Historia niszczyciela była tematem setek książek, artykułów, albumów i filmów. A jednak blisko 30 lat powojennej służby, do czasu przekształcenia w obiekt muzealny jest chyba stosunkowo najmniej szczegółowo opisanym okresem w jego dziejach. W dostępnych opracowaniach sporo jest propagandowych uogólnień z okresu PRL, niestety powielanych w kolejnych latach. A służba okrętu, czy może raczej jego załogi była pełna blasku, ale i nie pozbawiona przysłowiowych cieni.
Wraz z zakończeniem II wojny światowej w Europie przed trudnym wyborem dalszej życiowej drogi stanęły dziesiątki tysięcy żołnierzy polskich walczących na zachodzie Starego Kontynentu. Nowa rzeczywistość polityczna w naszym kraju nie zachęcała do powrotu do domu z kilkuletniej tułaczki.
Niszczyciel ORP Błyskawica był polską własnością. Po uznaniu Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej przez Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone wydawało się więc, że powrót okrętu, tak jak i pozostałych będzie tylko kwestią czasu. Formalnie jednak dowództwo nad flotą sprawował szef Kierownictwa Marynarki Wojennej, wadm. Jerzy Świrski, który oczywiście nie miał w planach podporządkowania swojej osoby i sił którymi dysponował funkcjonującemu w Gdyni Dowództwu Marynarki Wojennej (DMW).
Z kolei powstałe w Gdyni dowództwo praktycznie od początku zakładało szybki powrót okrętów z Wielkiej Brytanii. Początkowo nawet miano nadzieję, że flota na przejmowanym w nowych granicach Wybrzeżu będzie dysponować nie tylko jednostkami przedwojennymi, ale także tymi wydzierżawionymi przez Royal Navy. Plany z listopada 1945 r. były bardzo ambitne, ale szybko okazały się absolutnie nierealne do urzeczywistnienia. Co więcej, pojawiły się problemy z powrotem nawet okrętów będących polską własnością. W maju 1946 r. Admiralicja Brytyjska rozpoczęła likwidację operacyjnego zespołu polskiej MW. Nie chcąc oddawać okrętów pod jurysdykcję Naczelnego Dowódcy WP w kraju, wadm. Świrski zgodził się na przekazanie ich w ręce Brytyjczyków. 28 maja 1946 r. na ORP Błyskawica opuszczono biało-czerwoną banderę. Odstawiona jednostka stała bezczynnie w bazie w Rosyth.
Co ciekawe, z jednej strony planiści
w DMW nie mogli się doczekać powrotu okrętów, z drugiej zaś władze wojskowe w Warszawie początkowo nie wykazywały zbyt wielkiego zainteresowania odzyskaniem okrętów będących narodową własnością. Działania funkcjonującej od końca 1945 r. Polskiej Misji Wojskowej w Wielkiej Brytanii nie obejmowały starań powrotu ani jednostek pływających, ani ich załóg. Co prawda w pierwszych dniach stycznia 1946 r. powstał w Londynie Attachat Morski przy Ambasadzie RP, ale jego szef, kmdr Jerzy Kłossowski usłyszał, że zwrot okrętów będzie możliwy dopiero po wyrażeniu na to zgody brytyjskiego MSZ. Taka wstępna zgoda pojawiła się dopiero pod koniec 1946 r.
W celu uzgodnienia szczegółów w lutym 1947 r. Naczelny Dowódca WP, Marszałek Polski Michał Rola-Żymierski, powołał do życia Misję Marynarki Wojennej w Londynie. Na jej czele stanął kmdr por. Stefan de Walden. W pierwszych dniach marca rozpoczęły się trudne rozmowy z Brytyjczykami. Po przeprowadzonych oględzinach okrętów członkowie komisji uznali, że jedynie Błyskawica po mniej więcej dwutygodniowym przeglądzie będzie w stanie wyjść w morze. Jednocześnie trwały rozmowy w sprawie skompletowania załóg na odstawione do rezerwy jednostki. Marynarze wiosną 1946 r. zdjęci z pokładów okrętów zostali ulokowani w obozach repatriacyjnych stojąc między przysłowiowym „młotem i kowadłem”. Nie mając w pełni wiarygodnych informacji o sytuacji w kraju i jasnych deklaracji co do przyszłości na obczyźnie musieli podejmować życiowe decyzje – wrócić czy pozostać na emigracji. Członkowie Misji MW mając ograniczony dostęp do obozów w sprawach rekrutacji korzystali z pomocy oficerów, którzy chcieli wracać do kraju i sami zgłosili się do polskiej ambasady. Wśród nich byli kmdr ppor. Bolesław Romanowski i kpt. mar. Zbigniew Węglarz, którzy ostatecznie stanęli na czele załogi kompletowanej dla ORP Błyskawica. Pierwszy z oficerów został dowódcą na czas ostatnich przygotowań i rejsu do Gdyni, zaś drugi jego zastępcą. Ogółem na niszczycielu powróciło 177 oficerów, podoficerów i marynarzy.
Dzięki dużemu wysiłkowi załogi niszczyciel udało się przygotować do rejsu w 8 dni. 1 lipca na sprawnym i zatankowanym okręcie podniesiono biało-czerwoną banderę i rozpoczęto rejs do kraju. Cztery dni później zacumowano w porcie wojennym na Oksywiu. Powitaniu nadano propagandowy charakter, łącznie z wielkim transparentem przy drewnianym molo: „Polska Ludowa wita O.R.P. Błyskawica”.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu