Od ponad 30 lat ETC-PZL Aerospace Industries Sp. z o.o. projektuje i buduje symulatory i urządzenia szkoleniowe oraz specjalistyczne oprogramowanie dla wojska i służb porządku publicznego na całym świecie. Spółka zajmuje się także modernizacją i serwisem symulatorów i baz danych. O początkach działalności, dniu dzisiejszym oraz wyzwaniach stojących przed ETC-PZL Aerospace Industries z Prezesem Zarządu, Robertem Borochem i Członkiem Zarządu, Romanem Rucińskim rozmawia Jerzy Gruszczyński.
Wasze rozwiązania pozwalają znakomicie poprawić jakość szkolenia oraz rozszerzyć jego zakres o dodatkowe możliwości. Stwarzają realistyczne środowisko pracy i możliwość uczenia się na błędach, eliminując przy tym zagrożenia dla człowieka. Umożliwiają lepsze przygotowanie pilotów do pracy, wpływając jednocześnie na obniżenie ryzyka i kosztów związanych z procesem szkoleniowym. Pracujecie nad unikatowymi projektami. Jak to wszystko się zaczęło?
Roman Ruciński: Firma zaistniała w 1987 r. jako Zakład Innowacyjno-Wdrożeniowy Systemów Symulacyjnych i Elektronicznych WSK PZL Warszawa-Okęcie, który został stworzony do zaprojektowania kompleksowego symulatora lotu dla samolotu szkolno-bojowego I-22 Iryda. W 1991 r. firma przestała być zakładem innowacyjno-wdrożeniowym, powstała samodzielna firma Aerospace Industries Ltd. Od 2001 r. firma działa w strukturach korporacji ETC z Filadelfii w Stanach Zjednoczonych. W 1992 r. w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej (WIML) zainstalowano symulator samolotu I-22 Iryda. W 1997 r. urządzenie zostało zmodernizowane poprzez zainstalowanie aparatury medycznej do pomiaru parametrów fizjologicznych oraz zmieniono charakterystyki lotne symulowanego samolotu, tak aby przypominały TS-11 Iskra, a nie I-22 Iryda. Dzięki temu stało się nowoczesnym narzędziem do selekcji kandydatów na pilotów wojskowych.
Następnie przyszła kolej na kompleksowe symulatory lotu samolotów szkolno-treningowych TS-11 Iskra, PZL-130TB-I Orlik i PZL-130TC-II Orlik. Ponadto w firmie opracowano symulatory samolotu bojowego Su-22M4, śmigłowca wsparcia pola walki W-3W Sokół oraz samolotu transportowego M-28 Bryza. Powstał także symulator katapultowania samolotu TS-11 Iskra. Istotne przy tym było, że symulator ten mógł być wyposażony w kabinę innego samolotu, dzięki temu stworzyliśmy następnie symulator katapultowania samolotu bojowego F-16 Jastrząb. W naszej ofercie jest również urządzenie do treningu zjawisk związanych z dezorientacją przestrzenną Gyro-IPT.
Można więc powiedzieć, że wasza współpraca z Siłami Zbrojnymi RP datuje się od samego początku istnienia firmy?
Robert Boroch: Tak, jest to współpraca ciągła, symulatory firmy były bowiem i są używane przez Wojsko Polskie. Ponadto współpracujemy z Policją, dla której zrobiliśmy symulator badawczo-szkoleniowy dla kierowców, symulator do szkolenia dowódców policyjnych i inne. Są to dwaj nasi główni klienci. Poza tym eksportujemy nasze produkty i usługi do wielu państw na całym świecie, wśród których wymienić możemy: Algierię, Indie, Katar, Malezję, Republikę Korei, Turcję, Stany Zjednoczone, Zjednoczone Emiraty Arabskie i inne.
Istotne jest też to, że część naszej działalności była poświęcona na wytwarzanie urządzeń nietypowych, które były używane jako urządzenia badawcze albo urządzenia, które służyły do treningów odbiegających od standardowych sytuacji. Jesteśmy firmą inżynierską z ogromnym know-how oraz dużym dorobkiem technologicznym i badawczym. Ogromną zaletą ETC-PZL jest zespół kształcony na tych pionierskich projektach, przez bardzo wiele lat w firmie. To zespół wyjątkowo doświadczony, zdolny podjąć się najbardziej nowatorskich zadań z zakresu symulacji i systemów szkoleniowych, których klienci mogą oczekiwać w przyszłości.
Nad czym obecnie pracujecie?
Roman Ruciński: Pracujemy nad kilkoma tematami, w tym nad symulatorem do treningu katapultowania dla klienta zagranicznego. Jesteśmy jedną z dwóch firm na świecie, które robią tego typu urządzenia. Pracujemy również nad symulatorem, który wykracza poza typowy standard. Robimy symulator śmigłowca wielozadaniowego S-70i Black Hawk w wersji wykorzystywanej przez Policję, ale nie jest to tylko symulator do treningu pilotów, jest to bowiem również symulator, który pozwala na trening współpracy pomiędzy pilotami a dowódcą (instruktorem pokładowym) antyterrorystów znajdujących się w przedziale ładunkowym. To rozwiązanie ma służyć zarówno do treningu współpracy jak i treningu fizycznego antyterrorystów w wykonywaniu desantu z pokładu śmigłowca.
Obecnie trening tego typu przeprowadza się wykorzystując rzeczywisty śmigłowiec S-70i Black Hawk, co pociąga za sobą duże koszty, a z drugiej strony – zajmuje sprzęt, który jest potrzebny do wykonania innych zadań. Jest to bardzo ważne, ponieważ zadań dla Policji nie brakuje, a sprzętu jest mało i do tego zużywa się jego resurs. Nie należy również zapominać o konieczności przeprowadzania prac okresowych związanych z serwisowaniem. W sumie powoduje to, że liczba godzin przeznaczonych na trening jest mniejsza niż powinna być, co w istotnym stopniu zmniejsza bezpieczeństwo prowadzonych działań.
Wykonywany zintegrowany symulator śmigłowca S-70i Black Hawk pozwoli na przeprowadzanie szerokiego spektrum szkoleń, w tym w zadaniach o dużym stopniu skomplikowania i na krawędzi bezpieczeństwa. Z badań codziennej praktyki wynika, że trening na konkretnym urządzeniu jest ważny, ale nie mniej ważny jest trening współpracy pomiędzy poszczególnymi komponentami i tu chcemy pójść zdecydowanie szerzej i dalej. Mianowicie, chcemy stworzyć symulator do szkolenia taktycznego, a nie tylko opanowania jednego elementu. Wymiana informacji pomiędzy poszczególnymi udziałowcami takiego szkolenia jest bardzo istotna i decyduje o powodzeniu misji. W wielu wypadkach realne szkolenie taktyczne jest bardzo kosztowne i ma liczne ograniczenia związane ze wskazówkami bezpieczeństwa. Tymczasem w szkoleniu symulatorowym możemy robić rzeczy, których normalnie zrobić się nie da.
Zaawansowanie projektu na obecnym etapie jest już bardzo duże i wynosi około 80 procent. Wszystkie problemy technologiczne, konstrukcyjne oraz programistyczne zostały pomyślnie rozwiązane. W tym zakresie nie ma żadnego ryzyka, a projekt wymaga wyłącznie dofinansowania i wydłużenia czasu realizacji zgodnego z wcześniejszymi wnioskami.
Które swoje osiągnięcie uważacie za wzorcowe, które dało wam najwięcej satysfakcji?
Robert Boroch: Odpowiedź nie jest łatwa, ponieważ w praktyce każde wykonane przez nas zadanie było na swój sposób wyjątkowe. Wiele z naszych projektów powstaje dosłownie w jednym na świecie egzemplarzu. Tworzenie unikatowych rozwiązań wymaga innowacyjnego podejścia. Można powiedzieć, że my tworzyliśmy prawdziwie innowacyjne rozwiązania dla klientów na długo zanim określenie „innowacje” stało się popularne.
Ważnym projektem była na przykład modernizacja kompleksowego symulatora lotu śmigłowca W-3W (W-3WA) Sokół, który wyposażono m.in. w układ prezentacji sytuacji zewnętrznej pozwalający na użytkowanie rzeczywistych gogli noktowizyjnych (NVG), przebudowano kabinę pilotów wraz z dostosowaniem do użycia NVG oraz zainstalowano dodatkowe stanowisko treningowe do szkolenia z żołnierzami wojsk aeromobilnych w zakresie współpracy w naprowadzaniu śmigłowca do lądowania w terenie przygodnym. Natomiast o unikatowości symulatora lotu samolotu PZL-130TC-II Orlik świadczy wyposażenie w dodatkowe stanowisko instruktora pozwalające na lot w formacji, w tym możliwość szkolenia w lotach w ciasnych szykach oraz wykonywania akrobacji zespołowej.
Z kolei symulator lotu samolotu M-28 Bryza, w odpowiedzi na indywidualne wymagania klienta, został zaprojektowany w taki sposób, aby spełniał jednocześnie cywilne wymagania FSTD(A) poziom C, jak również specyficzne wymagania użytkownika wojskowego. Symulator wyposażony jest w wymienne kabiny dwóch wersji samolotu M-28 Bryza: z awioniką Gold Crown marki Honeywell – Bendix King oraz cyfrową awioniką (glass cockpit) marki Rockwell Collins. System wizualizacji zastosowany w symulatorze umożliwia prowadzenie ćwiczeń z wykorzystaniem gogli noktowizyjnych, co stwarza szerokie możliwości szkoleniowe.
Roman Ruciński: Chciałbym tu zwrócić jeszcze uwagę na symulator katapultowania samolotu szkolno-treningowego M-346 Bielik. Jakość odwzorowania samolotu była tak dobra, że w pierwszym okresie szkolenia (kiedy kompleksowy symulator lotu M-346 Bielik nie był jeszcze gotowy), symulator katapultowania był wykorzystywany jako symulator do szkolenia pilotów zanim usiedli oni za sterami prawdziwego samolotu (model lotu samolotu dostarczyła w tym wypadku firma Leonardo).
W ostatnim czasie Polska mocno inwestuje we wzmocnienie potencjału obronnego i swoje bezpieczeństwo, co ma związek z rosyjską agresją na Ukrainę. Rosną zagrożenia, trzeba intensyfikować szkolenie. Czy firma w jakiś sposób to odczuwa?
Robert Boroch: Sytuacja jest skomplikowana. W ostatnim czasie MON podpisało szereg umów na zakup uzbrojenia i sprzętu dla Sił Zbrojnych RP w innych państwach, bez kompensacyjnych umów offsetowych. Z tego powodu Polska stała się zakładnikiem dostaw zewnętrznych, a polskie firmy w coraz mniejszym stopniu są współautorami i współwytwórcami oraz podmiotami wspierającymi użytkowanie tego co jest przez Wojsko Polskie wykorzystywane. Tymczasem zapewnienie wsparcia eksploatacyjnego i szkoleniowego jest zawsze trudniejsze do zrealizowania, gdy robi to partner zagraniczny, niż gdy robi to firma polska na miejscu. Jednocześnie należy pamiętać, że koszty eksploatacji, to nie mniej niż dwie trzecie kosztów cyklu życiowego produktu, musimy więc w maksymalnym stopniu używać potencjału polskiego przemysłu obronnego do utrzymania wysokiej gotowości do działania operacyjnego przez Siły Zbrojne RP, a nie liczyć tylko wyłącznie na zakupy zagraniczne. Ograniczone możliwości finansowe MON powodują, że tym bardziej kierunek ten powinien być realizowany.
Tak naprawdę symulator powinno się pozyskiwać w pierwszej kolejności, żeby wszystko można było wcześniej sprawdzić oraz dobrze przygotować pilota. U nas często symulator jest dostępny dopiero po latach, co jest błędem (dobrze to widać na przykładzie problemów występujących w Policji ze śmigłowcami S-70i Black Hawk). Inna sprawa, to modernizacja symulatora w trakcie użytkowania. Na początku jest dobrze, ale potem nadchodzi czas unowocześnienia, ulepszenia sprzętu. Wówczas często nie myśli się o równoległym odnowieniu symulatora, w celu uzyskania zgodności z wprowadzonymi zmianami, żeby piloci nie nabierali złych nawyków. Tak również nie powinno być. Powinno to być wręcz zagwarantowane odpowiednimi przepisami.
Ponadto zdarza się, że firmy zagraniczne nie zawsze przeprowadzają obsługę symulatorów z przyczyn finansowych. Z tego powodu na wiele symulatorów w Polsce nie ma umów serwisowych, a to oznacza problemy. Dlatego chciałbym w tym miejscu podkreślić, że symulatory spod znaku ETC-PZL Aerospace Industries to jedyne – nie waham się użyć takiego określenia – dobrze zadbane symulatory wojskowe w Polsce.
Jesteśmy w pełni gotowi wspierać Siły Zbrojne RP w tych wyjątkowych czasach. Niedawno po raz kolejny przeszliśmy pozytywnie audyty systemu zarządzania w zakresie AQAP 2110, AQAP 2210 oraz WSK. Wszystkie certyfikaty potwierdzają naszą zdolność do realizacji umów wojskowych w obszarze projektowania i wytwarzania symulatorów. Jako jedna z niewielu firm w Polsce możemy obsługiwać kontrakty wojskowe w zakresie tworzenia, powielania, dostaw i utrzymywania oprogramowania.
Jak widzicie wykorzystanie symulatorów w szkoleniu wojskowym?
Robert Boroch: Wykorzystanie symulatorów w procesach szkoleniowych jest kluczowe z punktu widzenia budowania potencjału sił zbrojnych. Prowadzenie treningu w warunkach rzeczywistych jest bardzo kosztowne i podlega wielu ograniczeniom. To przede wszystkim trudność w dostępie do poligonu, ograniczone możliwości trenowania z wykorzystaniem amunicji, brak możliwości trenowania awarii na realnym sprzęcie czy konieczność ograniczania czasu szkolenia żołnierza ze względu na zużycie. Nasze rozwiązania pozwalają znacząco zwiększyć jakość szkolenia oraz rozszerzyć jego zakres o dodatkowe możliwości. W efekcie możliwe jest zwiększenie potencjału sił zbrojnych poprzez lepsze przygotowanie żołnierzy do służby, jak również obniżenie ryzyka i sumarycznych kosztów.
Roman Ruciński: Jesteśmy przekonani, że znaczenie symulacji w szkoleniu wojskowym będzie rosło. NATO już od kilkudziesięciu lat wykorzystuje symulatory do szkolenia i testowania personelu wojskowego i sprzętu. Ostatnio coraz częściej powraca temat modernizacji zdolności symulacyjnych, czyli usprawnienia wykorzystania symulatorów, jakimi dysponują państwa członkowskie. Dowódcy NATO odpowiedzialni za szkolenie kadr mówią wprost, że „symulatory są niezbędnymi narzędziami w przemyśle obronnym”. To nie jest kwestia „czy”, ale „jak” wykorzystać w pełni potencjał szkoleń symulatorowych. Mówi się o standaryzacji symulatorów w całym przemyśle obronnym, co pozwoli na bardziej efektywne szkolenia oraz lepszą współpracę między różnymi wojskami, a także zwiększeniu inwestycji w symulatory, które trzeba traktować jako niezbędny element nowo zamawianego sprzętu czy wdrażanych technologii.
Podobne z tej kategorii:
Podobne słowa kluczowe:
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu