Linia Gustawa rozciągała się na długości ok. 150 km w poprzek Półwyspu Apenińskiego, od Morza Tyrreńskiego na zachodzie do Adriatyku na wschodzie. Pod koniec stycznia 1944 r. walki o przełamanie tego głównego pasa fortyfikacji w środkowych Włoszech skupiły się w jego zachodniej części. Tu przebieg Linii Gustawa wyznaczały, w kolejności z północy na południe, Monte Cifalco (947 m n.p.m.), Monte Cairo (1669 m), Colle San Angelo (601 m) i Monte Cassino (561 m, zwane też Wzgórzem Klasztornym), górujące nad doliną rzeki Rapido. Dalej fortyfikacje ciągnęły się wzdłuż rzeki Gari, w poprzek szerokiego na ok. 10 km wejścia do doliny Liri. Następnie dochodziły do Morza Tyrreńskiego wschodnim skrajem masywu Monti Aurunci, u podnóża którego płynęła rzeka Garigliano.
Ze względu na góry wypełniające środkowe Włochy niemal od morza do morza, najkrótszą i w zasadzie jedyną praktyczną osią natarcia aliantów na Rzym była dolina rzeki Liri. Niemniej, nawet tu w sezonie jesienno-zimowym pole manewru było mocno ograniczone. Na przełomie roku cały ten rejon, rozmokły od deszczu i śniegu, zmieniał się w bezmiar błota tak grząskiego, że utykały w nim nie tylko pojazdy, ale nawet piechota. Sytuację dodatkowo pogarszały pozostałe okoliczne rzeki (Rapido, Gari i Garigliano), o tej porze roku naturalnie występujące z brzegów, ale też sztucznie spiętrzone przez Niemców. To dlatego tak wielkie znaczenie odgrywał masyw Monte Cassino. U jego podstawy, północnym skrajem doliny Liri, prowadzi droga nr 6, starożytna Via Casilina. Alianci, nie mogąc nacierać całą szerokością grząskiej doliny, potrzebowali tej drogi, ale byli w stanie kontrolować ją dopiero po zdobyciu miasteczka Cassino, przez które biegnie, oraz górującego nad nią masywu.
Obsadę Linii Gustawa stanowiła 10. Armia, którą dowodził gen. Heinrich von Vietinghoff. Dzięki fortyfikacjom i specyfice terenu, który sprzyjał obronie, Niemcy mogli pozwolić sobie na to, by sektor frontu u wejścia do doliny Liri obsadzić stosunkowo niewielkimi siłami. Kontrolę operacyjną sprawował nad nimi XIV KPanc (Korpus Pancerny), którym dowodził gen. Fridolin von Senger und Etterlin. Przeciwko sobie miał całą amerykańską – w praktyce amerykańsko-brytyjsko-francuską – 5. Armię gen. Marka Clarka. Brytyjski X Korpus (5., 46. i 56. DP; dywizje piechoty) zdobył wąski przyczółek na zachodnim brzegu Garigliano niedaleko ujścia do morza, ale utknął u podnóża masywu Monte Aurunci. W tym okresie jego przeciwnikiem była 94. DP. Naprzeciw amerykańskiego II Korpusu (34. i 36. DP), w poprzek wejścia do doliny Liri, rozlokowały się 15. i 90. DGPanc (dywizje grenadierów pancernych). Rejonu Monte Cassino broniła 44. DP, wzmocniona grupą bojową z 1. DSpad (dywizji strzelców spadochronowych), oraz pojedynczy pułk ze składu 71. DP, który obsadził miasteczko Cassino. Francuski Korpus Ekspedycyjny (marokańska 2. DP i algierska 3. DP) miał natomiast za przeciwnika, w górach na północ od masywu Monte Cassino, 5. DG (dywizję górską).
We wschodniej części Linii Gustawa przeciwnikiem Niemców była brytyjska 8. Armia, którą teraz dowodził gen. Oliver Leese. Jej poprzedni dowódca, osławiony gen. Montgomery, stracił wiarę w sens nacierania wzdłuż wybrzeża Adriatyku i zanim pod koniec 1943 r. wyjechał z Włoch, za jego namową alianci wstrzymali działania ofensywne w tym sektorze frontu. Dla feldmarszałka Alberta Kesselringa, głównodowodzącego niemieckich wojsk we Włoszech, taki obrót spraw był bardzo szczęśliwy. Kiedy bowiem 22 stycznia alianci przeprowadzili desant pod Anzio (bezpośrednio na południe od Rzymu), mógł wycofać znad Adriatyku stosunkowo silny LXXVI KPanc i skierować go do walki z przyczółkiem.
Miejsce naprzeciw 8. Armii zajął LI Korpus Górski, którym dowodził gen. Valentin Feuerstein. Pod koniec stycznia kontrolował on tylko dwie dywizje piechoty (305. i 334. DP) oraz resztę 1. DSpad. Przeciwko sobie miał dwie dywizje kanadyjskie (1. DP i 5. DPanc), dwie hinduskie (4. i 8. DP) oraz po jednej nowozelandzkiej (2. DP), polskiej (3. Dywizja Strzelców Karpackich) i brytyjskiej (78. DP). W tym czasie nie prowadziły one działań bojowych, dlatego gen. Harold Alexander, głównodowodzący alianckich wojsk lądowych we Włoszech, traktował tę masę wojska jako pulę rezerwową, z której podbierał kolejne dywizje na potrzeby walk w rejonie Monte Cassino.
Wcześniejsze próby sforsowania Gari, biegnącej w poprzek wejścia do doliny Liri, zakończyły się katastrofalnie (vide cz. 1 artykułu), głównie z powodu niemożności zbudowania przepraw pontonowych i mostów saperskich dla czołgów, bez których uchwycone przyczółki okazały się nie do utrzymania. Amerykanie postanowili więc uderzyć na północ od miejscowości Cassino i sforsować Rapido, która była na tyle płytka, że można ją przekroczyć po dnie. Zadanie miała wykonać 34. DP, ponieważ teksańska 36. DP (druga połowa II Korpusu) jeszcze dochodziła do siebie po wcześniejszym, nieudanym forsowaniu Gari. Otrzymała wsparcie aż trzech samodzielnych batalionów czołgów (każdy etatowo liczył 54 czołgi średnie M4 Sherman i 17 czołgów lekkich M5 Stuart) – Amerykanie spodziewali się, że tym razem ich czołgi po prostu przejadą przez rzekę. Na drugi brzeg, razem z piechurami, miał podążyć 756. batalion, natomiast 753. i 760. batalion zapewnić ogólne wsparcie ogniowe i czekać, aż za rzeką będzie dość miejsca także dla nich.
Natarcie ruszyło po zmroku 24 stycznia, dając początek tzw. pierwszej bitwie o Monte Cassino. Do świtu piechota uchwyciła przyczółek w wąskim pasie terenu między rzeką a podnóżem masywu, naprzeciw dawnych włoskich koszarów. Okazało się jednak, że brzeg Rapido jest zbyt grząski dla czołgów, które nie zdołały przekroczyć rzeki. Natarcie zaległo, ponieważ jedyne, co piechurzy na przyczółku mogli robić, to kulić się na dnie dołków strzeleckich, kryjąc się przed spadającym na nich gradem kul i pocisków artyleryjskich. Tym razem jednak Clark nie ewakuował przyczółka, ale rzucił na szalę wszystkie trzy pułki 34. DP – ryzykując, że straci całą dywizję. Rankiem 27 stycznia na zachodni brzeg Rapido przedarły się cztery Shermany. Dwa zostały rozbite ogniem przeciwpancernym, jeden wjechał na minę, a ostatni został zniszczony pociskiem artyleryjskim, gdy wczesnym popołudniem, zużywszy całą amunicję, wracał po więcej.
Tymczasem 25 stycznia, na północ od Cassino, natarcie rozpoczął Francuski Korpus Ekspedycyjny gen. Juina, w składzie marokańska 2. DP i algierska 3. DP. Jego zadaniem było zabezpieczyć prawe skrzydło walczącej o przyczółek 34. DP. Po dwóch dniach zaciekłych walk zdobył Colle Belvedere (721 m) i Colle Abate (915 m). Teraz jednak Juin potrzebował wsparcia. Amerykanie musieli ruszyć z przyczółka, zanim nieprzyjaciel zdoła zepchnąć algierską 3. DP z Colle Belvedere i zlikwidować wyłom w swoich liniach.
Clark rozkazał, by piechotę 34. DP na przyczółku poderwać do ataku. Pomogło w tym siedem czołgów z 760. batalionu, które rankiem 29 stycznia przebrnęły na drugi brzeg. Chociaż dwa z nich zostały szybko wyeliminowane, pancerne wsparcie pomogło piechurom ruszyć z miejsca. W tym czasie 756. batalion znalazł solidne podejście do rzeki i po południu na przyczółek nieoczekiwanie wtoczyły się 23 Shermany. Prowadząc ogień z krótkiego dystansu do schronów, gniazd karabinów maszynowych itp. u podstawy masywu, czołgiści wystrzelili ponad tysiąc pocisków kal. 75 mm! Utorowali drogę przez zasieki i o świcie 30 stycznia piechurzy 34. DP zdobyli swoje pierwsze wzniesienie na północ od Cassino – Wzgórze 213, górujące nad wioską Caira.
Tymczasem do walki wszedł jeden z trzech pułków teksańskiej 36. DP i jedyny, który nie wziął udziału we wcześniejszej, nieudanej próbie forsowania Gari pod Sant’Angelo, dlatego był w stosunkowo dobrej kondycji. Uderzył wzdłuż linii styku amerykańskiego i francuskiego korpusu, między Monte Castellone (771 m) a Colle Belvedere. Zmasowane natarcie piechoty i czołgów zaczęło przynosić efekty – Amerykanie zdobyli Cairę. Nazajutrz, 1 lutego, pod osłoną mgły wdarli się na Colle Maiola (481 m) i Monte Castellone, przenikając na tyły Monte Cassino. Broniąca tej pozycji niemiecka 44. DP kontratakowała, ale w ogniu artylerii straciła cały pułk, a wezwana na pomoc 90. DGPanc jeden ze swoich batalionów grenadierów. Jednocześnie Amerykanie podążyli z przyczółka nad Rapido na południe, wzdłuż podnóża masywu. Jeden z batalionów, wsparty kilkoma czołgami, dotarł aż na północne przedmieścia Cassino, gdzie został zatrzymany kontratakiem pułku z 71. DP.
Niemcy natychmiast podjęli próbę odzyskania utraconych krótko wcześniej wzniesień. W rejon Colle Maiola pchnęli samodzielny 4. batalion alpejski (Hochgebirgs-Jäger-Bataillon 4), a na Monte Castellone po jednym batalionie spadochroniarzy i grenadierów pancernych (odpowiednio z 1. DSpad i 90. DGPanc). Colle Maiola odzyskali na krótko – Amerykanie odrzucili ich kontratakiem. Kesselring uznał sytuację pod Monte Cassino za tak poważną, że 3 lutego postanowił dodatkowo osłabić front nad Adriatykiem, sprowadzając stamtąd resztę 1. Dywizji Strzelców Spadochronowych.
Piechurzy z amerykańskiej 34. DP parli dalej, 4 lutego docierając do Colle San Angelo (601 m) i pobliskiego Monte Calvario (593 m). Byli bliscy odcięcia Monte Cassino, gdy zatrzymały ich kontrataki grenadierów i strzelców spadochronowych. Nazajutrz (5 lutego) zdobyli górujące nad miasteczkiem Cassino, zwieńczone zamkiem Wzgórze 193, ale zostali zepchnięci kontratakiem. Rankiem następnego dnia uderzyli z północy bezpośrednio na klasztor. Gdy nie zdołali się tu przebić, zaatakowali Monte Calvario. Na krótko zajęli szczyt, zanim odrzucił ich kontratak jednego z batalionów 90. DGPanc.
Walki o Monte Cassino w pierwszym tygodniu lutego ciężko doświadczyły 44. DP, która pierwotnie broniła tego sektora. Mimo to niemiecka obrona, zamiast kruszeć, tężała, ponieważ znad Adriatyku przybywały kolejne pododdziały elitarnej 1. DSpad. W tym czasie również Alexander sprowadził posiłki ze wschodniego wybrzeża. Były to nowozelandzka 2. DP i hinduska 4. DP, z których sformował prowizoryczny korpus nowozelandzki. Obie te dywizje miały spore doświadczenie bojowe (ponadto 4. DP została wyszkolona do działań w górach) i były wypoczęte. Alexander nie wprowadził ich jednak od razu do walki, ale zatrzymał w odwodzie. Wciąż miał nadzieję, że Amerykanie zdobędą Monte Cassino własnymi siłami, a kiedy to nastąpi, on pchnie korpus nowozelandzki w głąb doliny Liri, prosto na Rzym.
Amerykanie robili, co mogli. Po krótkiej przerwie operacyjnej wznowili natarcie obiema dywizjami II Korpusu. Plan zakładał, że 34. DP zdobędzie Colle San Angelo i Monte Calvario, następnie mały płaskowyż z farmą Massa Albaneta po środku, skąd przebije się do doliny Liri, odcinając Monte Cassino. W tym czasie, dalej na północ, 36. DP miała wykonać podobny manewr, ale szerszym łukiem, docierając do drogi nr 6 pod Piedimonte. Porucznik Harold Bond, dowódca plutonu moździerzy w 3. batalionie 141. pułku 36. DP, tak wspominał widok klasztoru na szczycie Monte Cassino: Przyczajony niczym lew, dominował nad wszystkimi podejściami, obserwując każdy ruch armii poniżej… To było dziwne uczucie wiedzieć, że ci tam na górze, obserwując nas przez lornetki polowe, mogli, gdyby tylko uznali, że jesteśmy warci zachodu, sprowadzić nam na głowy straszliwy ogień artylerii.
Atak ruszył przed świtem 8 lutego. Zaciekłe walki trwały do zmroku. Każdy zdobyty skrawek terenu grenadierzy i spadochroniarze wkrótce odbijali kontratakami. Jeden z pułków 34. DP wdarł się niecałe 200 m na północne obrzeża Cassino. Ulice znajdowały się pod krzyżowym ostrzałem, dlatego Amerykanie próbowali przebijać się między budynkami. Wówczas okazało się, że zrobienie dziury w grubej ścianie z kamienia wymaga zużycia średnio aż dziewięciu pocisków z ręcznego granatnika przeciwpancernego Bazooka. Notabene, w tych walkach szczególnie odznaczył się 100. batalion piechoty, złożony z Amerykanów japońskiego pochodzenia (tzw. Nisei). Sprowadzony z Hawajów do Afryki Północnej, początkowo był trzymany w odwodzie z obawy o konflikty na tle rasowym. Na własną prośbę został skierowany do działań bojowych. Włączony w skład 133. pułku piechoty 34. DP, podczas walk o Cassino poniósł tak ciężkie straty – 600 z 1300 żołnierzy – że przylgnął doń przydomek „Batalion Purpurowych Serc” (w nawiązaniu do nazwy odznaczenia za rany odniesione na polu walki).
Przez kolejne trzy dni walki na szczycie masywu koncentrowały się wokół Monte Calvario (593 m), które w tym czasie przechodziło z rąk do rąk aż trzykrotnie. Ostatecznie utrzymali je Niemcy. Było kluczowe, ponieważ górowało nad Wzgórzem Klasztornym (516 m) i jego zdobycie przesądziłoby o losie bitwy. Niemcy bronili tego terenu siłami grenadierów 90. DGPanc i spadochroniarzy, których wziął pod komendę płk. Karl-Lothar Schulz, dowódca FJR 1 (Fallschirmjäger-Regiment) – jednego z trzech pułków 1. DSpad. Atak na leżące poniżej Cassino odpierał natomiast 211. pułk piechoty ze składu 71. DP.
Około 10 lutego nastąpiło załamanie pogody. Intensywne opady deszczu ze śniegiem wyczerpywały przemarzniętych żołnierzy nie mniej niż przeciwnik. Mimo to 11 lutego Amerykanie na krótko zajęli farmę Albaneta, ale zostali odrzuceni kontratakiem. Dowódcy w ramach uzupełnień dosyłali na pierwszą linię kierowców, kancelistów itp. Alexander oznajmił, że jeśli do 12 lutego nie nastąpi przełom, rozkaże wstrzymać natarcie. Tak też się stało. Do tego czasu sprawność bojowa obu dywizji II Korpusu spadła do 25%. Pierwsza bitwa o Monte Cassino dobiegła końca. Po fakcie Senger (dowódca XIV KPanc) stwierdził, że Amerykanów dzieliło od zwycięstwa zaledwie 100 metrów.
Clark, chociaż bardziej pochłonięty desperacką walką o utrzymanie przyczółka pod Anzio, obserwował rozwój sytuacji na Linii Gustawa z rosnącym niepokojem. W swoim dzienniku zapisał: Pierwotne założenie, że nieprzyjaciel osłabi swoje pozycje na linii Rapido i Garigliano, by odeprzeć desant pod Anzio, nie sprawdziło się. Teraz jesteśmy niczym dwaj bokserzy w ringu, obaj słaniający się na nogach. Rzuciłem do walki moje ostatnie rezerwy i jestem pewny, że Niemcy zrobili to samo. Nie do końca była to prawda. Alexander trzymał w odwodzie hindusko-nowozelandzki korpus gen. Bernarda Freyberga. Dopiero teraz, gdy amerykańskie natarcie załamało się, chcąc nie chcąc postanowił wprowadzić do walki te siły. Zbliżała się tzw. druga bitwa o Monte Cassino.
Nowy plan zakładał, że hinduska 4. DP zajdzie Monte Cassino od tyłu, przez góry. W tym czasie nowozelandzka 2. DP, bardziej zmechanizowana (nietypowo dla brytyjskiej armii, zamiast trzech brygad piechoty miała ich dwie oraz jedną pancerną) zajęła pozycje wyjściowe na wschodnim brzegu Gari, naprzeciw Sant’Angelo. Wsparta jednym z dwóch pułkowych zespołów bojowych amerykańskiej 1. DPanc (drugi walczył na przyczółku pod Anzio), czekała na odblokowanie wejścia do doliny Liri, by ruszyć na Rzym. Lewe skrzydło miała osłaniać brytyjska 78. DP, którą Alexander specjalnie w tym celu sprowadził znad Adriatyku. Najpierw jednak Hindusi musieli
zdobyć Monte Cassino.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu