Od zakończenia II wojny światowej sposób, w jaki zorganizowano ewakuację najbardziej znanych zbrodniarzy z najbliższego kręgu Adolfa Hitlera, Heinricha Himmlera, Hermanna Göringa i innych przywódców Niemiec, których potem przez dziesiątki lat z ogromnym poświęceniem i determinacją poszukiwali tzw. łowcy nazistów, były tematem niezliczonych artykułów, książek oraz filmów dokumentalnych i fabularnych. Dzięki pracy historyków i dziennikarzy śledczych nasza wiedza na temat ewakuacji (szlaków przerzutowych), środków technicznych oraz nazwisk ludzi, którzy pomogli niemieckim zbrodniarzom dotrzeć do Ameryki Południowej, jest w większości dość dobrze znana. Oczywiście nie jest to wiedza ostateczna. Każdego roku archiwa na całym świecie odtajniają kolejne dokumenty.
Załogi U-Bootów, które w 1945 r. uciekły do Ameryki Południowej były przesłuchiwane przez pracowników wywiadu Argentyny i Stanów Zjednoczonych. Drobiazgowemu prześwietleniu poddano ich także w Wielkiej Brytanii. Zdecydowana większość oficerów i podoficerów nie była skłonna do współpracy. Jeńcy unikali odpowiedzi na pytania o przebieg służby w marynarce wojennej, patrole frontowe i charakter ostatniego rejsu bojowego. Niektórzy z nich w czasie składania zeznań, na szczegółowe pytania śledczych, w ogóle nie odpowiadali lub zasłaniali się tajemnicą wojskową. W raportach sporządzonych na tę okoliczność amerykańscy wywiadowcy piszą, że starsi i młodsi podoficerowie byli pod wpływem swoich przełożonych. Życie niemieckich podwodniaków, którzy byli „rozmowniejsi i chętni do współpracy”, i nie zostali odosobnieni od pozostałych kolegów, mogło być zagrożone – takiego stwierdzenia użyli śledczy US Navy, kpt. mar. W. W. Webb i por. mar. rez. A. W. Green jr., w raporcie z 24 lipca 1945 r.
Jak wynika z dokumentów amerykańskich służb wywiadowczych w Argentynie, które odtajniono i znajdują się w National Archives w College Park w Maryland oraz w Library of Congress w Waszyngtonie, przy odpowiednim prowadzeniu przesłuchania przez doświadczonych śledczych była szansa, że niektórzy starsi podoficerowie mogli ujawnić dużo więcej na temat wydarzeń, jakie zaszły w ostatnich dniach wojny i podczas rejsów ewakuacyjnych U-Bootów do Argentyny. Najbardziej skłonni do rozmowy marynarze twierdzili, że na pokładzie okrętów nie było poszukiwanych niemieckich zbrodniarzy, wojskowych prominentów ani więźniów wojennych, i że w trakcie pokonywania kilkunastu tysięcy kilometrów dzielących Europę od Ameryki Południowej żadna osoba nie zeszła wcześniej z pokładu. Mówili prawdę czy celowo kłamali? Czy wśród podwodniaków panowała zmowa milczenia?
Budowę okrętu podwodnego U 530 powierzono stoczni Deutsche Werft A.G. w Hamburgu. Umowę na realizację projektu podpisano 15 sierpnia 1940 r., położenie stępki pod budowę odbyło się 8 grudnia 1941, a wodowanie – 28 lipca 1942 r. 14 października 1942 r. U-Boot o długości blisko 80 m i szerokości 6,9 m wszedł do służby w Kriegsmarine. U 530 był jedną z 87 jednostek oceanicznych typu IX C/40.
Załogę U 530 podczas kilkunastotygodniowych treningów i ćwiczeń z uzbrojeniem torpedowym i artyleryjskim na Bałtyku przydzielono do formacji szkolnej 4. U-Flottille w Szczecinie. Pierwszy dowódca U-Boota, 39-letni kpt. mar. Kurt Lange, odpowiadał za programowe szkolenie marynarzy przed wyjściem na patrol bojowy. Lange wymagał od podkomendnych perfekcyjnego wykonywania obowiązków. Program szkolenia na okręcie – rejsy próbne i ćwiczenia, był realizowany zgodnie z rozkazami naczelnego dowództwa U-Bootwaffe.
U 530 wyruszył w dziewiczy rejs bojowy z Kilonii na północny Atlantyk 20 lutego 1943 r. U-Boot dołączył do okrętów liniowych grupy „Neuland” (4-6 marca), które operowały u wybrzeży zachodniej Irlandii. 7 marca U 530 i pozostałe jednostki wysłano na północny zachód, gdzie wespół z grupą „Ostmark” (6-11 marca) miały wziąć udział w polowaniu na statki żeglugi handlowej. Już podczas pierwszego rejsu frontowego U 530 odniósł spory sukces, co wzmocniło morale młodej załogi.
23 lutego z Nowego Jorku wyruszyła na Atlantyk armada 59 transportowców (konwój SC 121) załadowana zaopatrzeniem dla alianckich sił inwazyjnych.
W czwartym dniu żeglugi wolny konwój spotkał się na wysokości Nowej Fundlandii z Grupą Eskortową A3 (d-ca kmdr Paul Heineman), która miała osłaniać statki w drodze przez ocean do Wielkiej Brytanii. Bezpośrednia eskorta składała się z kanonierki US Coast Guard Spencer, kanadyjskich korwet Trillium, Rosthern i Dauphin oraz brytyjskiej korwety Dianthus. Do zespołu dołączył także stary amerykański niszczyciel Greer.
Z powodu złych warunków hydrometeorologicznych pomiędzy niemieckimi okrętami podwodnymi powstały spore „dziury”. U-Booty z tymczasowego stada „Westmark”, biorące udział w akcji nie potrafiły nawiązać ze sobą kontaktu wzrokowego. Dowództwo Kriegsmarine zaplanowało ich atak w pobliżu Nowej Fundlandii, ale nie uwzględniło, że wywiad brytyjski przechwycił i odczytywał meldunki wysłane do „szarych wilków”. Statki po otrzymaniu nowych rozkazów wykonały ostry zwrot na północ i 5 marca, mimo że konwój został zmuszony do nadłożenia drogi, przeszedł niezauważony obok czekających U-Bootów. Tylko przypadek spowodował, że pozostający poza stadem, samotnie patrolujący swój sektor U 405 (kmdr ppor. Rolf-Heinrich Hopman), wypatrzył konwój SC 121 około 90 Mm (170 km) na północny wschód od linii dwóch grup U-Bootów czekających biernie na przejście alianckich statków transportowych. Hopman zawiadomił sztab U-Bootwaffe o pozycji konwoju i zajął miejsce za ostatnimi statkami.
U-Booty ruszyły na łowy Grossadmiral Karl Dönitz, naczelny dowódca Kriegsmarine, wierzył, że jego „szare wilki” pokonają eskortę i rozprawią się z konwojem. Z powodu paskudnej pogody (panował silny sztorm, mgła, szkwał ze śniegiem i gradem) nastąpiło rozluźnienie i rozproszenie konwoju na dużej przestrzeni. Amerykańska eskorta pogubiła się. W nocy z 6 na 7 marca U 230 (kpt. mar. Paul Siegmann) i U 591 (kpt. mar. Hans-Jürgen Zetzsche) storpedowały po jednym brytyjskim frachtowcu. Siła wiatru dochodziła do 10° w skali Beauforta i dowódcy okrętów podwodnych w ciągu następnych kilkunastu godzin nie zdecydowali się na podjęcie ataku. U-Booty nie straciły jednak kontaktu z SC 121. Kolejne uderzenie nastąpiło 8 marca pod wieczór. Po jednym celnym trafieniu zaliczyły: U 591, U 190 (kpt. mar. Max Wintermeyer) i U 642 (kpt. mar. Herbert Brünning), a dwie jednostki zatopił – w tym brytyjską barkę desantową – U 527 (kpt. mar. Herbert Uhlig).
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu