Największy wojskowy program lotniczy na świecie, pomimo nabierania rozpędu, cały czas notuje różnego rodzaju krytyczne oceny związane z dotychczasowym przebiegiem i opóźnieniami. Te ostatnie pokazują przy tym, jakim wysiłkiem dla całej gospodarki oraz zamawiającego jest obecnie budowa i wdrożenie do służby zaawansowanego systemu uzbrojenia.
Pomimo ogłoszenia wstępnej gotowości operacyjnej przez pierwsze eskadry US Air Force oraz US Marine Corps, a także dyslokacji maszyn poza granicami Stanów Zjednoczonych, sytuacja w ramach programu jest daleka od ideału. 18 września Departament Obrony Stanów Zjednoczonych przyznał, że samoloty reprezentujące standard Block 2 i Block 3i nie są zdolne do działań bojowych. Jak zostało to dosłownie skomentowane: w realnej sytuacji bojowej każdy pilot latający samolotem wariantu Block 2B powinien omijać rejon walk i dysponować wsparciem w postaci innych maszyn bojowych. Co więcej, szacowane koszty ich przebudowy/modernizacji do wersji Block 3F/4 wyniosą setki milionów dolarów – problem dotyczy bowiem 108 egzemplarzy US Air Force oraz części dostarczonych F-35B i F-35C. Ich produkcja w czasie fazy badawczo-rozwojowej [chodzi o tzw. fazę EMD, między tzw. milestone B a milestone C, w której produkcja seryjna dopiero co powstającego sprzętu, nawet serii LRIP jest nielegalna; dla F-35 uczyniono wyjątek, stąd tzw. concurrency – produkcja w trakcie wciąż trwających prac rozwojowych; formalnie i technicznie dotąd produkowane F-35 kolejnych serii LRIP są przez to prototypami, a nie egzemplarzami (mało)seryjnymi, – red.] spowodowała, że w stosunku do płatowców dostarczanych w tym roku, różnią się ze względu na wprowadzenie ok. 200 różnorodnych modyfikacji. Część z nich nie dotyczy oprogramowania, które byłoby „proste” do modyfikacji, a zmian strukturalnych, wymagających zwrotu maszyny do producenta w celu przebudowy.
Powodem tego kroku była decyzja Departamentu Obrony, zakładająca przyspieszenie programu i szybszą modernizację US Air Force (concurrency). Jednocześnie może to także tłumaczyć tak niewielkie zakupy US Navy. Oczekując na koniec fazy badawczo-rozwojowej, a także mając dużą liczbę względnie nowych F/A-18E/F Super Hornet, US Navy mogła pozwolić sobie na zakup jedynie 28 F-35C.
Obecnie otwartym pozostaje pytanie, co stanie się z tymi maszynami – amerykańscy analitycy wskazują na trzy możliwości: kosztowną przebudowę do aktualnego standardu Block 3F i dalszą eksploatację w jednostkach szkolnych i liniowych, wykorzystanie wyłącznie do szkolenia (co może być związane z późniejszym przeszkoleniem pilotów przesiadających się na nowsze F-35) lub przedwczesne wycofanie i oferowanie potencjalnym klientom eksportowym w ramach tzw. „szybkiej ścieżki” z zasobów Departamentu Obrony z opcjonalną (na koszt klienta) przebudową do nowszego standardu. Oczywiście opcja trzecia byłaby na rękę dla Pentagonu i Lockheed Martina, który otrzymałby zlecenie na produkcję nowych płatowców dla głównego klienta programu.
Nie jest to jedyny problem. Pomimo rosnących dostaw maszyn seryjnych, opóźnienia dotyczą rozbudowy infrastruktury i zasobów magazynowych. Według raportu federalnego z 22 października, opóźnienie w powyższej kwestii sięga sześciu lat w stosunku do zakładanego harmonogramu – średni czas usunięcia awarii wynosi obecnie 172 dni, czyli dwukrotnie więcej od zakładanego. W okresie styczeń–sierpień br. 22% samolotów należących do Departamentu Obrony była uziemiona ze względu na brak części zamiennych. W opinii GAO (amerykański odpowiednik NIK), nie zakup ponad 2500 F-35, a właśnie utrzymanie odpowiedniego poziomu wsparcia ich eksploatacji będzie największym wyzwaniem dla Departamentu Obrony – przez okres zakładanej służby, 60 lat, może to kosztować 1,1 bln USD.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu