Prawdopodobnie przez to, że przełom lat 1918 i 1919 nie przyniósł spektakularnych sukcesów, a był to raczej czas żmudnej i ciężkiej pracy. O realiach tamtego czasu autorzy pracy „Ku czci poległych lotników” napisali: „Organizację” bowiem – w ówczesnym pojęciu – stanowiło zdobycie starego hangaru z dwoma, trzema wątpliwej wartości samolotami, z rozrzuconemi narzędziami i częściami zapasowemi… „Organizacją” nazywano zainstalowanie się w zimnym, rozwalonym baraku, bez „kancelarji”, papieru i ołówka. „Organizację” stanowiło kilku zapaleńców, którzy po przeszukiwaniu zdobytych składów i po segregowaniu materjału, w mroźny lub słotny wieczór, w rzekomym „uniformie”, podbitym wiatrem, bez względu na szarżę, z karabinem w ręku strzegli przez noce tego napoły spróchniałego sprzętu, a w dzień startowali na zbutwiałych samolotach1.
Okres od końca października 1918 do początku stycznia 1919 r. to czas oddolnego kształtowania się polskiego lotnictwa. Polacy zdołali wtedy przejąć 6 lotnisk użytkowanych wcześniej przez austro-węgierskie i niemieckie jednostki lotnicze: Rakowice, Hureczko, Lewandówkę, Lublin, Warszawę i Ławicę. Lotniska położone na terenie Galicji (Rakowice, Hureczko, Lewandówka) i na ziemiach byłego Królestwa Kongresowego (Lublin, Warszawa) zostały zdobyte jeszcze przed powołaniem do życia Sekcji Żeglugi Napowietrznej. W autonomicznej do końca pierwszej połowy 1919 r. Wielkopolsce dopiero zdobycie lotniska stanowiło impuls do stworzenia referatu lotniczego w dowództwie powstania.
Decydującą rolę w zajęciu i utrzymaniu tych lotnisk odegrali oficerowie-weterani lotnictwa państw zaborczych. Elementem najbardziej energicznym byli młodsi oficerowie: porucznicy i podporucznicy.
Celem artykułu jest przedstawienie, jak Polacy w różnych regionach historycznych ziem polskich zdołali zdobyć lotniska. Opiszemy przygotowania do zajęcia obiektów, sposób zdobycia stacji lotniczych, bilans zysków i strat oraz moment podporządkowania się władzom zwierzchnim.
Pierwsze stałe lotnisko zdobyte przez Polaków w 1918 r. znajdowało się w podkrakowskich Rakowicach. Pole wzlotów miało tam 500 m długości i 300 m szerokości. Na stacji lotniczej znajdowało się 6-7 hangarów o konstrukcji stalowej, ale obitych deskami, budynek dowództwa, dwa budynki mieszczące kancelarię, wartownia, areszt, kilka baraków, a także kilka domków dla oficerów. W końcu 1918 r. wykańczano 4 drewniane hangary oraz budynki koszarowo-administracyjne. Do 1920 r. udało się wykończyć ponadto skrzydlarnię, stolarnię, garaże, hamownię i rampę; ciągle budowano natomiast kolejną stolarnię, warsztaty mechaniczne, montownię silników i magazyn główny.
Początki austro-węgierskiego lotniska w Rakowicach to rok 1912. Pierwotnie była to baza Fliegerkompanie 7. (7. Kompanii Lotniczej), w 1916 r. jej miejsce zajęła Fliegerersatzkompanie 10. (10. Zapasowa Kompania Lotnicza). Ta ostatnia zajmowała się m.in. podstawowym szkoleniem w pilotażu. Personel tutaj przeszkolony trafiał później do frontowych kompanii Cesarsko-Królewskich Sił Powietrznych (K. u. K. Luftfahrtruppe) oraz do obsługi powietrznych linii komunikacyjnych. Lotnicy Fliegerersatzkompanie 10. obsługiwali ponadto port lotniczy na trasie Wiedeń – Kraków – Lwów – Kijów – Odessa. W kompanii służyło mniej więcej 200 osób.
Od listopada 1917 r. dowódcą Fliegerersatzkompanie 10. był kpt. pil. Roman Florer. W historiografii uznaje się go za Polaka, bądź też oficera austro-węgierskiego o polskich korzeniach. Na początku I wojny światowej Florer służył w Cesarsko-Królewskich Siłach Powietrznych w charakterze obserwatora (m.in. w Flik 4.). W latach 1915-1916 przeszkolił się na pilota. Później latał w Flik 27. Z czasem został dowódcą tej jednostki. Obok Florera w kompanii na Rakowicach było jeszcze kilku Polaków: sierż. pil. Franciszek Kołodziński, sierż. Antoni Jucha oraz pewna grupa szeregowych.
31 października 1918 r. wskutek rozpadu struktur państwa austro-węgierskiego władza administracyjna i wojskowa w Krakowie przeszła w ręce Polskiej Komisji Likwidacyjnej. Dowodzący po polskiej stronie brygadier Bolesław Roja (wkrótce awansowany przez PKL na generała brygady) jeszcze tego samego dnia zdecydował się zająć lotnisko w Rakowicach. W tym celu utworzył komisję składającą się z por. rez. dr. Zdzisława Dzikowskiego, ppor. Legionów Polskich Jana Szuberta oraz inż. Feliksa Sobolewskiego. Około południa 31 października przedstawiciele brygadiera Roi udali się na lotnisko z żądaniem podporządkowania stacji lotniczej Polskiej Komisji Likwidacyjnej. Kpt. Florer bez oporów przekazał władzę por. Dzikowskiemu, który objął funkcję tylko symbolicznie, zdecydował się bowiem powrócić do Krakowa, a jako swego przedstawiciela pozostawił sierż. Antoniego Juchę. Nieformalnym doradcą podoficera był kpt. Florer.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu