Centralne Biuro Konstrukcyjne Techniki Morskiej „Rubin” z Sankt Petersburga opublikowało informację o projekcie nowego, przeznaczonego na eksport patrolowca. Jest to konstrukcja nietypowa zarówna dla projektantów, jak i dla tej klasy okrętów.
Sprawa jest ciekawa podwójnie. „Rubin” to przede wszystkim ośrodek projektowania okrętów podwodnych z napędem jądrowym i konwencjonalnym, w tym strategicznych nosicieli pocisków balistycznych. Powstały tu między innymi największe w dziejach jednostki projektu 941 Akuła (szerzej znane pod NATO-wskim oznaczeniem Typhoon) czy bardzo udane konwencjonalne Warszawianki projektów 877 i 636, produkowane seryjnie do dziś. Poza tym patrolowiec ten ma zdolność do zanurzania się i jest w istocie hybrydą okrętu nawodnego z jednostką podwodną.
„Rubin” przygotował Strażnika jako ofertę dla odbiorców zagranicznych. Wybór ten był skutkiem analizy, według której ceny morskich okrętów patrolowych na rynkach światowych są niskie, co czyni je atrakcyjnymi dla mniej zamożnych klientów. Mają one przy tym potencjał wystarczający do wykonywania zadań dozoru wyłącznej strefy ekonomicznej, ochrony rybołówstwa, przeciwdziałania przemytowi i innym przestępstwom gospodarczym. Jednostkę tej klasy można też z powodzeniem wykorzystać do poszukiwania i ratownictwa, czy hydrografii i tym podobnych zadań. W celach marketingowych projekt określany jest jako BOSS (dosł. szef; akronim od Border and Offshore Submersible Sentry, pol. zanurzalny strażnik granicy i wybrzeża).
Wyposażenie Strażnika zostało skompletowane wariantowo w oparciu o sprzęt komercyjny produkowany z przeznaczeniem do statków i samolotów, dostępny „z półki”. Zdolność zanurzenia daje patrolowcowi dwie korzyści: możliwość prowadzenia skrytej obserwacji intruzów (i skutecznego ich przechwytywania) oraz ucieczki przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi bez przerywania patrolowania. Zanurzalną jednostkę można w pewnym zakresie wykorzystywać jak klasyczny okręt podwodny. Ponadto zdolność do eksploracji szelfu będzie w przypadku Strażnika większa niż zwykłej jednostki nawodnej. Dla niektórych flot Strażnik może posłużyć również jako niedrogie narzędzie szkoleniowe dla załóg i przygotowania infrastruktury „normalnych” okrętów podwodnych, planowanych do zakupu w bliskiej przyszłości.
Projektanci „Rubina” uderzają też w sentymentalne tony, wskazując że jednostka wyglądem przypomina najliczniejsze sowieckie konwencjonalne okręty podwodne projektu 613 (NATO: Whiskey), zaprojektowane w tym biurze, które służyły też pod licznymi obcymi banderami. Zbliżone są również wymiary i wyporność: 60-70 m długości i około 1000 ton, zależnie od wybranej konfiguracji. Załogę tworzyć mają 42 osoby, w tym grupa abordażowa.
Na życzenie klienta okręt może otrzymać uzbrojenie torpedowe, lekkie uniwersalne pociski kierowane i stanowiska artyleryjskie małego kalibru. Przewidziano możliwość transportu łodzi dla grupy abordażowej, a także bezzałogowego statku powietrznego o czasie lotu 2-3 godzin, mogącego startować do misji bez konieczności wychodzenia członków załogi na pokład otwarty. Trudno powiedzieć, czy ta nader awangardowa oferta znajdzie klientów, ale zapewne przekonanie do niej nie będzie łatwą sprawą.
Na koniec warto przypomnieć, że koncepcja zanurzalnego okrętu nie jest u Rosjan nowa. W latach 50. XX wieku pracowano nad hybrydą kutra rakietowego z okrętem podwodnym.
Pomysłodawcą projektu 1231 Dielfin małego zanurzalnego okrętu rakietowego był ponoć sam sekretarz generalny KC KPZS Nikita Chruszczow. Jednostkę konstruowało biuro CKB-19 z Leningradu (dziś CMKB „Ałmaz”) i miał on kilka wariantów, w tym wersję z podwodnymi płatami w układzie półwodolotu. Zależnie od wariantu przewidywano uzbrojenie w dwa do czterech przeciwokrętowych pocisków kierowanych P-25. Jednostka miała poruszać się szybko na powierzchni i zanurzać w celu uniknięcia kontrataku lub skrytego podejścia w rejon odpalenia rakiet. Ten awangardowy pomysł nie został zrealizowany.
Podobne z tej kategorii:
Podobne słowa kluczowe:
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu