Co się wydarzyło w ostatnim roku, jeśli chodzi o działalność Polskiej Izby Producentów na Rzecz Obronności Kraju?
Dużo się wydarzyło, przede wszystkim zmienił się rząd, a w związku z tym także polityka dotycząca przemysłu obronnego. Zmieniło się przede wszystkim podejście do jego prywatnego sektora. Pojawiły się głosy doradcze w Ministerstwie Obrony Narodowej mówiące, że firmy prywatne to nie przemysł polski tylko europejski. Moim zdaniem to wydumane twierdzenie, bardzo krzywdzące sektor prywatny. Po wielu latach walki o równe prawa firm prywatnych i państwowych w sferze dostaw obserwujemy dzisiaj duże „skrzywienie” w kierunku stwarzania preferencji dla sektora państwowego. Jak najbardziej słusznie kładziony jest nacisk na budowę silnego koncernu państwowego – Polskiej Grupy Zbrojeniowej, ale wydaje się, że zapomniano o „drugiej nodze”, bez której silny krajowy potentat w tej branży po prostu nie powstanie. Sektor prywatny jest bowiem poddostawcą gotowych elementów albo rozwiązań do produktów finalnych oferowanych przez PGZ. Zatem jeśli dostawców prywatnych będziemy traktować jako grupę podmiotów „drugiej kategorii”, osłabi się w ten sposób potencjał Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która będzie w takim razie musiała szukać kooperantów za granicą. Oczywiście, łatwiej jest kupić od kogoś gotowe rozwiązanie, ale wielkim problemem eksportowym jest dzisiaj „niesprzedawalność” wielu polskich produktów z powodu niekorzystnych umów licencyjnych - bez praw do dalszego eksportu na rynki trzecie. Dotyczy to nie tylko złożonych produktów, takich jak np. pociski przeciwpancerne Spike-L, ale także prostych wyrobów, jak np. amunicji do granatników, których nie udało się nam sprzedać ostatnio do Jordanii. Sprzeciwili się temu ...Francuzi, którzy mieli w nich swoje komponenty.
Mam więc nadzieję, że to nieprzemyślane podejście się zmieni i że obserwowane obecnie zjawisko związane jest z brakiem doświadczenia nowej władzy, tym bardziej że mocno wskazuje się przecież na potrzebę wzmacniania małych i średnich przedsiębiorstw tego sektora.
Przy okazji 20. rocznicy powstania PIPnROK mówił Pan, że jej priorytety będą się zmieniać. Nacisk na eksport mieliście przenieść na działalność na rynku krajowym. Czy to się rzeczywiście dzieje?
Zmierza to właśnie w tym kierunku. Nie zapominamy bynajmniej o promocji eksportu sektora obronnego. Nie ma dziś instytucji, która by się tym zajmowała, staramy się więc robić to najlepiej jak potrafimy. Uaktywniliśmy się równolegle na rynku krajowym, przede wszystkim, żeby wzmocnić pozycje małych i średnich firm prywatnych sektora obronnego ze względu na ich znaczenie w łańcuchu dostaw. Działanie na rynku krajowym wymusił na nas też brak środków na promocję eksportu, które skończyły się w 2014 roku. Poprzedni rząd zabrał te pieniądze, a obecny na razie tego nie zmienił. Obecnie mówi się wprawdzie, że program promocji eksportu polskiego przemysłu obronnego ma być reaktywowany w przyszłym roku i zostanie na ten cel przeznaczonych 15 mln PLN, ale zobaczymy, czy tak rzeczywiście będzie. Z eksportem jest też inny problem. Chodzi o to, że nikt za decyzje eksportowe nie chce ponosić odpowiedzialności i wykonać odpowiednich, pozytywnych działań. Łatwiej jest po prostu zabronić.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu