W razie ewentualnej wojny upadek państw bałtyckich był postrzegany jako kwestia czasu, a decydujące starcie miało odbyć się dopiero później, na terenie Polski. Obecnie sytuacja ta ulega zmianie, w wyniku obaw, które pojawiły się po agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Doprowadziły one do podjęcia ambitnych inwestycji i zwiększenia obecności sił sojuszniczych na Litwie.
Sytuacja bezpieczeństwa Litwy w olbrzymim stopniu wynika z jej położenia geograficznego, a także przynależności do dwóch kluczowych organizacji międzynarodowych świata zachodniego – Unii Europejskiej i NATO. Największe pod względem ludności z państw bałtyckich, jako jedyne państwo członkowskie Sojuszu graniczy z dwóch przeciwległych stron z Rosją (227 km granicy) i jej sojusznikiem – Białorusią (680 km granicy). Będąc stosunkowo niewielkim powierzchniowo państwem (65 300 km²) nie ma odpowiedniej głębi strategicznej, aby móc skutecznie planować długotrwałą obronę w przypadku inwazji przeważających sił – odległość pomiędzy portem w Kłajpedzie, a najdalej wysuniętym punktem granicznym z Białorusią wynosi 400 km, a stolica państwa – Wilno – leży w odległości ok. 30 km od granicy z potencjalnym przeciwnikiem. Ową konstatację potwierdza również raport amerykańskiego think tanku RAND Corporation, którego autorzy, na podstawie przeprowadzonych gier wojennych, stwierdzają, iż państwa bałtyckie są w bardzo niekorzystnej sytuacji i NATO nie jest w stanie obronić ich terytoriów. Nie licząc północnej granicy ze znajdującą się w podobnie trudnym położeniu Łotwą, Litwa połączona jest z resztą NATO wyłącznie tzw. korytarzem suwalskim o łącznej szerokości 104 km, którego bezpieczeństwa strzegą zarówno siły polskie, jak i innych sojuszników z NATO.
Szczególne zagrożenie w sferze wojskowej prezentuje obwód kaliningradzki i zgromadzone tam siły rosyjskie. Wysoce zmilitaryzowana rosyjska enklawa stanowi część Zachodniego Okręgu Wojskowego i uważana jest między innymi za kluczową w zakresie realizacji zadań antydostępowych (A2/AD) na Bałtyku. Szacuje się, że na terenie obwodu stacjonuje ok. 25 000 rosyjskich żołnierzy, co stanowi liczbę większą aniżeli całe Litewskie Siły Zbrojne (Lietuvos ginkluotosios pajėgos), włączając w to siły ochotniczej samoobrony (łącznie ok. 20 000 ludzi). Rosyjskie wojska stacjonujące w obwodzie mają do dyspozycji najnowocześniejszy sprzęt wojskowy, m.in. rakietowy system obrony przeciwlotniczej S-400 (dwa dywizjony 183. Rakietowego Pułku Przeciwlotniczego z Gwardiejska); rakietowy system obrony wybrzeża K-300P/3K55 Bastion z naddźwiękowymi pociskami kierowanymi 3M55 okrętowego systemu P-800 Oniks (zasięg w wersji rosyjskiej do 600 km, znajduje się w wyposażeniu 25. Samodzielnego Nadbrzeżnego Pułku Rakietowego z miejscowości Donskoje); wyrzutnie operacyjnych rakiet balistycznych i pocisków manewrujących systemu Iskander-M o oficjalnym zasięgu do 500 km (152. Brygada Rakietowa z Czerniachowska); a także radar wczesnego ostrzegania przed balistycznym atakiem jądrowym Woronież-DM w miejscowości Pionierski. W obwodzie kaliningradzkim znajduje się także główna baza rosyjskiej Floty Bałtyckiej – Bałtyjsk, gdzie stacjonują m.in. niszczyciel rakietowy proj. 956, dwie fregaty rakietowe proj. 11540, cztery korwety proj. 20380, cztery małe okręty rakietowe proj. 12341 i dwie proj. 21631. Te ostatnie są uzbrojone m.in. w pociski manewrujące Kalibr o zasięgu do celów naziemnych ponad 2000 km. Jak z tego wynika obwód kaliningradzki jest, biorąc pod uwagę powierzchnię, jednym z najbardziej zmilitaryzowanych obszarów w Rosji, a w przypadku konfliktu zbrojnego wojsko i sprzęt tam rozlokowane są realnym zagrożeniem dla sąsiadów, żeglugi morskiej oraz ruchu powietrznego w promieniu setek kilometrów.
Republika Białorusi, będąca południowo-wschodnim sąsiadem Litwy, jest bliskim sojusznikiem Rosji i razem tworzą tzw. Państwo Związkowe Rosji i Białorusi, a także należy do zdominowanej przez Rosję Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Chociaż Białoruś jest niepodległym państwem, a prezydent Aleksandr Łukaszenka od lat stara się prowadzić możliwie zbalansowaną politykę pomiędzy Rosją i Zachodem, to w praktyce jest niemal zupełnie zależna od woli decydentów na Kremlu. Jak mówi przewodniczący Komisji Bezpieczeństwa i Obrony Sejmu Litwy Vytautas Bakas: […] w sensie politycznym Białoruś stara się znaleźć równowagę pomiędzy interesami Zachodu, Rosji, Chin oraz wolą reżimu do przetrwania. W sensie zarówno gospodarczym, jak i militarnym Białoruś jest zależna od Rosji. Naszym zadaniem jest podejmować wszystkie możliwe wysiłki, aby zachować z tym państwem dialog. Pod względem wojskowym, jak stwierdza Bakas: […] mając na uwadze rolę i zachowanie Białorusi podczas ćwiczenia Zapad, możemy wnioskować, że Białoruś jest w zasadzie rosyjskim poligonem. Siły Zbrojne Republiki Białorusi są de facto operacyjnie podporządkowane rosyjskiemu dowództwu. Egzemplifikacją tej sytuacji jest podpisana pod koniec 2017 r. rosyjsko-białoruska umowa, która daje Rosjanom możliwość rozlokowania na terytorium Białorusi wyposażenia wojskowego. Wielu litewskich oficjeli jest przekonanych, że w sytuacji kryzysu terytorium Białorusi może z tej racji zostać wykorzystane przez Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej do inwazji na Litwę, nawet w sytuacji oficjalnego ogłoszenia neutralności przez rząd w Mińsku.
Pomimo wejścia w 2004 r. do NATO przez całą pierwszą i większą część drugiej dekady XXI wieku władze Litwy nie traktowały obronności w sposób priorytetowy, a kolejne budżety obronne nie osiągały zalecanych przez NATO 2% PKB i oscylowały zwykle bliżej połowy tego limitu. Na taką sytuację składały się problemy gospodarcze kraju, które wystąpiły szczególnie boleśnie jako pokłosie światowego kryzysu gospodarczego z lat 2008–2009, ale także ogólna tendencja w państwach europejskich, które w coraz większym stopniu szukały oszczędności w sferze obronności. Sytuacja nie zmieniła się nawet po wojnie w Osetii Południowej w 2008 r., która była dowodem na nieobliczalność stron konfliktów w przestrzeni postsowieckiej. W Wilnie przyjęto ją z wielkimi obawami. Nasze siły zbrojne muszą być przygotowane na najgorszy scenariusz – wojnę na pełna skalę. W takim przypadku musimy być gotowi na samodzielne, różnego rodzaju operacje. Decyzje polityczne w Europie i NATO mogą zająć dni albo nawet tygodnie i musimy się z tym liczyć. Musimy być gotowi do początkowo samodzielnego udziału w konflikcie zbrojnym. Potem mogą wystąpić różne scenariusze, związane m.in. z zachowaniem się NATO. Oczywiście ważne jest, że mamy na naszym terytorium grupę batalionową NATO – mówi generał broni Jonas Vytautas Žukas, obecny Szef Obrony Republiki Litwy. Tego typu zagrożenia [ze strony Rosji – przyp. aut.] braliśmy pod uwagę znacznie wcześniej niż miał miejsce atak na Ukrainę. Już agresja na Gruzję w 2008 r. była pierwszym dobitnym sygnałem, że trzeba inwestować w obronę własnego terytorium – stwierdza.
Wspieramy rozwój i reformowanie się NATO. Dywidenda pokoju zaszła za daleko w niektórych krajach sojuszniczych. Struktura i poziomy gotowości w siłach zbrojnych wielu państw zostały znacznie zredukowane. Dlatego na szczycie NATO w Brukseli w lipcu 2018 r. ustalono NATO Readiness Initiative. To tzw. plan 4×30, czyli że w razie zagrożenia będzie w stanie wystawić w krótkim czasie 30 batalionów, 30 eskadr bojowych i 30 okrętów w ciągu 30 dni od wystąpienia zagrożenia. Z kolei my zakładamy, że Rosja może wystawić w naszym regionie około 50 batalionowych grup bojowych w ciągu tygodnia, to jest ok. 6 dywizji. Obecność NATO w regionie jest więc znacząco mniejsza niż rosyjska. Zatem patrząc na naszą liczebność, sprzęt, gotowość do eskalacji, szybkość ewentualnego rozwinięcia sił i podejmowania decyzji, a także wiele innych aspektów – NATO jest nadal w gorszej sytuacji. Żeby odstraszać musimy zmienić ten balans sił. Dlatego reforma NATO jest bardzo ważna – dodaje z kolei Robertas Šapronas, dyrektor polityki obronnej w litewskim Ministerstwie Obrony Narodowej.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu