Przedwojenne doktryny przeciwpancerne w różnych armiach były do siebie bardzo podobne. Obronę przed pojazdami pancernymi i opancerzonymi dzielono na pasywną i aktywną. W skład pasywnej obrony przeciwpancernej wchodziły takie przedsięwzięcia, jak: stawianie pól minowych, kopanie rowów przeciwpancernych oraz ustawianie innych przeszkód przeciwczołgowych, wysyłanie patroli i wystawianie czujek przed liniami obronnymi, mających informować i ostrzegać przed nieprzyjacielskimi czołgami. Natomiast w ramach obrony aktywnej używano dział przeciwpancernych i karabinów przeciwpancernych do niszczenia atakujących czołgów przeciwnika, stosując zwykłe pozycje przeciwpancerne w ugrupowaniu wojsk własnych, zasadzki ogniowe wzdłuż dróg, które mogłyby być wykorzystane do przemarszu jednostek zmechanizowanych przeciwnika oraz mobilne odwody przeciwpancerne. Żadna armia nie miała wówczas samobieżnych dział przeciwpancernych. Owe mobilne rezerwy były formowane z dział holowanych o ciągu motorowym.
Obrona przeciwpancerna wymusiła też stworzenie większej głębi obrony tak, by możliwa penetracja nie doprowadziła do wyjścia wrogich czołgów w przestrzeń operacyjną, lecz by wojska pancerne (zmechanizowane) przeciwnika zostały zatrzymane na kolejnych liniach obrony. Dlatego jako zasadę obrony przyjęto ugrupowanie, w którym brytyjska brygada wystawiała dwa bataliony w pierwszej linii obrony a trzeci w drugiej. Podobnie było w ramach batalionów – dwie kompanie formowały pierwszą linię obrony batalionu, a trzecia – drugą linię.
Imperium Brytyjskie weszło w wojnę z jednym typem działa przeciwpancernego – tzw. armatą 2-funtową. Było to pierwsze działo przeciwpancerne opracowane w Wielkiej Brytanii, wcześniej pojawił się karabin opracowany przez kpt. Henry C. Boysa z firmy Royal Small Arms Factory w Enfield. Ponieważ konstruktor zmarł wkrótce po opracowaniu tej broni, na jego cześć broń kal. 13,97 mm (0,55 cala) została nazwana Boys Anti-tank Rifle. W latach 1937-1940 zbudowano w granicach 62 tys. karabinów tego typu i mimo eksportu, udało się nasycić nią bataliony piechoty i bataliony piechoty zmotoryzowanej w dywizjach pancernych, a także bataliony karabinów maszynowych w dywizjach piechoty i dywizjach pancernych.
W batalionach karabinów maszynowych grup wsparcia dywizji pancernych (w pierwszych dwóch latach wojny brytyjska dywizja pancerna składała się z dwóch brygad pancernych i grupy wsparcia, w postaci piechoty zmotoryzowanej i artylerii) stosowano też karabiny Boys montowane na lekkich transporterach gąsienicowych Bren Gun Carrier. Był to pojazd na podwoziu znanego Universal Carriera, w którym karabin maszynowy Bren kal. 7,7 mm zastąpiono karabinem przeciwpancernym Boys. W tym sensie był to samobieżny zestaw przeciwpancerny, ale wspominamy o tym tylko dla porządku, chodzi bowiem nam o samobieżne działa przeciwpancerne.
Co do działa przeciwpancernego, którego rozwój zainicjowano w 1934 r., to efektem było zbudowanie w 1935 r. dwóch prototypów. Jeden model został przygotowany przez Departament Projektowy Arsenału Królewskiego z Woolwich we wschodniej części Londynu, nad Tamizą, na jej południowym brzegu, a drugi przez firmę Vickers Armstrong z Westminster po zachodniej stronie centrum Londynu (artyleryjski zakład produkcyjny w Elswick pod Newcasttle). Pierwsze zostało oznaczone Ordnance QF 2-pounder Mark IX on Carriage Mark II, a drugie – Ordnance QF 2-pounder Mark IX on Carriage Mark I. Literki QF oznaczały Quick Firing – szybkostrzelne, co było wymagane od działa przeciwpancernego. Zapewniał to pionowy zamek klinowy, szybko zamykający i otwierający komorę zamkową. Lufa działa miała długość 50 kalibrów w pierwszej wersji, co później zwiększono w odmianie holowanej do 52 kalibrów po dodaniu niewielkiego tłumika płomieni.
Oba prototypy miały dość ciekawą, trójnożną podstawę. Do strzelania trzeba było rozłożyć trzy podpory co 120o, a następnie zdemontować koła działa, tak by oparło się ono pewnie na podporach-ogonach. Zapewniało to dookrężny kąt ostrzału w poziomie, w pionie zakres podniesienia lufy wynosił od -10o do +15o (Vickers Mk I) lub od -13o do +16o (Royal Arsenal Mk II).
Oba prototypy były bardzo podobne i wykorzystywały to samo działo opracowane w Woolwich Arsenal. W jego projektowaniu wykorzystano niektóre rozwiązania 2-funtowego (kal. 40 mm) działa morskiego Mk VIII. Było ono inne, miało krótszą lufę (39 kalibrów) i strzelało krótkimi seriami. W opracowaniu nowego działa wykorzystano głównie technologię wytwarzania lufy z 12 bruzdami/polami (gwint miał długość 30 kalibrów) oraz elementy komory zamkowej. Działo przeciwpancerne było ładowane pojedynczo, a działo morskie było zasilane ze stalowego magazynka przypominającego taśmę nabojową, mieszczącego 14 naboi. Mogło więc oddawać serie do 14 pocisków w serii. Działo przeciwpancerne miało też dwa razy dłuższy pocisk (304 mm wobec 158 mm), amunicja była więc zupełnie różna, mimo tego samego kalibru 40 mm.
Próby obu prototypów prowadzono w październiku 1935 r., na poligonie Shoeryburness, po północno wschodniej stronie ujścia Tamizy. Początkowo zdecydowano o produkcji działa skonstruowanego przez firmę Vickers Armstrong, zamawiając partię 44 dział tej firmy. Jednak w krótkim czasie Departament Konstrukcyjny Royal Arsenal Woolwich kierowany wówczas przez płk. Edwarda M. C. Clarke, przedstawił poprawiony projekt łoża działa, który miał te same właściwości co projekt Vickersa, ale był łatwiejszy w produkcji. Kolejne próby porównawcze przeprowadzono w czerwcu 1936 r. na tym samym poligonie i tym razem zdecydowano o wyborze rozwiązania Arsenału Królewskiego.
Zamówiono serię 812 dział tego typu w wersji Ordnance QF 2-pounder Mark IX on Carriage Mark II, które i tak produkowała głównie firma Vickers Armstrong w Elswick pod Newcasttle. Co ciekawe, ta sama armata, ale oczywiście bez łoża, weszła do uzbrojenia prawie wszystkich brytyjskich czołgów z początkowego okresu wojny, za wyjątkiem czołgu lekkiego Mark VI, który uzbrojono w wielkokalibrowy karabin maszynowy.
Wkrótce po wprowadzeniu działa do uzbrojenia uznano, że broń jest za ciężka dla piechoty i działa przekazano do dyspozycji artylerii. Artyleria inaczej zorganizowała pododdziały, wystawiając pułk artylerii przeciwpancernej na szczeblu dywizji, którym dowódca dywizji mógł swobodnie dysponować (na przykład przydzielać jego baterie do poszczególnych oddziałów na czas konkretnych działań) Organizacja ulegała zmianie, ale zwykle były w takim pułku cztery baterie po trzy plutony po cztery działa, razem 48 armat przeciwpancernych. Do 1941 r. były to wyłącznie działka 2-funtowe, kal. 40 mm typu Mk IX. Piechota natomiast utworzyła kompanie przeciwpancerne w każdej brygadzie piechoty (trzy plutony po cztery działa, czyli odpowiednik baterii artylerii), ale wyposażyła te kompanie w zakupione we Francji znacznie lżejsze armaty przeciwpancerne Hotchkiss kal. 25 mm.
Ponieważ cały sprzęt porzucono w czasie ewakuacji we Francji (ocenia się, że w kampanii francuskiej w maju-czerwcu 1940 r. Wielka Brytania straciła 502 działa 2-funtowe kal. 40 mm i 98 Hotchkiss kal. 25 mm), w odtwarzanych brytyjskich dywizjach piechoty pozostały już tylko pułki artylerii przeciwpancernej (czy jak kto woli dywizjony – „pułk” to nazwa bardziej tradycyjna, niż odzwierciedlająca taktyczne możliwości). Dostarczono do nich produkowane w Wielkiej Brytanii działka 2-funtowe kal. 40 mm, które skoncentrowano w dywizyjnych pułkach artylerii przeciwpancernej.
Ciekawą cechą tych wszystkich pododdziałów był fakt, że od samego początku wojny wszystkie miały ciąg mechaniczny. Powszechnie wskazuje się wojska niemieckie, jako te które jako pierwsze zostały zmotoryzowane i zmechanizowane, a tymczasem w brytyjskim wojsku stopień zmotoryzowania był wyższy. W wojskach niemieckich odbyło się to wybiórczo – stworzono pięść uderzeniową w postaci dywizji pancernych (lekkich, zmotoryzowanych), na której spoczął ciężar działań na głównych kierunkach. Wykorzystując umiejętności koncentracji, sprawnego dowodzenia na szczeblu operacyjnym i na wszystkich poziomach szczebla taktycznego, a także efekt szoku i mentalnego nieprzygotowania dowódców przeciwnika na rozwiązywanie zadań taktycznych w warunkach błyskawicznych zmian sytuacji taktycznej (proces wypracowania decyzji i tworzenia dokumentów, rozkazów, meldunków itp., a także ich obieg – w celu realizacji zawartych w nich decyzji) sprawiała, że ta bojowa szpica wywoływała chaos i dezorganizację po stronie przeciwnej.
Zasadnicza masa piechoty mogła w tych warunkach podążać w ślad za szybko poruszającymi się formacjami zmechanizowanymi, trafiała bowiem na zdezorganizowanego i zdezorientowanego przeciwnika, oszołomionego pojawieniem się wroga na ich tyłach. I właśnie ta zasadnicza masa piechoty miała artylerię i logistykę (tabory) o ciągu konnym, co powodowało, że poruszała się wolno. Pomiędzy szybko poruszającymi się wojskami zmechanizowanymi, a masą piechoty pojawiała się niedopuszczalna luka. Na szczęście dla Niemców, po drugiej stronie nie było żadnego Ericha Mansteina czy Hermanna Balcka, więc nikt tego nie wykorzystał.
Tymczasem Brytyjczycy dysponowali narzędziami, ale nie poszli z duchem czasu. Może właśnie fakt zmotoryzowania wszelkich pododdziałów przeciwpancernych przyczynił się do tego, że początkowo nie wykazano zainteresowania samobieżnymi działami przeciwpancernymi. Nie była to oczywiście żadna fanaberia, ale czysta kalkulacja – pojazdy gąsienicowe mogące służyć tworzeniu samobieżnych dział przeciwpancernych, chciano przede wszystkim wykorzystać w innych, ważniejszych (w ocenie brytyjskich dowódców) zadaniach, czyli do zmechanizowania jednostek rozpoznawczych, piechoty w dywizjach pancernych oraz wprowadzenia ciągu motorowego w artylerii przeciwlotniczej.
Nie licząc ustawiania karabinu przeciwpancernego Boys na wozie Bren Carrier (odmiana Universal Carriera będąca nośnikiem karabinu maszynowego Bren), w firmie Vickers podjęto próbę zbudowania samobieżnego działa przeciwpancernego. Taka armata miała większą ruchliwość taktyczną, pozwalała na szybką zmianę stanowiska ogniowego, nim artyleria wspierająca nacierające czołgi zniszczy pozycje dział przeciwpancernych stojących na ich drodze. Podwozie gąsienicowe zapewniało też większą zdolność pokonywania terenu. Kiedy jednak w 1935 r. Vickers zaproponował takie rozwiązanie, w brytyjskich Wojskach Lądowych nie uznano, by wymienione możliwości bojowe były warte ponoszenia dodatkowych nakładów, a być może też niedostatek podwozi gąsienicowych w innych obszarach ich zastosowań. Dlatego dopiero w 1937 r. zaczęto wykazywać pewne zainteresowanie projektem.
Jako podwozie postanowiono wykorzystać nieco większą odmianę Universal Carriera, pojazd znany jako Loyd Carrier, a oficjalnie oznaczony Carrier, Tracked, Personnel Carrying. Został on zaprojektowany przez kpt. Viviana G. Loyda w końcu lat trzydziestych i choć w latach 1939-1944 zbudowano około 26 000 takich pojazdów, to jakoś jest on mniej znany od swego mniejszego brata, Universal Carriera (około 57 000 wyprodukowanych wozów w latach 1934-1945). Notabene, pojazd ten w wersji Tracked Towing (TT) był w drugiej połowie wojny powszechnie używany do holowania armat przeciwpancernych QF 6-pounder kal. 57 mm.
Jeden z prototypów Loyd Carriera został przebudowany pod kątem zamontowania przeciwpancernego działa 2-funtowego w jego tylnej części. Przebudowa była minimalna, działo bowiem na kołysce i z ochronną płytą pancerną zostało ustawione na tylnej części kadłuba, na obrotowej podstawie. Zapewniała jednak ona kierowanie działa po 20o w prawo i w lewo od osi pojazdu, w kierunku do przodu, działo strzelało więc nad odkrytym przedziałem załogi (głuchota murowana!). Wkrótce wprowadzono specjalne, nowe łoże działa znane jako Stacey Loyd umożliwiające dookrężne pole ostrzału z działa. Montaż tej nowej obrotowej podstawy był możliwy po przeniesieniu silnika pojazdu do jego przedniej części, co zwolniło miejsce w części tylnej. Jednak i w tym przypadku działo miało tylko przednią płytę ochronną, bez osłony boków i tyłu, co narażało obsługę na porażenie odłamkami i ostrzał z broni maszynowej. Ostatecznie rozwiązanie to uznano za niepraktyczne i wojsko tego pojazdu nie zamówiło. Jeszcze wówczas nie doceniano potrzeby posiadania samobieżnych dział przeciwpancernych, armaty holowane o ciągu motorowym nadal miały rozwiązywać ten problem w dostatecznym stopniu.
Do pewnego stopnia plany te zweryfikowała kampania afrykańska. Wielkie przestrzenie, na jakich prowadzono tam działania bojowe narzuciły bardzo mobilny i manewrowy model walki, co oczywiście skłoniło wszystkie walczące strony do szukania rozwiązań podnoszących mobilność taktyczną. Dlatego w czasie działań w Afryce Północnej bardzo często działa 2-funtowe ustawiano na skrzyniach ciężarówek, skąd prowadziły one ogień. Taki pojazd był nieopancerzony i stosunkowo wysoki, ale jego mobilność w warunkach pustynnych była bardzo ważna.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu