Wszystkie te dokumenty starały się ubrać w regulaminową formę czynność, która wymagała dużej elastyczności i umiejętności improwizacji w zmiennych, trudnych do ujednolicenia warunkach. Dlatego równolegle do analizy dokumentów normatywnych należną uwagę trzeba poświęcić dostępnym środkom walki – zwłaszcza tym, dla których walka z bronią pancerną była zadaniem dodatkowym.
Temat drążków celowniczych (lub kierunkowych) wielokrotnie pojawiał się w literaturze przedmiotu, jednak na ogół przedstawiano go zdawkowo. Często trudno jest nawet ustalić, o jakim okresie czasu mówi autor i kiedy rozpoczęto prace. Niejasna pozostaje też rzeczywista skala całego przedsięwzięcia. Wbrew pozorom na wiele pytań dotyczących tego prostego mechanizmu możemy dziś udzielić konkretnej odpowiedzi, pomimo – jak to zwykle bywa – rozproszenia materiałów. Równocześnie zaznaczyć należy, że w 1937 r. zdawano sobie już sprawę, że kluczowym argumentem w walce z czołgami jest zwrotność działonów armat 75 mm. Zaznaczyć tutaj należy, że 75 mm armaty polowe wz. 02/26 były w nieco lepszej sytuacji, ponieważ fabrycznie miały już drążki celownicze i etatowo obsługującego je kierowniczego. Mimo to „prawosławki”, tak samo jak „Schneidery”, przy strzelaniu w piaszczystym lub miękkim gruncie zapadały się w ziemię na tyle głęboko, że zmiana ich kierunku zajmowała obsłudze kilkadziesiąt niezwykle cennych w walce z bronią pancerną sekund. Nie bez znaczenia pozostawał też fakt dość dużych rozmiarów jak na broń przeciwpancerną, a przez to trudności w maskowaniu. Aby choć częściowo zmienić ten stan, prace nad faktyczną modyfikacją standardowego działa lekkiego WP, czyli 75 mm armaty polowej wz. 1897, podjęto wczesną wiosną 1937 r.
Dokładnie 5 maja kierownik Instytutu Technicznego Uzbrojenia płk inż. Stanisław Witkowski wysłał do zainteresowanych stron krótki meldunek „Przystosowanie 75 mm a wz. 97 do zwalczania czołgów – zwołanie konferencji”. Informowano w nim m.in. szefów Oddziału I Sztabu Głównego oraz DepArt. MSWojsk., że w Zbrojowni nr 2 trwa przeróbka dwóch armat, w związku z czym konieczne będzie spotkanie ustalające przebieg prób dla tego sprzętu. W czerwcu 1937 r. powstaje pismo „Adaptacja 8 szt. a.p. 75 mm wz. 97 do strzelań przeciwczołgowych”, w którym zawiadamiano szefa DepUzbr. o decyzji podjętej bezpośrednio przez szefa SG gen. W. Stachiewicza. Lakoniczny dokument brzmiał: Pan Szef Sztabu Głównego wyraził zgodę na adaptację do strzelań przeciwczołgowych jeszcze 8 szt. dział 75 mm. wz. 97 i oddanie ich do dyspozycji Szefa Dep.Art. w celu przeprowadzenia prób w czasie tegorocznej szkoły ognia. Równocześnie proszę Pana Pułkownika o podanie dokładnych danych o możliwościach przebicia płyt pancernych granatów ppanc. wz. 1910. Zatem przez następne dwa lata w rękach WP znajdować się miało przynajmniej dziesięć ulepszonych armat polowych Schneidera, które wykorzystywano do rozmaitych strzelań i prób.
Na szerszą skalę problemem zajęto się jednak dopiero w 1939 r. – 20 lipca szef Departamentu Artylerii wystąpił z umotywowanym projektem zaopatrzenia armat 75 mm wz. 97 w drążki celownicze. Powód był zrozumiały: przeprowadzone we wcześniejszych latach próby wykazały dwukrotnie wyższą skuteczność strzelania przeciwpancernego w przypadku sprzętu wyposażonego w ten prosty element. Na początku trzeciej dekady lipca DepUzbr. poprzez mjr. Laskowskiego miał doprowadzić do zamówienia odpowiedniej liczby urządzeń; termin realizacji zlecenia szacowano na 6-8 tygodni, czyli najprędzej w pierwszych dniach września 1939 r. Chcąc przyspieszyć proces modernizacyjny, DepUzbr. wydał specjalną instrukcję o sposobie przymocowania drążków przez oddziały we własnym zakresie, co miało zająć jednostkom artylerii WP około miesiąca. Nietrudno zatem określić, że przystosowanie armat do prowadzenia ognia przeciwpancernego zakończyłoby się najprędzej w pierwszej połowie października. Z projektu pisma I Wiceministra MSWojsk. z początku sierpnia 1939 r. pod nazwą „Drążki celownicze do a. 75 m – wykonanie” dowiadujemy się, jak bardzo przyspieszył i tak już gwałtowny proces modernizacji dział. Spływające na przełomie lipca/sierpnia 1939 r. meldunki z ćwiczeń specjalnych kolejny raz wskazywały, że praca działonów artylerii lekkiej, szczególnie w realizacji strzelań do celów ruchomych, poprawia się znacząco, gdy działony dysponują ww. drążkami kierowniczymi. Potwierdza to chociażby sprawozdanie z przeglądu przeprowadzonego w czasie szkoły ognia 27 pułku artylerii lekkiej (pal) z Włodzimierza Wołyńskiego, w którym stwierdzono: (...) 3. Wobec dodatnich wyników doświadczeń, należałoby przyspieszyć zaopatrywanie wszystkich dział 75 mm w drążki kierownicze (dla celów ppanc.).
Według szacunków szefa DepUzbr. i organów centralnych MSWojsk. z początku sierpnia dla uzyskania cząstkowej chociaż poprawy sytuacji i to w możliwie jak najkrótszym terminie należało zaopatrzyć w drążki kierownicze około 800 armat. Biorąc pod uwagę, że znany jest jednostkowy koszt przebudowy armaty wz. 1897, który wynosił około 500 zł, to cały program podniesienia ich funkcjonalności kosztowałby około 40 000 zł. W dokumentach odnaleźć można też wzmiankę, że czas montażu wsporników pod celowniki i drążków celowniczych dla jednego działa wynosił około dwóch dni i to w sytuacji, kiedy personel danej jednostki zostałby wsparty ekipą fachowców ze Zbrojowni nr 2. Warto pamiętać, że z podobnym problemami zmagali się również Francuzi, którzy sprawę zwiększenia manewrowości armat wz. 1897 próbowali rozwiązać na kilka sposobów. Pierwszym z nich były drążki kierownicze występujące w kilku, nieco prymitywniejszych niż polski, wariantach; drugim – kołowa podstawa pod działo, tzw. Arbel, dająca możliwość obrotu armaty o 360o. Rozwiązanie to nie przyjęło się w praktyce i, jak podaje Stephane Ferrard, zostało zaadaptowane tylko w nielicznych bateriach.
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu
Pełna wersja artykułu