W okresie II Rzeczypospolitej dla Marynarki Wojennej ważne były dwie daty w kalendarzu. Pierwszą był 10 lutego, czyli dzień w którym gen. Józef Haller dokonał w Pucku symbolicznych zaślubin Polski z morzem oraz 28 listopada, a więc dzień wydania przez Tymczasowego Naczelnika Państwa dekretu o powstaniu „Marynarki Polskiej”. Obie daty komunistom nie pasowały ze względu na przedwojenny rodowód. Przy otwartym negowaniu dokonań burżuazyjnej Polski, które przecież doprowadziły do klęski we wrześniu 1939 r., nie można było jednocześnie obchodzić tych samych świąt. Zdecydowano się więc na stworzenie własnego.
Nim do tego doszło, w latach 40. próbowano na Wybrzeżu świętować rocznice wyzwolenia Trójmiasta z rąk hitlerowców. Nie było to łatwe, bowiem Gdańsk i Gdynię wyzwolono w odstępie tygodnia (30 marca i 5 kwietnia). Do tego, gdy pojawiały się pomysły świętowania na Pomorzu Zachodnim, w grę wchodziły jeszcze inne daty. Dlatego też pierwsze sześć lat po zakończeniu wojny Marynarka Wojenna swojego święta nie miała. Okazje do zaprezentowania się były w tym czasie nieliczne. 1 lipca 1945 r. w Gdańsku odbyła się defilada wojskowa, której później przyczepiono nawet łatkę pierwszych po wojnie obchodów Święta Morza. Najważniejszymi gośćmi tego dnia byli – Prezydent Krajowej Rady Narodowej Bolesław Bierut i Naczelny Dowódca WP, marsz. Polski Michał Rola-Żymierski. Według zachowanych relacji, wśród ruin śródmieścia w Gdańsku przedefilowały przede wszystkim pododdziały piechoty i broni pancernej. Jedynym morskim akcentem był przemarsz kompanii z 1. Samodzielnego Morskiego Batalionu Zapasowego.
Niecały rok później, na początku kwietnia 1946, do Szczecina i Świnoujścia wszedł dywizjon trałowców. Razem z Rolą-Żymierskim uroczyście świętowano pierwszą rocznicę „powrotu starych ziem piastowskich do macierzy”. I to był w zasadzie koniec świętowania w tamtej dekadzie, choć – jak wspomniano – obchodzono rocznice wyzwolenia Gdyni i Gdańska.
Końcówka 1949 r. i początek nowej dekady, to w całym wojsku, również na Wybrzeżu, okres szczytowej sowietyzacji, przy jednoczesnym odrzuceniu wszystkiego co nie miało związku z budową socjalizmu i walką z imperializmem. Masowe aresztowania lub „tylko” wyrzucanie do cywila żołnierzy o przedwojennym rodowodzie i obsadzanie stanowisk przebieranymi w polskie mundury towarzyszami ze Wschodu zmieniło oblicze naszej armii. Wraz z nową kadrą dowódczą zmieniało się wszystko, nie mogło też zabraknąć ingerencji w historię.
Nowe święto, wspomniany na początku Dzień Marynarki Wojennej, usankcjonował rozkaz ministra obrony narodowej (dalej – ON) marsz. Konstantego Rokossowskiego nr 19/MON podpisany 8 maja 1951 r. Można w nim przeczytać, że Dzień Marynarki Wojennej to okazja do powrotu do polskich tradycji morskich z okresu walk z Krzyżakami, w tym zwycięstwa w Zatoce Świeżej (czyli na Zalewie Wiślanym), do tradycji floty z czasów Zygmunta II Augusta i Władysława IV, walk ze Szwedami i zwycięstwa w bitwie pod Oliwą. I ani słowa o powstaniu morskiego rodzaju sił zbrojnych w 1918 r., czy walkach podczas II wojny światowej.
Jeszcze dalej poszedł szef Głównego Zarządu Polityczno-Wychowawczego WP, gen. bryg. Marian Naszkowski w swoim zarządzeniu 054/Polit. z 12 czerwca 1951 r. Nakazał on bowiem obchodzić Dzień Marynarki Wojennej uroczyście w całym Wojsku Polskim. Jego celebrowanie miało przyczynić się do pogłębiania gorącej i serdecznej przyjaźni z ZSRR, dzięki bohaterskiej Armii Czerwonej bowiem wyzwolono polskie porty, uzyskano szeroki dostęp do Bałtyku oraz powstała „Ludowa Marynarka Wojenna”.
Dzień Marynarki Wojennej w zamyśle jego pomysłodawców był kolejnym elementem wymazywania z historii tradycji przedwojennych i czynów z okresu dopiero co przecież zakończonej wojny. Morski rodzaj sił zbrojnych dla ówczesnego kierownictwa MON miał pod tym względem jedną, ale jakże niebagatelną wadę. Nie miał szlaku bojowego u boku Armii Czerwonej. Samodzielny Morski Batalion Zapasowy był jedynym marynarskim akcentem, ale zbyt słabym, aby opierać na nim całe morskie tradycje. Do tego cztery największe ówczesne okręty, a mianowicie niszczyciel ORP Błyskawica i okręty podwodne OORP Sęp, Ryś i Żbik były pływającymi świadectwami historii, o której postanowiono zapomnieć.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu