyk Argenta. Sztab 15. Grupy Armii zdawał sobie sprawę, że przeciwnik może zablokować to tzw. wąskie gardło. Z tego względu do Włoch sprowadzono pływające gąsienicowe transportery opancerzone typu LVT (Landing Vehicle, Tracked), potocznie zwane amtrakami. Miały przewieźć przez Lagunę Comacchio jedną z brygad 56. DP, by zaszła od tyłu siły nieprzyjaciela blokujące przesmyk Argenta.
Gdyby jednak natarcie tą drogą nie powiodło się, plan uwzględniał przesunięcie punktu ciężkości działań 8. Armii dalej na lewo, do sektora II Korpusu Polskiego. Tu główną osią natarcia miała być Via Aemilia (droga nr 9), biegnąca przez Faenzę, wzdłuż podnóża Apeninów, w kierunku Bolonii. Po drodze, na dystansie około 35 km, Polacy musieli sforsować aż pięć rzek, płynących z gór w poprzek kierunku natarcia, kolejno: Senio, Santerno, Sillaro, Gaiana oraz Idice. Pod nieobecność gen. Władysława Andersa, który w tym czasie pełnił obowiązki Naczelnego Wodza (w zastępstwie przebywającego w niemieckiej niewoli gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego), korpusem dowodził jego zastępca, gen. dyw. Zygmunt Bohusz-Szyszko.
Zobacz więcej materiałów w pełnym wydaniu artykułu w wersji elektronicznej >>`
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu