Jedną z pierwszych i najbardziej rozpowszechnionych form trenażerów skonstruowanych z myślą o żołnierzach „boga wojny” były strzelnice małokalibrowe. Składały się one z: tzw. sztucznego pola ognia, posterunków obserwacyjnych w formie sal szkoleniowych lub rozstawionych przyrządów optycznych i stanowisk ogniowych. Środkami oddziaływania na cel w takich strzelnicach były karabinki na amunicję sportową, zastępowane niekiedy przez urządzenia emitujące wiązkę laserową. Innym popularnym rodzajem pomocy szkoleniowej były nasadki pozwalające ostrzeliwać cele granatami nasadkowymi. O ile jednak w takich systemach udawało się dość wiernie odzwierciedlić teren, kąty strzelania i odległości, o tyle symulowanie zjawisk balistycznych i warunków bojowych zawsze pozostawiało wiele do życzenia. To ostatnie na ogół sprowadzało się bowiem do… potrząsania przyrządem kierowania ogniem w czasie wykonywania obliczeń lub sypania garści piachu na mapę używaną przez żołnierzy.
Oprócz zalet w postaci redukcji kosztów szkolenia i zapewnienia większego bezpieczeństwa żołnierzom oraz środowisku naturalnemu, wspomniane wyżej rozwiązania cechowały istotne wady, wynikające z ich prostoty lub wręcz archaiczności.
Po pierwsze, posługujący się nimi nadal musieli dbać o zachowanie warunków bezpieczeństwa właściwych dla strzelań amunicją bojową lub sportową. Po wtóre, ćwiczący zawsze borykali się z problemem liczby środków ogniowych, co rzutowało na szkolenie na szczeblach od dywizjonu w górę. Po trzecie, rzadko mogli trenować strzelanie do celów ruchomych. Po czwarte, w trenażerach takich nie mieli szansy zmierzyć się z przeciwnikiem, bo nie mogły one symulować jego oddziaływania. Po piąte, zastosowanie granatów nasadkowych było obarczone błędami rozrzutu, gdyż są one bardzo podatne na oddziaływanie wiatru. Wie o tym każdy, kto ćwiczył na starym Antracycie. Wreszcie, aby trening się udał, żołnierze musieli stosować skomplikowane tabele do przeliczania nastaw do strzelania z granatów, amunicji kbks lub lasera, kompletnie nieprzydatne w działaniach bojowych, przez co ich wysiłek można uznać w pewnej części za marnotrawiony.
Takich wad nie ma nowy symulator Antracyt Plus. Zawdzięcza to zastosowaniu rzeczywistości wirtualnej. Cyfrowy system, zaprojektowany przez specjalistów Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia z Zielonki, został pomyślany w taki sposób, aby szkolenie żołnierzy odbywało się z użyciem prawdziwych systemów uzbrojenia, na czas zajęć podłączanych poprzez lokalną sieć komputerową (kablową lub radiową) do autonomicznych stacji roboczych o zwiększonej wydajności graficznej (ze specjalnie opracowanym oprogramowaniem) i zwirtualizowanych przyrządów celowniczo-optycznych (nakładek na urządzenia celownicze, czujników do luf odwzorowujących ich położenie). Zastosowano zmodyfikowane pod kątem artylerii środowisko symulacyjne Virtual Battle Space, uzupełniając je o stale rozwijaną w WITU bazę danych balistycznych amunicji artyleryjskiej.
Dzięki cyfrowemu zestawowi żołnierze mogą trenować na tym samym sprzęcie i tych samych stanowiskach, na których działaliby na poligonie lub na polu walki. Korzystaliby wówczas z tych samych – w przypadku zajęć na poligonie z prawdziwym sprzętem – lub podobnych przyrządów, przekonstruowanych i skalibrowanych tak, by system można było ustawiać i używać także w salach szkoleniowych.
Jednym z założeń urządzenia jest zmniejszenie lub całkowite wyeliminowanie konieczności specjalnego przystosowywania sprzętu do pracy z trenażerem. Przygotowanie działa do szkolenia polega na umieszczeniu we właściwych miejscach przyrządów celowniczych mechanizmu spustowego i czujników ruchu lufy. Symulowane są także przyrządy do kierowania ogniem, tj. kątomierze-busole PAB. Całość baterii „spięta” jest siecią komputerową, sterowaną ze stacji roboczej instruktora.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu