Sytuacja polityczna na początku I wojny światowej wymusiła przerzucenie głównych sił morskich Zjednoczonego Królestwa na północ Wysp. Za miejsce stacjonowania okrętów obrano Scapa Flow na Orkadach. Powstałym tam siłom nadano nazwę Grand Fleet. Szybko dostosowano je do pełnienia roli bazy floty wojennej, m.in. poprzez stworzenie barier podwodnych, w postaci przegród i sieci oraz specjalnie zatopionych jednostek.
9 lipca 1917 r., na wodach Scapa Flow doszło do brzemiennej w skutkach katastrofy. Zakotwiczony tam pancernik Vanguard zatonął w wyniku eksplozji wewnętrznej. Zginęło wówczas ponad 800 członków załogi, tylko dwóch ocalało. Jednak archipelag Orkadów kojarzony jest bardziej z innym wydarzeniem, które nastąpiło rok po zakończeniu działań wojennych i dotyczącym kajzerowskiej Hochseeflotte. Wówczas to, stacjonujące tam już od kilku miesięcy jednostki, 21 czerwca 1919 r. z rozkazu kadm. Ludwiga von Reutera, zostały samozatopione przez znajdujące się na ich pokładach niemieckie załogi. Na skutek tego, na dno poszły 52 okręty, w tym najwięcej, bo aż 32, niszczycieli. Kilka jednostek udało się Brytyjczykom odholować na mielizny i tym sposobem ocalić. Wszystkie zatopione okręty, w myśl postanowień traktatu wersalskiego przypadły Wielkiej Brytanii. Zakończenie działań wojennych pociągnęło za sobą też znaczne ograniczenie obecności i częściowe wycofanie głównych sił morskich Korony ze Scapa Flow.
Niedługo po samozatopieniu trzonu niemieckiej floty nawodnej, rozpoczęto operacje podniesienia z dna wraków. Brytyjskie władze zainteresowały się tylko kilkoma okrętami. Prawa do wydobycia większości postanowiły odsprzedać prywatnym kontrahentom. Pierwsza udana operacja zakończyła się już w 1922 r., dotyczyła ona niszczyciela G 89 i zorganizowana została przez Jacka Moara powiązanego z konsorcjum Stromness Wrecking Company. Jednak prym w pozyskiwaniu metalu spod wody wiodła firma Cox & Danks Ltd., która odpowiadała za wydobycie aż 32 jednostek. Operacje podnoszenia wraków z dna trwały do końca lat 30. XX w.
Tymczasem sytuacja polityczna i militarna w Europie na początku II wojny światowej, skłoniła Brytyjczyków do ponownego wybrania Scapa Flow jako bazy floty. Zaraz na początku konfliktu siły niemieckie przypuściły atak na kotwicowisko. 14 października 1939 r. okręt podwodny U 47 zatopił kotwiczący tam pancernik Royal Oak, na skutek czego zginęło 834 osób (według najnowszych badań, wcześniej podawano liczbę 833 ofiar). Na postawionych minach uszkodzone zostały dwie kolejne brytyjskie jednostki. Natomiast, kilka dni później nastąpił atak lotniczy Luftwaffe, który przyniósł znacznie mniejsze straty – uszkodzony został zdeklasowany pancernik Iron Duke. Niemiecki rajd na Scapa Flow skutkował znacznym wzmocnieniem ochrony bazy. To wówczas rozpoczęto budowę tzw. barier Churchilla – grobli blokujących wschodnie cieśniny (w pełni ukończone wraz z zakończeniem wojny). Wojsko wróciło do Scapa Flow w 1940 r., ale już w 1944 zaczęto przenoszenie części sił, które ostatecznie wycofano w II połowie lat 50. XX w.
Po wojnie powrócono do możliwości złomowania zatopionych tam wraków, również tych zatopionych w celu stworzenia sztucznych barier podwodnych. Rozważano także podniesienie Royal Oaka, jednak po licznych protestach wycofano się z tego pomysłu.
W wyniku tych oraz wcześniejszych działań podniesiono z dna większość z 52 niemieckich okrętów zatopionych w 1919 r. „Ocalało” w toni wodnej jedynie 7 – krążowniki Dresden, Cöln, Brummer i Karlsruhe oraz okręty liniowe König, Kronprinz Wilhelm i Markgraf. Na niektórych z nich widoczne są próby rozpoczęcia operacji podniesienia, które jednak zarzucono. Wraki te uratowała głębokość i olbrzymie koszty,
a poprzez to nieopłacalność ich złomowania. Dzisiaj dozwolone jest nurkowanie na nich w celach rekreacyjnych, po uzyskaniu pozwolenia od władz portowych. Odwiedzić można również pozostawione luźne fragmenty pancernika Bayern i krążownika liniowego Seydlitz, których złomowanie przebiegło pomyślnie jeszcze przed II wojną światową.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu